Idea Józefa Piłsudskiego sprzed 79 lat jest wciąż żywa. W obliczu agresji barbarzyńskiej Rosji państwa Europy Środkowo-Wschodniej powinny zjednoczyć się w mocnym sojuszu geopolitycznym.
W kręgach akademickich istnieje przekonanie, że geopolityka jest pseudonauką. To prawda. Ale prawdą jest również to, że w Moskwie geopolityka pełni funkcję strategii polityczno-wojskowej. I ta strategia wpływa na tworzenie rosyjskiej polityki zagranicznej. Jej skutkiem stała się seria krwawych wojen wzdłuż rosyjskich granic. Kreml, kierując się geopolitycznym światopoglądem, stara się za pomocą wszelkich środków wskrzesić Imperium Zła. Ta polityka stanowi poważne zagrożenie dla całej Europy Środkowej i Wschodniej. Dlatego należy dokładnie przestudiować kwestie geopolityki w kontekście bezpieczeństwa europejskiego i globalnego.
Geopolityka
Pojęcie „geopolityka” powstało na przełomie XIX i XX wieku. Po raz pierwszy użył tego terminu szwedzki politolog Johan Rudolf Kjellén w 1899 roku na łamach czasopisma „Ymer”. Za ojców założycieli geopolityki uznaje się również: niemieckiego geografa Fryderyka Ratzela, amerykańskiego admirała Alfreda Mahana, brytyjskiego geografa Hal-forda Johna Mackindera, niemieckiego generała Karla Haushofera oraz niemieckiego politologa Carla Schmitta.
Fryderyk Ratzel stworzył geopolityczne podwaliny pod niemiecką koncepcję Mitteleuropy. Alfred Mahan wykreował koncepcję przewagi potęgi morskiej nad lądową. Jego wizja strategiczna jest nadal elementem kształcenia oficerów i dyplomatów w Stanach Zjednoczonych. Własną ideę geopolityczną wypracował Carl Schmitt, który uznał iż kluczem do rozpoznania mechanizmu dziejów jest konflikt między potęgami morskimi (tallassokracjami) i lądowymi (tellurokracjami).
Jednak autorem najsłynniejszej koncepcji geopolitycznej jest brytyjski geograf Halford John Mackinder, który operował takimi pojęciami jak: World Island (Światowa Wyspa) i Heartland (Obszar Centralny). Według Mackindera na Światowej Wyspie (obejmującej Eurazję i Afrykę) rozgrywały się najważniejsze wydarzenia dziejowe. Na tym obszarze wyznaczył rejon krytyczny – Heartland, usytuowany w jego części środkowo-północnej. Geopolityczne prawo Mackindera sprowadzało się do stwierdzenia: „Kto panuje nad Europą Wschodnią, panuje nad Obszarem Centralnym; kto panuje nad Obszarem Centralnym, panuje nad Światową Wyspą; kto panuje nad Światową Wyspą, panuje nad światem”.
Strategia Moskwy
Zgodnie z koncepcją Mackin-dera Rosja dominuje dziś nad tzw. Heartlandem, czyli najważniejszym obszarem strategicznym w Eurazji. Jako spadkobierca ekspansjoni-stycznej Złotej Ordy, imperium Ro-manowów i Związku Sowieckiego, Rosja robi wszystko, by przywrócić utraconą kontrolę nad Europą Środ-kową i Wschodnią. Kluczem do do-minacji w tym regionie jest przede wszystkim Ukraina. Nic dziwnego, że słynny amerykański strateg polskie-go pochodzenia Zbigniew Brzeziński powiedział, że Rosja razem z Ukrainą jest skazana na bycie wielkim świato-wym mocarstwem.
Historia pokazuje, że gdy Ukraina była częścią I Rzeczypospolitej, państwo to stanowiło najsilniejszy bastion Europy na granicy z barbarzyńskim światem. W tym czasie Rosja była słabo rozwiniętym krajem na peryferiach Europy. I dopiero gdy pod koniec XVIII wieku ostatecznie zawładnęła terytorium dzisiejszej Ukrainy, stała się potężnym imperium wpływającym na losy Europy i świata. Po utracie Ukrainy upadła potężna niegdyś Rzeczypospolita, a cień barbarzyńskiej Moskwy zawisł nad Europą. Przez 200 lat Rosja panowała w Europie Środkowej i Wschodniej za pomocą zasady dziel i rządź. Głównym jej narzędziem było podburzanie do nienawiści etnicznej. Przede wszystkim między Polakami i Ukraińcami. Tak było po rozbiorach Polski, tak było po klęsce napoleońskiej Francji, tak było w czasie II wojny światowej i później.
