Po wybuchu afery szpiegowskiej na Białorusi światło dzienne ujrzały „dokumenty” mające świadczyć o planach Kremla, który chce tam zainstalować brygadę Iskanderów. Skany dokumentów opublikował deputowany Dmitrij Tymczuk. Na ile są one wiarygodne? Nie wiadomo. Ministerstwo Obrony Białorusi nie chce sprawy komentować.
Wyciek dokumentów związany jest ze sprawą aresztowanego przez białoruskie KGB korespondenta ukraińskich mediów Pawło Szarojko. (Informowaliśmy tutaj) Gdy ten w murach KGB zastanawia się nad swoją przyszłością, deputowany Werchownej Rady i ekspert ds. wojskowości Dmitrij Tymczuk publikuje na Facebooku dokumenty, przez które rzekomo wpadł Szarojko. Mają one świadczyć o planach rozmieszczenia na Białorusi rosyjskiej brygady rakietowej i batalionu walki elektronicznej.
Według informacji Tymczuka, „dokumenty” miał przekazać Szarojce podczas spotkania dziennikarz rosyjskiego kanału NTV. Są w formie wewnętrznego dokumentu Ministerstwa Obrony Białorusi podsumowującego manewry „Zapad-2017”.
Jak pisze ukraiński dziennikarz, są w nich zalecenia dla wiceministrów i szefa sztabu generalnego, ale żadnych tajemnych informacji w nich nie ma. Po za jedną!
To co zwraca uwagę, to plany (rzekome) rozwoju infrastruktury w dwóch jednostkach wojskowych „Cel” i „Osowce”, w których w 2018 roku ma być rozmieszczona rosyjska brygada rakietowa i batalion wojny radioelektronicznej. W dokumentach przeczytamy też o zadaniach dla zastępcy szefa Sztabu Generalnego: „wypracować i uzgodnić z Rosją kwestie wzmocnienia wywiadu Sił Zbrojnych FR w Republice Białorusi z możliwością ich stałej dyslokacji”.
Skąd u Tymczuka ten „tajny dokument”? Nie wiadomo, na to pytanie dziennikarz nie odpowiada.
Na ile jest wiarygodny i czy rzeczywiście Rosjanie chcą rozwijać swoje bazy na terytorium Białorusi?
Tego też nie wiemy, bo Ministerstwo Obrony nie komentuje treści tych dokumentów.
„Tak napiszcie, ja tego nie komentuje” – powiedział gazecie Nasza Niwa rzecznik MO RB Władimir Makarow.
Ale większość białoruskich ekspertów, w tym sam Tymczuk sugerują, że mające uchodzić za tajne dokumenty, są w rzeczywistości fejkami.
„To zdecydowanie fałszywki – powiedział ekspert wojskowy Aleksander Alesin. – Przy czym nie obliczone na białoruską publikę, ale na ukraińskie służby specjalne, które bardzo nerwowo reagują na wszelkiego rodzaju informacje świadczące o obecności wojskowej Rosji na Białorusi. To jest taki „haczyk”. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że Łukaszence żadne bazy nie są potrzebne, a już zwłaszcza brygada rakietowa i batalion wojny radioelektronicznej. To byłby koniec naszych relacji z Zachodem. No bo powiedzmy sobie co znaczy brygada rakietowa? To nic innego jak „Iskandery”, czyli broń służąca do ataku. Biorąc pod uwagę sytuację polityczną i wielokrotne wypowiedzi Łukaszenki, plany opisane w tych artykułach są nierealne”.
Kresy24.pl/AB
2 komentarzy
Kocur
27 listopada 2017 o 14:18russkaja swałocz nigdy prawdy nie mówi, białoruska także
bkb2
28 listopada 2017 o 15:09Wszystko wskazuje na to że Białoruś będzie mogła się oswobodzić z łap Rosyjskich tylko przy okazji jakichś zawirowań politycznych w samej Rosji