Kiedy w XVI wieku sosy pojawiły się w staropolskiej kuchni – zwane wówczas jucha, kondyment, podlewa czy sapor – nie wszystkim Rodakom od razu przypadły do gustu. Najlepiej chyba wątpliwości do tej kulinarnej nowości wyraził nieoceniony Mikołaj Rej, pisząc złośliwie: „nowe rozmaite przysmaki, co je saporami zowią, a prawie sapory, bo chłop po nich sapi”. Dzisiaj wszelkiego rodzaju sosy – zimne i gorące – zagościły na dobre w naszym codziennym menu, a wymowni Francuzi nazywają je nawet „poezją kuchni”!
„Jadalne chmurki”
Większość sosów, które nawet najprostszą potrawę mogą przemienić w kulinarne arcydzieło, światowa kuchnia zawdzięcza właśnie Francuzom, a umiejętność przyrządzania tych dodatków stała się z czasem oddzielnym działem wiedzy gastronomicznej. Jak już bowiem celnie zauważył słynny XVIII-wieczny francuski minister spraw zagranicznych Charles-Maurice de Talleyrand:
„Anglicy maja trzy sosy i trzysta wyznań, Francuzi trzy wyznania i trzysta sosów”.
I tylko na marginesie tu dodajmy, iż Talleyrand, zwolennik rewolucji francuskiej i sekularyzacji dóbr kościelnych, w roku 1791 został ekskomunikowany…
Z kolei XVIII-wieczny francuski prawnik, polityk i pisarz przełomu XVIII i XIX stulecia, który największą sławę zdobył jako gastronom – Anthelme Brillat-Savarin, w swoim sztandarowym dziele „Fizjologia smaku albo Medytacje o gastronomii doskonałej” (1825) napisał o sosach:
„Wymyślono potrawy tak kuszące, że nieustannie pobudzają apetyt; są one przy tym tak lekkie, że dogadzając podniebieniu nie obciążają niemal żołądka. Seneka powiedziałby: «nubes esculentas» [jadalne chmurki]”.
RES
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!