W warszawskiej siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej powołano polską grupę Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków.
Zaproszenie Prezesa IPN do udziału w polsko-ukraińskim forum historyków przyjęli na spotkaniu 28 lipca: prof. Grzegorz Hryciuk (Uniwersytet Wrocławski), prof. Grzegorz Mazur (Uniwersytet Jagielloński), prof. Grzegorz Motyka (Polska Akademia Nauk), prof. Jan Pisuliński (Uniwersytet Rzeszowski), prof. Waldemar Rezmer (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu), dr Mariusz Zajączkowski (Instytut Pamięci Narodowej).
Na przewodniczącego polskiej części forum wybrano prof. Waldemara Rezmera. W spotkaniu inauguracyjnym pracę forum wzięli także udział: dr Łukasz Kamiński (Prezes IPN), dr Paweł Ukielski (Zastępca Prezesa IPN), dr Andrzej Zawistowski (dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN), dr Krzysztof Persak (dyrektor Biura Prezesa IPN) oraz dr Dorota Lewsza (sekretarz Forum z ramienia IPN).
Decyzja o utworzeniu Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków zapadła w maju, podczas wizyty kierownictwa IPN w Kijowie. To było pierwsze od wielu lat spotkanie kierownictw obu Instytutów Pamięci Narodowej – polskiego i ukraińskiego. Wznowienie kontaktów nastąpiło po przemianach politycznych na Ukrainie zapoczątkowanych na Majdanie. Przedstawiciele polskiego IPN przekazali krytyczne stanowisko wobec niedawno przyjętej ustawy, uznającej za „bojowników o wolność i niezależność Ukrainy” członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Ukraińcy tłumaczyli, iż ustawa nie jest antypolska. Zapewniali też, że ustawa nie „zaknebluje” debaty historycznej, dotyczącej szczególnie zbrodni, popełnianych przez członków OUN-UPA.
Podczas roboczych rozmów omówiono przede wszystkim kwestie związane ze stosunkami polsko-ukraińskimi w okresie II wojny światowej i w pierwszych latach po jej zakończeniu. Ustalono, że pod auspicjami obu Instytutów powołane zostanie Polsko-Ukraińskie Forum Historyków. Jego celem będzie naukowa debata historyków o najbardziej dramatycznym okresie dziejów Polaków i Ukraińców w latach 1939–1947. Forum ma wypracować bazę faktografii. Mają być powołane zespoły ekspertów, którzy będą się zajmowali najbardziej bolesną i kontrowersyjną częścią relacji polsko-ukraińskich, co do oceny której najmocniej różnimy się z Ukraińcami.
Kresy24.pl/ipn.gov.pl, IAR
61 komentarzy
Paweł
7 sierpnia 2015 o 10:59To zdjęcie należy do tej samej serii i prawdopodobnie ma to samo pochodzenie, co zdjęcie użyte jako ilustracja artykułu WGC z 10 lipca 2015 roku.
Nie mam zamiaru robić z siebie wielkiego eksperta od analizy zdjęć, ale moim zdaniem tamto zdjęcie z prawdopodobieństwem 95% jest mistyfikacją sfabrykowaną metodą fotomontażu. Jest niestety prawdopodobne, że żadna stara odbitka nie istnieje. Że nie ma jej w zbiorach pani Ewy Siemaszko ani nigdzie.
Zdjęcia trzeba publikować! To są ważne źródła wiedzy. Z drugiej strony jednak potrzebna jest ostrożność i krytyczne podejście, żeby nie powtórzył się „wianuszek dzieci”.
Czy ktoś zna datę pierwszej publikacji tej serii zdjęć?
Czy ktoś widział starą odbitkę któregokolwiek z serii zdjęć lipnickich?
ZAPRASZAM DO POWAŻNEJ DYSKUSJI
Takeda
7 sierpnia 2015 o 11:38Pane Pawło ! 130 tysięcy bestialsko wymordowanych ludzi przez czerń ukraińską, to też fotomontaż !?
Do czego jeszcze się posuniecie, wy nędzni apologeci banderyzmu ?
