Akcja „Burza” kojarzy się głównie z powstaniem warszawskim i jest to skojarzenie słuszne: walka prowadzona w stolicy wyróżniała się na tle innych operacji wysokością stawki, czasem trwania, a także skalą poświęcenia. Nie należy jednak zapominać, że poligonem, na którym Armia Krajowa sprawdzała skuteczność planu „Burzy” były wschodnie województwa II RP.
Dlaczego „Burza”?
W drugiej połowie 1943 roku, po zwycięstwach alianckich w Afryce i na Pacyfiku, ale przede wszystkim wskutek przełamania frontu wschodniego przez Związek Sowiecki, jasnym stało się, że hitlerowskie Niemcy przegrają II wojnę światową na wszystkich frontach. Stawiało to przed emigracyjnym rządem RP, a także jego krajowym odpowiednikiem w postaci Polskiego Państwa Podziemnego trudne wyzwanie. Dotychczas mogło wydawać się bowiem, że światowy konflikt rozpoczęty w roku 1939 skończy się tak samo, jak ten z lat 1914-1918 , to znaczy: Niemcy przegrają wojnę na zachodzie, ale wygrają na wschodzie, a wytworzona ich załamaniem próżnia pozwoli na odzyskanie przez Polskę niepodległości w wyniku powstania powszechnego. W nowej sytuacji nie można było liczyć na wytworzenie się żadnej „próżni”, ponieważ za wycofującymi się Niemcami krok w krok podążali Sowieci i należało się spodziewać, że to oni będą „wyzwalać” Polskę spod hitlerowskiej okupacji. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że inaczej, niż w roku 1939, nie można było ich uznać za jawnego choć niezdeklarowanego wroga, ponieważ radziecki dyktator Stalin pozostawał sojusznikiem sojuszników Polski: Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Na domiar złego, przez cały rok 1943, a w szczególności wraz z nastaniem roku 1944 wzmożoną aktywność przejawiali polscy komuniści, skupieni w Polskiej Partii Robotniczej i Krajowej Radzie Narodowej, udającej pluralistyczny podziemny parlament. Przenikliwsi rozumieli doskonale, że oto Stalin hoduje posłusznych sobie Polaków, którzy posłużą do budowy komunistycznego aparatu władzy w nowej rzeczywistości politycznej.
Z tej skomplikowanej sytuacji polityczno-militarnej przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski oraz Komendant Główny Armii Krajowej Tadeusz Bór-Komorowski wyciągnęli trzy wnioski. Po pierwsze, mimo niemożliwości wywołania powstania powszechnego, należało nie tylko wykonać akcję sabotażowo-dywersyjną na tyłach niemieckich, ale również przeprowadzić demonstrację polityczną wobec Sowietów, to znaczy ujawnić w charakterze gospodarza Rzeczpospolitej legalne władze polskie, będące kontynuacją rządu przedwrześniowego. Inaczej powstałoby powszechne wrażenie, że takich władz nie ma, a gospodarzem są polscy komuniści witający Armię Czerwoną. Drugi wniosek dotyczył określenia obszaru owej polityczno-militarnej akcji i w zasadzie narzucał się sam. Skoro istniejącym w wyobraźni politycznej rodzimych elit państwem polskim pozostawała niezmiennie II Rzeczpospolita, nie zaś Polska ograniczona na wschodzie linią Curzona – na co tak nalegał Churchill – jednocześnie zaś Niemcy wycofywali się w ze wschodu na zachód, logicznym było, że akcja „Burza” musi w pierwszej kolejności objąć obszar Kresów, a więc województwa: wileńskie, poleskie, nowogródzkie, wołyńskie, tarnopolskie, stanisławowskie, lwowskie oraz białostockie (w obrębie którego leżało m.in. Grodno). Po trzecie postanowiono, że mimo wszystko Armia Czerwona będzie witana jako sojusznik, z którym nie należy podejmować walki, z wyjątkiem koniecznej samoobrony.
„Burza” na Wołyniu
W momencie ostatecznego zatwierdzenia akcji „Burza” przez KG AK w lutym 1944, przechodziła ona, jak napisał Wojciech Roszkowski „próbę życia”, ponieważ już od stycznia Armia Czerwona – a dokładniej wojska I Frontu Białoruskiego marszałka Rokossowskiego – operowała na terenach przedwojennej Polski.
