Opowieść o polsko-litewskim „Ołtarzu Ojczyzny” miała być w założeniu nie tylko przyczynkiem historycznym, ale również pretekstem do rozmowy o ideologicznych implikacjach w architekturze. Takie przynajmniej przyświecało autorowi założenie.
„Wilno dosyć jest piękne i tak jak Kraków obszerne. Między budowlami szczególniej celuje katedra z dawnego kościoła fundacji Jagiełly przerobiona. Wspaniała jej wystawa spoczywa na sześciu kolumnach murowanych, więcej sążnia przemiaru mających. Kościół wewnątrz nowszym gustem urządzony, szczyci się kilku obrazami pędzla Smuglewicza i ciałem św. Kazimierza w kosztownej trumnie srebrnej leżącem”.
Słowa te pochodzą z dzienników Konstantyna Janty, oficera saperów armii Księstwa Warszawskiego, który miał możliwość podziwiać katedrę wileńską w czasie wyprawy Napoleona na Moskwę w roku 1812. Jak widać, zwiedzającemu ją podówczas żołnierzowi nie umknął fakt, iż przybytek ten ma bardzo nowoczesną formę architektoniczną.
Owa nowoczesność przez 200 lat ulegała pewnemu przedawnieniu, ale sam z mojej pierwszej podróży do stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego w roku 2003 dość dobrze pamiętam ulotne, choć wyraźne zdziwienie faktem, iż katedra tego starego i z dawien dawna czcigodnego grodu zbudowana została w tak późnym, klasycystycznym stylu. Dla porównania, katedra na Wawelu posiada romańskie jeszcze sklepienia krypt, ta w Płocku może poszczycić się oryginalnym gotykiem. Z kolei siedziba biskupa drohiczyńskiego, zbudowana w miejscu pamiętającej Jagiełłę fary ma charakter barokowy, chociaż jest to barok wyjątkowo późny, rzec by można spóźniony nawet, jak na warunki polskie. I chyba tylko katedra rzeszowska jest od wileńskiej nowocześniejsza w formie, chociaż słowo to – w niczym nie ujmując Kościołowi na Podkarpaciu – wypadałoby chyba w tym wypadku wykreślić jako wulgarne.
Dlaczego jednak upieram się, że klasycyzm najważniejszej świątyni katolickiej na Litwie – owego „Ołtarza Ojczyzny” – pozostawia wrażenie dysonansu? Ostatecznie nie chodzi przecież o to, by licytować się na grubość patynowej powłoki i ulegać zasadzie: im starsze, tym lepsze. W grę wchodzą jednak przesłanki natury ideologicznej. Architektura nie funkcjonuje bowiem w semiotycznej pustce, lecz jest nośnikiem treści nadanych jej przez epokę.
I właśnie nadejście klasycyzmu i odrzucenie baroku pod koniec wieku XVIII stanowi w moim odczuciu jedną z cezur między zachowaniem zasady decorum, a jej brakiem w kontekście architektury sakralnej w ogólności.
Bo i czymże jest klasycyzm?! Oczywiście, jego mistrzowie czerpali z najlepszych tradycji architektonicznych antyku, opanowując do perfekcji zasady symetrii, harmonii, elegancji i umiaru. Czy aby jednak są to pojęcia, dobrze współgrające z naturą katolicyzmu? Czyż katolik – czy szerzej – chrześcijanin, nie powinien być gorący lub ostatecznie zimny, nigdy zaś letni i umiarkowany? Umiar to pojęcie, z którego łatwo wypreparować można włókna owej arcymodnej dziś quasi-wartości – tolerancji. Błogosławiony Jan Paweł II nie na darmo mówił, że w czasach negacji podstawowych prawd, potrzeba nam właśnie takich bożych szaleńców, bez reszty oddanych Sprawie.
W przeciwieństwie do klasycyzmu, barok silnie odwołuje się do tego, co tkwi w ludzkiej podświadomości, do pragnień, przeżyć i lęków – w tym również lęków metafizycznych, jak chociażby horror vacui, ale nade wszystko jego odbiorcą w założeniu jest człowiek przeżywający wiarę, nie zaś jej statystujący. Można więc z powodzeniem bronić tezy, iż kościoły barokowe funkcjonują głównie dla wiernych, klasycystyczne – dla zwiedzających.