W drugiej połowie XX wieku Rosja dążyła do przejęcia kontroli nad całym kontynentem eurazjatyckim. Innymi słowy parła ku światowej dominacji. Konflikty na peryferiach Eurazji (Wietnam, Korea, Afganistan) świadczą o tym, że gdyby nie starania Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników w rejonach Oceanu Atlan-tyckiego i Spokojnego, Moskwa mogłaby ten cel osiągnąć. Jeśliby udało jej się ten ponury scenariusz zrealizować, świat byłby zupełnie inny.
Po klęsce w zimnej wojnie Rosja została zmuszona do wycofania się z Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak nie oznacza to, że była gotowa pogodzić się z porażką. Przez 25 lat przygotowywała się do odwetu. Marzenie o wskrzeszeniu super-mocarstwa i światowej dominacji spowodowało, że Europa Środkowa i Wschodnia, a przede wszystkim Polska i Ukraina, znalazły się w centrum uwagi rosyjskich strategów. Inwazja na Ukrainę świadczy o tym, że kraje bałtyckie, Polska, a nawet cała cywilizacja europejska stanęły wobec poważnego zagrożenia.
„Geografia jest losem” − słusznie zauważył kiedyś Napoleon. Losy Polaków i Ukraińców są ściśle ze sobą związane. Utrata wolności przez Ukraińców w perspektywie średnio-okresowej prowadzi do upadku państwa polskiego. Tę cechę wspólnego geopolitycznego przeznaczenia dobrze zrozumiał Józef Piłsudski. Jego słowa: „Nie ma wolnej Polski, bez wolnej Ukrainy”, ziściły się przed II wojną światową..
Geopolityczny geniusz Piłsudskiego
Pierwszy Marszałek Polski rozumiał, że bezpieczeństwo II Rzeczypospolitej zależy od stworzenia aliansu silnych państw na wschodzie i powstania kordonu sanitarnego między Polską a Rosją. Było to konieczne, by uniemożliwić ekspansję rosyjską na zachód. Strategicznym celem Piłsudskiego stało się stworzenie federacji niezależnych państw w Międzymorzu Bałtycko-Czarnomorsko-Adriatyckim, w którym istotnym elementem była Ukraina. Dlatego Naczelnik Państwa postanowił wiosną 1920 roku odnowić i wzmocnić niepodległą Ukrainę.
Rozumienie wspólnych strate-gicznych interesów Polski i Ukrainy wpłynęło na przygotowanie ofensywy kijowskiej wiosną 1920 roku. Rozpoczynając wyprawę, Piłsudski miał kilka scenariuszy. Najbardziej pożądany polegał na doprowadzeniu do zniszczenia Rosji i obalenia bolszewików. Jednak aby to się zda-rzyło, najpierw trzeba było utworzyć mocne, niezależne państwo ukraiń-skie Rosja pozbawiona Ukrainy nie stanowiłaby zagrożenia dla Polski i Europy. Gdyby ten scenariusz został zrealizowany, II Rzeczypospolita uzyskałaby kordon sanitarny przed Rosją oraz zyskała cennego sojusznika na wschodzie.
Niestety, w 1920 roku w Kijowie, w przeciwieństwie do Warszawy, cud się nie zdarzył. Po 19 latach od porażki idei Międzymorza Polska straciła wolność. W 1940 roku w Katyniu strzałami w tył głowy bolszewicy wymordowali elitę państwa polskiego. Niestety, obawy Piłsudskiego, że bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Polski, stały się rzeczywistością. Rozpoczęły się ciemne dziesięciole-cia niewoli.
Dziś należy dokładnie przeanalizować koncepcję, która mogła unie-możliwić realizację tego tragicznego scenariusza. Żeby nie dopuścić do powtórzenia tragicznej lekcji historii. Nasi następcy nie powinni powtórzyć błędów naszych przodków.
