To przez niego do kraju przestały napływać zagraniczne inwestycje – oskarża minister energetyki w rządzie Bidziny Iwaniszwilego Kacha Kaładze.
Ale to nie koniec oskarżeń. Kłamstwem nazwał Kaładze zarzut MIcheila Saakaszwilego, że nowy rząd wstrzymuje budowę elektrowni wodnych. Ich budowa zacznie się, zapewnia Kaładze, zgodnie z planem – w marcu tego roku.
Kto kłamie?
Tuż po objęciu władzy ekipa Iwaniszwilego zaczęła bezpardonowo atakować członków byłego rządu. Aresztowano ponad 20 ministrów, wysokich urzędników państwowych, dowódców wojska i szefa kontrwywiadu. Rząd Iwaniszwilego rozpoczął też radykalną zmianę polityki gospodarczej, uznając że jest niekorzystna dla Gruzji.
Bidzina Iwaniszwili zakwestionował m.in. plany budowy elektrowni wodnej z udziałem tureckiego koncernu Mimsan Group oraz budowę strategicznej linii kolejowej Baku – Tbilisi – Kars, uniezależniając Gruzję i Azerbejdżan od rosyjskich kolei (po grudniowych rozmowach w Baku Iwaniszwili wycofał wprawdzie zastrzeżenia wobec szlaku kolejowego, ale Baku do końca jego słowom chyba nie dowierza i czeka na ostateczne decyzje).
Pod rządami „wroga” Micheila Saakaszwilego Gruzja postawiła na rozwój elektrowni wodnych i elektroenergetycznych linii przesyłowych łączących gruziński system z tureckim i azerbejdżańskim, planując zwiększyć eksport energii elektrycznej do obydwu sojuszniczych państw. Rozpoczęła ponadto projekt budowy podobnej linii, która połączyłaby jej system z Armenią. Do 2015 r. rząd Saakaszwilego zamierzał wybudować sześć linii przesyłowych dla energii pochodzącej z elektrowni wodnych. Rozpoczęto budowę aż siedemnastu elektrowni tego typu i realizację projektu zapowiadanego w listopadzie 2011 roku, a mianowicie budowy elektrowni „Khudoni” na rzece Inguri, która ma zapewnić 20 proc. zapotrzebowania na energię w Gruzji.
Musi odejść i już!
Tymczasem kampania przeciwko Micheilowi Saakaszwilemu nasila się. Rząd zamierza wycofać ambasadorów, którzy wykazują „atencję dla prezydenta”, a w kraju zorganizowano demonstracje z żądaniem wycofania się Saakszwilego z polityki.
Na początku stycznia w Tbilisi i kilku innych gruzińskich miastach doszło do demonstracji, których uczestnicy domagali się dymisji prezydenta, oskarżając go o „uzurpację i monopolizację władzy”, pozbawienie sądów niezależności, korupcję w administracji, „pogwałcenie podstawowych praw i wolności”, złe wydatkowanie środków publicznych i inne „przestępstwa”, w tym doprowadzenie do utraty 20 proc. terytorium państwa.
Organizatorzy akcji twierdzą, że zebrali już milion (!) podpisów pod żądaniem dymisji prezydenta (ciekawe kto je zweryfikuje?) i twierdzą, że powinien odejść ze stanowiska do 20 stycznia, bo kończy się jego pięcioletnia kadencja, „zapominając”, że zgodnie z konstytucją wybory prezydenckie odbędą się dopiero w październiku.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!