Do spotkania prezydentów Polski i Ukrainy dojdzie w Brukseli przy okazji NATO-Ukraina i NATO-Gruzja.
-Myślę, że strona polska i ukraińska świetnie sobie poradzą nawzajem. To, że odbywa się spotkanie prezydenta Dudy i Poroszenki, to, że trwa dialog, świadczy o tym, że – z całą sympatią dla przewodniczącego Donalda Tuska – jego dodatkowe bodźce nie są tutaj potrzebne – powiedział informując o spotkaniu wiceszef kancelarii prezydenta RP Paweł Mucha odpowiadając na słowa przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, który wezwał Kijów i Warszawę do łagodzenia napięć na tle historycznym. – Ostatnie napięcia pokazują, że nie wszyscy odrobili swoje lekcje z historii – mówił między innymi Tusk na konferencji prasowej z przybyłym już do Brukseli prezydentem Ukrainy.
Mucha powiedział, że spotkanie prezydentów Polski i Ukrainy odbędzie się na prośbę strony ukraińskiej.
– Prezydent bardzo wyraźnie mówił, będąc na Ukrainie (…), o tym, że musimy budować na fundamencie prawdy, na fundamencie rzetelnej informacji o wszystkich wydarzeniach, który miały miejsce. To jest polski przekaz, prezydent bardzo wyraźnie mówi także o ekshumacjach ofiar zbrodni – powiedział Mucha. Według niego, w wypowiedziach przewodniczącego Tuska niekiedy „mieszają się porządki” i nie wiadomo, kiedy wypowiada się jako „jako polityk, który kontestuje rzeczywistość Rzeczypospolitej, a kiedy się wypowiada jako przewodniczący Rady Europejskiej”. – Jeżeli wypowiada się z perspektywy brukselskiej, to można taki komunikat zwrotny: proszę być spokojny panie przewodniczący, polskie władze rozmawiają ze stroną ukraińską, ale podstawą porozumienia musi być prawda historyczna – stwierdził prezydencki minister.
Oprac. MaH, WPolityce.pl
fot. Krzysztof Sitkowski, prezydent.pl
1 komentarz
Alexander
11 lipca 2018 o 10:17Prawda, moim zdaniem, jest taka, że Ukraina lekceważy Polskę jako partnera ( o partnerze strategicznym w ogóle nie ma co mówić), gdyż Polska jest zbyt słabym i zbyt mało wpływowym państwem, aby mogła odgrywać znacząca rolę w procesie projektowanej integracji Ukrainy ze strukturami euroatlantyckimi. Kijów orientuje się przede wszystkim na Berlin, w drugiej kolejności na Paryż, a w zakresie NATO głownie na Waszyngton i w pewnym stopniu na Ottawę. Przy takiej optyce Warszawa nie jest mu do niczego potrzebna. Dlatego Poroszenko jeździ do Sahrynia bez związku z rocznicą tamtejszych wydarzeń, natomiast w ścisłym związku z rocznicą Rzezi Wołyńskiej. Dlatego też, gdy zniesiono wizy pomiędzy Ukrainą a państwami UE, udał się na granicę ze Słowacją, a nie z Polską, chociaż do Polski rokrocznie przyjeżdża nieporównywalnie więcej Ukraińców niż na Słowację. Jest to ze strony Kijowa polityka tyleż realistyczna co bezczelna i cyniczna. Naiwna w pewnym stopniu również. Dopóki bowiem trwa konflikt zbrojny w Donbasie, Ukraina nie ma szans na przyjęcie do struktur euroatlantyckich. Rosjanie natomiast ani myślą ewakuować się z Donbasu i w tym wypadku ani Berlin, ani Paryż, ani nawet Waszyngton w niczym Ukraińcom nie pomogą. Niemcy co najwyżej zbudują na spółkę z Rosjanami Nord Stream 2, nie bacząc na interesy Ukrainy. Stanie się podobnie jak za czasów Bandery, który również liczył bardzo na sojusz z Niemcami i jak wiadomo przeliczył się srodze. Od tamtych czasów, jak się okazuje, w mentalności Ukraińców nie zaszły zbyt wielkie zmiany.