Dalej już się nie da? Jeszcze rok temu pół Internetu oznajmiało zgodnym chórem, że coś takiego byłoby niemożliwe.
Ukraińskie drony ponownie zaatakowały bazę rosyjskiego lotnictwa strategicznego Olenja pod Murmańskiem, pokonując dystans co najmniej 1800 km, a zapewne znacznie więcej, gdyż nie leciały przecież w linii prostej. Potwierdziły tym samym poprzedni rekord swojego zasięgu z 27 lipca tego roku. Wtedy udało się uszkodzić dwa rosyjskie ciężkie bombowce Tu-22M3.
Jaki jest wynik obecnego ataku – na razie nie wiadomo, rosyjskie władze się tym nie chwalą. Potwierdzają jednak nalot dronów na wojskowe lotnisko i zapewniają, że zestrzeliły dwa z nich. Prawdopodobnie były to maszyny typu samolotowego A-22 Latający Lis, które Ukraińcy przerobili niedawno z cywilnych na wojskowe.
W Murmańsku słychać było syreny, ogłoszono alarm powietrzny, wstrzymano także pracę lotniska pasażerskiego, również w sąsiednim mieście Apatyty. Wkrótce potem zauważono 3 kolejne drony w rejonie głównej bazy rosyjskiej Floty Północnej w Siewieromorsku. W związku z tym zamknięto przestrzeń powietrzną nad całym Półwyspem Kolskim.
Co ciekawe, część rosyjskich reżimowych mediów twierdzi, że jeden z atakujących dronów przyleciał z terytorium sąsiedniej Norwegii. Zawsze to przecież lepiej wygląda, gdy winę ponosi „agresywna NATO-wska Norwegia”, niż przyznać, że własna obrona przeciwlotnicza pozwoliła ukraińskim dronom przelecieć przez cały kraj.
Rosyjskie bombowce często startują z Olenji, by z dużej odległości odpalać pociski manewrujące na Ukrainę. Oprócz Tu-22M3 bazują tam bowiem także strategiczne Tu-95. Rosja przeniosła „bombowce jądrowe” maksymalnie na Daleką Północ po tym jak Ukraińcy zaatakowali ich macierzyste lotnisko Engels w obwodzie saratowskim. Ale widać, że nawet tu nie są zbyt bezpieczne.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!