„Wianuszek dzieci” to jedna z metod mordowania, stosowana przez dzicz ukraińską. Żadne nieudolne próby kwestionowania autentyczności, czy też dat zrobionych zdjęć nie zmienią faktów i dowodów świadczących przeciw Ukraińcom.
MJK9k
7 sierpnia 2015 o 11:49Pytania nie można zadać bo cię zaraz wyzwą od banderowców albo ruskich trolli…. ogarnijcie się !
observer48
7 sierpnia 2015 o 11:54Jeśli szukamy prawdy historycznej, to wyzwiskami do niczego nie dojdziemy. Nie możemy robić konkurencji kacapom i fałszować, lub fabrykować dowody. Nikt nie zaprzecza rzezi wołyńskiej i nie tylko wołyńskiej popełnionej przez OUN/UPA, ale IPN to solidna instytucja gromadząca i posiadająca mnóstwo dowodów zbrodni popełnionych przez Polaków na Ukraińcach, choć na znacznie mniejszą skalę.
Paweł
7 sierpnia 2015 o 11:59Fotomontażem może być jedno zdjęcie albo kilka zdjęć. Kilka kosteczek w mozaice tysięcy źródeł historycznych. Jednak KAŻDĄ cząstkę tej mozaiki trzeba sprawdzać, bo każda jest tak samo ważna.
Pytanie o autentyczność zdjęcia NIE JEST NEGACJĄ zbrodni. Jest tylko tym, czym jest: PYTANIEM O AUTENTYCZNOŚĆ JEDNEGO DOKUMENTU.
Osoba z zespołu, znająca osobiście panią Ewę Siemaszko, może ją po prostu zapytać, kiedy po raz pierwszy zetknęła się ze zdjęciami lipnickimi i czy rzeczywiście ma coś w swoich zbiorach. Można potem coś ciekawego na ten temat napisać. Niestety ludzie tak chętnie młócący słomę, tak chętnie ubijający maślane masło, są dziwnie opieszali, gdy trzeba zrobić coś konkretnego.
o jakie zbrodnie chodzi?
7 sierpnia 2015 o 12:47@observer48 Jakie zbrodnie popełniliśmy na Ukraińcach? Chodzi o akcje odwetowe, czy było coś jeszcze?
Paweł
7 sierpnia 2015 o 22:09Do „o jakie zbrodnie chodzi?”:
Nie odróżnisz „akcji odwetowej” od „akcji nieodwetowej”. Każda strona widzi rzeczy po swojemu.
Siedzę właśnie nad rzezią w Lipnikach. Staram się dowiedzieć jak najwięcej. Słucham Henryka Słowińskiego… czytam…
Według Henryka Słowińskiego około dwa tygodnie przed rzezią do Lipnik wszedł patrol ukraiński, kilku ludzi (chyba trzech). Kilku Ukraińców weszło do dużej polskiej wsi, żeby ją podpalić (?? ciekawa taktyka, Ukraińcy skradają się, żeby wieś podpalić „od środka”). Polska samoobrona ujęła jednego z tych „napastników” i wydała Niemcom na śmierć. Był to dezerter z policji pomocniczej, Oleksandr Małyszko (prawdopodobnie). Według Henryka Słowińskiego wydano Ukraińca Niemcom po to, żeby w rewanżu otrzymać trochę broni. Małyszko został przez Niemców powieszony.
Wkrótce potem Ukraińcy zaatakowali Lipniki, zabijając wielu cywilnych mieszkańców.
RZEŹ LIPNICKA BYŁA WIĘC AKCJĄ ODWETOWĄ, CZY NIE?
Oczywiście Polacy powiedzą, że nie, bo co to tam jeden powieszony Ukrainiec. Ukraińcy powiedzą, że tak. Wiatrowycz złośliwie, lecz nie bez racji, pisze, że każdą polską akcję nazywa się „odwetową”, a jak już zupełnie nie można uzasadnić napaści na ukraińską wieś, to mówi się o akcji „prewencyjnej”. To samo działa w drugą stronę. Dla Ukraińców prawie każda akcja jest „widpłatna”.
