Nawet nie trzeba w nie specjalnie celować.
Ukraiński startup o niewinnej nazwie Ptaszka Drones rozpoczął dostawy dla armii specjalnych „siatkomiotów” do łapania w sieć dronów wroga, głównie małych kwadrokopterów Mavic i Autel. Pojawiły się już pierwsze nagrania skutecznego użycia tego sprzętu.
Zasada działania jest prosta: dron z „siatkomiotem” wystrzeliwuje sieć na dron wroga, ta oplątuje jego wirniki i… już. Schwytany dron spada jak kamień. Całe to niepozorne urządzenie waży zaledwie 373 gramy i jest wielokrotnego użytku – wystarczy wymieniać w nim kartridże z siatkami. Pozwala to zredukować koszt strącenia wrogiego drona do 28 dolarów.
Drugie rozwiązanie Ptaszka Drones może jednak okazać się o wiele bardziej rewolucyjne. To „siatkomiot pistoletowy”, w który mają zostać wyposażeni żołnierze, by chronić się przed atakami wrogich dronów-kamikaze.
Wystarczy z niego strzelić mniej więcej w kierunku nadlatującego drona, bez specjalnego celowania, a siatka załatwia resztę. To o wiele skuteczniejsze, niż próby strącania manewrujących bezzałogowców z broni ręcznej, często nieudane. „Działa absolutnie bez pudła, ale chcemy jeszcze zwiększyć zasięg” – mówią przedstawiciele firmy.
Na czym polega problem? Na tym, co zawsze. Druga strona nie czeka bowiem bezczynnie i zaczyna wdrażać podobne rozwiązania. Rosjanie próbują już instalować własne „siatkomioty” na aparatach Tajga, Tarantula i Osojed.
Konstruktor automatycznych systemów szkolenia bojowego Paolo Lumiere ocenia jednak, że „siatkomioty” – nawet po ich udoskonaleniu – mogą być dość skuteczne przeciwko mało mobilnym kwadrokopterom zwiadowczym Mavic, ale będą miały poważne problemy ze schwytaniem o wiele bardziej zwrotnych dronów FPV z ładunkiem bojowym.
Jak będzie faktycznie okaże się – jak zwykle – dopiero na polu walki.
Zobacz także: Tego jeszcze nie było! Strącili Shaheda z… (WIDEO).
KAS
1 komentarz
Krzysztof
5 listopada 2024 o 19:29a ze śrutówki próbowali do nisko latających dronów