W najnowszym numerze tygodnika Sieci ukazał się artykuł Jana Marii Rokity przedstawiający, zdaniem autora, dominanty polskiego życia politycznego w roku 2018. W jednym miejscu pada hasło: Kijów.
Żeby uniknąć nieporozumień, pozwolę sobie przytoczyć cały fragment dotyczący prognozy rozwoju stosunków między naszymi krajami:
W 2018 r. powinno nastąpić pewne polsko-ukraińskie uspokojenie, po burzliwym roku 2017, w którym wybuchł „kryzys pomnikowy”. Uspokojeniu sprzyjać będzie także odejście z urzędu ministra Waszczykowskiego, który jako pierwszy szef polskiego MSZ posłużył się groźbą zablokowania przez Polskę wejścia Ukrainy do Unii i NATO. Nic dziwnego, że Waszczykowski jest na Ukrainie znienawidzony, a jego dymisja choć na chwilę osłabi w Kijowie rozdmuchane na nowo „polskie kompleksy”. Do zażegnania „kryzysu pomnikowego” i wynikłej stąd blokady polskich ekshumacji na Kresach przyczynią się dwaj prezydenci – Duda i Poroszenko – którzy po obu stronach pozostają najmocniejszymi figurami zainteresowanymi osłabieniem poziomu napięcia.
Ale relacje polsko-ukraińskie nie wrócą już do „złotego okresu” z czasów pomarańczowej rewolucji oraz prezydentów Kaczyńskiego i Juszczenki. Rozbudzone zostały na nowo uśpiona przez lata wzajemna nieufność i negatywne stereotypy „banderowców” po jednej, a „polskich panów” po drugiej stronie. Dużo zła wyrządziły przekłamania historyczne słynnego filmu Smarzowskiego, pogróżki Waszczykowskiego, historyczne obsesje szefa kijowskiego IPN Wiatrowycza i zyskująca przez to wiatr w żagle aktywność nacjonalistów po obu stronach, polegająca najczęściej na prowokacyjnym niszczeniu grobów i pomników.
Dla politycznych interesów Ukrainy Polska ma bardzo nikłe znaczenie (wbrew temu, co myślą i mówią ministrowie z PiS), a w 2018 r. przyspieszony zostanie zły dla polskich interesów proces wiązania się Kijowa z Berlinem na wszystkich możliwych polach. Wkrótce Ukraina będzie stanowić polityczny wagonik (całkiem sporych rozmiarów) w berlińskim pociągu. A jedynym pozytywnym czynnikiem zbliżającym (przynajmniej na razie) nasze narody będzie liczna emigracja zarobkowa Ukraińców do Polski. Ale i ona, wcześniej czy później, napotka te same kłopoty, na jakie po latach życzliwości i pochwał napotkała w końcu polska emigracja zarobkowa na Wyspach Brytyjskich.
Tekst, jakkolwiek ciekawy, wydaje się potrzebować kilku uzupełnień. Można podzielić je według różnych modnych taksonomii (na przykład na oddziaływanie czynników bilateralnych i multilateralnych), ja jednak postaram się zachować felietonową fakturę tekstu Rokity, żeby nie tworzyć nadmiernego wrażenia asymetrii. Innymi słowy akceptuję wybór broni, dokonany przez adwersarza.
Słabość opcji niemieckiej
Przyjmijmy roboczo założenie, że większość polityków i społeczeństwa ukraińskiego nie myśli kategoriami historycznymi tak silnie, jak Polacy. Wszyscy jednak słyszeli tam o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, która wciąż wyłania się na Ukrainie z wielu zakątków. Aliści odrzucenie imperialnej narracji rosyjskiej wraz z nastaniem Majdanu nie spowodowało masowej fascynacji Hitlerem. Pozostało raczej – tak wynika z rozmów, jakie udało mi się na ten temat przeprowadzić nad Dnieprem – poczucie, że Niemcy w czasie II wojny światowej traktowali Ukrainę najzupełniej przedmiotowo, czego symbolem jest aresztowanie premiera Stećki, czy przetrzymywanie Bandery w Sachsenhausen.