Jarema
7 sierpnia 2015 o 17:58Przestań ukrainski bandyto odwracać uwagę od Ludobójstwa Wołynskiego dokonanego przez bandytów z upa! Nic ci to nie da wszyscy na świecie i tak znają prawdę i wiedzą że bandyci ukraińscy dokonali Holocaustu na narodzie Polskim
he he
9 sierpnia 2015 o 14:17Tam nie było żadnego ludobójstwa,wszystkie zdjęcia są sfałszowane.Polacy z terenów Wołynia po prostu sobie poszli ,nie wiadomo dokładnie dokąd ale przecież nie Ukraińcom wnikać gdzie sobie zamieszkali .Ta rzez to taki sam mit jak ten że jakoby Ukraińcy służyli w SS i nawet mieli własną dywizję pod nazwą SS Galizien .Te oczywiste nieprawdy ,półprawdy i jawne oszczerstwa utrwalane w społeczeństwie polskim przez zsowietyzowany powojenny polski rząd .W dobie obecnej wszytko wraca do normalności ,da się zauważyć że żaden czołowy polski polityk nie wspomina o jawnej nieprawdzie jaką było rzekome ludobójstwo anie nie stara się obchodzić rocznic dotyczących rzekomych ofiar których to ofiar rzecz jasna nie było.
Paweł
10 sierpnia 2015 o 13:05W tej chwili wiem o SZEŚCIU zdjęciach przedstawiających ludzkie zwłoki, a uznanych przez IPN za autentyczne zdjęcia polskich i czeskich ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego. CZTERY z tych zdjęć przedstawia zwłoki równo ułożone, jedno przedstawia transport zwłok i JEDNO przedstawia ułożenie zwłok w chwili śmierci. Jest jeszcze jeden rysunek, który odtwarza (chyba na podstawie wyglądu zwłok) wygląd ofiary z Witoldowa za życia.
Jeżeli chodzi o ukraińskie ofiary, to jest to zdjęcie z Wierzchowin, gdzie ułożenie zwłok jest chaotyczne. Jest reprodukowane w książce Grzegorza Motyki i zapewne zostało dobrze sprawdzone.
Zdjęć polskich i ukraińskich ofiar może być więcej, ale ja, na razie, nie potrafię ich wymienić.
Co do serii lipnickiej, uważam, że mistyfikacja jest bardzo prawdopodobna, w moim, subiektywnym odczuciu, prawie pewna.
Serwisy internetowe żyją dzięki wejściom/kliknięciom tak, jak papierowe gazety dzięki dużej liczbie czytelników. Tak więc publikowany materiał musi przyciągać czytelnika, a najlepiej – szokować.
JEDNAK ŚLEPA POGOŃ ZA MAKABRESKAMI JEST BARDZO RYZYKOWNA
Pafnucy
26 października 2015 o 17:02do „he he”: Jeszcze musisz do tego dodać że część Polaków na kresach popełniła samobójstwo a polskie dzieci zabijały polskie matki bo nie chciały ich dźwigać podczas podróży do Polski (ale dlaczego poszli sobie do Polski jak w Polsce mieszkali tego nie wiem, ukraińcy też są tym zaskoczeni). UPAińcy dzielnie walczyli o UPAinę…w Warszawie. A te kości co wykopują teraz na Wołyniu to są szczątki dinozaurów. „Naród” upaiński jest tak doświadczony przez los i rozdarty życiowymi decyzjami jak rzaden inny. Dramatem jest że jedni ukraińcy wyzwalali obozy koncentracyjne a drudzy im w tym czasie otwierali bramy od środka. I to wszystko za wolną UPAinę. Przecież Front ukraiński to pierwsza profesjonalna armia ukrainy złożona z samych UPAińców tak samo jak Armia Poznań skaładała się tylko z Poznaniaków. Pierwszysmi ukraińcami byli Adam i Ewa a zły rossssssssyjsssski wąż wygonił ich z Raju.
