Białoruś wchodzi w Nowy Rok z nowym rządem. W sobotę Aleksander Łukaszenka zdymisjonował premiera Michaiła Miasnikowicza i szefową Narodowego Banku Bialorusi Nadieżdę Jermakową. Według komentatorów „ich głowy poleciały za panikę na rynku walutowym.
Nowym premierem białoruskiego rządu został dotychczasowy szef prezydenckiej administracji Andrej Kabiakou, który kilka lat temu pełnił funkcję wice premiera RB . Szefem NBB został autorytet na białoruskim rynku finansowym Paweł Kałłaur, dotychczas prezes zarządu Biełwnieszekonombanku.
Zmiany nastąpiły też na stanowiskach wicepremierów, ministrów, szefów trzech obwodów i kilku dużych przedsiębiorstw (w tym MAZ). Andreja Kabiakoua na stanowisku premiera wspierać będą Wasilij Matiuszewski, Uładzimir Siemaszka i Natalia Kaczanowa. Szefem resortu gospodarki został Uładzimir Zinouski, dotychczasowy szef Biełstatu. Jego z kolei zastąpi Inna Miedwiediewa. Zmiany nastąpiły też w Ministerstwie Edukacji, Siergieja Maskiewicza zastąpił Michaił Żurawkow, dotychczas pierwszy prorektor Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego.
Na czele Ministerstwa podatków stanął Sergiej Naliwajko, a ministrem przemysłu został- Witalij Wowk (dotychczas szef jednej z dużych państwowych firm).
Takiego kadrowego trzęsienia ziemi dawno na Białorusi nie było. Jednak zmiany ogłoszone w sobotę przez prezydenta komentatorzy wiążą jednogłośnie z odpowiedzialności za panikę na rynku walutowym.
„Oto ojciec narodu pryncypialnie zareagował na wstrząsy, które postawiły bogobojne społeczeństwo na uszach przed Nowym Rokiem. Nowo mianowanych Łukaszenko już zdążył poinstruować sakramentalnym stwierdzeniem „odpowiadacie głową” – pisze portal naviny.by.
Rytualne ścinanie głów urzędników to w białoruskim systemie władzy nic nowego. Ofiary znalazły się szybko, tym bardziej, że roszczenia wobec dotychczasowego premiera Miasnikowicza i kilku jeszcze urzędników nomenklatury wysuwane były od dawna, wiec moment został wykorzystany.
Ale pozostaje jeszcze drugie, znacznie trudniejsze zadanie – trzeba coś zrobić z gospodarką, która chyli się ku upadkowi, gotowych recept na jej uzdrowienie nie ma. Nie należy się spodziewać, że obsadzenie kluczowych stanowisk ludźmi młodymi to zapowiedź reform gospodarczych, wszak te nie są możliwe bez przeprowadzenia głębokich reform politycznych, na co Aleksander Łukaszenka nigdy się nie zgodzi, bo to oznaczałoby utratę władzy.
Według lidera kampanii Mów Prawdę! Uladzimira Nieklajeua, zmiany na stanowiskach rządowych to jedynie zabieg propagandowy. Ciągłe straszenie opozycją i piątą kolumną już się „zgrało”, więc nalażało znaleźć innego kozła ofiarnego odpowiedzialnego za nieszczęścia. Zmiany nie oznaczają też żadnych reform, bo straszenie elektoratu niepopularnymi krokami tuż przed wyborami prezydenckimi, jest absolutnie nie na rękę obecnej głowie państwa.
Kresy24.pl/naviny.by/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!