Mamy zatem względnie świeżą niechęć historyczną. Ważniejszy jest jednak argument innego typu. Ukraińcy, mimo postępującą modernizację, pozostali obyczajowo i kulturowo względnie konserwatywni. Nie pałają pozytywnymi uczuciami do muzułmanów, którzy kojarzą im się z Turkami, przyjeżdżającymi do Kijowa na luksusowe prostytutki. Im więcej wyznawców Proroka zaleje Niemcy (niczym Moskale Redutę Ordona!), tym niechęć do tego typu eksperymentów na Ukrainie będzie rosła. A że ani my, ani nasi sąsiedzi swego położenia zmienić nie możemy – będziemy na nowo ciążyć ku sobie w ramach odmowy uczestnictwa w zachodnioeuropejskiej inżynierii społecznej.
Marks to nie wszystko
Z mojego dostojnego adwersarza Rokity wylazł stary platformerski liberał, będący odwrotnością jeszcze starszego marksisty (z przekonania). Jak trafnie zauważył mój przyjaciel – spór między tymi postaciami redukuje się do tego, kto powinien mieć pieniądze. Fabrykant? A może robotnik? Można ten spór podsumować jeszcze inaczej, co czyniło wielu: „na pytanie, czy marksizm, czy kapitalizm, odpowiadam: Polska!” Zmierzam do tego, że Jan Maria Rokita, nigdzie tego nie wyrażając, zakłada, że człowieka da się zredukować do wyboru wyższej pensji. Hola! Za Janukowycza za gaz płacono mniej, niż teraz. I co? Ano, są inne kategorie określające naszą świadomość.
Gdyby człowiek rzeczywiście był opisywalną w kategoriach ekonomicznych, czyli de facto w kategoriach biologicznych, świnią, co postuluje Janusz Korwin-Mikke (nie dziwota, że nigdzie biedaczyna nie może zaistnieć), faktycznie Niemcy byliby dla Ukraińców opcją naturalną. Ale nie jest. Więzi kulturowe, podobny sposób przeżywania rzeczywistości, pokrewieństwo językowe, kawał wspólnej historii, rycerski rys naszych kultur – u nas sarmacki, u naszych przyjaciół – kozacki, wszystko to sprawia, że te więzy, nawet jeśli ulegają rozluźnieniu, leżąc swobodnie niby liny na podłodze, z wielką siłą przypominają o sobie, gdy próbuje się nas bezceremonialnie rozdzielić.
Konkluzja
To prawda, że język niemiecki stał się ostatnio popularny w szkołach ukraińskich, jak gdyby szykował się jakiś duży geszeft. To jednak nieprawda. Tu akurat decyduje chłonność rynku – Polska wkrótce nie będzie mogła przyjąć nowych gości, w Niemczech wciąż jest to możliwe. Można tam zresztą, mówiąc Korwinem, zarobić więcej.
Bynajmniej nie kłóci się to z tym, co uprzednio powiedziałem. Chwilowy pobyt nad Szprewą, Łabą, czy Renem szybko spowoduje odrzucenie nie potrafiącej dojść do ładu z podstawowymi dziedzinami ludzkiego życia pseudo-cywilizacji post-chrześcijaństwa. Wygra na tym projekt restytucji Rzeczpospolitej.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
26 komentarzy
observer48
29 grudnia 2017 o 02:14Prezydent Poroszenko i jego spółdzielnia oligarchów celowo manipulują neobanderowcami i ultranacjonalistami na zachodzie Ukrainy, a to wzbudza niechęć na wschodzie i południu Ukrainy, gdzie Banderę i UPA uważa się za bandytów i nazistów podobnie, jak w Polsce. Podzielonym społeczeństwem łatwiej manipulować i łatwiej je bezkarnie okradać. Polska dyplomacja powinna spokojnie, ale nieustępliwie przeć do debanderyzacji Ukrainy, co jest na dłuższą metę wykonalne. Aby dostać się do Niemiec Ukraińcy muszą najpierw wjechać do Polski, a większość z nich woli jechać samochodami, autobusami, lub koleją, niż lecieć samolotem.
MX
29 grudnia 2017 o 05:21„Wygra na tym projekt restytucji Rzeczpospolitej.” – po przeczytaniu tych słów początkowo się roześmiałem, a potem posmutniałem.
Roześmiałem się, bo te słowa powalają swoją absurdalnością, oderwaniem od rzeczywistości. Żeby nie powiedzieć gorzej.