Paweł
10 sierpnia 2015 o 22:46Nie można wykluczyć, że wpisy pod tym artykułem będzie kiedyś czytał ktoś poważnie zainteresowany historią, badaniem autentyczności dokumentów itp. Dlatego postanowiłem zapisywać tu wszystko, co uda mi się ustalić w sprawie zdjęć lipnickich. Sprawę utrudnia brak możliwości umieszczania grafiki w komentarzach, ale postaram się opisać spostrzeżenia słowami.
Największe wątpliwości budzi zdjęcie publikowane przez WGC 10 lipca 2015 roku, jako ilustracją do tekstu pod tytułem: „Rocznica Krwawej Niedzieli na Wołyniu. Zapal ofiarom Znicz Pamięci”. Jest tam zamieszczona kolorowana wersja o największej rozdzielczości, spośród wszystkich wersji, jakie dotąd napotkałem.
Dzisiaj natrafiłem na wcześniejszą (jak przypuszczam) wersję zdjęcia, na której duże partie płotu są niewidoczne, prawdopodobnie z powodu prześwietlenia negatywu. Przypuszczam, że w tych partiach rysunek płotu mógł być odtworzony cyfrowo na późniejszych wersjach zdjęcia. Tę napotkaną dziś wersję zdjęcia, o niewielkiej rozdzielczości, wraz z innymi zdjęciami lipnickimi publikowanymi na tej samej stronie, zapisałem na twardym dysku.
Paweł
11 sierpnia 2015 o 09:42Do serii zdjęć lipnickich należą też mniej znane zdjęcia, na przykład te, na których widoczne są ruiny Domu Ludowego. Dostępne są w małej rozdzielczości. Jedno z tych zdjęć bywa publikowane w odbiciu lustrzanym.
Jeszcze raz podkreślam, że moje wątpliwości budzi zdjęcie z postacią dziecka w centrum (publikowane tutaj, w dużej rozdzielczości, 10 lipca 2015). Inne budzą wątpliwości o tyle, że pochodzą z tego samego źródła.
Trudno skomentować poziom niniejszej dyskusji. Człowiek, który stawia jakąś tezę, a zapytany o uzasadnienie tej tezy, proponuje, żeby rozmówca sam sobie to uzasadnienie znalazł, jest po prostu psychicznie niedojrzały. Ostatnie zdanie dotyczy przede wszystkim „Marcina” i w mniejszym stopniu „Marka”. Inni moi adwersarze są, moim zdaniem, po prostu psychicznie niezrównoważeni.
Richard
29 listopada 2015 o 18:48POLSKA – UKRAINA. Młodzież nie chce cierpieć za grzechy dziadków. Wybierzmy mądrość.
W 1982 r. zostałem powołany do 2-letniej służby wojskowej. Musiałem wyjechać. Babcia, z którą spędzałem dużo czasu i byliśmy z sobą związani, nie była zupełnie sama, ale wiedziałem, że nie jest jej dobrze. Kiedy mogłem odwiedzałem ją, ale to nie wystarczało. Obiecałem jej, że zarobię pierwsze pieniądze i zabiorę ją do miasta. W tym celu założyłem sporą plantację truskawek i poświęciłem się intensywnej pracy w polu. W roku 1984 pole mi zarosło perzem. Ryzykowałem utratę całej plantacji. Nie poddałem się, za ro musiałem Przez zimę opracowałem innowacyjne rozwiązanie i wiosną przystąpiłem do energicznej pracy. Walczyłem z perzem, a babcia czekała na mnie. Gdy nareszcie pięknie zakwitły truskawki, zwiastując duże plony … babcia zmarła. Było to w dzień jej urodzin – 22 maja 1986 r.. Wtedy przypomniałem sobie powszechnie znane przysłowie:
„SPIESZMY SIĘ KOCHAĆ LUDZI … TAK SZYBKO ODCHODZĄ”.
Właśnie wtedy, w 1986 r., postanowiłem niczego nie odkładać na później.
