Sadło z misia
Jednak niedźwiedź to nie tylko mięso! Do przyrządzania staropolskich leków sięgano po organy zwierząt uważanych powszechnie za silne, drapieżne i zawsze zdrowe. A jak zauważał Jakub Kazimierz Haur w swoim znakomitym dziele „Skład Abo Skarbiec Znakomitych Sekretow Oekonomiey Ziemianskiey : Na Polach […] w […] Krolestwie Polskim […] Znaleziony” (Kraków 1693), takim zwierzęciem był z pewnością niedźwiedź:
„silny i mocny, ile w swoich łapach, na północnych krajach, gdzie są gęste lasy i bory, rad przebywa, w zimnych krajach się chowa i biesiaduje; ma moc wielką w barkach […]. W łapach ma takową władzę jako małpa abo kot morski […]. Żyje niedźwiedź dość długo, będąc na wszystkie biedy swoje trwały, żyje lat kilkadziesiąt”.
Sadło niedźwiedzia goiło rany, przepukliny oraz wszelkiego rodzaju zmiany skórne. Ponadto wykorzystywano je jako idealny środek bielący włosy oraz wpływający pozytywnie na dobrą pamięć. Z kolei niedźwiedzia żółć działała kojąco na paraliż, a zmieszana z miodem leczyła suchoty. Ogromne powodzenie w medycynie miała również sierść zwierzęcia. Kadzono nią chorych, a spopieloną łykano na obniżenie wysokiej temperatury. Miała ona również wpływ na profilaktykę u małych dzieci, bowiem wymieszana z wodą nie dopuszczała, aby dziecko zachorowało na tzw. niedźwiedzią chorobę, czyli padaczkę. Z kolei uszyte z niej kołderki zapewniały dzieciom spokojny sen, a spreparowane prawe oko, powieszone na dziecięcej szyi, odpędzało lęk i strach przed nocą…
O mocy niedźwiedziego sadła przekonał się chociażby znany każdemu Maćko z Bogdańca, jeden z bohaterów „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Postrzelony z kuszy, z grotem bełtu który utkwił mu w ramieniu, wyzdrowiał dopiero po takiej kuracji:
„Jagienka sama wytopiła duży garnek niedźwiedziego sadła, którego pierwszą kwartę wypił Maćko z ochotą, albowiem było świeże, nie przypalone i miało zapach dzięgielu, którego znająca się na lekach dziewczyna dorzuciła w miarę do garnka. Pokrzepił się też Maćko na duchu i nabrał nadziei, że wyzdrowieje. […] Następne kwarty nie smakowały mu jednak tak dobrze jak pierwsza, ale pił przez rozum. Jagienka dodawała mu otuchy mówiąc: – Będziecie zdrowi. Biludowi z Ostroga wbili ogniwa od kolczugi głęboko pod karkiem, a od sadła mu wyszły. Jeno jak się rana otworzy, trzeba skromem [tłuszczem – dop. RES] bobrowym zatykać”.
RES
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!