Historia pokazuje, że zimy w Europie Wschodniej są dla działań logistycznych, związanych z prowadzeniem zakrojonych na szeroką skalę zbrojnych operacji ofensywnych, prawdziwym wyzwaniem. Najlepszymi przykładami są fiaska kampanii wojennych na Ukrainie i w Rosji od XVIII do XX w. Najwyraźniej Rosja jest teraz gotowa powtórzyć ten błąd, wydając rozkaz zwiększenia liczebności wojsk na Ukrainie w ramach dużej ofensywy zimowej. Sprawę przeanalizował dwutygodnik „Forbes”.
„Tymczasem Ukraina celowo atakowała rosyjską logistykę i linie zaopatrzeniowe, dodatkowo komplikując Moskwie możliwość utrzymania dużej operacji ofensywnej. Chociaż to zwiększenie liczebności wojsk rosyjskich może przynieść pewne krótkoterminowe korzyści, bez odpowiedniego zaopatrzenia korzyści te będą kosztowne i mało prawdopodobne, aby udało się je utrzymać w dłuższej perspektywie” – czytamy w artykule.
Dowódca naczelny Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Ołeksandr Syrski oświadczył, że liczebność armii rosyjskiej, w ramach nowej operacji ofensywnej, wzrosła do około 710 tys. żołnierzy. Liczba ta została później potwierdzona przez Putina w jego dorocznym orędziu noworocznym.
„Chociaż ta liczba wydaje się wysoka w porównaniu z początkową liczebnością wojsk rosyjskich, które najechały Ukrainę, wynoszącą około 150 tys. żołnierzy, Rada Stosunków Zagranicznych i inne instytucje oszacowały na początku tego roku liczbę rosyjskich żołnierzy na Ukrainie na 600 tys.. Biorąc pod uwagę skalę obecnej ofensywy Rosji i niedawne działania rekrutacyjne, realne jest zwiększenie liczebności wojsk o około 20%” – analizują dziennikarze „Forbesa”.
W publikacji zauważono, że z jednej strony takie zwiększenie liczebności wojsk jest logiczne, ponieważ rosyjskie postępy na froncie albo utknęły w martwym punkcie, albo ograniczają się do niewielkich zysków.
„Na przykład w Pokrowsku Rosja próbuje zdobyć miasto od 17 miesięcy, ale Ukraina nadal kontroluje znaczną jego część. Podobnie walki trwają w Czasowym Jarze, pomimo deklaracji Rosji z lipca 2024 roku, że miasto znajduje się pod jej kontrolą. Tymczasem Ukraina podobno znacznie wzmocniła swoje linie obronne, budując rowy przeciwpancerne, betonowe zapory, drut kolczasty i niskoprofilowe przeszkody, a także pola minowe i rzeki, które już ograniczają ruch wojsk rosyjskich. Zwiększenie liczebności wojsk mogłoby pozwolić Rosji w końcu zdobyć te kluczowe miasta i ewentualnie przełamać ukraińskie linie obronne” – zauważono w artykule.
Jednocześnie eksperci twierdzą, że tak znaczna ekspansja sił podczas wschodnioeuropejskiej zimy może mieć poważne konsekwencje wtórne, ponieważ przedłużające się operacje ofensywne wymagają stałego uzupełniania zapasów na liniach frontu.
Co więcej, jak zauważają dziennikarze, złe warunki pogodowe dodatkowo obciążają sieci transportowe, zużycie paliwa, utrzymanie i zaopatrzenie armii.
„Żołnierze na liniach frontu w tak zimnym klimacie potrzebują zwiększonych zapasów, zwłaszcza paliwa, a możliwości ich dostarczania są utrudnione przez trudne warunki pogodowe. Chociaż wzrost liczby wojsk może zapewnić Rosji pewne krótkoterminowe korzyści taktyczne, z czasem dodatkowo obciąży jej i tak już przeciążoną sieć logistyczną” – czytamy w artykule.
Co więcej, te trudności logistyczne dodatkowo komplikuje strategia Ukrainy polegająca na systematycznym atakowaniu rosyjskich sieci zaopatrzeniowych i logistycznych. W szczególności Ukraina szeroko wykorzystuje drony dalekiego zasięgu do atakowania składów kolejowych i magazynów paliwa na Krymie i w Rosji. Co więcej, ukraińskie wojsko przeprowadziło ataki głęboko na terytorium Rosji, atakując zakłady produkcji obronnej, w szczególności te, które wspierają produkcję bezzałogowych statków powietrznych i systemów walki elektronicznej.
Dziennikarze dodają, że takie ataki są generalnie skuteczne, a ich częstotliwość i intensywność wzrosły w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
„Ogólnie rzecz biorąc, zimowe wzmocnienie wojsk rosyjskich może przynieść pewne początkowe sukcesy, ponieważ siły ukraińskie dostosowują swoją obronę do ataków na większą skalę. Jednak nacierające jednostki ryzykują znalezienie się w sytuacji podobnej do tej z Kuczerowskiego Jaru, gdzie terytorium nie da się utrzymać z powodu niepewnych dostaw. W dłuższej perspektywie Moskwa wydaje się powtarzać błąd Napoleona, rozpoczynając chaotyczną ofensywę podczas wschodnioeuropejskiej zimy. To zwiększenie liczebności wojsk prawdopodobnie nie przyniesie Rosji pożądanych długoterminowych rezultatów, a wręcz przeciwnie, może pociągnąć za sobą znaczne koszty” – podsumowują dziennikarze.
Opr. TB, forbes.com










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!