Idea Międzymorza
„Nie trzeba się łudzić, nawet jeżeli zawrzemy pokój, zawsze bę-dziemy celem napaści ze strony Rosji” – mówił Piłsudski w wywiadzie udzielonym „Kurierowi Porannemu” tuż po bitwie warszawskiej. Naczelnik Państwa świetnie rozumiał, że skutecznie przeciwstawić się rosyj-skiej agresji można jedynie wspól-nymi siłami krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego marzył o zbudowaniu wielkiej federacji Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii, Biało-rusi, Czechosłowacji, Węgier, Rumunii, Jugosławii i Finlandii, wspartej na „trzech kaukaskich rzeczpospolitych”, czyli Azerbejdżanie, Armenii i Gruzji. Skupienie tych państw w jednym so-juszu spowodowałoby powstanie w Europie Środkowej zwartego terytorialnie organizmu.
Ideę Międzymorza uzupełniała inna geopolityczna wizja Piłsudskiego – prometeizm, czyli pomysł rozpadu Rosji na państwa narodowe. Sojusz Polski i Ukrainy miał potencjał, by jednocześnie przełamać supremację rosyjską. Ale, niestety, Ukraina padła ofiarą bolszewickich najeźdźców. W wyniku wojny z Rosją bolszewicką koncepcja federacji państw Europy Środkowo-Wschodniej w oparciu o Polskę i Ukrainę straciła szanse realizacji. Piłsudski i jego zwolennicy nie porzucili jednak planów odnowienia unii polsko-ukraińskiej, a Rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej na wygnaniu, w sojuszu z Polską, Rumunią, Wielką Brytanią i Francją, nadal szukał możliwości wyzwolenia Ukrainy spod bolszewickiego jarzma.
Pod koniec lat 30. XX wieku minister spraw zagranicznych RP Józef Beck próbował kontynuować ideę Piłsudskiego, promując w kręgach dyplomatycznych powstanie „Trzeciej Europy” (czyli sojuszu Polski, Rumunii i Węgier). W czasie II wojny światowej koncepcja aliansu państw między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatyckim została reaktywowana przez gen. Władysława Sikorskiego, który w 1942 roku zainicjował dyskusję między greckim, jugosłowiańskim, polskim i czechosłowackim rządem na uchodźstwie. Sikorski stał na stanowisku, że powojenna Europa Środkowa powinna być uporządkowanym geopolitycznie terenem skonfederowanych ze sobą państw narodowych. Ale idea ta spotkała się z wrogością ZSRS i niechęcią aliantów. Co gorsza, rzecznicy idei Międzymorza, działań prometejskich i porozumienia polsko-ukraińskiego (Tadeusz Hołówko, Symon Petlura, Władysław Sikorski) ginęli w zamachach.
W 1992 roku po obaleniu komunizmu w Polsce (w 1989) i ZSRS (w 1991) idea Międzymorza została przyjęta za oficjalną koncepcję geopolityczną na IV Kongresie Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), radykalnej partii o orientacji niepodległościowej, założonej w 1979 roku, w Warszawie. Dwa lata później, w lipcu 1994, w Kijowie doszło do porozumienia 15. (początkowo) partii niepodległościowych z sześciu krajów (Białorusi, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Ukrainy) nazwanego Ligą Partii Krajów Międzymorza.Kongresy LPKM odbyły się w latach 1995 (Jarosław n. Sanem), 1996 (Mińsk Białoruski) i w 1997 (Kijów). Podjęto też próbę wydania wspólnego biuletynu (ukazały się 2 numery). Niestety, inicjatywa ta umarła pod koniec lat 90. XX wieku wskutek przemian politycznych w krajach regionu – w tym marginalizacji głównych animatorów projektu.
Jednak koncepcja Międzymorza po stu latach od jej sformułowania przez Piłsudskiego, w obliczu zagrożenia, przed jakim ponownie stanęły Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, nabrała wyjątkowej aktualności. Agresywna polityka Rosji znów doprowadziła świat na skraj przepaści.
Nowe zagrożenie ze Wschodu
Głównym kierunkiem rosyjskiej ekspansji i najprawdopodobniejszym teatrem działań wojennych w następnej ewentualnej wojnie światowej może stać się Europa Środkowo-Wschodnia, przede wszystkim Ukraina, Litwa, kraje bałtyckie i Polska.