Do pierwszego spotkania z Sowietami doszło na Wołyniu, gdzie Armia Krajowa odtworzyła 27 Dywizję Piechoty, dodającej do jej nazwy „Wołyńska” W styczniu formacja ta – swoją drogą wyjątkowo liczna, licząca ponad 6000 żołnierzy – starła się po raz pierwszy z Niemcami. W lutym doszło do spotkania z Armią Czerwoną, a w marcu podjęto rozmowy w sprawie współpracy wojskowej. Dowódca dywizji, major Jan Kiwerski „Oliwa” raportował do Warszawy o warunkach postawionych przez Sowietów. Nie brzmiały one wówczas szczególnie groźnie: Armia Krajowa miała podporządkować się operacyjnie dowództwu Armii Czerwonej oraz zawiesić partyzantkę po przetoczeniu się frontu. Zachowywała ona jednak polityczną niezależność a także – co niemniej ważne – dostała obietnicę wsparcia materialnego.
Początkowo współpraca układała się dobrze: Armia Krajowa wzięła udział w tzw. operacji kowelskiej i chociaż poniosła w jej toku ciężkie straty, wyrwała się z niemieckiego okrążenia, by kontynuować walki na Polesiu, a później na Lubelszczyźnie.
Historia uczy jednak bardzo boleśnie, że Sowietom ufać nie należy. W lipcu 1944 doszło do kolejnego spotkania oficerów 27 WDP (już bez „Oliwy”, który poległ w boju) z dowództwem sowieckim pod pozorem omówienia dalszej walki z Niemcami. Żadnych jednak rozmów w tym temacie nie przeprowadzono. Od Polaków zażądano rozbrojenia i zaproponowano wstąpienie do armii gen. Berlinga, człowieka całkowicie podporządkowanego Moskwie. Jak można się domyślić, akowcy odrzucili taką ofertę, wobec czego zostali internowani w obozach NKWD, bądź wcieleni do „berlingowców” siłą.
Lwów i „Ostra Brama”
Akcja „Burza” na Kresach przybrała najbardziej spektakularny charakter w dwóch kluczowych miastach wschodniej Polski: w Wilnie i we Lwowie. Operacje te można omawiać razem, ponieważ obie miały miejsce prawie równocześnie, obie miały podobny przebieg oraz tragiczny finał.
Operacja o kryptonimie „Ostra Brama”, mająca na celu zajęcie dawnej litewskiej stolicy przez oddziały podległe pułkownikowi Aleksandrowi Krzyżanowskiemu ps. Wilk rozpoczęła się 7 lipca koncentrycznym atakiem na Wilno przy czym największe siły skupiono na wschód od miasta, by pokazać nadciągającym Sowietom siłę oraz determinację Armii Krajowej. 13 lipca Wilno zostało całkowicie opanowane przez Polaków i postępujących za nimi Rosjan. Na Baszcie Giedymina załopotała biało-czerwona flaga. Niestety, już wkrótce dowództwo Armii Czerwonej nakazało swoim sojusznikom opuszczenie miasta. Polskie władze cywilne i wojskowe zostały aresztowane.
O ile podczas zdobywania Wilna, pomoc Sowietów w zajmowaniu miasta była znikoma, o tyle w przypadku Lwowa można mówić o akcji wspólnej obu armii. Znowu jednak, po oczyszczeniu miasta z Niemców, Polacy zostali wyproszeni, zniknęły biało-czerwone flagi, natomiast dowództwo z płk. Władysławem Filipkowskim zaproszono na rozmowy – tym razem w Żytomierzu – a następnie internowano w różnych obozach NKWD, w tym w Griazowcu, gdzie swego czasu więziony był Józef Czapski, autor wspomnień zatytułowanych „Na nieludzkiej ziemi”.
I znowu cisną się na usta słowa Józefa Szczepańskiego ps. „Ziutek”, żołnierza Armii Krajowej, powstańca warszawskiego: „Czekamy Ciebie czerwona zarazo/byś wybawiła nas od czarnej śmierci/ byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na części/ była zbawieniem witanym z odrazą”.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
(artykuł opublikowany na portalu Kresy24.pl w lutym 2017)
7 komentarzy
Adr
14 lutego 2017 o 21:58Nie chce umniejszać wysiłku AK ale mam prośbę do Autora o zweryfikowanie wiEdzy o Ostrej Bramie np na podstawie najnowszych opracowań polskich autorów wydanych już po 1989 roku.
Wbrew rozpowszechnionej legendzie to RKKA zdobyło miasto PRZY WSPARCIU AK A NIE NA ODWRÓT.
Oprócz wniosków politycznych względem Sowietów operacji pokazała jak słaba wojskowo jest AK.
To było preludium Powstania Warszawskiego
jeszcze nie katastrofa ale już klapa.
Szybkie działania 5 KPanc GW i 3 KPanc GW uniemożliwiły zrealizowanie pierwotnego planu opracowanego przez Kotwicza.
Atak przprowadzono od wschodu a więc w najsiniejszy punkt niemieckiej obrony
Nie uderzono na lotnisko na Parubanku-słabo chronionego w stosunku do np Okęcia
(WIlk tłumaczył to na odprawie otwartym terenem ale teren był niechorniony wojskiem -był tylko pluton piechoty-zawiodło ropoznanie juz po natarciu AK na Wilno pojawili się przewizezeni prz Ju-52 spadochroniarze) ale z licznym lotnictwem które odegrało ważna role w walce z AK.
