Aramejska nazwa tego rejonu – Tur Abdin (Góra sług), została nadana jeszcze za czasów rzymskich. Gdy do tego rejonu Międzyrzecza dotarło światło wiary w Chrystusa, Tur Abdin stała się Górą sług bożych ze względu na ogromny rozkwit życia monastycznego, pustelniczego i rzesze słupników (stylitów) syryjskich. Na obszarze Tur Abdinu powstały setki pustelni, klasztorów, kościołów, które do dziś zachwycają i zadziwiają.
Dawniej tereny te należały do Syrii. Syria, nazywana tak od starożytnej Asyrii, czyli obszarów Dwurzecza (Tygrysu i Eufuratu), dzisiaj oznacza jedno z państw arabskich. W starożytności określano tą nazwą różne krainy geograficzne na Bliskim Wschodzie, również część Mezopotamii pod panowaniem perskim. Syria obejmowała rejony zamieszkałe od pierwszych wieków naszej wiary przez chrześcijan, którzy mówili językiem semickim – syriackim, jednym z dialektów aramejskiego, którym posługiwał się Jezus Chrystus. W Imperium Rzymskim ludność tę nazywano Syryjczykami (arab.Syriani).
Tur Abdin to niewysokie góry, dziś w południowej Turcji, przy granicy z północną Syrią. Na zachodzie leży duże miasto Mardin, na północy płynie rzeka Tygrys, a na południu, przy granicy z Syrią znajduje się historyczne Nisibin. To miasto św. Eframa Syryjczyka. Tam się urodził i jego utratę w burzach historii opłakiwał w strofach „Pieśni o oblężeniu Nisibis przez Persów„.
Ziemie te są nasiąknięte krwią męczenników chrześcijańskich, którzy ginęli w okrutnych pogromach, tylko dlatego, że wierzyli w Chrystusa. Bestialsko niszczono ich domy, klasztory, osady i wsie. W pogromach z lat 1829, 1895, 1915 i 1925 ginęli przywódcy Kościoła syriackiego, biskupi, kapłani, mnisi, a także zwykli mieszkańcy Tur Abdinu. Okolica wyludniła się. Obszar Tur Abdinu w połowie VII wieku obejmował 243 wsie i osady, zaś pod koniec VIII wieku było ich tylko 134. Także dziś statystyka wykazuje tendencję spadkową – coraz mniej tu wiernych Chrystusowi. Ci, którzy przetrwali pogromy, ratowali się ucieczką do bezpieczniejszych miejsc lub rozproszyli się po całym świecie.
Chrześcijanie syriaccy są przeważnie wielojęzyczni. Syriacki to ich język codzienny, znają dobrze język turecki i arabski. Kultura i tradycje arabskie wpłynęły na styl ich życia, w niektórych miejscach Tur Abdinu.
Uderza niezwykła serdeczność, życzliwość, otwartość serca, gościnność i wielkie pragnienie kontaktu z braćmi w wierze. Ludzie tutejsi odznaczają się wielkim zaufaniem do pielgrzymów, szczególnie tych, którzy noszą odważnie na piersi symbol Ukrzyżowanego. Słowo „Polonia” otwiera drzwi i serca, wywołuje uśmiech jako wyraz sympatii, mocniejszy uścisk dłoni, przytulenie i natychmiastowe wspomnienie – Baba Bulos Seni – papieża Jana Pawła II. Nasz wielki rodak jest tu dobrze pamiętany.
Zapomniani, odizolowani od głównego nurtu chrześcijaństwa wierni syriaccy, boleśnie i okrutnie doświadczeni, noszą piętno zastraszenia, zniewolenia, a nawet poniżenia. A zarazem, ileż w nich ogromnej mocy i siły przetrwania. Zadziwiający to wierni, wzbudzający wielkie uznanie i szacunek. Gorliwie i żarliwie strzegą wiary i wielowiekowej tradycji, oddani swej ziemi i językowi, którym posługiwał się Chrystus.
*
Wąska asfaltowa droga opada coraz niżej. Słońce grzeje coraz mocniej. Jesień, październik, a mimo wczesnego poranka już upał. Jedziemy przez jałowe, wypalone słońcem ziemie Tur Abdinu. Rudobeżowe i złote rozległe przestrzenie, gdzieniegdzie przetykane zielenią pojedynczych drzew oliwnych czy ich niewielkich gajów. Na horyzoncie łagodne wzniesienia, lekko zamglone, sięgają błękitu bezchmurnego nieba. Zbliżamy się do Hah. Miejsca, o którym mówią legendy, a także miejsca tradycji chrześcijańsko-syriackiej od 2000 lat. Miejsca świętego, które od lat marzyłam odwiedzić w mych wędrówkach – pielgrzymkach po Bliskim Wschodzie.
