Na swych łamach Kresy24 gościły już mirski zamek nieraz, tym razem jest to opowieść z przymieszką wrażeń osobistych.
Mir. Niewielka miejscowość na zachodniej Białorusi. Przed wojną w województwie nowogródzkim, obecnie wciśnięta w południowo-wschodni zakątek obwodu grodzieńskiego. Z powodu znajdującego się tu jednego z dwóch białoruskich zamków wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO, na obszerny parking co chwilą podjeżdżają autokary. W kolejce po bilety słychać angielski, japoński – sporo osób mówi po polsku. Wreszcie przychodzi kolej na nas. Zwiedzanie rozpoczynamy od obszernych piwnic, w których prezentowana jest białoruska ludowizna. Dość wyraźnie kontrastuje to z przepychem odnowionych komnat znajdujących się powyżej. Na zwiedzającego czekają tu wnętrza ukazujące estetykę kolejnych epok. Udane są pomieszczenia renesansowe, w których znajdują się okna zwieńczone miękko wygiętymi łukami; sufity w formie ośmiokątnych kasetonów, a także przepiękny, masywny piec kaflowy zdobiony radziwiłłowskimi Trąbami. Nie gorzej prezentują się wnętrza rokokowe. Napotykamy tu fotele i stoły o giętych filigranowych nóżkach à la Ludwik XV, sufity zdobione pozłacanymi stiukami, intarsjowane podłogi…
Zanim jednak znalazł się w wieku XXI, zamek w Mirze był świadkiem, a często i obiektem działania potężnych sił dziejowych.
Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z końca wieku XIV – od razu w kontekście wielkiej historii. Oto Świdrygiełło, najmłodszy brat króla Władysława Jagiełły i gorący przeciwnik unii polsko-litewskiej zawezwał Krzyżaków na pomoc w walce z Witoldem. Rycerze Najświętszej Marii panny przychylili się do prośby, czego skutkiem było m.in. opanowanie i spalenie pierwotnej warowni mirskiej.
Przez następne sto lat osada nie posiadała twierdzy, aż w końcu przypomniano sobie o tradycji i roli, jaką miejsce to odgrywało dla obrony jednego ze szlaków komunikacyjnych na Litwie. Około roku 1500 Jerzy Illinicz, który z czasem doszedł do godności marszałka nadwornego litewskiego – można więc powiedzieć, że znajdował się wśród kilkunastu najważniejszych osób w państwie – wybudował w Mirze późnogotycki zamek.
Odtworzenie jego oryginalnego wyglądu – ze względu na skąpość informacji, a także późniejsze przeróbki i zniszczenia – stanowi wyzwanie, aczkolwiek nie jest zasadniczo niemożliwe. Zamek został zorientowany na zachód i zbudowany na planie zbliżonym do kwadratu o bokach liczących mniej więcej 75 metrów. Ze względu na rozwój artylerii, jaki dokonał się od czasów twierdz wczesnogotyckich, mur, którym opasano twierdzę w Mirze, był stosunkowo gruby – trzymetrowy. W czterech jego rogach usytuowano kilkukondygnacyjne baszty – u podstawy kwadratowe, wyżej przechodzące w kształt ośmioboczny. Monotonię ich płaszczyzn złamano różnej wielkości blendami. Pośrodku zachodniej części muru umieszczono wieżę bramną. Podstawę całości wykonano z kamienia, nadbudowę – z czerwonej cegły. Mury obronne rzecz jasna zwieńczone były krenelażem i posiadały otwory strzelnicze.
W okresie zawarcia unii lubelskiej zamek przeszedł w ręce Mikołaja Radziwiłła „Sierotki”, podróżnika znanego z peregrynacji do Ziemi Świętej oraz fundatora pierwszego w Rzeczpospolitej kościoła wzorowanego na rzymskim Il Gesù (niektórzy twierdzą, że jest to w ogóle pierwsza świątynia barokowa na ziemiach polskich). Mir został włączony jako osobny klucz do ordynacji nieświeskiej i jako taki pozostawał jej częścią przez najbliższe 250 lat. Sierotka nakazał rozbudować zamek. Przede wszystkim powstały dwa dwukondygnacyjne skrzydła mieszkalne od wschodu i północy. Na parterze zbudowano izby sklepione, na piętrze – płaskie. Właściciel zalecił również dekorację pomieszczeń sztukateriami i cennymi tkaninami.
W czasie potopu szwedzkiego – podobnie, jak wiele wspaniałych rezydencji (by wspomnieć tylko fantastyczny Krzyżtopór!) – zamek w Mirze został zdobyty i złupiony. Poddano go jednak renowacji.