Polska ma gorzkie doświadczenie bierności sojuszników w najbardziej krytycznych momentach w historii. Wahanie Wielkiej Brytanii i Francji na początku II wojny światowej to jaskrawy dowód, że taki scenariusz jest możliwy. Nikt nie wie, jak zachowa się NATO w przypadku ataku państwa posiadającego broń nuklearną na np. Litwę lub Polskę. Niestety, kraje Europy Zachodniej nie są w pełni świadome zagrożenia ze strony Rosji.Wpływowy rosyjski strateg Aleksander Dugin w książce pod tytułem „Podstawy geopolityki”, opublikowanej przy wsparciu Wydziału Strategii Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, zaznaczył: „Długofalowy program Rosji zmierza w kierunku integracji kontynentalnej, utworzenia przestrzeni kontynentalnej Eurazji od Tokio do Azorów. Celem Moskwy jest rozwinięcie strategicznego wpływu na wschód, zachód i południe”. Główną przeszkodę w realizacji ekspansji imperialnej Dugin upatrywał w Ukrainie i Polsce, ponieważ państwa te są bastionem Europy Wschodniej. W celu realizacji pragnienia Rosji o światowej dominacji, Dugin, osoba posiadająca wpływ na osoby podejmujące decyzje w najważniejszych sferach życia politycznego, zaproponował zniszczyć „kordon sanitarny, utworzony z małych, historycznie nieodpowiedzialnych narodów i państw Europy Wschodniej”, przede wszystkim Polskę.
Agresywna polityka Rosji stała się poważnym wyzwaniem dla systemu globalnego bezpieczeństwa. Nad całą europejską cywilizacją zawisły czarne chmury niewypowiedzianej wojny. Żaden kraj Europy Środkowo-Wschodniej nie może sam przeciwstawiać się wrogiej działalności Moskwy. Trzeba koniecznie połączyć wysiłki w celu przeciwdziałania wszelkim formom rosyjskiej dywersji w Europie Środkowej i Wschodniej.
Na wzór I Rzeczypospolitej
Musimy pamiętać o stwierdzeniu Mackindera: „Kto panuje nad Europą Wschodnią, ten panuje nad Eurazją i całym światem”. Społeczność międzynarodowa pod żadnym pozorem nie powinna pozwolić na dominację Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej. W obliczu dzisiejszych zagrożeń kraje Bałtycko-Czarnomorsko-Adria-tyckiego Międzymorza powinny zjednoczyć wysiłki, szukać wspólnego mianownika, tego, co łączy narody regionu. Dlatego warto zastanowić się nad tworzeniem podstaw silnego regionalnego sojuszu geopolitycznego, przekraczającego granice Unii Europejskiej, ponieważ do tego bloku mogłaby dołączyć Ukraina, a w perspektywie długofalowej ewentualnie demokratyczna Białoruś.
Co więcej, sojusze regionalne w żaden sposób nie stoją w sprzeczności z członkostwem poszczególnych państw w innych paktach. Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej nie wyklucza możliwości stworzenia bloku regionalnego w Europie Środkowo-Wschodniej. Znaczenie bloków regionalnych w dzisiejszym świecie nabiera coraz większego znaczenia. Widzimy to na przykładzie Francji, która buduje unię śródziemnomorską (porozumienie państw południowej Europy i północnej Afryki) czy unię nordycką − sojusz Danii, Finlandii, Szwecji, Norwegii i Islandii.Polska, Litwa i Ukraina także mogłyby wystąpić z inicjatywą utworzenia unii regionalnej, wzorowanej na historycznym dziedzictwie I Rzeczypospolitej.
Stworzenie takiego sojuszu w obecnym układzie geopolitycznym mogłoby okazać się szczególnie cenną inicjatywą. Mocny sojusz państw Europy Środkowo-Wschodniej byłby stosowną odpo-wiedzią na ekspansję agresywnego Imperium Zła. Międzymorze może stać się niezawodną tarczą cywilizacji europejskiej i całego wolnego świata.
WŁODZIMIERZ ISZCZUKred. naczelny kwartalnika „Głos Polonii” wydawanego w Żytomierzu
Artykuł ukazał się uprzednio na portalu wizyt.net
12 komentarzy
stanisław
30 stycznia 2015 o 19:05Przez dziesięciolecia, wiele środowisk w Polsce uważało, że „jak jesteśmy słabi, i nikomu nie zagrażamy”, to nikt nas nie ruszy. Przed rozbiorami „grafowie de Socha” i „hrabiowie de Golis”, też tak uważali. Jeszcze niedawno ludzi myślących ogarniała trwoga, jak można być tak krótkowzrocznym, i nie widzieć zagrożeń we współczesnym świecie ?