Natychmiast poprosiłem ojca o dokładniejsze informacje nt wydarzeń na Wołyniu w roku 1943, gdzie on się urodził i skąd pochodzili moi przodkowie oraz liczni krewni. Od dawna bardzo interesowałem się tą częścią historii polsko-ukrainskiej i miałem dziwne przeczucia, że to ja muszę, coś ważnego, z tym zrobić. Natychmiast napisałem listy do 4-5 osób (Ukraińców), nazwanym przez ojca z imienia i nazwiska. Podałem adresy wymyślone z mapy. Mieli być mieszkańcami wsi, zamieszkałej kiedyś głównie przez Ukraińców, do której przylegała miejscowość, zamieszkała w większości przez Polaków – z tej miejscowości pochodził mój ojciec, dziadek, a w wszyscy, mieszkający tam Polacy, byli z sobą w jakiś sposób spokrewnieni. Uznałem, że Ukraińcy wciąż tam mieszkali. Po kilku miesiącach otrzymałem jedną odpowiedź od starszego małżeństwa, z zaproszeniem do przyjazdu. Byłem mile zaskoczony, bo udało mi się nawiązanie kontaktu z realnymi ludźmi, za komunistyczną granicą. W tamtych czasach wyjazd do ZSRR graniczył z cudem. Odważyłem się. Pojechałem na Ukrainę, na Wołyń, do miejsc, gdzie rozpoczęła się tzw. rzeź wołyńska. Mieszkałem tydzień w dużej wsi w powiecie Kostopol, obw. Równe. Jak sądziłem – zaprzyjaźniłem się z tym małżeństwem, chociaż wyraźniejszy związek wyczuwałem ze starszą, elegancką Panią Sofiją, żoną Iwana. Sofija była urodzona ok. 1923 r., Iwan był chyba rok starszy. Byłem przyjęty wyjątkowo ciepło, chociaż w skromnych warunkach, w wiejskim, drewnianym domku. Codziennie rano przyglądałem się pracom na polach kołchozowych. Dziwił mnie wielki, czarny stóg słomy, stojący jakieś 500 m od domku, w którym mieszkałem.
Następnie przywiozłem tam ojca. Bał się przyjechać, ale wysłuchał moich relacji o dobrym przyjęciu i zaryzykował. Codziennie kogoś odwiedzaliśmy, każdy chciał z nami rozmawiać, ugościć. HUTWIN (ГУТВИН) – naszej miejscowości rodzinnej już dawno nie było. Nie pozostał tzw. kamień na kamieniu. Teren podwórka odnaleźliśmy po zlokalizowaniu dawnego bagna (jeziorka), które częściowo leżało na obszarze naszego gospodarstwa. Następnie to małżeństwo starszych Ukraińców przyjechało do nas, do Polski. Zawiązała się więź emocjonalna Sofiji z moją mamą.
Odwiedzałem to Starsze Małżeństwo co kilka lat, ale po raz ostatni, w roku 2005. Wtedy zapukałem do drzwi ich domku, ale nikt nie otwierał. Wszedłem, jak do siebie. W pokoju znalazłem Ich, przestraszonych. Nie poznali mnie od razu. Po chwili padło pytanie od Sofiji: „To Ty Richard”? Popłakała się, wycałowała, zaprosiła do stołu. Przy obiedzie, po raz pierwszy zadałem trudne pytanie: „Dlaczego? Czy to musiało się stać?” i położyłem na stole (przy Sofiji i Iwanie) książki Siemaszko ze zdjęciami zabitych Polaków z sąsiednich miejscowości, w tym z Janowej Doliny. Bardzo zależało mi na zrozumieniu szczerości relacji ze mną, bo w końcu byłem Polakiem, który jest potomkiem miejscowych Polaków i jako pierwszy i jedyny z miejscowości HUTWIN (ГУТВИН)…: przyjeżdżał do nich, mieszkał wśród nich, został zaakceptowany i jest nazywany „jak członek rodziny”. Wtedy, przy stole, zrobiłem jeszcze coś więcej – w saszetce na stole położyłem dyktafon, żeby nic nie umknęło mojej uwadze. Na moje pytanie Sofija popadła niemal w histerię, płakała, wołała do Iwana, poddawała pod wątpliwość opisy pod zdjęciami, twierdząc, że „to na pewno nie Ukraińcy”, „to musieli zrobić Niemcy?”. „to na pewno zrobili Niemcy”. Iwan jednak milczał. W zasadzie niedosłyszał, ale Sofija podnosiła głos. W tym momencie postanowiłem zostawić ich samych i wyszedłem do samochodu po drugą książkę. Dałem im czas na rozmowę w cztery oczy. Nagrania nie odsłuchałem przez kolejne 9 lat – zrobiłem to dopiero 30.03.2014.
