To jeden z paradoksów Białorusi. Ostatnia dyktatura Europy, już od kilku lat próbuje zająć pozycję lidera w branży gier hazardowych na wschodzie kontynentu. Czy hazard stał się główną atrakcją Białorusi słynącej przede wszystkim z dziedzictwa marksistowskiego? Na to wygląda, ale gdy interes trzyma w garści państwo, społeczeństwo białoruskie specjalnych korzyści z tego biznesu nie odczuwa – pisze inosmi.ru .
Czyste, wymiecione ulice w centrum Mińska i to co najbardziej rzuca się w oczy, to dziesiątki jaskrawych reklam kasyn: „Shangri-La”, „Victoria”, „Biała Wieża” … Wieczorami przyciągają setki bogatych turystów, hazardzistów z Rosji i krajów sąsiednich.
„Nie trzeba jechać do Monte Carlo” zachęca strona internetowa „Białej Wieży”.
„Jesteście na Białorusi już dziesięć dni i jeszcze nie odwiedziliście naszego kasyna?” – wykrzykuje niespodziewanie Wiaczesław – „Chyba nie przyjechaliście tu dla pomnika Leniana? – żartuje miłośnik nocnego życia i łatwych pieniędzy.
Okazuje się, że hazard stał się główną atrakcją kraju,, słynącego przede wszystkim z dziedzictwa marksistowskiego? Barman z kasyna„Shangri-La” nnie ma co do tego żadnych wątpliwości.
„Każdego wieczoru na moich oczach wydają tu szalone kwoty”, – przekonuje mężczyzna opowiadając o odwiedzających lokal gwiazdach futbolu, Ukraińcu Andrieju Szewczence czy lokalnej gwieździe Aleksandrze Glebie.
To jeden z paradoksów Białorusi. Przez ostatnie 20 lat, kraj jest rządzony przez prezydenta Aleksandra Łukaszenki i jego klan. Gospodarka kraju, tak jak w czasach Związku Radzieckiego jest regulowana przez państwo i znajduje się w rękach kilku dużych firm (kierowanych oczywiście przez ludzi bliskich władzy). Ponad dwie trzecie całej gospodarki ostatniej dyktatury w Europie nadal skupiona jest w sektorze publicznym, a Łukaszenka niezmiennie z wielką nieufnością wypowiada się o „dzikim kapitalizmie”, który, jego zdaniem rozpanoszył się w sąsiedniej Rosji.
Jakkolwiek to nazwać, Białoruska gospodarka jest niestabilna. W grudniu 2014 r rosyjski rubel pociągnął za sobą białoruskiego „brata”, co spowodowało falę paniki w kraju, a obywatele zaczęli masowo kupować walutę obcą, żeby zabezpieczyć się przed dewaluacją.
Udana szansa
W ciągu ostatnich kilku lat Białoruś bardzo stara się rozwijać turystykę, chciałaby na niej zarobić, ale sęk w tym, że turyści nie mają jakichś szczególnych powodów żeby odwiedzać „Błękitnooką”.Według raportu Światowej Organizacji Turystyki, w 2013 roku, na Białoruś przyjechało 137 tys. osób. Wydaje się, że nie jest tak źle jak na kraj zamieszkały przez nieco ponad 9 mln ludzi, tyle że jeśli porównać to z Estonią i jej 1,4 mln mieszkańcami, którą odwiedziło 20 razy więcej turystów, wygląda kiepsko.
A więc co sprawi, że Białoruś stanie się atrakcyjna turystycznie? Zabytki? To nie będzie łatwe, ponieważ dwie trzecie kraju zostało zniszczone w czasie II wojny światowej. A co z postsowieckim anturażem? Jest zbyt toporny. Natura? Na Białorusi naprawdę nie brakuje miejsc, niemal dziewiczych lasów nie spenetrowanych przez człowieka (rzadkość w Europie), ale za to bardzo brakuje infrastruktury pozwalającej cieszyć się tym bogactwem. Ponadto turyści nadal muszą wstępować o wizy: proces jest czasochłonny i wymaga wiele wysiłku…
Okazja nadarzyła się w 2009 roku. 1 lipca w Rosji weszła w życie nowa ustawa o zakazie hazardu w całym kraju, z wyjątkiem czterech stref – przy kazachskiej chińskiej granicy. W ciągu kilku miesięcy w Rosji zostało zamkniętych ponad 350 kasyn i tysiące półlegalnych sal hazardowych. Białoruskie władze natychmiast dostrzegły okazję dla siebie.
