18 września rozpoczęło się na Białorusi przedterminowe głosowanie w wyborach do Izby Reprezentantów. Komentatorzy alarmują, że daje ono władzy nieograniczone możliwości fałszowania wyników wyborów.
Niepokój opozycji budzi brak możliwości obserwowania głosowania. Zwracają uwagę, że newralgicznym momentem jest noc, kiedy przy urnach pozostają jedynie pozostający na usługach władzy milicjanci. Może wtedy dochodzić do dorzucania głosów. Z całego kraju płyną doniesienia o zmuszaniu do głosowania przedterminowego. Studenci skarżą się, że pod groźbą wyrzucenia z akademika, czy kłopotów na studiach, wywiera się na nich presję.
Zupełnie inaczej widzi to sekretarz białoruskiej Centralnej Komisji Wyborczej Michaił Łazawik. Jego zdaniem, wybory przedterminowe to ukłon w stronę tych wszystkich, którzy z różnych powodów nie będą mogli w niedzielnych wyborach uczestniczyć. Łazawik zauważył przy tym, że w porównaniu z innymi krajami, wcześniejsze głosowanie na Białorusi trwa krótko.
Wybory do parlamentu odbędą się w najbliższa niedzielę, 23 września. Zgodnie z zapowiedzią, z uczestnictwa w nich zrezygnowali kandydaci największej partii opozycyjnej – Białoruskiego Frontu Narodowego oraz Zjednoczonej Partii Obywatelskiej. Obie partie uzależniały udział w wyborach od spełnienia dwóch warunków: zwolnienia więźniów politycznych i włączenia jej przedstawicieli do komisji wyborczych. Żaden z nich nie został spełniony.
Nie cała opozycja zbojkotuje wybory. Na listach wyborczych pozostały nazwiska kandydatów z lewicowej partii Sprawiedliwy Świat, Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej „Hramada” oraz ruchu „Mów Prawdę!” Uładzimira Nieklajewa.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!