Starsi mieszkańcy okolic Grodna, z którymi rozmawiałem jeszcze pod koniec lat 90-ch, często wspominali o swoich podróżach po Niemnie statkami parowymi. Opowiadali, jak w łatwy sposób można było trafić prawie do każdej wsi nad tą rzeką: wystarczyło kupić bilet i poczekać trochę na dworcu rzecznym, ślicznym gmachu przy ulicy Karmelickiej w Grodnie.
Rozmawiając z nimi miałem wrażenie, że Niemen w latach 30-ch minionego stulecia był pełen statków, tak jak dzisiaj jakaś magistrala miejska jest pełna aut. Parowców było naprawdę dużo, ale moi rozmówcy najczęściej wspominali o dwóch najpiękniejszych statkach tego okresu – „Jagielle” i „Jadwidze”.
Przypomnijmy, że pierwszy na świecie statek o napędzie parowym został wybudowany w 1807 roku w Stanach Zjednoczonych. Po trzydziestu latach od tego wydarzenia angielski parowiec „Syriusz” przepłynął Ocean Atlantycki. Jednak w Grodnie w pierwszej połowie XIX stulecia żaden statek parowy tak się i nie pojawił…
Kilka lat temu znany białoruski historyk Andrej Kisztymow odnalazł w Archiwum Historycznym w Grodnie ciekawy dokument: w kwietniu 1852 roku mieszkaniec Białegostoku Noachim Minc zwracał się w nim do gubernatora grodzieńskiego z prośbą o pozwolenie mu na organizowanie rejsów pasażerskich statkiem parowym po Niemnie z Grodna do Druskiennik. Już wtedy Druskienniki były znanym uzdrowiskiem. Minc pisał, że kupił w Anglii statek parowy i mógłby raz czy nawet dwa razy w tygodniu pływać aż do Kowna. Jednak nie wiadomo, czym się wtedy ta sprawa zakończyła.
Dokładną informację o pojawieniu się pierwszego statku parowego w Grodnie mamy dzięki rosyjskim badaczom historii floty. Fakt ten miał miejsce w roku 1856 i był to parowiec „Wilno”, który zbudowano w roku 1855 na Renie w Niemczech. Dopłynął do Królewca, tu przezimował i 13 maja 1856 roku rzucił kotwicę koło Łukiszek w Wilnie. A już następnego dnia popłynął w swój pierwszy rejs pasażerski do miejscowości Werki pod Wilnem. Okazało się jednak, że Wilia była zbyt płytka dla statków, parowiec popłynął więc w górę po Niemnie i przez całe lato woził pasażerów z Grodna do Druskiennik.
Był to statek żelazny, ale w porównywaniu do słynnych wicin był zupełnym maluchem i to maluchem słabym – jego silnik parowy miał napęd tylko 10 koni mechanicznych. Ale już nawet na początku XX stulecia na Niemnie można było spotkać statki o napędzie ponad 150 koni mechanicznych. Jednak to właśnie malutkie „Wilno” było początkiem historii statków parowych na Niemnie.
Minęło 50 lat i oto po rzece pływa już około piętnastu parowców. Były to w większości statki handlowo – pasażerskie, nie miały ściśle wyznaczonej specjalizacji, w razie potrzeby przewoziły zarówno towary, jak i pasażerów. Po wysokiej wodzie były w stanie kursować od Stołpców aż do Kowna i Królewca, ale najczęstszą marszrutą były rejsy do Druskiennik.
Statki parowe dla Niemna budowano głównie w Rosji i Niemczech. Jednak nie można tu nie wspomnieć o fabryce statków parowych założonej w latach 80. XIX wieku w Pińsku przez przedstawicieli dobrze znanego w Grodnie rodu O’Brien de Lacy. Kilka pierwszych parowców grodzieńskich pochodziło właśnie z Pińska, ale już kolejne wybudowano na Niemnie. Niedaleko od Grodna istniał pod koniec XIX wieku majątek Horny, do dziś na lewym brzegu rzeki jest wieś o tej nazwie. W tym majątku, który również należał do rodu O’Brien de Lacy, budowano i remontowano statki parowe. Bardzo to ciekawa i mało znana strona historii okolic Grodna. A przypomina o niej już tylko długa sztuczna wyspa na Niemnie naprzeciwko wsi Komotowo. A przecież istniała tam prawdziwa stocznia niemeńska!
