Polscy komandosi ochraniali delegację ukraińską podczas negocjacji z Rosją w Brześciu na Białorusi w lutym i marcu 2022 r., pisze Dziennik Gazeta Prawna. Polskie siły specjalne pilnowały także rosyjskiego oligarchy Romana Abramowicza, który w pierwszych tygodniach wojny na pełną skalę pełnił rolę pośrednika w negocjacjach ukraińsko-rosyjskich.
Z informacji, do których dotarła Gazeta wynika, że ukraińska delegacja pod przewodnictwem ministra obrony Ołeksija Reznikowa przybyła na Białoruś śmigłowcem S-70i Black Hawk, należącym do Zespołu Lotniczego Jednostki Wojskowej GROM. W dalszej drodze na Białoruś ukraińską delegację chronili „komandosi” z Lublińca. Te siły specjalne współpracowały z ukraińskimi kolegami na długo przed wojną na pełną skalę.
Zbigniew Parafianowicz, autor materiału ustalił również, że ze strony polskiej nad lotem delegacji ukraińskiej do Brześcia czuwali ówczesny szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk i wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Z kolei loty delegacji ukraińskiej i rosyjskiego oligarchy Romana Abramowicza na negocjacje z podrzeszowskiej Jasionki do Ankary – ówczesny minister w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy – Jakub Kumoch.
„Na początku marca nie było jasne, czy Ukraińcy, którzy lecieli na Białoruś na negocjacje, mogą być pewni swojego powrotu. Polskie służby bezpieczeństwa dawały pewne gwarancje, że wrócą bezpiecznie” – powiedział dziennikarzom jeden z uczestników tamtych wydarzeń pod warunkiem zachowania anonimowości.
Gazeta wskazuje, że loty do Brześcia były obarczone sporym ryzykiem. Źródło DGP przypomina, że w ich trakcie Rosjanie zaproponowali Reznikowowi, aby Ukraina ogłosiła kapitulację. Szef ukraińskiego MON miał odpowiedzieć, nawiązując do słynnego dialogu z Wyspy Węży. – Odesłał ich na ch*j – mówi nasz rozmówca.
oprac. ba za gazetaprawna.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!