Dlaczego Łukaszenka nie zdecydował się na udział w uroczystościach z okazji 10 – lecia Partnerstwa Wschodniego? Nie chce drażnić Kremla, chce dać nauczkę Zachodowi, a może wizyta stanowi dla niego zbyt poważną barierę psychologiczną po latach upokorzeń europejskimi sankcjami?
Jak informowaliśmy, to minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej będzie przewodniczył białoruskiej delegacji w Brukseli, podczas uroczystości poświęconych dekadzie Partnerstwa Wschodniego ( 13-14 maja.) Zaproszenie wystosowano na ręce Aleksandra Łukaszenki, ale szef państwa odmówił udziału i polecił reprezentowanie Białorusi szefowi MSZ.
To nie pierwszy raz, kiedy Łukaszenka odmawia uczestnictwa w ważnych międzynarodowych wydarzeniach na Zachodzie. Dlaczego?
„Wynika to z negatywnego nastawienia Rosji do normalizacji stosunków Białorusi z Zachodem”, zauważa politolog Walery Karbalewicz w komentarzu do portalu „Zautra Twajej strany”. Wystarczy przypomnieć odwołaną podróż na konferencję w Monachium, gdzie przemówienie Łukaszenki zostało nawet włączone do porządku obrad. Zamiast tego szef Białorusi udał się do Soczi, gdzie spędził trzy dni.
Według białoruskiego eksperta, wizyta do której nie dojdzie, byłaby to szczególna wizyta, bo Łukaszenka musiałby pojechać do Brukseli, w samo epicentrum tego Zachodu, z którym skonfliktowana jest Rosja.
„A to gest, który mógłby się Moskwie nie spodobać” – mówi Karbalewicz.
Według niego, równie ważnym czynnikiem jest bariera psychologiczna, której prezydent Białorusi nie jest w stanie przełamać. Już w 2017 r. nie pojechał na szczyt Partnerstwa Wschodniego, zignorował też inne zaproszenia. Trudno mu negocjować z przywódcami państw europejskich, ponieważ w taki czy inny sposób podczas tych rozmów, a także podczas obiadu, który zaplanowano w Brukseli, mogłyby się pojawić trudne pytania, np. o prawa człowieka.
„Ponadto w Europie przywódcy często się zmieniają, a to jest także pewien dyskomfort psychiczny dla rządzącego krajem 25 lat dyktatora: wypracowujesz sobie jakieś relacje, a tu nagle trzeba budować nowe. Inaczej jest gdzieś w Azji, w Chinach, gdzie można zaprzyjaźnić się z liderami na lata i dekady”, mówi ekspert.
Według białoruskiego politologa, Łukaszenka chciałby „wejść do Europy jako zwycięzca”, by pokazać jej, że to Zachód się mylił i przegrał w tym trwającym dwadzieścia pięć lat konflikcie.
„Bo i sankcje nakładali, rezolucje przyjmowali ws. Białorusi, a potem wszystko odwołali. Mało tego – ludzie, którzy je przyjmowali, przestali nawet być politykami. A on wciąż jest prezydentem. On trwa”.
Według Karbalewicza, Aleksander Łukaszenka czeka na właściwy moment, by „wjechać na europejskie salony na białym koniu”. Szczyt w Brukseli mu nie odpowiada, bo cały splendor odbiorze mu sześciu innych przywódców państw członkowskich PW. Ekspert uważa, że Łukaszenka czeka na dogodny moment, by być w samym centrum uwagi. Niewykluczone, że przyjmie zaproszenie do Wiednia.
Przypomnijmy, że według administracji prezydenta, przywódca Białorusi otrzymał już pięć oficjalnych zaproszeń – do Brukseli, Wiednia, Rygi, Warszawy na 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, a także do Wilna na pogrzeb szczątków przywódców powstania styczniowego z 1863 r., na które zaproszeni są prezydenci Polski i Ukrainy.
Politolog uważa, że Łukaszenka po latach na bocznym torze, może liczyć na wysyp zaproszeń na Zachód. W jego ocenie, zmienił się w Europie stosunek do Łukaszenki jako przywódcy Białorusi, ponieważ Europa postrzega dziś relacje głównie z punktu widzenia geopolityki, konfrontacji w regionie Europy Wschodniej i konfliktu między Rosją a Zachodem.
Jego zdaniem w konflikcie tym, Białoruś jest ważnym ogniwem. Karbalewicz przypomina, że Mińsk nie stanął po stronie Rosji i zajął na wpół neutralne stanowisko ws. Krymu i Donbasu, co zostało docenione na Zachodzie.
Rzeczywiście, Łukaszenka zyskał wówczas wizerunek rozjemcy, przywódcy konstruktywnego, którego należy wyciągnąć z pola geopolitycznego Rosji lub przynajmniej odsunąć go od Rosji.
„Ten czynnik jest teraz najważniejszy, a wszystko inne, na przykład prawa człowieka – zniknęło w tle, więc sytuacja bardzo się zmieniła. Dziś Zachód rzeczywiście stawia na poparcie reżimu istniejącego na Białorusi, a nie na poparcie opozycji, jak to miało miejsce wcześniej” – podsumowuje Walery Karbalewicz.
oprac.ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!