Wino czy koniak?
Armenia, co może zaskakiwać, słabo nadaje się do wyrobu wina, ponieważ 90 procent kraju leży powyżej tysiąca metrów nad poziomem morza i okazuje się, iż w rezultacie Ormianie piją mniej tego trunki niż Polacy! Tamtejszą tradycją jest produkcja najsłodszych i najbardziej aromatycznych na świecie śliwek, moreli i granatów oraz wyrabiane od wieków po domach destylaty owocowe. Triumfy tu święcą wina owocowe – zwłaszcza fantastyczne z granatów oraz wspomniane piwo.
Kilka lat temu międzynarodowe ekipy archeologów odkryły jednak w Armenii, w grotach wokół winiarskiej wioski Areni winną manufakturę z wyposażeniem sprzed 6100 lat – najstarszą na świecie! Tłocznie, zbiorniki, baseny i karasi – odpowiedniki gruzińskich kwewri, czyli zakopywanych glinianych amfor, do fermentacji i przechowywania wina. Co ciekawe starożytni mieszkańcy Areni nie stosowali drewnianych czy kamiennych pras, ale wyciskali sok z winogron… nogami, by nie rozgnieść pestek, co ponoć bardzo źle wpływa na jakość trunku.
Ormianie twierdzą, że ich winiarstwo dobił Związek Sowiecki, gdy komunistyczne władze centralne postanowiły, iż produkcja wina odbywać się będzie w Gruzji, zaś w Armeńskiej SSR – głównie pędzenie koniaków (a tak dokładnie to brandy).
Dodajmy, iż najsłynniejsza brandy z Armenii – „Ararat” – swą nazwę zawdzięcza świętej górze, u podnóża której według legend miała się zatrzymać biblijna arka Noego. W XIII wieku wielki podróżnik Marco Polo opisał Ararat jako niedostępną górę z coraz bardziej ośnieżonymi szczytami. Dzisiaj ów słynny szczyt leży na terytorium Turcji, 30 kilometrów od granicy z Armenią.
Erywańska Fabryka Koniaków (Yerevan Brandy Company) od 1887 roku wytwarzająca „Ararat”, do dziś stosuje tradycyjne sposoby produkcji, używając wyłącznie armeńskich białych winogron i źródlanej wody. Niezależnie od długości leżakowania smak brandy określany jest przez znawców jako wyjątkowy. Pięcioletnia brandy ma delikatny smak, orzeźwiający bukiet, w którym aromat śliwki, brzoskwini i suszonych owoców dopełnia akcent gorzkiej czekolady i świeżego drewna. W smaku króluje lekko kwaśna czarna porzeczka ze słodką domieszką wanilii i cynamonu.
Może i sowiecki zakaz produkcji win był ciosem w dumę honorowych Ormian, ale kto jeszcze nie kosztował znakomitego „Araratu”, to szybko powinien nadrobić tę „zaległość”, bo tylko wtedy obraz kuchni Armenii będzie pełny!
RES
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!