Słaba białoruska opozycja mówicie? Potęgą nie jest, pozbawiona wsparcia z zewnątrz, na pieniądze zaprzedanych i wiernych Łukaszence oligarchów liczyć nie może, tym bardziej na sympatyków, którzy sami borykają się każdego dnia ze skutkami kryzysu gospodarczego i szalejącego bezrobocia.
Opozycyjna Partia BNF (Białoruski Front Ludowy), jedno z pierwszych na Białorusi ugrupowań opozycyjnych, zwróciła się do społeczeństwa o wsparcie. Brak płynności finansowej wpędził organizację w potężne długi. Za niezapłacone rachunki odłączono im światło w biurze.
Z powodu trudności finansowych wiele partii i organizacji demokratycznych na Białorusi popadło w tarapaty, nie są w stanie utrzymać nawet swoich biur. Przedłużyć najmu lokalu nie udało się Ruchowi „O Wolność!”, działacze pracują z własnych mieszkań, bądź korzystają z gościnności zaprzyjaźnionych organizacji. W mińskim biurze Białoruskiego Frontu Ludowego z powodu długów za usługi komunalne odłączono światło. Kierownictwo partii musiało zamknąć biuro, przynajmniej do czasu uregulowania należności.
Jak tłumaczy szef partii BNF Aleksiej Janukewicz, na trudną sytuację finansową złożyło się kilka powodów: „Okazało się, że była długa zima, sezon grzewczy był bardzo długi, tak więc rachunki wzrosły. Okazało się, że mamy niedopłatę za media. Dług osiągnął już taki poziom, że administracja postanowiła wyłączyć nam prąd, do czasu aż zostanie on uregulowany. Myślę, że w ciągu tygodnia, 10 dni może rozwiążemy ten problem”.
Żeby przywrócić lokalowi prąd, potrzebna jest równowartość około 1 600 dolarów. Janukiewicz mówi, że rozmawia z potencjalnymi darczyńcami, udostępnione jest też konto na rachunku bankowym, na które członkowie i sympatycy partii mogą wpłacać środki.
Jak mówi Janukiewicz, sytuacja jest dość krępująca i nieprzyjemna, ale nie grozi raczej utratą lokalu.
Kresy24.pl/racyja.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!