Kresowaik
8 lutego 2015 o 22:04Polskojęzyczne gadzinówki(wszyscy obeznani w temacie wiedzą o jakie „niezależne” pisma chodzi) dokonują medialnego linczu na profesorze Paziu,wybitnym naukowcu i autorze książki o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nazistowskich zbrodniarzy wojennych na ludności polskiej, za trwanie i przypominanie dzisiejszym władzom Polski i Ukrainy czego dokonali zbrodniarze spod czarno-czerwonych flag.Przypomina to żywcem schemat marca 1968r. i nagonki na polskich naukowców,szkoda że część osób ma tak krótką i „Wybiórczą” pamięć. Wszyscy jesteśmy Profesorem Paziem-stańmy w obronie prawdy a nie gloryfikatorów ukraińskich nazistowskich zbrodniarzy!!!
józef III
30 stycznia 2015 o 20:17współczesny nonsens
O G
30 stycznia 2015 o 21:36Dzięki ideom aktywność człowieka nabiera sensu.
Warto mieć idee.
Jaką ideą jest Międzymorze?
Niemożliwą, jak się zdaje, do zrealizowania.
Na gruncie powiązań rosyjsko-niemieckich stanowi ono punkt co do którego są zgodne: dusić to w zarodku. Będą iść dzięki temu ręka w rękę. Zbyt łatwo jest grać na emocjach, jak tu pogodzić emocje licznych narodów? Przekonywać każdego z osobna?
Mimo wszystko, zdaje się istnieć płaszczyzna która daje nam dobre perspektywy na stosunki z sąsiadami.
Przede wszystkim należy sobie wyrobić markę, wizytówkę.
Być krajem budzącym pozytywne skojarzenia, mieć to w oparciu o to, jak działamy my sami.
Dać poczucie Polakom za granicą, że warto trwać przy polskości. Dobre relacje z krajami sytuowanymi w tej części świata, tak jak nasz, wymagają tego, by dobrze się przedstawić. Innymi słowy, musimy zacząć od siebie.
Poważna współpraca możliwa będzie dopiero w dalszej perspektywie.
Piotr Głownia
3 lutego 2015 o 15:07Wiwat Pany Polskie, a chłopska Republika Polska nr3 to gniot historyczny zasługujący na śmietnik historii.
Jak już to Polacy są przebierańcami za Polaków, a nie PANY POLSKIE, SARMACI, NARÓD SARMACKI! Noblesse Oblige pod własnymi kolorami narodowymi walczyć, a nie pod nacjonalistycznymi szmatami obywatelskimi chłopskich republik!
Nie wszyscy Polacy są Polakami. Acz wszyscy Sarmaci czy to Polacy, Ukraińcy, Litwini, Białorusini zawsze byli, są i będą Polakami. Nawet jeśli nie mówią po polsku. Język polski napisano w połowie 19 wieku w Berlinie na rozkaz Bismarcka. Język staropolski to nie język polski. Tak, naszą polską mowę ojczystą pogrzebano i pochowano w Polsce 150 lat temu.
Mniejszości etniczne nie są Słowianami, a polskość to etniczny atrybut Słowian. Polskość w innych słowach to polskie obyczaje, a te są słowiańskimi obyczajami stanu szlacheckiego. Przez wieki do 1795 roku po części nawet kodyfikowane w Prawie Naturalnym, przed którego powrotem do Polski chłopskie republiki dzielnie się bronią do dziś dnia swoją multikulti niczym różniącej się od Moskali.
Papierek na obywatelstwo można sobie zrolować i wsadzić w odbyt. To tylko papierzysko, które o kolorach narodowych serca i tak nic nie mówi, jak przynależność rodowo-etniczna.
No i co z tego, że państwowość tego napoleońskiego ogryzka terytorialnego Księstwa Warszawskiego wciśniętego pomiędzy Odrę i Bug nie dała im z Warszawy prawa do noszenia białoczerwonych barw i polskich symboli narodowych? No i co z tego?
