Według szefa Centrum Mizesa Jarosława Romańczuka, nowy dekret o przekazaniu władzy Radzie Bezpieczeństwa w przypadku śmierci prezydenta, jest wskaźnikiem stanu psychicznego Aleksandra Łukaszenki i jego możliwości postrzegania rzeczywistości a także zaufania do stworzonych przez siebie instytucji władzy.
Jego zdaniem, białoruski przywódca widzi w każdym napotkanym człowieku potencjalnego spiskowca, więc o stabilności instytucji państwowych nie ma mowy.
„Oczywiście, on próbuje chwytać się wszystkiego i myśli, że ci ludzie zgromadzeni w Radzie Bezpieczeństwa to jego niezawodni Sancho Pansas” – mówił Romańczuk w komentarzu dla Głosu Ameryki. – Jest to pewnego rodzaju trend prawny dla państw feudalnych w centrum Europy.
Szef Centrum Mizesa zauważył, że decyzje Łukaszenki od dawna wprawiają wielu ludzi, w delikatnie mówiąc, zdumienie;
„Być może chce stworzyć kolektywnego Łukaszenkę, który w razie czego będzie pilnował interesów beneficjentów ostatnich 26 lat jego rządów” – stwierdził. – Może on wie o swoim zdrowiu coś, czego my nie wiemy. Może ma to związek z niedopełnieniem przez niego pewnych obowiązków… Tutaj możemy się tylko domyślać. Oczywiście, tak widzi on kontynuację rozwoju Białorusi, nie ufając wszystkiemu, co stworzył wcześniej”.
Jarosław Romańczuk zaznaczył, że nad samym dekretem nie warto się pochylać, nie ma sensu zastanawiać się, czy jest zgodny z konstytucją kraju.
„Można tylko zacytować samego Łukaszenkę, który mówił, że „czasami nie ma czasu na przestrzeganie prawa”.
Na Białorusi już dawno nie ma prawa, właściwie nie mamy sądów ani parlamentu. Dlatego też w sytuacji całkowitego bezprawia i działania „po znajomości”, Łukaszenka nie znalazł nic lepszego niż skupienie władzy w rękach generałów w krytycznym, przejściowym okresie. Może wyobraża sobie, że jest Allende, ale działa jak Pinochet.
Analityk polityczny nie sądzi jednak, że jeśli nagle w Radzie naprawdę pojawi się władza, jej członkowie odważą się na podjęcie twardych kroków „a’la Chile czy a’la Birma”.
„Bo nie mają legitymacji. W najlepszym wypadku organ ten będzie organizatorem nowych wyborów. W ten czy inny sposób, bez względu na to, kto co wymyśli, jedynym wyjściem z obecnego głębokiego kryzysu politycznego na Białorusi są nowe wybory prezydenckie i parlamentarne. A także przyjęcie nowej konstytucji jako kolejnego kroku do ustabilizowania sytuacji w kraju. Cała reszta to prowizorka, kroki mające na celu uspokojenie Łukaszenki i nic więcej” – podsumował Romańczuk.
oprac. ba za naviny.online
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!