A posmutniałem, bo przypomniałem sobie o tym, że niestety polska polityka wschodnia znajduje się w dużej mierze pod wpływem ludzi o tego typu księżycowych poglądach.
miki
30 grudnia 2017 o 23:38Z Polską i Ukrainą jest podobnie jak z USA i Teksasem 🙂 Ukraina zerwawszy się z uwięzi Rosji będzie coraz bardziej ciążyć ku Polsce podobnie jak Teksas będący 3 wieki posiadłością Hiszpanii też nie mógł sobie przez kilkadziesiąt lat później miejsca znaleźć.Taka planetoida lata sobie bezwiednie aż w końcu ciąży ku najsilniejszej gwieździe jaka jest w pobliżu, to naturalne.Taką gwiazdą dla Ukrainy nie są na pewno Niemcy.A sami jesteśmy nauczką jak postąpić z Ukrainą aby nam się z orbity za 20, 30 lat nie zerwała tak jak my się Niemcom obecnie zerwaliśmy. Trzeba dokonać aneksji 🙂 oczywiście pokojowo 🙂
miki
30 grudnia 2017 o 23:49My nie mamy wyboru, no chyba że chcemy aby ponownie wpadła w ruskie łapy. I jeszcze rzecz najciekawsza: to nie myśmy zaplanowali aby się z objęć Rosji Ukraina zerwała, nie myśmy to finansowali-zamysł był taki aby była krajem niezależnym jednak ci co to wymyślili, opłacili byli na wiele rzeczy ślepi. A dlaczegóż byli tak ślepi ,że nie mogli pojąć że to sie nie uda? Bo kierowali się nieracjonalnymi powodami. A dlaczegóż? Bo stamtąd pochodzą, przynajmniej w pewnej części. A któż to taki? To taki lud o którym przed 2 wojną światową uczyli w szkołach tak jak o Polakach czy Niemcach, a teraz o nich się mówi i czyta jak o UFO tzn. jedynie nieoficjalnie 🙂
peter
29 grudnia 2017 o 05:44Dla ludzi lat 50 i starszego pokolenia nie ma pojednania z Ukraincami jest czarne podniebienie i temu podobne sprawy
Ps Jaka geneze ma to czarne podniebienie ?
Tadeusz A. Olszański
31 grudnia 2017 o 15:39Według mojego rozeznania (w starałem się dociec źródła), to określene pojawiło się najpierw w porewolucyjnej Francji na określenie reakcjonistów, tj. obrońców starego porządku. Później pojawiało się w różnych krajach, ale podobnych kontekstach, m.in. Iwan Franko na przełomie XIX/XX ww. używał go w odniesieniu do tzw. starurusinów (stronnictwa głoszacego, że Ukraińcy galicyjscy są częścią narodu rosyjskiego, a zarazem o konserwatywnym programie społecznym). Polskie skojarzenie czarnego podniebienia z Ukraińcami zostało zapewne zaczerpnięte stamtąd, z odwróceniem znaczenia.
Ostatecznym źródłem wydaje się odniesienie do psów jako istot pogardzanych. Podobno maja one (lub niektóre z nich) czarne czy też ciemne podniebienia. Ale na psach się nie znam.
ktos
29 lipca 2019 o 08:20Oczywiscie, ale ludzie z lat 2000 nie beda nienawidzic wnukow za to co zrobili ich dziadowie. Beda pamietali tak jak pamietamy wywozki na syberie, potop szwedzki, zabory itd…
Kazimierz S
29 grudnia 2017 o 07:54Nie odnosząc się do „projektu restytucji Rzeczpospolitej”, skupię się na wątku niemieckim. „Pseudo-cywilizacja post-chrześcijaństwa” jakoś nie jest odrzucona przez kilka milionów Polaków mieszkających w Niemczech ba, po ’89 obserwowaliśmy spadek emigracji do USA, teraz do UK, ale nie do RFN. Tym bardziej tego odrzucenia po Ukraińcach nie oczekiwałbym, ani nie zauważam – sam pracuję w Niemczech.
Dla Ukrainy naturalna jest opcja propolska lub proniemiecka, wygrała ta ostania i to jest problem z którym Polska będzie musiała się zmierzyć. Błąd popełniają Ci, którzy tego nie widzą lub nie chcą widzieć.
Jako ciekawostkę dodam, że Białorusini także uważają, że Niemcy ich traktowali w czasie wojny przynajmniej bardzo dobrze, jeżeli nie właśnie podmiotowo – w co mi aż ciężko podczas rozmów z nimi było uwierzyć, przecież straty ludnościowe ku temu nie wskazują. To tak być może na przyszłość w razie kolorowej rewolucji pod czerwonym kościołem.
miki
31 grudnia 2017 o 00:11Kazimierzu pracujesz w Niemczech i naprawdę nie dostrzegasz ,że coś tam się już na zawsze skończyło. To państwo słabnie, na razie jeszcze nie finansowo ale mentalnie, nie mniej za tym pójdą finanse. Jak tylko zacznie się sypać straci wielbicieli-to naturalne 🙂 w Polsce na odwrót. Najlepiej widzą te przemiany właśnie ci którzy mieszkają przy granicy, pamiętają jak wyglądało życie po jej obu stronach lat 20 temu, 15,10, 5 i teraz. Ja nie twierdzę że ten upadek już następuje , nie mniej jest on bliżej niż nam się wydaje.
Jarema
29 grudnia 2017 o 09:36Myślę, że elementy propolskie, o których pan pisze rzeczywiści występują i szkoda że Polska nie wspiera w najmniejszym stopniu tych elementów wspólnych, np. wspólnej tradycji walk, zapotrzebowania na język polski na Ukrainie, którego ponoć chętnie by się Ukraińcy uczyli jako drugiego obok angielskiego języka obcego, ale nie jest to możliwe ze względu na brak nauczycieli. Szkoda, że Polska nie jest w stanie wygospodarować kilku mln. złotych na stypendia i częściowo np. subsydiować nauczycieli polskiego przez np. Instytut Mickiewicza. Cóż Międzymorze ma się stać samo, to chyba jest wiodące założenie. Prawdopodobnie dlatego popularny jako drugi obowiązkowy język obcy stał się niemiecki.
Jest to jednocześnie wizja skrajnie optymistyczna, która nie dostrzega, że niepodległościowa myśl ukraińska była także antypolska. Mieliśmy tego dowody już podczas zaboru Austro-Węgierskiego, zmagań o Lwów, OUN/UPA uwieńczonym ludobójstwem Polaków i mamy Wiatrowycza i innych. Wyjątkiem jest Petlura. Wybór opcji niemieckiej jest przesądzony i tu zdecydują pieniądze, a nie podobieństwo kulturowe Polaków i Ukraińców nie będzie miło znaczenia. Ukraińcy nawiążą tym samym do swoich wcześniejszych wyborów politycznych z historii. Polska musi się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Okazało się, że nie wystarczy wyrzec się Kresów, zapomnieć o polskiej mniejszości i pomordowanych, aby mieć dobre relacje z Ukrainą, jak chcą zwolennicy Giedroycia. Ukraina jakby Giedroycia nie rozumienie i nie rozumie, że zagrożenie dla Polski i Ukrainy idzie ze wschodu i muszą się te państwa razem trzymać. Ukraińcy zagrożenie dostrzegają, ale swoje interesy definiują inaczej, stawiając na wsparcie Niemiec i USA, a dobre relacje z Polską uzależniają od pełnego wsparcia politycznego, wyrzeczenia się polskich interesów dotyczących mniejszości polskiej, języka i kultury kresowej także materialnej oraz odbudowy pomników ku czci zbrodniarzy z UPA.
Paradoksalnie wybory polityczne Ukrainy zdejmują z polskich pleców ciężar. Polska nie musi być pierwszym antyrosyjskim adwokatem Ukrainy, który zresztą był politycznie i ekonomicznie mało skuteczny. Swoimi decyzjami Ukraina bierze ciężar powstrzymywania Rosji na swoje i jakby to brzmiało niemieckie barki. Polska może się skupić na handlu, rozwoju gospodarczym, demografii i cierpliwym wzmacnianiu potencjału militarnego ze względu na rosyjskie zagrożenie.
Szczerze mówiąc nie wierzę w tandem niemiecko-ukraiński w dłuższym terminie. Nie ta mentalność i tradycja państwowa. Z tej współpracy na dłuższą metę niewiele wyjdzie. Być może gdyby ostała się pohabsburska Ukraińska Republika Ludowa, model państwa ukraińskiego byłby inny.
