„W Baranowiczach nie ma żadnych monumentalnych budowli ani nawet wygodnych bruków i chodników, ale za to jest „Poznański dom galanterii” bogato zaopatrzony w wykwitną galanterię dla eleganckich Pań i Panów, po które to artykuły jeździło się dotąd do Warszawy lub Wilna”, – tak zachęcała klientów do odwiedzania modnego sklepu przedwojenna reklama.
Co prawda, Baranowicze w okresie międzywojennym nie miały dobrych ulic ani pięknej architektury. To jednak wcale nie przeszkadzało mieszkańcom śledzić zmian w modzie i nabywać w baranowickich sklepach uszyte wedłuh najnowszych trendów sukienki i garnitury, pończochy i krawaty, rękawiczki i futra.
Fakt, że będąc jednym z najbardziej wysuniętych na wschód miast II Rzczepospolitej, Baranowicze tym nie mniej nie były miejscem znajdującym się poza granicami „świata cywilizowanego”. Popularne kroje, modele i dodatki można było poznać dzięki pismom i poradnikom o tematyce modowej. Aktualne trendy prezentowały również gwiazdy polskiego kina. Wreszcie, w Baranowiczach podobnie jak w innych polskich miastach już przed wojną pojawiły się pierwsze profesjonalne plakaty reklamowe.
Zapotrzebowanie mieszkańców Baranowicz na modną odzież, obuwie i bieliznę zaspokajało kilkadziesiąt rywalizujących ze sobą sklepów oraz zakładów krawieckich i szewskich.
Na przykład, właściciel „Polskiego sklepu galanterii i trykotaży” Grzegorz Kuczerenko oferował klientom: bieliznę męską i damską, koszule dzienne i nocne, kołnierzyki, krawaty, spinki do mankietów, broszki, pończochy, skarpetki, koronki. W dziale perfumeryjnym dostępne były: perfumy, pudry, kremy, wody kolońskie firm krajowych i zagranicznych, mydła toaletowe i wielu innych artykułów.
Pracownia sukien i okryć damskich Marii Ciawłowskiej przy ulicy Szeptyckiego przyjmowała „wszelkie zamówienia, gwarantując szybkie, solidne i uczciwe ich wykonanie, po możliwie umiarkowanych cenach”, natomiast zakład szewski Michała Radziszewskiego obiecywał „solidne wykonanie różnego rodzaju obuwia”. Ten spis można jeszcze długo kontynuować.
Modę w Baranowiczach, jak również w całej II Rzeczypospolitej można podzielić na popularną w latach ’20 i obowiązującą w latach ’30 XX w. Jak pisze prof. Anna Sieradzka w książce „Moda w przedwojennej Polsce”, w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości, w czasie odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych, modę cechowało wprowadzenie strojów bardziej praktycznych, zwłaszcza dla kobiet.
Suknie były luźne, ukrywające kobiece cechy figury; stanowiły rodzaj jednolitej „tuby”. Dostosowywano do nich krótkie, chłopięce fryzury, znacznie skromniejsze nakrycia głowy, oszczędną biżuterię. Ukłonem w stronę kobiecości był niemal powszechnie już stosowany makijaż oraz okrycia z naturalnych futer.
Natomiast lata ’30 przyniosły renesans strojów podkreślających sylwetkę, znów dłuższych, jednak bardziej eksponujących kobiecość, na przykład poprzez większe dekolty. Suknie były bardziej strojne, fryzury dłuższe, często poddane trwałej ondulacji, modne stały się także bluzki i spódnice, a także swetry. Niezmiennie popularne były także kostiumy noszone jako strój codzienny.
Istotnym elementem garderoby stały się również buty, bardziej widoczne spod krótszych strojów, a także pończochy oraz torebki. Powróciła także moda na kapelusze z szerokimi rondami, chociaż równie popularne były małe bereciki, toczki ozdobione kwiatami i woalką najczęściej noszone na bakier. Ważnym elementem stroju były kołnierze z futra noszone do żakietu lub eleganckie futrzane pelerynki zakładane do sukienek.
Dodatkiem używanym do każdego typu stroju były sztuczne kwiaty, wpinano je zarówno do sportowych żakietów jak i do wieczorowych sukien. Elegancka pani nie wychodziła z domu bez kapelusza, rękawiczek i torebki, a pończochy nosiła nawet w największy upał; ale nigdy nie zakładała przed południem wydekoltowanej sukni.
