Finałem rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych „Zapad-2017”, których areną będą białoruskie poligony we wrześniu tego roku, może być hybrydowa rosyjska agresja przeciwko Białorusi, – mówił na ukraińskim kanale „112” były doradca prezydenta Rosji, Andriej Iłłarionow.
„Uważam, że jest to możliwe. Ale nie w sensie bezpośredniej agresji, jak to było na przykład w Gruzji. Tutaj możliwy jest wariant hybrydowy. Dlaczego? Ponieważ spodziewamy się we wrześniu największych w historii manewrów na Białorusi z udziałem sił rosyjskich, w liczbie niemal 200 tysięcy ludzi … W ubiegłym roku została sformowana Pierwsza armia pancerna, rozwiązana zaraz po upadku Związku Radzieckiego. I wszystkie dywizje pancerne tej armii znajdują się teraz na drogach wiodących na Białoruś. W związku z tym, jaką formę może przyjąć ta operacja, trudno przewidzieć”, – powiedział Andriej Iłłarionow.
Rozmowy na temat negatywnych skutków tych manewrów dla samej Białorusi, oraz dla jej zachodnich sąsiadów trwają nie pierwszy miesiąc. Swoimi przewidywaniami i prognozami dzielili się nie tylko lokalni eksperci, ale także zachodni politycy i wojskowi. Zareagować musiał nawet prezydent Łukaszenka;
„Co się tak denerwujecie, zwykłe manewry, podobnie jak w przeszłości! Ja na nie zaprosiłem wszystkich, którzy mają życzenie uczestnictwa w ich obserwacji, w tym przedstawicieli NATO”, – powiedział Łukaszenka.
„Jak widać, nie udało mu się uspokoić opinii publicznej, a tym bardziej przekonać, że będą one miały „obronny charakter”. Ale prognozy Iłłarionowa również wydają się być fantazją, – mówi kierownik projektu analitycznego Belarus Security Blog Andriej Porotnikow.
– Zwłaszcza liczba 200 tysięcy rosyjskich żołnierzy, którzy wezmą udział w ćwiczeniach. Nawet podczas okupacji w czasie II wojny światowej, na terytorium Białorusi rozlokowano „jedynie” około 30 tysięcy żołnierzy – dwa oddziały Wehrmachtu!
„200 tysięcy ludzi, to liczba absolutnie nie do pomyślenia, najprawdopodobniej wzięta z sufitu. Ponieważ cała piechota rosyjska, rozproszona od Kaliningradu do Pietropawłowska, – to 270 tysięcy żołnierzy. Oznaczałoby, że dwie trzecie rosyjskich wojsk lądowych będzie uczestniczyło w manewrach na Białorusi? Absolutnie, będzie to 13.000 żołnierzy, z których, zgodnie z zapowiedziami, z Rosji przyjedzie około trzech tysięcy wojskowych”, – zapewnia Porotnikow.
Tym nie mniej, ekspert nie wyklucza możliwości licznych prowokacji politycznych i wrzutek inforamacyjnych ze strony rosyjskiej podczas tych ćwiczeń.
Porotnikow: „Możemy się spodziewać intensyfikacji lotów maszyn lotnictwa wojskowego przy granicy rosyjskiej z krajami NATO. Mało tego, możemy się spodziewać, że do oblotów będą wykorzystywane samoloty z bronią jądrową. Przypomnę tylko zeszłoroczne manewry „Współpraca” w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), które odbywały się w obwodzie pskowskim. Sześć krajów brało w nich udział, a strona rosyjska, bez ostrzeżenia któregokolwiek z partnerów zorganizowała prowokację: przez megafony zaczęli zwracać się do żołnierzy NATO z propozycją poddania się do niewoli. Coś się wydarzy na pewno: jakieś działania agresywne i prowokacyjne bez przekraczania granicy. Będzie też prowadzona bardzo aktywna zakulisowa praca, mająca na celu zademonstrowanie, że Białoruś nie jest niezależna, zarówno pod względem własnego bezpieczeństwa jak też regionalnego, i jest całkowicie zależna od Moskwy”.
Takie „żarciki”, choć nieprzyjemne, ale to nie jest jeszcze „wariant hybrydowej” agresji.
Dlaczego temat prawdopodobiństwa aneksji Białorusi po manewrach ciągle powraca?
„Po wydarzeniach na Ukrainie, pojawiło się wiele wyzwań, które obecnie istnieją w regionie, mówi politolog Jewgienij Prejgerman. – Jeśli dzieje się coś takiego jak aneksja Krymu, to wiele osób ma prawo dostrzegać potencjalne ryzyko. Dla krajów bałtyckich, które twierdzą, że istnieje zagrożenie dla ich bezpieczeństwa w związku z manewrami „Zapad-2017”, to jest w tym oczywiście ziarno prawdy: dla krajów bałtyckich jest bardzo ważne, aby uwaga krajów zachodnich, NATO, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, była skupiona na regionie. Żeby wyrażało się to w konkretnej pomocy finansowej i bezpośredniej wojskowej”- mówi Prejgerman.
Białoruski politolog nie szczególnie ufa apokaliptycznym wizjom byłego doradcy Putina.
„On, jak i pozostali lokalni eksperci, spiskują, chcąc przyciągnąć uwagę skandalicznymi wypowiedziami, ale w konsekwencji szkodzą Białorusi, ponieważ „niszczą fundamenty zaufania Białorusi w geopolitycznym sensie, a do pewnego stopnia w sferze wojskowej”.
Kresy24.pl
7 komentarzy
mohort
25 maja 2017 o 05:40A obok artykuł: Białorusini kochają Putina i stawiają na Moskwę:)
SyøTroll
25 maja 2017 o 07:08Pytanie jak przeciwdziałać tej ewentualnej „hybrydowej agresji” Rosji przeciw Białorusi ? Bo raczej wyprzedzający atak sił NATO głównie polskich nie wchodzi w grę, jako że Rosja jest sojusznikiem Białorusi, a Polska od czasu wstąpienia do NATO, już nie.
Jeżeli nastąpią jakieś „prowokacje” to będą skierowane przeciw naszym amerykańskim sojusznikom, których obecność wojskowa zbliżyła się ostatnimi czasy do granic FR i Białorusi.
ltp
25 maja 2017 o 13:02strateg się, zakręt znalazł
Kocur
25 maja 2017 o 08:01Ten kto wierzy w to co mówi putin albo baćka i różni ichni oficjele, ten jest naiwny do kwadratu. Banda kłamców i oszustów.
ltp
25 maja 2017 o 13:01łOBUZ i ZBiR. nawet nazwy adekwatne do tego towarzystwa.
SyøTroll
26 maja 2017 o 11:34Rozumiem, nie lubi pan Białorusinów i Ormian. Wolno.
STANLY
7 czerwca 2017 o 19:24Po cholerę nam atakować Rosję ,jeżeli mamy nareszcie lepiej niż kiedykolwiek.Rosja gdyby miała mądry Rząd to już dawno powinna pertraktować z NATO aby się dołączyć do paktu na warunkach dla niej korzystnych a tak to traci czas na głupoty zamiast budować dobrobyt oczywiście nie tylko wódczany