Lubię stare legendy, które pomagają mi lepiej zrozumieć i odczuć historię. Niech ta – szczególnie piękna – poprowadzi nas do starochrześcijańskiej osady Hah. Do jednego z najstarszych, zadziwiająco pięknych i najcenniejszych kościołów Tur Abdinu, poświęconych Bożej Rodzicielce. Twierdzę, że wiekowy kościół w Hah jest symbolem Tur Abdinu. Fundamentem tej świątyni było sześć kamiennych bloków-ciosów (nadal są widoczne), położonych pod pierwsze sanktuarium poświęcone Matce Bożej przez Trzech Króli, czyli Mędrców ze Wschodu, po odwiedzeniu Bożej Dzieciny w Betlejem.
Cudną legendę Hah przekazał nam w czasie wieczornych spotkań pielgrzymów przy kawie i herbacie w starym monasterze Zafaran zarządzający klasztorem, bardzo życzliwy Sobhi Uslan.
Jak chce legenda, właśnie w miejscowości Hah zebrało się sześciu Magów z Mezopotamii, po tym jak ujrzeli gwiazdę betlejemską zwiastującą narodziny Zbawiciela. Należeli do stanu kapłańskiego, a z uwagi na tajemną wiedzę byli bardzo poważani. Trzech spośród Mędrców pochodziło z Hah. Długo radzili między sobą, jak ma wyglądać powitanie zapowiadanego przez proroków nowo narodzonego Odkupiciela, Króla nad królami. Każdy z Mędrców pragnął wziąć ze sobą po tysiąc uzbrojonych żołnierzy, aby godnie powitać Dzieciątko Boże. Miało więc być sześciotysięczne wojsko i cenne dary. Mędrcy zaczęli się jednak zastanawiać, w jaki sposób zapewnić tak licznemu wojsku utrzymanie w czasie tak długiej podróży. Zadecydowali w końcu, że pojadą sami i nie w sześciu, tylko we trzech, a tych wybrali spośród siebie drogą losowania. Wyruszyli w drogę – prowadziła ich gwiazda, którą widzieli na Wschodzie.
Jak wiemy z Ewangelii św. Mateusza (2,1-2), gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.
I dalej (Mt.2,9-12): „A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż zatrzymała sie nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju”.
Legenda Hah dopowiada, że Matka Boża była wielce zadziwiona tak drogocennymi darami. Uboga, nie miała nic, aby odwdzięczyć się Mędrcom. Podarowała im więc chustę (mandil), czyli pieluszkę, w którą było owinięte Dziecię Boże. Szczęśliwi Mędrcy przyjęli ten cenny dar, a w drodze powrotnej do Hah postanowili podzielić chustę na trzy równe części, po kawałku dla każdego z nich. Jednak mimo usilnych starań w żaden sposób nie mogli jej rozdzielić ani rozciąć nawet bardzo ostrym nożem. Zadziwili się bardzo! W końcu zadecydowali, że ją spalą i podzielą się popiołem jako relikwią, pamiątką tego doniosłego wydarzenia. Jednak ogień nawet nie tknął pieluszki. Gdy ją rozłożyli, na materii ujrzeli wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem. Zrozumieli, że stał się cud. Postanowili w miejscu, w którym się zebrali i skąd wyruszyli, a więc w Hah, zbudować niewielkie sanktuarium Matki Bożej, aby uwiecznić to wydarzenie. Każdy z sześciu Mędrców włożył kamień pod fundament początkowo niewielkiego sanktuarium (arab. mazar), w którym umieszczono pieluszką z wizerunkiem Matki Bożej i Dziecięcia.
Druga wersja legendy podaje, że z popiołu spalonej pieluszki wydobyto złoty medalion z wizerunkiem Matki Bożej z Dzieciątkiem i 12 małych złotych serc z imionami każdego z Magów zgromadzonych w Hah przed podróżą do Betlejem. W tej wersji legendy było ich aż dwunastu. Hah znajduje się na północny wschód od miasta Midyat, ok. 30 km na południe od miejscowości Zaz, a na zachód od Bekusyone (Bakisyan). Ta kiedyś duża osada za czasów asyryjskich nosiła nazwę Hih. Syriacy nazywają ją Niuhtu, co oznacza „miejsce wiecznego odpoczynku”. Hah było ważną i znaną miejscowością przed Chrystusem. W okresie wczesnego chrześcijaństwa rozwinęło się, zyskało aż osiem kościołów i wiele klasztorów, w tym kościół Najświętszej Maryi Matki Boga. Było pierwszą siedzibą biskupa podlegającego później metropolii w Dara. Wielu znanych uczonych wyszło z klasztoru w Hah lub tu przebywało, m.in. Fenhas Hahi z Egiptu, uczeń Orygenesa (ok. 185 – ok. 254), założyciel miejscowych klasztorów.
