Kłopot nie w tym, że rosyjskie prawosławie prowadzą nawróceni agenci, lecz w tym że jest ono kierowane przez ubranych w duchowne szaty KGB-istów – pisze Robert Czyżewski, historyk i dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie.
W cieniu trwającej wojny rozgrywa się fundamentalna chrześcijańska dyskusja
Trzy dni temu, ważny list został napisany przez środowisko Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie.
Czytając tekst czujemy, że prawda moralna jest po stronie jego autorów.
List poddaje krytyce obecną postawę Lościoła wobec trwającej wojny, w tym składanie wartości chrześcijańskich na ołtarzu utrzymania dialogu z cerkwią rosyjską. Chociaż formalnym adresatem, są „chrześcijańskie wspólnoty świata”, to tekst – tak naprawdę – jest krytyką dyplomacji watykańskiej, w tym (nie wspomnianego w tekście, ale obecnego duchem) papieża Franciszka.
Kościół katolicki jest strukturą zdyscyplinowaną, z wyraźnie ustaloną hierarchią. Daje mu to siłę trwania przez wieki historycznych zagrożeń. Nie spodziewam się głosów sprzeciwu wobec papieskiej postawy ze strony duchownych – utrzymanie jedności Kościoła Katolickiego jest wielką wartością, ale głos najważniejszego intelektualne, chrześcijańskiego środowiska na Ukrainie nie może zostać bez komentarza. A wiernym w kościele wolno więcej…
Do mnie osobiście najmocniej przemówił ten fragment listu który mówi:
„Jeśli świat chrześcijański chce, aby prawosławie rosyjskie wyzdrowiało moralnie i dawało światu głębokie skarby prawdziwej wiary i swej tradycji, to musi on sobie uświadomić, że nie stanie się to, jeśli hierarchia i wierni tego Kościoła nie przejdą przez skruchę moralną”.
Kompromitująca postawa moskiewskiego patriarchy Cyryla na nowo nakazuje przemyślenie samych podstaw ekumenicznego dialogu, w tym partnerów do niego.
Siła związku państwa i kościoła, tak typowa dla Rosji, jest często postrzegana jako skutek tradycji bizantyjskiej – to poważna pomyłka. Związek świata duchownego ze świeckim, był natchnieniem dla bizantyjskich cesarzy piszących religijną poezję. W Rosji ten związek popycha duchownych do usprawiedliwiania zbrodni. Rosyjski kościół, ma się do bizantyjskiego tak, jak Iwan Groźny do Konstantyna Porfirogenety.
Nie o KGB-istowską przeszłość moskiewskiego patriarchy i szeregu innych hierarchów tu idzie. Całe chrześcijaństwo jest zbudowane na ludziach którzy powstawali z upadku – od św. Piotra poczynając. W tym przypadku wszystko wskazuje jednak na to, że problemem jest inny. Kłopot nie w tym, że rosyjskie prawosławie prowadzą nawróceni agenci, lecz w tym że jest ono kierowane przez ubranych w duchowne szaty KGB-istów.
Robert Czyżewski
Artykuł pochodzi z profilu Autora na Facebooku
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!