W USA – miasto Kosciuszko, hrabstwo Kosciuszko, wyspa Kościuszki, park Kościuszki, nowojorski most Kościuszki łączący Queens i Brooklyn, pomniki Kościuszki, musztarda Kosciuszko, koncert ku czci Kościuszki w filharmonii w Chicago*. W Australii – góra Kościuszki, Park Narodowy Kościuszki, a ostatnio konkurs literacki na 200-lecie śmierci Kościuszki (do wygrania nagroda pieniężna). Brytyjski magazyn „Economist” twierdzi wręcz, że kilka krajów ogarnęła swego rodzaju Kościuszko-mania.
Z percepcją postaci Tadeusza Kościuszki po obu stronach Atlantyku sytuacja jest paradoksalna. Być może (być może, bo nikt tego nie zbadał dokładnie) Tadeusz Kościuszko jest najbardziej honorowanym Polakiem na świecie. Natomiast, o ile wielu ludzi na świecie z pewnością co jakiś czas słyszy to nazwisko, to jego postać poza Polską (i może Białorusią i Litwą), tak naprawdę znana jest głównie elitom politycznym, kulturalnym, naukowym czy wojskowym. „The Economist” w ciekawym artykule poświęconym Kościuszce, zamieszczonym w dziale kulturalnym, twierdzi jednak, że z jakichś powodów 200 lat po jego śmierci po obu stronach Atlantyku, a nawet na Antypodach, można zaobserować, jak się wyraził autor artykułu „manię” związaną z Kościuszką.
Autor tekstu stawia hipotezę, że na przykład w USA rosnące zainteresowaniu postacią Tadeusza Kościuszki jest funkcją niezwykle ostrego konfliktu o symbole i pamięć historyczną, jaki ogarnia ten kraj. Jak wiadomo, po zwycięstwie Donalda Trumpa jego rozeźleni przeciwnicy zaczęli naciskać na władze lokalne, by usuwały pomniki postaci związanych z przegraną w wojnie secesyjnej Konfederacją albo polityków, którzy posiadali niewolników. Sytuację zaogniły jeszcze krwawe zamieszki między skrajną prawicą a skrajną lewicą w Charlottesville.
Na nic zdają się tłumaczenia, że walka z pomnikami jest w sumie głupia, bo ahistoryczna, gdyż nawet „ojcowie założyciele” USA mieli czarnych niewolników, nie mówiąc o ich podejściu do Indian (czy, jak to się mówi teraz w USA, Rdzennych Amerykanów). Dla nich nie pisano przecież amerykańskiej konstytucji. Równe prawa dla Indian (vel Rdzennych), Murzynów (vel Afroamerykanów) czy też również przecież dyskryminowanych katolików wywiedziono z konstytucji dużo później.
Konflikt jest bardzo ostry. Druga strona też nie pozostają dłużna, wywieszając flagi konfederackie gdzie się da w regionach, gdzie są mocni. O co w tym wszystkim chodzi? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o politykę, prestiż, wpływy, pieniądze. A historia jest traktowana jako oręż w walce.
I tu pojawia się postać Tadeusza Kościuszki. Może warto przytoczyć fragment tekstu z „The Economist”, bo dobrze oddaje, jak widziany jest Kościuszko w krajach anglosaskich przez tych, którzy mają o nim jakieś większe pojęcie. Niby podobnie, a jednak troszkę inaczej niż z polskiej perspektywy. W polskiej, jak to się mówi, „narracji” to nieodrodny syn Rzeczypospolitej szlacheckiej, ale taki, który jako pierwszy połączył patriotyzm z walką o sprawiedliwość społeczną i wiarą (nieważne, że osobiście miał krytyczny stosunek do wszelkiej religii, ważne jak zapamiętał go naród i sam Kościół), włączając w szeregi narodu politycznego i do walki masy chłopskie i mieszczaństwo, a nawet mniejszości narodowe. Poza tym to patriota nie tylko Polski, ale też Wielkiego Księstwa Litewskiego. No i oczywiście ten, który dał łupnia Rosji pod Racławicami, ten który zapoczątkował opór Polski przeciwko zniewoleniu i tradycję insurekcyjną (także w sensie tradycji wojskowej, technik prowadzenia walki z zaborcami).