Kiedy w 537 roku miasto Dara przeszło pod panowanie Persów, mieszkańcy Hah przyjęli wielu uciekających stamtąd chrześcijan syriackich wraz z biskupem monofizytą. W następstwie tych wydarzeń mieszkańcy Hah zostali zmuszeni do przyjęcia obrządku monofizyckiego. W okresie Gregoriana Liazara Sabrina (1047 – 1087) z klasztoru Kartmin (Mar Gariel) Tur Abdin podzielił się na dwa biskupstwa – z siedzibami w Kartmin i Hah.
Gdy zbliżamy się do Hah, już z daleka wita nas wyniosła, piękna, kamienna wieża z ciekawie skonstruowanym sklepieniem: piramidalnym, kwadratowym, sprawiającym wrażenie dwupiętrowej budowli, zakończonym niewielką kopułą z krzyżem. Wewnątrz z czterech stron otaczają je niewielkie podwójne kolumny o kapitelach zdobionych rzeźbionym akantem. Kolumny podtrzymują rzeźbione fryzem łuki, a w środku łuków znajdują się symbole Ukrzyżowanego i Ducha Świętego – ulatującą gołębicę. Zwracają uwagę liczne inskrypcje syriackie kute klasyczną estrangelą. Wśród kolumn są niewielkie okna. Ta prawdziwa perła Tur Abdinu jest wciąż czynna.
O sędziwym wieku kościoła świadczą jego kamienie, bardzo już dotknięte erozją. Wielokrotnie odnawiana świątynia nic nie straciła ze swego piękna. Chociaż tradycja datuje ją na najwcześniejszy okres po narodzeniu Dziecięcia Bożego to naukowcy wskazują na VI wiek po Chrystusie, podobnie jak kościół – także Matki Bożej – w monasterze Zafran. Wejście poprzedzają trzy kamienne stoły charakterystyczne dla kościołów syriackich Tur Abdinu. To miejsce sprawowania liturgii w lecie i wtedy, gdy wierni nie mieszczą się w niewielkim kościele. Środkowy bardzo prosty i piękny, jest ozdobiony starochrześcijańskimi krzyżami i zwrócony na wschód; to miejsce dla świętej księgi Ewangelii. Dwa pozostałe to pulpity pomocnicze na święte księgi, które czyta kantor i osoby uczestniczące w liturgii syriackiej.
Kościół zbudowany na planie równoramiennego krzyża zachwyca oryginalną konstrukcją. Wejście do narteksu jest misternie sklepione drobnymi, piórkowymi płytkami ceglanymi (arab. karmidem), ułożonymi geometrycznie i bardzo malowniczo. Długość nawy wynosi 12,5 m. Prezbiterium kościoła poprzedza specjalny pulpit, drewniany stojak z Ewangeliarzem w języku syriackim, napisanym piękną, klasyczną estrangelą. Apsydę zdobi piękny krzyż, a prosty ołtarz z marmuru jest nowy. Otaczają go kolumny z korynckimi kapitelami podtrzymujące ozdobne łuki nisz. Wewnątrz jest kilka nisz z syriackim słońcem – symbolem Jezusa Chrystusa, który jak słońce opromienia cały świat. Trzy małe okna apsydy to symbol Trójcy Przenajświętszej. Piękna marmurowa chrzcielnica należy już do nowszego wystroju zabytkowego kościoła. Zachwycają wspaniałe ażurowe, finezyjnie kute w kamieniu dekoracje – fryzy z ornamentami.
Jeszcze chwila modlitwy pielgrzyma. W Tur Abdinie gleboko odczuwamy historię naszej wiary. Jakże mocny jest genius loci tych miejsc opuszczonych, zapomnianych, pozostających poza głównym nurtem chrześcijaństwa.
Dziś w starochrześcijańskim Hah istnieje jedynie 13 domów wiernych Chrystusowi, czyli żyje ok. 60 syriackich chrześcijan, jak mi podaje opiekun zabytkowego kościoła Bożej Rodzicielki. Resztę osady zajęli Kurdowie. Na domach, w których mieszkają dziś chrześcijanie, niekiedy widnieją nad wejściami do nich wypisane estrangelą inskrypcje syriackie.
Pozostałe kościoły i klasztory w Hah przeważnie leżą w gruzach, szepcząc bolesną historię tych ziem. Dziś przepiękny kościół poświęcony Bożej Rodzicielce otacza pole ruin i już tylko bujna zieleń odradzająca się na wiosnę. Opuszczamy starożytny Hah. Często będę tu wracać bolesnymi wspomnieniami…
Barbara Anna Hajjar
Tartus (Syria)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!