W naszej retrogradalnej podróży przez najważniejsze style architektoniczne dochodzimy do renesansu. Ale renesansu w budownictwie sakralnym w Polsce jest jak na lekarstwo. Są dzielnice (Mazowsze), w których nie zaistniał on prawie w ogóle, a po gotyku przyszła od razu moda na barok. W powszechnym odczuciu nie skojarzył się on z kościołami, lecz raczej z kamieniczkami okalającymi rynek w Kazimierzu nad Wisłą. Zostaje gotyk. Zgrabny, strzelisty i… przeintelektualizowany. Przypominający zdolnego studenta, który w rozmowie z profesorem usiłuje przykryć niemożność odpowiedzi na wszystkie pytania tego świata butną i efektowną retoryką.
Ale powie ktoś: czym ostatecznie gotyk różni się w założeniach od baroku? Tu i tam bogata ornamentyka. Owszem, jednak jej zastosowanie ma zupełnie inną genezę. W pierwszym przypadku jest to popis intelektu – niekiedy bardzo subtelnego – w drugim zachwyt i religijna żarliwość.
Ale gotyk w zderzeniu z klasycyzmem jeszcze się broni. Stanowi on mimo wszystko wykwit epoki na wskroś przesiąkniętej chrześcijaństwem.
Tak czy inaczej, stwierdzić wypada, że katedra wileńska, stojąca w miejscu, z którego nauka Chrystusa rozlała się na całą Litwę, a także w miejscu XVII-wiecznego starcia z dzikim barbarzyństwem Azji i jednocześnie z wygłodniałym żołdactwem Szwecji, została zbudowana w sposób wielce ugrzeczniony architektonicznie, a przez to i ideologicznie.
Ale niech będzie wysłuchana i druga strona tego dziwnego sporu czyli wilniuki! Otóż stolica Litwy nie ma szczęścia do swych kościołów (archi)diecezjalnych, mimo iż tradycja praktyk religijnych u stóp Góry Zamkowej jest bardzo długa. Tymczasem zmienne koleje losu, które powinny na przemian sprzyjać i szkodzić, w tym wypadku głównie szkodzą.
Prawdopodobnie pierwszy – jeszcze pogański – przybytek w postaci świętego gaju poświęcony był – jak się wkrótce okaże całkiem trafnie – bałtyckiemu bogowi piorunów i burz Perkunasowi, odpowiednikowi słowiańskiego Peruna.
Pogorszenie sytuacji geopolitycznej Litwy w latach 30 i 40. XIII wieku, spowodowane po pierwsze zjednoczeniem zakonów krzyżackiego i inflanckiego, po drugie wzrostem potęgi Nowogrodu za panowania Aleksandra Newskiego i po trzecie dynamiczną polityką Daniela Halickiego, zagrażającą Litwie od południa, wymusiło na ówczesnym władcy Mendogu (Mindaugasie) zmniejszenie liczby frontów poprzez związanie się z jednym z dotychczasowych przeciwników. Wybór padł na Krzyżaków. By przekonać ich do swojej osoby, Mendog przyjął chrzest łaciński w roku 1251. Posunięcie to nie tylko wytrącało rycerzom Najświętszej Marii Panny oręż ideologiczny z ręki, ale również umożliwiło koronację królewską władcy litewskiego w dwa lata później. Być może miała ona miejsce w leżącym na dzisiejszej Białorusi Nowogródku, jednak Wilno nieodmiennie stanowiło dla Mendoga stolicę polityczno-religijną.
I właśnie w Wilnie, na miejscu dawnego gaju pogańskiego, nakazał on budowę pierwszej świątyni chrześcijańskiej. Samo jej istnienie stanowiło niegdyś przedmiot sporu między historykami, jednakże badania archeologiczne prowadzone we wnętrzu współczesnej katedry zaowocowały odkryciem XIII-wiecznych romańsko-gotyckich fundamentów, wskazujących na budowlę o przeznaczeniu sakralnym.
Zabójstwo Mendoga w roku 1263 pogrążyło Litwę w ogniu walk wewnętrznych oraz doprowadziło do reakcji pogańskiej, w wyniku której wileńska świątynia najprawdopodobniej uległa zniszczeniu.
Chrześcijaństwo – a wraz z nim kościół u stóp Góry Zamkowej – zostało restytuowane na Litwie pod koniec XIV wieku…
[Ciąg dalszy nastąpi]
Dominik Szczęsny-Kostanecki
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!