Miasto położone jest 1,5 godziny lotu z Moskwy, i posiada wszystko, żeby przyciągnąć miłośników (biało) ruskiej ruletki i jednorękiego bandyty.Ten sam język, kultura i znacznie niższe koszty utrzymania. Zabawa za mniejsze pieniądze.
„Po zamknięciu kasyn w Rosji, na Ukrainie i w Kazachstanie Mińsk stał się stolicą hazardową WNP, – mówi koordynator Russian Gaming Week Diana Kenczadze. – Białoruś – jedyny wśród krajów byłego Związku Radzieckiego rynek, gdzie gry hazardowe nie są zabronione i nie ograniczone żadnymi strefami. Ten biznes tam kwitnie”.
Główne kasyna Moskwy, takie jak „Shangri-La” przeniosły się do stolicy Białorusi. Jeśli wierzyć Narodowemu Komitetowi Statystyki, w ciągu kilku lat rynek hazardu podwoił się i w samym tylko Mińsku osiągnął wartość 1,8 mld euro w 2012 roku.
Daleko mu jeszcze do poziomu światowej stolicy hazardu Makao i jego 33 mld euro, ale i tak wynik Białorusi jest niezły, gdy porównamy do Las Vegas (w 2013 roku osiągnął wynik 6,4 mld euro). Według danych z 2012 roku, roku w Mińsku było 18 kasyn, 70 sal z automatami do gier i 35 kantorów bukmacherskich, przy łącznej liczbie pracowników – ponad 4,5 tys.osób.
I jak twierdzi Diana Kenczadze, która nie ukrywa entuzjazmu, ta tendencja rośnie:
„W 2014 roku w kraju zostało otwartych osiem nowych kasyn: sześć w Mińsku i dwa w Grodnie. Tylko w ubiegłym roku licencje otrzymało 15 nowych”.
Czego można się spodziewać w przyszłości?
W środowisku graczy panuje optymizm. „Mińsk może stać się w Las Vegas Europy Wschodniej” – uważają eksperci Russian Gaming Week. Jakkolwiek sprawy się dalej potoczą, sytuacja wywołuje zgrzytanie zębów ludzi w całym kraju.
Przede wszystkim, jeszcze bardziej poszerza rolę Rosji w białoruskiej gospodarce. Na ulicach Mińska można usłyszeć w tej sprawie sprzeczne poglądy.
„Wszystko jest tak jak z nieruchomościami – mówi Anna – młoda mieszkanka Mińska. – Rosjanie skupują ziemię, budują luksusowe wille w centrum miasta i sprzedają je bogatym z Moskwy, którzy chcą zainwestować gdzieś swoje pieniądze. Ale te pieniądze przechodzą nam koło nosa, my z tego nic nie mamy”.
W rzeczywistości, „nie mniej niż 90 proc. zysków z biznesu hazardowego w kraju pochodzi od Rosjan” – uważa Diana Kanczadze. Dla Rosjan, którzy chcą się zrelaksować w kasynach będących w własnością firm rosyjskich, w Moskwie organizowane są specjalne wycieczki. Oznacza to, że nic szczególnego z rozwojem Białorusi one nie mają. Tymczasem wielu mieszkańców Mińska skarży się na nocne wybryki wschodnich sąsiadów, na eskapady podpitych gości, którzy przypominają sobie sowieckie stereotypy o Białorusinach jako „niedoruskich”.
Nie podoba się wielu i kruchość tego modelu ekonomicznego.
„Rosjanie przyciąga tylko bliskość, uproszczona kontrola celna i brak bariery językowej”.
Innymi słowy, Mińsk mogą wkrótce zastąpić inne, bliższe czy bardziej atrakcyjne miejsca. Co więcej, taka perspektywa jest jak najbardziej realna: w zeszłym roku Rosja uchwalił ustawę pozwalającą na otwarcie kasyna w Soczi (stolica ostatnich Zimowych Igrzysk Olimpijskich), w niedawno anektowanym Krymie.
Obydwa te miejsca – znane ze swoich uzdrowisk, już wkrótce mogą pogrzebać marzenia Mińska jako wschodniej potęgi hazardu.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz