Ze swoich przedwyborczych obietnic Gruzińskie Marzenie, któremu przewodzi Bidzina Iwaniszwili, najbardziej skwapliwie wzięło się za ukaranie przedstawicieli poprzedniej władzy – pisze prof. socjologii Gia Nodia z uniwersytetu państwowego w Tbilisi. Jego wypowiedź cytujemy za portalem Kaukaz.info.
„Ze swoich przedwyborczych obietnic Gruzińskie Marzenie, któremu przewodzi Bidzina Iwaniszwili, najbardziej skwapliwie wzięło się za spełnienie części dotyczącej „Przywrócenia Sprawiedliwości”. Rozumie się przez to ukaranie przedstawicieli poprzedniej władzy.
Taki priorytet ma zarówno psychologiczną i polityczną podstawę. W okresie przedwyborczym, jak i w późniejszych dniach, rzucała się w oczy wzajemna agresja między stronnikami dwóch najważniejszych obozów politycznych. Zwolennicy Gruzińskiego Marzenia nie ukrywali, że prosta zmiana rządu jest niewystarczająca – trzeba odwetu. Sam proces przekazania władzy odbył się zaskakująco spokojnie, ale napięcie pozostało.
Rozłożyć przeciwnika na łopatki
Oprócz zadośćuczynienia społecznemu zamówieniu, zwycięzcy mają również pragmatyczne przyczyny rozgrywania karty rewanżu. Zjednoczony Ruch Narodowy jeszcze nie jest rozłożony na łopatki: prezydent Saakaszwili wciąż posiada silne pełnomocnictwa, w rękach poprzedniej partii rządzącej pozostaje władza na poziomie municypalnym, w tym wpływowy fotel mera Tbilisi, jej nominaci kontrolują Sąd Najwyższy, Bank Narodowy, Najwyższą Izbę Kontroli, Telewizję Publiczną. Nowy premier Bidzina Iwaniszwili nie kryje rozdrażnienia z tego powodu, dlatego kontynuacja walki z pozostałościami poprzedniej władzy pozostaje dla niego priorytetem. Tym bardziej, że wypełnić wielomiliardowe obietnice w sferze socjalnej będzie bardzo trudno – dużo łatwiej przenieść uwagę narodu na przestępstwa obalonych (ale nie do końca) oponentów. W końcu wspólny wróg jest bardzo wygodny dla zachowania jedności w różnokolorowej koalicji, gdzie prawie nikt nikomu nie ufa.
Wszystko na to wygląda, ale Iwaniszwili i jego drużyna gorąco odrzucają samą obecność żądzy rewanżu i mówią o tym, że ukaranie wysokich urzędników poprzedniego rządu jest konieczne dla przywrócenia w narodzie poczucia sprawiedliwości. Każdy powinien przywyknąć do tego, że prawo jest takie samo dla wszystkich. Trudno z tym polemizować. I nie można ręczyć, że w drużynie Michaiła Saakaszwilego nikt nie łamał prawa.
Na polityczne zamówienie władzy
Ale problem w tym jak uda się nowemu rządowi ścigać swoich politycznych oponentów a jednocześnie przekonać obywateli i społeczność międzynarodową, która uważnie przygląda się rozwojowi sytuacji, że te działania nie są wyrównywaniem rachunków lub zastraszaniem opozycji. Jedyną gwarancją tego jest przekonanie o bezstronności systemu sądowniczego. Ale opozycja – w rozumieniu krytyków rządów Saakaszwilego – przez długie lata twierdziła, iż nie można dowierzać gruzińskim sądom, a tym bardziej prokuraturze, oraz że wypełniają one polityczne zamówienia władzy. Zarzuty były w dużej części sprawiedliwe, chociaż w moim przekonaniu, wyolbrzymione.
W każdym razie instrumentami „Przywracania Sprawiedliwości” są te same instytucje, na których dyskredytację opozycja straciła tak wiele czasu. Na podstawie czego możemy powiedzieć, że nagle przestały one być podatne na polityczne naciski? Nowa minister sprawiedliwości, długie lata pracująca w Strassburgu Tea Culukiani, zapewnia nas, że surowo zabroniła swoim współpracownikom wpływać na sędziów. Bardzo prawdopodobne. Ale dlaczego jej można bardziej wierzyć na słowo niż przedstawicielom poprzedniej władzy? Na przykład właśnie Zjednoczony Kongres Narodowy uchwalił prawo, zgodnie z którym nawet dzwonek telefonu do sędziego może stać się podstawą do wszczęcia sprawy karnej. Tak czy inaczej im nie wierzyli w zainteresowanie obiektywnością sądownictwa. Oprócz tego, jeśli gruzińscy sędziwie rzeczywiście są tak bardzo pozbawieni zasad, jak twierdziła poprzednia opozycja, to i tak domyślą się jak najlepiej zadowolić możnych tego świata.
Będą poważne problemy z NATO?
Pierwszy krok w „Przywracaniu Sprawiedliwości” – zatrzymanie pod zarzutem naruszenia praw żołnierzy najpierw byłego ministra obrony, a potem szefa sztabu gruzińskiej armii i jednego z najważniejszych generałów – od razu doprowadził do skandalu. Nie ma tu miejsca na zagłębianie się w prawne detale. Jak zawsze obrona i oskarżenie prezentują diametralnie odmienne punkty widzenia. Sama kampania wygląda jednak na przykład wybiórczego stosunku do prawodawstwa. Znamy kontekst: prezydent Saakaszwili upierał się przy swoim prawie mianowania szefa sztabu i nie zgadzał się na kandydaturę zaproponowaną przez nowego ministra obrony. Rozwiązanie problemu? Niewygodny dla ministra szef sztabu został aresztowany.
Skandal od razu stał się międzynarodowy. Podczas pierwszej wizyty nowego premiera Iwaniszwili w Brukseli, tak szef Komisji Europejskiej Barroso, jak i Sekretarz Generalny NATO Rasmussen wydali skrajnie nieprzychylne oświadczenia o niedopuszczalności wybiórczego stosowania prawa w celach politycznych. Iwaniszwilemu powiedziano otwarcie, że proces integracji Gruzji z NATO doznał szkody, a zaplanowana wizyta Komitetu Wojskowego NATO w Gruzji została odłożona.
Jedno jest jasne już teraz: działania rządu w żaden sposób nie mogą pomóc umocnieniu przekonania o tym, że w Gruzji w końcu króluje obiektywne sądownictwo”.
***
Autor, Gia Nodia, jest prezesem Kaukaskiego Instytutu na rzecz Pokoju, Demokracji i Rozwoju w Tbilisi, profesorem socjologii na uniwersytecie państwowym w Tbilisi.
Kresy24.pl/Kaukaz.info.pl/ekhokavkaza.com
Tytuł i śródtytuły – red. Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!