Boom statków parowych rozpoczął się na Niemnie na początku XX wieku. W wielu miejscach powstawały stacje „żeglugi parowej”, a w Grodnie mieścił się Urząd Ruchu Wodnego. W roku 1914 wzniesiono w mieście nad Niemnem budynek portu rzecznego. Jak ślicznie brzmią nazwy parowców grodzieńskich tamtego czasu: „Biruta”, „Bojarynia”, „Dewajtis”, „Syrena”, „Kiejstut”, „Przyjaciel”. A statki nazwane na cześć naszego miasta były aż dwa: „Grodno” i „Grodna”.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej większość statków parowych na Niemnie trafiła do Niemców, po roku 1919 częściowo przejęli je Polacy, a częściowo – Litwini. W związku z konfliktem polsko – litewskim droga wodna po Niemnie do Kowna i Królewca została zamknięta i statki parowe z Grodna mogły dopływać tylko do Druskiennik. Jednak mianowicie w latach 20-30. XX wieku parowce na Niemnie były najczęściej używanym transportem pasażerskim. Był to bardzo dostępny i tani sposób przemieszczania się po nadniemeńskich okolicach. Parę godzin i już się jest w Druskiennikach czy Mostach, a wysiąść można też na wielu przystaniach rzecznych – w Łosośnie, Hoży, Przełomie…
Przy dobrej pogodzie można było podziwiać śliczne krajobrazy nadniemeńskie: „Tu widzisz na stokach doliny ciemny, świerkowy las lub gaje z dębów, brzóz, sosen, tam zarosły gęstą olszyną wąwóz, z którego wiecznie klekoce mały strumyk, ówdzie jaśnieje kwiecista łączka na stromej pochyłości w wianku berberysów i leszczyny, dalej wydrążone wodą parowy i urwiska, ławy piasku, rozsiane dzikie głazy, stary dąb samotny, sierota po swych rówieśnikach, ogródek ze lnem i kapustą lub wioska w rozkosznej dolinie” – pisał niegdyś o widokach na brzegach Niemna pewien wędrownik w czasopiśmie „Wisła”.
Co prawda, zdarzały się czasem przykre niespodzianki i podróż statkiem parowym mogła wtedy okazać się niezbyt przyjemna. Oto fragment z relacji korespondenta czasopisma wileńskiego „Biełaruskaja Krynica”, podróżującego jednym z grodzieńskich parowców w 1936 roku:
„Jagiełło” aż ugina się pod ciężarem pasażerów. Stary był, więc się zasapał, burczy i jest bardzo zły. Ledwo dociągnął do tego miejsca, gdzie Swisłocz otula Niemen. Ku wielkiemu niezadowoleniu wszystkich „Jagiełło” stanął tutaj „na odpoczynek”. Stanął na mieliźnie i nie ma rady. Dobre dwie godziny minęło, póki skierowano go na głębsze wody.
W 1924 roku w Grodnie zbudowano tymczasową stację rzeczną z drewna, a parę lat później magistrat grodzieński wraz z Dyrekcją Dróg Wodnych rozwinął na szeroką skalę prace nad poprawą warunków hydrologicznych Niemna w granicach miasta. Odbudowano most drogowy, wzmocniono brzeg, wybudowano promenadę nadniemeńską, zmodernizowano port rzeczny.
Pod koniec lat 20-ch ubiegłego stulecia zbudowano w Grodnie dworzec rzeczny. Budynek ten jest obecnie znany grodnianom jako karczma nadniemeńska niedaleko byłego browaru i Starego Mostu. Na dworcu rzecznym można było nie tylko kupić bilet, powiedzmy do Mostów, ale i zamówić wycieczkę statkiem do Gór Kredowych, „unikatowych pokładów wapnia prehistorycznego” jak pisano o nich w przewodnikach turystycznych tamtych lat. Obsługiwały takie wędrówki już nie parowce, ale statki z silnikami Diesla: „Michał Ogiński” i „Śmigły”. Ten ostatni mógł się nawet pochwalić tym, że miał na kadłubie namalowany herb Grodna – jelenia świętego Huberta.