Moda męska była bardziej klasyczna. Królowały garnitury, które w latach ’20 miały za zadanie wyszczuplać męską sylwetkę. W kolejnej dekadzie, po powrocie damskich fasonów podkreślających figurę, stroje dla panów także akcentowały bardziej męską, barczystą sylwetkę. Elegancki pan nie mógł się także pokazać bez odpowiedniego nakrycia głowy, zawsze w nienagannie czystych butach i koniecznie gładko ogolony.
Dżentelmen nie pokazywał się publicznie bez nakrycia głowy i rękawiczek, nosił zawsze koszulę z krawatem, a na zdjęcie bez marynarki mógł sobie pozwolić tylko w ściśle rodzinnym gronie. Dobrze to widać na fotografii rodziny Widuchowskich, właścicieli majątku w Hawinowiczach powiatu Baranowickiego. Wszyscy panowie na zdjęciu w marynarkach i krawatach.
Do codziennej pracy w mieście mężczyźni zakładali wełniane garnitury w stonowanych kolorach ( szarym, brązowym, granatowym ) z dopasowaną, jedno lub dwurzędową marynarką, spodnie w latach dwudziestych były wyłącznie zwężane ku dołowi. Komplet z garniturem stanowiła zazwyczaj krótka kamizelka. Można było z niej zrezygnować przy letnim garniturze w kratkę lub z jasnej tkaniny.
W warunkach wakacyjnych różnicowano też ubiór kolorystycznie (granatowa marynarka do białych spodni). Niezależnie od miejsca i pory roku garniturowi towarzyszyła biała koszula i krawat o umiarkowanej szerokości i dyskretnym wzorze, czasem zastępowany lżejszym „motylkiem”.
Jako okrycia wierzchnie noszono latem popelinowe i gabardynowe płaszcze, przepasane paskiem, a w chłodnej porze roku dopasowane, wełniane płaszcze –dyplomatki oraz podbite futrem pelisy. Najpopularniejszym męskim nakryciem głowy był filcowy kapelusz o różnym kształcie główki i ronda, rzadziej melonik. Niezbędne uzupełnienie ubioru stanowiły skórzane rękawiczki.
Dobrze wiedział o wszystkich zmianach w modzie Roman Malinowski, właściciel piwiarni koło Poleskiego dworca kolejowego. Często bywał w sprawach handlowych w Warszawie, więc mógł tam kupić najnowsze rzeczy. Na zdjęciu zrobionym w połowie lat 1930ch jest ubrany według ówczesnej mody: ma płaszcz, kapelusz, no i oczywiście rękawiczki. Jego żona Zofia też jest wzorem eleganckiej baranowickiej pani: jest ubrana w krótki nie ukrywający pięknych bucików płaszcz, ma też modny kapelusik i torebkę.
Dzieci i młodzież starano się ubierać raczej skromnie, ubrania były często donaszane przez młodsze rodzeństwo, a dla młodzieży preferowano fartuszki i mundurki. Trzeba powiedzieć, że do dobrego tonu należało noszenie ubrań z krajowych materiałów, najlepiej szytych ręcznie na miarę. Ubożsi mieli możliwość zaopatrzenia się w konfekcję gotową. Stanisław Widuchowski z majątku Hawinowicze urodzony w 1929 roku (zdjęcie nr 5) tak oto wspominał swe dziecięce ubrania: „Mama co roku sprowadzała z z Jeżony (sąsiedniej wsi) krawcową.
Ona mieszkała u nas i obszywała całą rodzinę. Tylko po buty i trzewiki, jeździło się do miasta i tam był sklep Bata. Tam rodzice kupowali dla nas, dla mnie i dla brata trzewiki. Bo Bata – to była najlepsza firma!”. Najpopularniejszym ubiorem dla młodszej części przedwojennego społeczeństwa Baranowicz i powiatu w latach 1930ch został tak zwany strój marynarski, składający się z bluzy z dużym marynarskim kołnierzem i spodni dla chłopców lub spódniczki dla dziewcząt.
Dymitr Zagacki/EchaPolesia
2 komentarzy
scholastyka
3 maja 2015 o 10:06Moja babcia szlachcianka z pochodzenia wydana za chłopa nie mogła pozwolić sobie na takie ekstrawagancje. Miała dwie sukienki, na co dzień i kościółkową. Marzyła o wykształceniu własnych dzieci, …… marzyła ………. gdyby nie powojenne zmiany marzyłaby tylko
Ra
25 listopada 2015 o 22:06Bez przesady. A moja Babcia opowiadała jak odbywały sie rekwizycje zywnosci na wsiach. UBek przyłożyl karabin do mojej Mamy ( kilkuletnia dziewczynka) i Dziadkowie oddali co mieli. A w czasie wojny Niemcy na dowidzenia spalili całe gospodarstwo.
Wykształcili po wojnie :pseudointeligentów.