Ci Polacy, Ukraińcy, Litwini i Białorusini, którzy Narodu Sarmatów są mają większe prawa do noszenia kolorów narodowych i symboli narodowych Najjaśniejszego Królestwa Polskiego od Bałtyku po Czarne od Polaków z chłopskiej republiki Polski. To oni są dziedzicami, potomkami i poddanymi tego królestwa, a nie ten napoleoński ogryzek terytorialny tej chłopskiej republiki Polski.
Jedna chłopska republika po drugiej chłopskiej republice. A wszędzie w każdej jednej z nich leży szlachecka republika, Najjaśniejsze Królestwo Polski, Polskich Panów, etnicznych Słowian, Sarmatów.
Vandal
21 czerwca 2015 o 21:34Witaj Panie Bracie, cieszy mnie to co napisales:), kto Sarmata zrozumie, kto nie rozumie nie Sarmata I nie do niego to bylo !
realizm
20 listopada 2015 o 11:44Ależ uroczy nonsens. Gratuluję. Zwłaszcza tego „napisania języka polskiego przez Bismarcka w połowie 19 wieku”. Prowadził Pan jakieś badania na ten temat, odnalazł jakieś dowody, znaleziska? Jako polonista chętnie zapoznam się, bo to rzeczywiście rewolucyjna teza.
Tomasz Majewski
23 lutego 2015 o 21:17Agresywna polityka Rosji stała się poważnym wyzwaniem dla systemu globalnego bezpieczeństwa.
Co za bełkot…
tagore
7 marca 2015 o 21:33Część ukraińskich nacjonalistów pragnęła by takiego „międzymorza” ale bez Polski. Można założyć ,że Polską politykę nakierowaną na pogłębienie więzi z
krajami regionu Ukraina będzie dyskretnie torpedować.
Lidiya
15 marca 2015 o 20:06Dear frends, I hope almost all of you understand russian language. If not – see google translator. Я живу на Украине. Моя бабушка – была полька. Всю ее семью сожгли заживо украинские националисты в Белоруссии во время войны вместе со всем селом. И не потому, что это были поляки – а просто чтобы партизанам нечего было есть. Вы что думаете – что-нибудь изменилось с тех пор в умах украинцев? Они свято верят, что они лучше всех. Вы знаете как они сожгли живьем людей в Одессе в прошлом году? А потом ходили все это фотографировали – все эти трупы – и радовались. Посмотрите на учебники истории, по которым учатся сейчас дети. Гитлер со своей пропагандой высшей расы – просто ничтожество по сравнению с ВЕЛИКИМИ УКРАИНЦАМИ. Вы боитесь экспансии русских? Путина? Давайте, объединяйтесь с украинцами от моря до моря – и вы получите такую руину, что вам и не снилось. Потому, что во главе этой химеры будут стоять евреи, которые используют национальную карту для того, чтобы самим прийти к власти. У нас в Раде практически нет ни одного славянина – одни евреи, полукровки, криптоевреи. Они все разграбили, все, что осталось от Януковича, все деньги, которые выпрашивают по миру, все кредиты МВФ – то же будет и с вашим супер геополитическим образованием от моря до моря. Я знаю, что и у вас в Польше, да и во всей Европе в правительствах сидят не поляки и другие местные национальности – а евреи, и решают свои проблемы, организовывая между всеми нами, родными по крови, войны. И во всех бедах, что случаются – виноват „народ божий” – оглянитесь, и увидите. Кстати, Барак Обама по матери еврей, и Мекель, и другие политики. Проще перечислить, кто нет.
Woland98
28 lipca 2015 o 17:22Ta kopcja jest kaput .
jubus
14 lutego 2016 o 09:26Międzymorze nie było pomysłem Piłsudskiego. Wszystkie siły polityczne, przedwojennej Polski, opowiadały się za współpracą Polski z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Międzymorze Piłsudkiego wymierzone było w Rosję, a te ogólne, we wszystkich. Podstawą Międzymorza jest nie Ukraina czy Białoruś, ale Rumunia oraz Węgry, także Słowacja, w mniejszym stopniu Chorwacja i Serbia. Pamiętajmy o tzw. Trójkącie ABC, czyli połączeniu mórz Bałtyckiego, Adriatyckiego i Czarnego. Faktycznie, do Międzymorza można przyłączyć Niemcy(z Austrią), jak tego chciał Studnicki oraz Włochy (lub Francję) I takiego Intermarium Max, obejmującym także Nordyków, jestem zwolennikiem.