Nie było sprawnej łaczności miedzy sztabem ,,Wilka” a odziałami
Kazimierz Krajewski autor min ,,Na straconych posterunkach.AK na Kresach Wschodnich” i kilku monografi o Wile-NowogrAK tak to opisał
,,Trudno powiedzieć dlaczego realizowano go w sposób tak kulejący w zakresie łączności,koordynacji i wywiadu”
7 LIPCA SAM WILK zarządził odwrót zgrupowania nr 1 i 3 które wycofay sie do Szwajcar i Wołkobriszek
a 3 Brygada musiała okopac się w obronie okrężnej w oklicach Francuskiego Młyna
(co ciekawe walki pierwszego dnia jeszcze nieokrazonego miasta dogladał sam gebnerał Hans Reinhard ten sam który dowodzi 1DPanc pod Wizną-i dalej Tomaszowem Maz,Warszawą i bitwą nad Bzura gdzie jako artylerzyta walczyl ,,Wilk” miasto miało ogromne znaczenie dla zatrzymania Sowietów w Bagrationie i utrzymania łaczności między siłami Niemieckimi)
Walki o miast trwały tydzień, siły Niemców pod dowództwem Stahele nie były porażające samo Fester Stad Wilno to max 8 tys ludzi tys rozbitków uratowanych z Bagrationa.
w trakcie tygodniowych walk dołączyły elitarne odziały spadochronowe(16 pułk Schwimera) i Kampfgrupe Tolsdorf 7-8 km na południe od miasta(jeden z najwybitniejszych niemieckich frontowców w IIWŚ)
Zarówno sowieckie(standard) jak i powojenne polskie-AKowskie żróła(Korab-Żebryk który cytował Sowietów) zawyżają Niemców do 17 tys.
Po pierwszej fazie walk jaka było nie udane uderzenie AK
nastąpiła druga współdziałanie AK z 3 i 5 KPanc
trwało do trzeciego dnia walk i tez nie przyniosło efektu KPAnc dużo czołgów mało piechoty słabo radziły sobie w uliczkach i było to nieafektywne.
Czerniachowski 9 lipca kazał wyciągnąć je z walk i zastąpić dywizjami strzeleckimi 5 Armii wzmacnianymi jedynie czołgami- i to przyniosło dopiero efekty
Co do zawieszenia flagi stalo sie to 13 lipca rano w tym momencie walki jeszcze ciągle trwały
pchor Jensch i kapral Rychter zaraz po wywieszeniu zostali zgonieni ogniem Niemców z moździerzy od strony palcu Łukasińskiego w tym momencie wywieszający flagę przyłączyli się do sowietów walczących z Niemcami w widłach Willi i Wilenki
walki trwały jeszcze o ogród botaniczny, góre Bouffałowa i więzienie na Łukiszkach.
Zakończyły się dopiero wieczorem ostanie padło wiezienie na Łukiszkach gdzie sowieci wymordowali rannych, wiec nie było tak Hollywoodzko.
Warto jeszcze dodac na kociec że Stahel przedarł się z około 2 tys ludzi dopiero po otrzymaniu zgody samego Hitlera-po drodze była oczywiście bitwa pod KRawczunami gdzie cześć jego si l uratował kontratak Kampgrupe Tolsdorf
Adr
14 lutego 2017 o 23:07PS
Tymi którzy coś udowodnili-z wojskowego punktu widzenia- byli Niemcy.
Że nie wolno ich przedwcześnie spisywać na straty i nawet po takiej katastrofie jak Bagration są groźni dla AK.
7 dni bronili miasta przez dwoma korpusami pancernymi, jedną armią ogólnowojskową(100 tys ludzi 400 czołgów) i Wileńsko-Nowogódzkim zgrupowaniem AK.
To wszystko w max 7tys ludzi – niepełna dywizja sklecona z jednostek rozbity we wcześniejszych operacjach.