Z zachodniej perspektywy zaś – Tadeusz Kościuszko to ktoś w rodzaju jednocześnie świeckiego świętego, jak i wielkiego bojownika demokracji i postępu. Zwróćmy uwagę, że dla nich najwyraźniej Kościuszko stał się tym wolnościowym Kościuszką jakiego znamy, we Francji i USA, a nie w Rzeczypospolitej. Tak, jak by Rzeczpospolita nie była ogarnięta ideami wolnościowymi od samego swojego początku. Inna sprawa – przywołany jest Wolter jako autorytet Kościuszki. Ten sam Wolter, który gardził Rzeczpospolitą, uważał że jest w niej za dużo wolności (dla szlachty), i za sprzyjającą prawdziwej wolności uważał carycę Katarzynę II i w ogóle absolutyzm oświecony. Ta więc, pochwalał zabory Polski. Ale nie doszukujmy się w tym wszystkim żelaznej konsekwencji, wszak sam Kościuszko był postacią złożoną, o czym świadczy choćby jego stosunek do Kościoła i w ogóle religii.
W dziale kultury i społeczeństwa „The Economist” czytamy więc:
„Kościuszko urodził się w 1746 roku, był synem polsko-litewskiego szlachcica. Od młodości chłonął wolnościowe idee, jako dwudziestokilkulatek pojechał do Francji, gdzie poznał pisma Rosseau i Woltera. Ale ostatecznej wolty na radykalizm dokonał bardzo daleko od Polski. Po wybuchu Amerykańskiej Rewolucji pospieszył na pomoc kolonistom. Jako kompetentny inżynier wojskowy pomógł w obronie Saratogi przed atakiem brytyjskim, i zaprojektował twierdzę w West Point. Jego talenty i dokonania wzbudziły podziw wśród Amerykanów. Kościuszko stał się bliskim przyjacielem Tomasza Jeffersona, który opisał go jako „czystego syna wolności”.
Po odniesieniu sukcesu w Nowym Świecie, Kościuszko wrócił do ojczyzny, by dokonać zmian. Naciskał na emancypację chłopów, i bronił nowej, liberalnej konstytucji swojego kraju. Ale sąsiedzi Polski mieli inne plany. Austria, Prusy i Rosja zmówiły się w celu podzielenia kraju, w końcu likwidując go w 1795 roku. Kościuszko próbował porwać kraj do rebelii przeciwko Rosji, ale została zdławiona. Zmarł, wygnany i wyczerpany, w 1817 roku”.
Mamy więc obraz przybyłego z dalekiej Rzeczypospolitej przyjaciela Tomasza Jeffersona, podziwianego i wyróżnianego także przez Jerzego Waszyngtona. Imigranta, który walnie przyczynił się do zwycięstwa amerykańskiej rewolucji, utworzenia amerykańskiej armii i w ogóle całych USA. Amerykanie uwielbiają takie historie i takie romantyczne klimaty. Zwłaszcza że Tadeusz Kościuszko krytykował błędy i wypaczenia Ameryki. Przede wszystkim właśnie niewolnictwo czy stosunek do Indian. Słynne są słowa z jednego z jego listów do Tomasza Jeffersona: „Upraszam pana Jeffersona, aby w razie, gdybym zmarł bez testamentu, wykupił z mych pieniędzy i wyzwolił tylu Murzynów, by pozostała suma wystarczyła na ich edukację i utrzymanie. To jest, aby każdy z nich poznał z góry obowiązki obywatela w wolnym państwie i wiedział, że musi bronić swej ojczyzny przed wrogami zarówno obcymi, jak i wewnętrznymi, którzy chcieliby zmienić Konstytucję na gorsze, żeby ich potem stopniowo zakuć w niewolę, aby miał dobre i ludzkie serce, wrażliwe na cierpienia drugich”. Prośby tej Jefferson nie spełnił, co jeszcze dodaje tragizmu i jednocześnie wielkości Kościuszce jako człowiekowi, który przerósł swoje czasy.
