Prezydent Aleksander Łukaszenka nie widzi potrzeby wspierania języka białoruskiego. Podległe mu organy rządowe storpedowały właśnie projekt ustawy regulującej pozycję ojczystego języka Białorusinów, który sromotnie przegrywa z dominującym w kraju rosyjskim.
Bez wsparcia z góry język białoruski nie ma żadnych szans.
Organy rządowe są przeciwko ustawie o wspieraniu języka białoruskiego przez państwo. Projekt taki został przygotowany przez deputowaną opozycyjną, przewodniczącą „Towarzystwa języka białoruskiego” Alenę Anisim. To jedna z dwóch deputowanych z kręgów opozycyjnych, którą w 2016 roku Aleksander Łukaszenka wpuścił do ław sejmowych – po raz pierwszy, odkąd dyktator rządzi krajem. Po mandat w wyborach parlamentarnych poszła pod hasłem „obrona języka białoruskiego”.
Anisim zamierzała wywiązać się z obietnicy wyborczej i przygotowała projekt ustawy. W kwietniu rozesłała dokument do różnych struktur rządowych z propozycją włączenia go do planu kalendarza prac nad projektami ustaw na rok 2020. Na próżno. Wsparcia, czy choćby zrozumienia władz nie będzie.
Krajowe Centrum Legislacji i Badań Prawniczych Republiki Białoruś przy Administracji Prezydenta właśnie odpowiedziało Anisim, że zwróciło się do „zainteresowanych” organów państwowych o „możliwość opracowania projektu ustawy i jej późniejszego przyjęcia”.
Prawnicy Łukaszenki deklarują, że zgadzają się co do potrzeby rozwoju języka białoruskiego, ale są przeciwko włączeniu ustawy do planu na następny rok. Dlaczego? Ponieważ „kwestie posługiwania się językiem białoruskim są regulowane przez obowiązujące prawodawstwo zgodnie z Konstytucją Republiki Białoruś”.
Administracja Prezydenta w liście podpisanym przez jej wiceszefa przypomina, że zgodnie z konstytucją, na Białorusi obowiązują dwa języki urzędowe i każdy obywatel ma prawo do używania języka ojczystego i wyboru języka komunikacji (czyżby?). Jednocześnie – czytamy w liście, państwo gwarantuje wolność wyboru języka wychowania i edukacji, a rozwój i stosowanie różnych języków reguluje ustawa „O językach w Republice Białorusi”, przyjęta w 1990 roku.
O tym, jak te kwestie są „rozstrzygane”, pokazuje niedawny skandal w Słonimiu. W tym roku odbędą się tam obchody Dnia Białoruskiego Piśmiennictwa i Druku. Obok centralnego placu w miasteczku pojawił się kilka dni temu ogromne graffiti z napisem w języku … rosyjskim.
W praktyce język białoruski na Białorusi jest używany znacznie rzadziej niż rosyjski. Przedszkoli i szkół, w których nauczanie prowadzone jest w języku białoruskim, jest garstka. Rodzice, którzy chcą by ich dzieci uczyły się w języku ojczystym, muszą organizować się sami, by takie klasy czy grupy przedszkolne powstały.
Według statystyk opublikowanych na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji, w roku szkolnym 2016-2017, w klasach 1-11 uczyło się na Białorusi około 967 tys. dzieci, z czego zaledwie 128,6 tys. (13,3%) uczęszczało do klas w językiem białoruskim. Według danych za 2018 r. w Mińsku funkcjonowało tylko dziesięć szkół w których nauka odbywała się w języku białoruskim.
oprac.ba na podst. facebook.com/fot: catholic.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!