9 czerwca w Wilnie tradycyjnie odbędzie się święto dla rosyjskiej społeczności mieszkającej na Litwie. Patronem imprezy od lat jest Samorząd Miasta Wilna. W tym roku krytycy tego rodzaju przedsięwzięcia zwracają uwagę na dobór zespołów – znajdą się wśród nich artyści wychwalający Związek Sowiecki oraz popierający okupację Krymu.
Dzień Rosji w Wilnie odbędzie się po raz 15. Tradycyjnie biorą w nim udział rosyjscy dyplomaci, można zauważyć nie tylko rosyjskie, lecz także sowieckie symbole.
W tym roku kontrowersje wzbudzają zaproszeni wykonawcy. Jeden z nich – Oleg Pogudin – w ubiegłym roku odbył trasę koncertową po okupowanym Krymie. Inny – Wiktor Sałtykow – w wywiadach ubolewa, że Związek Sowiecki został rozwiązany.
„Będzie to propagandowe święto, jeszcze jeden środek w formacie rosyjskiej wojny informacyjnej. Smutne, że mer zgadza się na takie kompromisy, które nie mają dobrego wpływu na wizerunek Litwy” – oburza się radny miasta Wilna Adomas Bužinskas. Radny uważa, że na taką decyzję mera ma wpływ chęć przypodobania się partnerom koalicyjnym – Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związkowi Chrześcijańskich Rodzin.
„Dlaczego samorząd Wilna pozwala na Dzień Rosji w Parku Vingis i nawet obejmuje patronatem tę imprezę? Dlatego, że nie możemy sobie pozwolić, aby wileńscy Rosjanie myśleli, że nie są ważni dla Litwy, a tylko dla Kremla. A tak właśnie część społeczności by pomyślała, gdyby wieloletnia tradycja w tym roku została zmieniona” – odpowiada z kolei mer Remigijus Šimašius.
Włodarz miasta dodaje, że jeżeli zaproszeni na koncert wykonawcy „mają coś na sumieniu”, to Departament Migracji „powinien wykonać swoją pracę i nie wpuścić ich na Litwę”.
Kresy24.pl za zw.lt/fot: BNS/Julius Kalinskas/bab
3 komentarzy
Darek
27 maja 2018 o 22:10Ciekawe ilu Polaków bawi sie na święcie dla kacapów? Coś mi sie zdaje, że jak sie chce psa uderzyć kij w postaci litewskich Polaków zawsze się znajdzie… Międzywojenne doświadczenia niczego Litwinów nie nauczyły, a obecna jawna współpraca z Rosją jako żywo przypomina ówczesne podlizywanie sie ZSRR. W efekcie zostali ich republiką i co ważne jako jedyne państwo które dotknął ten „zaszczyt” latami mocno na to pracowali. Co ja mówię, wręcz oklaskiwali owo wcielenie bo pochwalili pakt Hitlera i Stalina. Myśleli, że chodzi o rozbiór Polski, a nie znali tajnego protokołu podajacego ich skrajnie nacjonalistyczne państwo na talerzu. ZSRR był ulubionym sąsiadem przedwojennej Litwy i coś z tego „sztokholmskieo syndromu” najwyraźniej im zostało. Nie zdziwiłbym sie gdyby wcielani do FR klaskali głośniej niż wschodni (rosyjskojęzyczni) Białorusini…
Czy mer zna coś takiego jak salomonowe rozwiązanie problemu? Z powyższego tekstu wynika, że włodaże Wilna sprawują nad tą imprezą „patronat”. Jak znam życie oznacza to jej organizowanie i współfinansowanie. Co za problem nie dać ani eurocenta ani nie skierował do pomocy nawet sprzątaczki ciagle zachowując „patronat”? W kolejnych latach udzaił władz moze być mniejszy, np. czekanie do ostatniej chwili z zezwoleniami itp. Impreza odbywałaby sie na koszt ruskich, a jak oni by ją organizowali ta 15-to letnia tradycja szybko wygaśnie. Kreml ma tyle różnych wydatków, że na Litwę najzwyczajnij może zabraknąć, a taka biba poid gołym niebem ma sens tuż przed aneksją, a nie kilka lat wcześniej. Chcieć to móc, a im najwyraźniej chce się tylko i wyłącznie zacierać ślady polskości. Historia uczy tylko tego, że nikogo niczego nie nauczyła – dedykuję to Litwinom
tagore
28 maja 2018 o 20:45Nic nie stoi na przeszkodzie temu by Miasto załatwiło jeszcze inne zespoły.
józef III
31 maja 2018 o 17:23Bużinskas – Burzyński ; Krym ? gdzie Rzym, gdzie Krym gdzie banderowcy ?