Choć Aleksander Łukaszenka oficjalnie sprzeciwia się prywatyzacji, podległy mu rząd przystąpił do tworzenia listy dziesięciu aktywów państwowych, które w najbliższej przyszłości mogą zostać sprywatyzowane. W przeciwnym razie, Białoruś nie otrzyma nowych pożyczek z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Przemawiając 21 kwietnia w orędziu do narodu i parlamentu, Aleksander Łukaszenka po raz kolejny potwierdził swoją tezę, że jego kraj nie może pójść drogą reform rynkowych w gospodarce.
„Powiem wam wprost: Panowie (i ci, którzy są obok was), nie spodziewajcie się żadnych reform, jakiejkolwiek prywatyzacji. Nie spodziewajcie się, że jutro puścimy wodze i podzielimy wszystko, jak w sąsiednich krajach, a każdy z was położy łapę na jakiejś części majątku narodowego. Dopóki jestem prezydentem, to się nie wydarzy. Zadaniem ministerstwa handlu jest regulowanie cen, a nie orientowanie się na konkurencję. To umiecie i musicie robić. I żadni reformatorzy z MFW nie są dla was prawem. Wy macie kontrolować ceny” – przykazał swojemu rządowi.
Zdecydowanie negatywne nastawienie prezydenta Białorusi do kwestii sprzedaży własności państwowej znane jest nie od dziś.
„Byle jaka stodoła może zostać sprzedana prywatnemu przedsiębiorcy tylko i wyłącznie za moją zgodą” – mawia dyktator.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat, przymierzano się do prywatyzacji, rozpoczęto kilka pilotażowych projektów – opracowany został wykaz firm, dokonano ich oceny i przygotowanie wstępnej inwestycji. Ale wszystkie te próby nie powiodły się – zostały zastopowane na różnych etapach. W efekcie, Białoruś nie sprywatyzowała żadnego, mniejszego lub większego przedsiębiorstwa państwowego. Wręcz przeciwnie, kilka fabryk przeszło pod kuratelę państwa. Dziś, według szacunków Banku Światowego, w jego rękach jest 85 procent białoruskiego przemysłu.
Tymczasem od końca 2014 roku białoruska gospodarka pogrąża się w głębokiej recesji, ponieważ kraj ten odczuł bardzo dotkliwie zwolnienie rosyjskiej gospodarki wskutek wojny handlowej Rosji z Unią Europejską. Ten kraj utrzymuje się dzięki zagranicznym kredytom.
Tylko w 2017 roku łączna kwota płatności Białorusi wobec zagranicznych i krajowych wierzycieli wynosi 3,6 mld USD (łączny dług na dzień 1 stycznia, w wysokości 13,5 mld USD). Rosja zgodziła się wprawdzie refinansować dług Białorusi w wysokości 800 milionów dolarów, a także zobowiązała się do udzielenia nowego międzypaństwowego kredytu w wysokości do 1 miliarda dolarów. To Federacja Rosyjska pozostaje zdecydowanie głównym partnerem handlowym Białorusi, w 2015 roku przypadało na nią 39 proc. wartości białoruskiego handlu zagranicznego.
Od 2015 roki oficjalny Mińsk we współpracy z Bankiem Światowym przygotowuje „mapę drogową” zreformowania gospodarki. Umowa z MFW prawie została osiągnięta w październiku 2016 roku, ale Łukaszenka w ostatniej chwili postawił veto, kategorycznie sprzeciwił się wypracowanym ustaleniom oświadczając, że „mają one na celu uduszenie narodu”.
Międzynarodowe organizacje (Euroazjatycki Fundusz Stabilizacji i Rozwoju, MFW, Bank Światowy) jako warunek udzielania kredytów postawili przeprowadzenie reform rynkowych, a przede wszystkim – zmniejszenie udziału państwa w gospodarce poprzez mechanizm prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych.
24 kwietnia agencja prasowa „BiełaPAN” poinformowała, że przebywająca w Waszyngtonie delegacja (wysocy rangą urzędnicy Narodowego Banku Białoruskiego, Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Gospodarki) omówiła warunki umowy, które rząd białoruski ma zamiar zawrzeć z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, a przewidują one prywatyzację 10 przedsiębiorstw.
Eksperci MFW proponują białoruskiemu rządowi, by wdrożył mechanizm zwiększenia efektywności sektora publicznego poprzez: wyjęcie spod kurateli ministerstw i koncernów państwowych firm, i przekazał je jednolitej strukturze – dzieląc w ten sposób funkcje regulatora i właściciela. W rezultacie ma powstać mega – holding, którego zadaniem byłoby zarządzanie przedsiębiorstwami państwowymi na zasadach rynkowych.
Wprawdzie reforma ta spotyka się z silnym oporem ze strony ministerstw i budzi obawy koncernów państwowych, jednak mechanizm zapoczątkowania reform rynkowych poprzez prywatyzację, wygląda na coraz bardziej realny.
Nawiasem mówiąc, w poniedziałek okazało się, że największy białoruski browar – mińskie przedsiębiorstwo „Krynica”, przygotowuje się do prywatyzacji. Przygotowaniem do prywatyzacji zadłużonego producenta zajmuje się Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR). Dyskusja o wejściu do „Krynicy” światowych producentów piwa trwa od dłuższego czasu. O swoich planach poinformowały SABMiller, Oasis, Anheuser-Busch InBev, a rosyjska „Baltika” nawet zainwestowała w zakład, ale współpraca zakończyła się wielkim skandalem.
Kresy24.pl/balaruspartisan.org
5 komentarzy
SyøTroll
26 kwietnia 2017 o 15:01Powiedzmy sobie wprost, prywatyzacja ma swoje plusy i swoje minusy. Plusem jest możliwość zdobycia funduszy, minusem utrata majątku, i wzrost bezrobocia wynikający z „restrukturyzacji” zatrudnienia. Z czasem w trakcie prowadzenie wyprzedaży majątku państwowego, państwo traci część wpływów, mimo że znaczna część wydatków pozostaje, więc pojawia się deficyt budżetowy – zadłużanie się na poczet przyszłych dochodów.
księciunio
26 kwietnia 2017 o 20:50No tak najlepsza to jest komuna i czy się robi czy się leży kasa się należy tak było i jest w państwowych zakładach.
SyøTroll
27 kwietnia 2017 o 09:48Nie, tylko każdy z tych systemów gospodarczych ma swoje zady i walety.
Luk
26 kwietnia 2017 o 21:50Ta lista to tylko ściema by dostać kredyt MFW. Już w przeszłości Łukaszenka stosował podobne manewry:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/bialorus-prywatyzacja-warunki-dla-inwestorow/
SyøTroll
27 kwietnia 2017 o 09:50Zgadza się bo on by chciał tak samo, jak ukraińce czy palestyńczyki dostać kasę za nic.