Ma więc Kościuszko wszystko, co może pogodzić zwaśnionych dziś bardzo Amerykanów – i patriotyzm, i internacjonalizm, i nacjonalizm, i ducha wolności, i wrażliwość na słabszych i wykluczonych, i rys rewolucyjny, i konserwatywny (wszak Kościuszko to przecież szlachcic z Rzeczypospolitej, patriota, krytyk rewolucji francuskiej, nad którą stawiał amerykańską). Do tego jeszcze Kościuszko walczył z Rosją, a Rosja dziś ani na amerykańskiej prawicy, ani lewicy nie ma dobrej marki. To z tych powodów właśnie nadszedł czas Kościuszki w USA. A za USA w innych krajach anglojęzycznych, bo tak działa obieg idei i kultury.
Wcześniej, jak twierdzi „The Economist” Kościuszko nie był taki popularny jak być powinien głównie ze względu na… trudne do wymówienia nazwisko. Dziś to przestaje być problemem, bo liczy się co innego.
„The Economist” podkreśla, że Kościuszko-mania wzmaga się także w Polsce, gdzie 2017 rok jest Rokiem Kościuszki. Polski rząd robi wiele, by promować postać, dzieło i idee Tadeusza Kościuszki w kraju i za granicą. I tu spotykają się wątki polski i amerykański. Polska ambasada w USA poparła ideę zmiany patrona autostrady w Virginii z Jeffersona Davida (prezydenta Konfederacji) na Tadeusza Kościuszkę. Co warto dodać, nie była to idea polskiej ambasady, lecz popularnego lokalnego konserwatywnego radia.
W kontekście polskim „The Economist” przypomina jeszcze Józefa Piłsudskiego, który był wielkim admiratorem swojego kresowego krajana, Tadeusza Kościuszki. Brytyjski magazyn zauważa, że analogicznie, obecny polski rząd odwołuje się i do Piłsudskiego, i do Kościuszki.
Pewnym zaskoczeniem dla zachodnich czytelników może być też to, o czym przeczyta w artykule, że Tadeusz Kościuszko jest bardzo szanowany również przez władze białoruskie. Autor tekstu tłumaczy to tym, że Kościuszko pochodzi z terytorium dzisiejszej Białorusi. To nie oddaje do końca, jak wiemy, całego paradoksu i złożoności sytuacji. Kościuszko jest uważany na Białorusi za swojego. Środowiska narodowe i opozycyjne akcentują jego walkę z Rosją o wolność i niepodległość Wielkiego Księstwa Litewskiego w ramach Rzeczypospolitej, natomiast reżim Łukaszenki (tak samo jak to było w czasach komunistycznych) przedstawia go jako jakiegoś pra-komunistę, pierwszego bojownika o wyzwolenie ludu na Białorusi.
—
Są więc różne wizje Kościuszki. W XXI wieku wciąż, jak widać, każdy może znaleźć w postaci i dziele Kościuszki coś dla siebie. Ba, są też i zaangażowani krytycy Kościuszki. Przecież w Polsce były i są nawet takie środowiska konserwatywne, które wprost nie cierpią Kościuszki, jak i całej tradycji insurekcyjnej. Ale nie rozstrzygając sporu o tę tradycję zauważmy, że postać Tadeusza Kościuszki wciąż kogoś obchodzi, wciąż wzbudza emocje. I to w bardzo różnych krajach.
Marcin Herman
fot. CC BY-SA 4.0
*Tadeusz Kościuszko, pośród wielu zdolności, był także kompozytorem muzyki
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!