Mazowszanin
31 grudnia 2017 o 00:20Mądrze Jarema prawisz.
kapelusznik
29 grudnia 2017 o 11:45Rokita – wypłody politycznego bankruta, który nie tylko nie rozumie polityki zagranicznej i polskich interesów, ale jeszcze manipuluje, czy wręcz zniekształca fakty, tak aby pasowały do banderowskiej narracji. Ukraina jest nam tak potrzebna jak dziura w płocie. Państwo, którego PKB wynosi tyle co samej tylko Warszawy.
Ukraińcy oczywiście uważają, że bez nich Rzplita się zawali i gospodarczo upadnie.
Andrew
29 grudnia 2017 o 15:55Brawo !!!!!!! Dobry wpis.
Enej bandyta
29 grudnia 2017 o 13:16Niemcy ich sprzedadzą Rosji za czapkę gazu.
Mazowszanin
31 grudnia 2017 o 00:19Dodam jeszcze: …. i nowy kontrakt na dostawę towarów od firmy Siemens: lokomotyw, turbin energetycznych itp.
Adr
29 grudnia 2017 o 14:53Co do rycerskiego rysu to jednak widać wspólny
w Niemcach i Ukraińcach.
Wystarczy walczyć z Sowietami żeby zmyć Wołyń czy Auschwitz i inne KL – uznać Dywizje Totenkopf
(złożona głownie ze strażników KL ale dzielnie walczącą na froncie z Sowietami więc pewnie wszelkie przejawy uwielbienia dla niej nie sa anty-polskie, anty-żydowskie,pro-NSDAP a są wyrazem anty-komunizmu i anty-rosyjskości.Weterani dywziji dostaja meryture za obrone vatherlandu)
czy na zasadzie analogi UPA za rycerzy anty-sowieckiej krucjaty i obrońców ojczyzny.
tagore
29 grudnia 2017 o 17:10Pan Rokita nie zauważył jak zachód ostygł w „przyjacielskim” wsypywaniu pieniążków do ukraińskiej korupcyjnej dziury. Oligarchowie nie mają ochoty przytulać się do zachodu, deklaracja Poroszenki o możliwości zakupu rosyjskiego gazu to nie jest żart ale forma wywarcia presji w obronie „kolegów” poszkodowanych londyńskim wyrokiem.
józef III
29 grudnia 2017 o 22:01brednie
mapa
30 grudnia 2017 o 17:18Zgadza się. I Rokity i Redaktora.
Dariusz
30 grudnia 2017 o 15:21Czemu Niemcy mieliby wspierać Ukrainę, skoro Rosja ma dużo więcej surowców potrzebnych ich gospodarce ? Gdyby nie USA Ukraina zostałaby sama. To że PiS odwraca się od Ukrainy, może wynikać z tego, że stała się ona mało ważna dla USA. PiS to przecież pieski amerykańskie liżące tyłki Żydom. Biedna ta Ukraina, pokłóciła się nawet z bardzo przyjazną jej Polską. Bez sensu.
Mazowszanin
31 grudnia 2017 o 00:25Ukraina nie zostanie sama, będzie stać u jej boku Kanada przynajmniej tak długo jak silne będzie tam lobby urodzonych pod klonowym liściem kolejne generacje banderowców (aktualnie to już 2 i 3 pokolenie).
tagore
31 grudnia 2017 o 13:40Niemcy podtrzymują istnienie Ukrainy z tych samych powodów co w traktacie Brzeskim gdy powołali Państwo Ukraińskie do istnienia.