W-N AK dużo lepeij uzbrojone w broń strzelecką niż Warszawskie nie miało szans w walce o Hauptkampfline dopóki nie przybyła sowiecka broń ciężka (Hauptkampfline – główna linia obrony ze stałymi betonowymi punktami oporu 7-8 km od centrum-podobne warunki panowały w walkach w Warszaiw o lotnisko czy mosty punkty strategiczne
umocnione z szybkostrzlnym Falkiem i otwartym terenm których nie zdobyto co innego opanowanie wlnych od npla zabudowań to i wilnie udało sie oddziałowi ,,Dwór”)
– mowa tu o odcinku wschodnim Hauptkampfline który został przez Niemców obsadzony i na który uderzyło AK (węzły numerowane jako 101 do 140) tymczasem węzły 140 do 152 nie zostały praktycznie obsadzone – bo Niemcy nie mieli ludzi(co potwierdza bujdy Sowietów o 17 tys obrońców)
Na koniec Stahel wyprowadził 3 tys z nich – przez pozycje dozorowane przez Sowietów którzy tego nie zuawazyli
tak jak wywiad sowietów nie zauważył ,,przyczaionego” zgrupowania Tolsdorfa ( 4 tys ludzi)
AK pod Krawczunami dorwało z tego zgrupowania
ok 300 zabitych,200 potopionych i 500 jeńców
1/3 całości
mogło dojść jeszcze tysiąc ale w tedy KG Tolsdorf wyprowadziło uderzenie przez rzekę(,,podręcznymi” środkami transportu) siłami 600 spadochroniarzy którzy odrzucili AK i utorowali drogę reszcie( w walkach w ręcz bardzo często )
Ulanka 1920
15 lutego 2017 o 02:22Niemaco do powiedzenia , mfusymi uczicz to w szkole Nasim dziecie . Mam 70 lat
Duzo wiem o nas na zachodzie ale dziielne woyska w Polsce bardzo Malo .
God Bless Them for they new hell on earth
Cholem Kedywe I Ak
SyøTroll
15 lutego 2017 o 07:35Mnie osobiście Akcja „Burza” kojarzyła się bardziej ze Lwowem i Wilnem, niż z Warszawą, gdzie mieliśmy raczej do czynienia z parodią „Burzy”, gdyż powstanie przygotowywano na łapu-capu.
Adr
15 lutego 2017 o 11:45Polityczny efekt był taki sam na Kresach jak w Warszawie niczego nie osiągnięto.
Wojskowo tez było różnie, jeśli Niemcy stawiali opór
patrz moje wpisy powyżej, różnica taka że tutaj RKKA się nie zatrzymało/nie zostało zatrzymane i walczyło ramię w ramię z AK-gdyby było inaczej odział Dwór-czyli konspiracja w mieście i mieszkańcy czekała by taka sam masakra jak mieszkańców Warszawy.
Trzeba jednak przyznać że Wilk wybrał duzo lepeij moment rozpoczęcia Akcji Ostra Brama- jeśli już to wybrał go za późno i nie zdążył wszystkiego dobrze skoordynować(i wykorzystać nieobsadzenia pewnych punktów umocnionych czy lotniska),
ale lepeij za późno niż zbyt wcześnie jak w Warszawie-perfekcyjnie rzadko się udaje wybrać moment, tu frontowych czołówek RKKA nawet ,,Czyngis-Chan z telefonem”w Moskwie nie mógł zatrzymać
Pra-przyczyną jest strategia tu racje miały takie formacje jak NSZ czy za przeproszeniem UPA które nie widziały szans na współprace z Sowietami.
W efekcie przeczekały przejście frontu i nie ujawniły struktur co nie pozwoliło na ich takie łatwe rozbicie.
Zresztą nie tylko bo i wiele odziałow AK było przeciw szczególnie te wywodzące się z NOW
5 Brygada Wileńska AK ,,Łupaszki” nie stawiła się na koncentracje i nie wzięła udziału w Ostrej Bramie- już w tedy była poszukiwana przez NKWD po wcześniejszych walkach z czerwoną partyzantką
Partyzantka/konspiracja jest silna póki trwa wtopiona w ludność i teren i nie organizuje się w większe formacje-Burza pozbawiła AK tych cech.
Nie przez przypadek to NSZ i cześć AK wywodząca się z NOW przejęła pałeczkę(jako NZW) w sztafecie po 44 i kryzysie w AK. UPA mimo że wielokrotnie słabsze
tak liczebnie jak i wojskowo wytrwało dłużej w terenie niż polskie podziemie bo nie ujawniło struktur.
prawy
31 lipca 2017 o 12:16Trafiony.
Zatopiony.
http://kresy.pl/wydarzenia/polityka/ks-isakowicz-zaleski-pyta-prezydenta-dude-o-odznaczenia-dla-walczacych-upa/
Ponadto trafienie, sztyletu miserykordia już dla Dudy taka:
Gdzie odznaczenia RP dla powstańców wileńskich,LWOWSKICH?
gloria
15 marca 2019 o 08:04Janina Garbacz ur. 1931 mówi, że ona też jako 13-latka brała udział w Akcji Burza na Wołyniu,za to otrzymała odznaczenie,bo nikt tego nie sprawdził ,mam wierzyć,że pośród tych 6 tys.żołnierzy Bohaterów, jedna 13 latka biegała i im pomagała,czy jak?Proszę o informacje od ew. uczestników, czy w oddziałach wojskowychw Akcji Burza były dzieci?