„Staruszki parowe” z czasów carskich i Polski międzywojennej dożyły końca lat 50-ch XX wieku. Wydaje się, że wraz z nimi na zawsze przeminęła też epoka romantycznych podróży po Niemnie „pod parem i bystrą falą”. Dawne statki parowe na Niemnie odpłynęły do historii. A jednak chciałoby się wierzyć, że w XXI stuleciu Niemen nie będzie zdeformowany na skutek budowy nowej elektrowni wodnej i stanie się ważnym ośrodkiem turystyki ekologicznej w regionie. Wtedy każdy z nas, wypływając z Grodna pod żaglem w daleką i bliższą wędrówkę, przypomni sobie słowa Zygmunta Glogera, napisane prawie 140 lat temu:
„Cóż za wspaniały widok poza nami! W łożysku głębokiej doliny ocknął się już ze snu szmaragdowy Niemen, ale dymi jeszcze opadami mgły porannej. Nad nim zawisł piękny most żelazny Kolei Petersbursko – Warszawskiej, wsparty na kilku szarych, granitowych filarach, tak wyniosłych, że najwyższe maszty wicin, przepływając, nie potrzebują schylać swoich wierzchołków w jego czeluściach. W złotej powodzi rannego słońca kąpały się strome wybrzeża Niemna i urwiska góry zamkowej z granitowemi szczątkami murów Witoldowych. Z dala dolatywały wśród ciszy porannej odbite po wodzie wołania orylów i z niw zamiejskich śpiew skowronków”.
Andrzej Waszkiewicz
5 komentarzy
Waldemar Danielewicz
20 lipca 2013 o 19:06Na pierwszym zdjęciu podpisanym statki- Statki „Jadwiga” i „Jagiełło” na Niemnie w Grodnie. Lata 30. XX w.- widnieje nie „JADWIGA” po lewej stronie lecz jest to statek „DRUSKIENNIKI” należący do administracji wodnej [srebny komin z czarną końcówką]natomiast drugi to może być „JAGIEŁŁO”. Dodam że „WILNO” należało do hr. Tinzengauzena. Rok wcześniej sprowadził on statek „NERIS”. Natomiast pierwszy statek pojawił się w Grodnie w 1850 roku za sprawą pruskiego poddanego Turnaua. Statek nazywał się „DOROGAJA NADIEZDA”. Dodam że „BIRUTA” i „BOJARINA” nie miały nic wspólnego z Grodnem.
Waldemar Danielewicz
20 lipca 2013 o 19:10cz 2.
MICHAŁ OGIŃSKI był statkiem rządowym podobnie jak „DRUKIENNIKI” i nie woził pasażerów [czasami podczas jakiś świąt]. Do 1914 roku w Grodnie były jeszcze NADIEZDA i ZWEZDA. A po roku 1920: EMILIA PLATER, CZAJKA, KUJAWIAK, JADWIGA, JAGIEŁŁO, NADZIEJA, ŚMIGŁY.
Wladyslaw Sz...cki
16 września 2013 o 15:47Witam. Na niektorych pocztuwkach Druskienickich z pszed Pierwszej Wojny Swiatowej widnieje parowiec o nazwie Delfin. Co o nim wiadomo?
W latach 30h. Statek Smigly w sezonach letnich byl wynajmowany dla uzdrowiska Druskieniki. Oprocz wycieczek i podrozy do Grodna byly organizowane wyprawy do miejscowosci Uciecha ok 20 km nizej Druskiennik. To ostatnia miejscowosc na Niemnie, po ktorej linija demarkacyjna pszechodzila z wody na susze. Byl precedens, gdy zaloga wycieczkowego statka pomylilasie i Smigly wplynol w teritoryalne wody Litwy. Pszez jakis czas w ciagu dnia statek wraz z zalogą i wycieczkowiczami byly pod aresztem litewskim.
józef III
16 czerwca 2014 o 20:27piękne !
Marek Woźnicki
23 listopada 2014 o 12:34W maju 1911 roku w Pińsku wyznaczono licytację warsztatów budowy statków Patrycego O`Brien-de-Lacyego. Wartość oceniono na 12 000 rb. Warsztaty wznoszą się nad rzekami Piną i Styrem na przestrzeni 9 dzies. 350 sąż. kwad. ziemi, należącej do żony byłego pomocnika naczelnika okręgu wileńskiej komunikacji. Warsztaty były wydzierżawione na 8 lat przez de Lacy`ego panu Jóźwińskiemu ( świadkowi w procesie), były również zastawione za 10 000 rubli panu A. Falkowskiemu i za 37 000 rubli pp. B. i M. Skirmunttom.