józwa
30 grudnia 2017 o 21:51Ta umiejętność Ukraińców do zmiany „pomocnika” do realizacji własnych wizji budowania własnej państwowości jest niesamowita. W okresie „kozaczczyzny” od Rosji przez chanat do Rzeczypospolitej,u schyłku I wojny światowej od Austro-Węgier przez Rosję do Rzeczypospolitej, w okresie międzywojennym expresowa miłość do Niemiec jak tylko Hitler doszedł do władzy (OUN w Berlinie) przeciwko ZSRR i Polsce,w czasie ataku Niemiec hitlerowskich na Polskę i kolejnego agresora tj.17 września 39r Sowietów uroczyste powitanie oswobodzicieli hitlerowskich (umożliwili wysługiwanie się w eliminowaniu Polaków-nie muszę chyba przytaczać nazw formacji bo są nam Polakom bardzo dobrze znane)oraz Sowietów z tym,że Sowieci po kilku dniach uruchomili swoje oddziały „przyjaźni” tzn NKWD i bańka miłości prysła. Później okres stalinowskich rządów i w 1941
znowu przybyli „oswobodziciele” z pod znaku trupiej czaszki i znowu było wspaniale (szczególnie,że hitlerowcy nie przeszkadzali szczególnie w eksterminacji Polaków na Wołyniu i Podolu prowadzonej przez ukraińskich „mołojców” a przy obywatelach żydowskich wręcz pomagali).I znowu przyszli Sowieci i przy okazji tłuczenia wiejących hitlerowców „dziękowali” za lojalność wobec ZSRR.
Podziału terytorialnego dokonali wielcy i ani Polacy ani Ukraińcy nie mieli wpływu na jego ostateczny kształt. W bliższych nam czasach na plecach skutecznych Polaków i przejściowej słabości ZSRR po 1989r wiele państw uzyskało niepodległość. Czy polityka ukraińska znowu nie jest na rozdrożu bo nie wie kogo wybrać do realizacji własnych celów? Czy polityka przemieszczania się w poszukiwaniu popierających od Annasza do Kajfasza będzie skuteczna? Ukraina nie rozumie,że „bohaterowie” z UPA i pokrewnych nie są dla nas bohaterami a ……… Niemcy potrafiły rozliczyć się ze swoją brunatną przeszłością i nie gloryfikują Hitlera wobec świata a przecież dał Niemcom i Austiakom tyle powodów do szczęścia z panowania nad Europą i nie tylko oraz materialnych korzyści. Życzę Ukrainie zbudowania niezależnego i mądrego państwa (bez nacjonalistycznych zapędów wobec sąsiadów). Jeśli pomyliłem jakieś fakty historyczne to przepraszam. Jestem tylko zafascynowany KRESAMI z opowieści, bo mój ojciec służył w 12 Pułku Ułanów Podolskich w Białokrynicy(Cześć ich pamięci!)i walczył z Niemcami i Sowietami w obronie Lwowa mimo,że urodził się na Mazowszu w ziemi opoczyńskiej.
Mazowszanin
31 grudnia 2017 o 00:4710/10. Ukraina (choć w zasadzie poprawniej będzie wskazać liczbę mnogą Ukrainy ale to dalej jest uzasadnione), czy to jeszcze jako Kozacczyzna vel Hetmanat, czy to już później to lawirowanie pomiędzy koalicjami z miernym skutkiem dla samych siebie. Co jest istotne ale jakoś nie podnoszone zbyt często i głośno – Ukraińcy, w odróżnieniu od Polaków, nie potrafili u schyłku I WŚ porozumieć się i zbudować jednego państwa tylko od razu powstały trzy konkurencyjne, wzajemnie zwalczające się militarnie oraz politycznie i tak było aż po klęskę najpierw ZURL, następnie URL i do pozostania na scenie ostatecznie już tylko Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad.
wujek53
5 stycznia 2018 o 20:26Pan Rokita już dawno odpłynął sam pewnie nie wie dokąd,zabiera głos w sprawach o których nie ma pojęcia,bredzi.
realista
6 marca 2018 o 19:04@Jarema, z jakiej choinki się urwałeś, i kiedy ostatni raz byłeś na Ukrainie? Na banderowskiej Ukrainie likwiduje się lub ogranicza j. polski nawet w zaledwie 4 szkołach dla tamtejszych Polaków. Jest on w banderlandzie potrzebny jedynie doraźnie w formie kursów przygotowawczych dla planujących wyjazd do nas, ukraińskich gastarbeiterów, których nawpuszczaliśmy do UE bez właściwej kontroli ponad 1,5 mln i nie widać za to żadnej wdzięczności, tylko pretensje. Czesi wydali dla ukraińców 9600 pozwoleń rocznie, ostatnio podwyżśzyli limit do zawrotnych 10 000, dlatego banderia jest im wdzięczna. Pogłaszcz takiego – to cię ugryzie, daj kopa – to poliże w rękę.