Z powodu bliskości Nieświeża nie był nigdy miejscem stałego pobytu Radziwiłłów, aczkolwiek w XVIII wieku chętnie pomieszkiwał tu ekscentryczny przedstawiciel rodu zwany „Panie Kochanku”. Czynił to tym chętniej, iż uważał Mir za idealne miejsce do polowań. Twierdził w ogóle, że dobrze zażyć tej rozrywki można tylko na Litwie. Autor „Pamiątek Soplicy” kazał mu w pewnym momencie powiedzieć: „My tu niedźwiedzie bijem, a tam [w Polsce] z rozjazdem [siecią] na przepiórki polują. U koroniarzy susły, tu gruba zwierzyna”. Warto dodać, że w 1785 r. – zanim jeszcze wystąpił ze stronnictwa królewskiego – „Panie Kochanku” gościł tu Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Po II rozbiorze Mir – w przeciwieństwie do położonego 30 kilometrów dalej Nieświeża – pozostał w granicach Polski. Potem, w czasie insurekcji kościuszkowskiej przyszło oblężenie zamku przez Rosjan i kolejne zniszczenia.
Już w kilkanaście lat później zamek znowu stał się świadkiem wielkiej historii. Działo się to „owego roku” 1812. Ordynatem nieświeskim był wtedy Dominik Radziwiłł. Po wybuchu wojny francusko-rosyjskiej generał Płatow, realizując taktykę spalonej ziemi, nakazał wysadzić znajdujące się na zamku zapasy prochu. Jak to jednak bywa przy zabawach z materiałami łatwopalnymi, doszło do niekontrolowanej eksplozji, która po raz kolejny poważnie naruszyła strukturę twierdzy.
W czasie zaleconego przez cesarza pościgu za Bagrationem, za który w pierwszej fazie odpowiedzialny był brat Napoleona – król westfalski Hieronim, w dniach 9-10 lipca miały tu miejsce ciężkie walki z udziałem dywizji jazdy polskiej Rożnieckiego, wchodzącej w skład korpusu kawalerii rezerwowej pod dowództwem zdolnego generała Latour-Maubourga.
Zdolnym nie był jednak Rożniecki, który dawał w tych dniach popisy daleko posuniętej dezynwoltury. Cała sprawa została przedstawiona Napoleonowi, który po otrzymaniu wyjaśniających raportów Rożnieckiego miał stwierdzić, że polski generał zwyczajnie kręci, a cała operacja to popis żołnierskiej nieudolności.
Ale zamek wtedy nie ucierpiał. Ucierpiał za to w listopadzie, podczas dramatycznego odwrotu Wielkiej Armii. Nacierający od południowego zachodu [sic!] generał Cziczagow wydał tu bitwę broniącemu centralnej Białorusi niewielkiemu oddziałowi Ksawerego Kosseckiego i wyparł go w stronę Mińska.
Po upadku Napoleona Mir należał przejściowo do różnych rodzin, aż ostatecznie w 1895 został wykupiony przez zrusyfikowaną gałąź Światopełk-Mirskich. Twierdzili oni, że drugi człon ich nazwiska pochodzi właśnie od posiadanej niegdyś wsi Mir. Zwiedzający okolicę ok. roku 1910 Jan Bułhak pisał: „ponad tem śmietniskiem gnijącego drzewa – wyrasta potężne zamczysko, dumnie strzelające ku niebu pięcioma stylowymi basztami – zjawisko dziwnego pełne powabu wśród nudnej szarzyzny i pustki okolicznego krajobrazu. To jakby duch średniowiecza, zaklęty w kształt kamienny”.
Rzeczywiście. Mimo upływu stu lat od podróży Bułhaka, prawdą pozostaje, iż nie ma drugiej tak wspaniałej twierdzy średniowiecznej na całej Białorusi.
Zamek pozostawał w rękach Światopełk-Mirskich do 1939 r, kiedy to ziemia, na której stoi, stała się częścią Białoruskiej SRR.
Był to element szerszego zjawiska zwanego – nie bez słuszności – zagładą Kresów.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
2 komentarzy
józef III
28 października 2016 o 21:04byłem tam w l. 90 – tych, stała niechroniona ruina po jakiej można było łazić gdzie się chce ; ryneczek obok z zachowaną średniowieczną strukturą wyglądał jak podupadłe przedmieście jakiejś gminy ; kościół też w ruinie, nie miał dachu ks. Markiewicz odprawiał msze św. w czaoce ; ok. roku 2000. zaczęto remonty. Dzisiaj teren nie do poznania,
desay
11 lutego 2017 o 19:37Ja byłam tam dwukrotnie w sierpniu 2005r kiedy zamek był w trakcie odbudowy, kaplica chyba faktycznie jeszcze ze zrujnowanym dachem i nie było jeszcze alejek, natomiast w czerwcu 2016 prezentował się jak na zdjęciach. To pierwowzór zamku Horeszków z Pana Tadeusza, z resztą do Zaosia stąd całkiem niedaleko.