Ponownie pojechałem na Ukrainę w dniu 27.08.2014. Będąc już za granicą, postanowiłem odwiedzić Sofiję i Iwana. Ktoś z ich wsi powiedział mi przez telefon, że oni wciąż żyją. Kupiłem jedzenie, drobne prezenty, kwiaty i … telefon komórkowy, żeby już mieć z nimi stały kontakt, gdy wyjadę. Przyjechałem około południa. Jak zwykle musiałem kogoś zapytać o drogę, bo coś tam się zmieniło. Napotkany stary Ukrainiec okazał się bardzo rozmowny i zainteresowany. Rozpoznał mnie. Porozmawiał. Skierował mnie gdzie trzeba i „podpowiedział”, żebym pojechał zobaczyć pomnik w mojej rodzinnej miejscowości HUTWIN (ГУТВИН) … . Najpierw pojechałem do domu Sofiji i Iwana. Od sąsiadów dowiedziałem się, że oni jednak już nie żyją. Poczułem szczery smutek – znowu nie zdążyłem. Postanowiłem znaleźć ich groby na cmentarzu. Zostałem skierowany do córki Iwana, o której istnieniu wiedziałem, ale nigdy IWAN mi jej nie przedstawił. Byłem j blisko nieznanego mi pomnika – około 0,5 km od domu Sofiji i Iwana. Popatrzyłem na niego z podwórka. To był przecież ten „stary stóg słomy”. Iwan nigdy nie potrafił mi wyjaśnić, dlaczego on nie został usunięty przez 20 lat. Do pomnika nie udało mi się dojechać samochodem. Musiałem przejść piechotą ostatnie ok. 200 m, po bardzo podmokłym terenie.
Czytam napis na tablicy!!! ” W TYM MIEJSCU, W LATACH 1942-1943 BYŁ ZORGANIZOWANY GŁÓWNY SZTAB UKRAIŃSKIEJ POWSTAŃCZEJ ARMII”.
Konsternacja!!! W „moim” HUTWIN (ГУТВИН) … powstała UPA!? Pierwsze pytanie: A czy Iwan nie było członkiem UPA? A może ja, Polak z HUTWIN (ГУТВИН) … , zostałem „zaproszony” w 1986r w jakimś innym celu i nie tylko przez Iwana, ale przez miejscową ludność, albo organizację? Zrozumiałem, że stoję w CENTRUM UPA i możliwe, że byłem narzędziem w rękach tej społeczności. Tutaj wszystko się zaczęło. To tutaj mogło być zarzewie tego konfliktu. Przecież moi krewni stanowili większość polskojęzycznych mieszkańców HUTWIN (ГУТВИН). Jestem jedynym z nich, który tutaj przyjeżdża … . Dlaczego ja? Czy mam prawo teraz wyjechać, obrazić się i nigdy tutaj nie wrócić? Czy mam prawo odwrócić się od nich wszystkich, od prawdziwej historii moich przodkow? Stałem sam, rozglądałem się po okolicy i intensywnie myślałem – przeleciał mi w myślach długi film. Patrzyłem na ziemię HUTWIN (ГУТВИН) … . Widziałem ugór i lasy, tzw. samosieje. To za te ugory zginęło 100-200 tys. Polaków i 20 tys. Ukraińców? Po co to było? DLACZEGO JA?!
Pojechałem do córki Iwana – Nadii (ok. 65 lat). Na podwórku wyszedł mi naprzeciw starszy mężczyzna – jej mąż (69 l). Przedstawiłem się. Wiedzieli, kim jestem.
– „nie zabiorę Panu żony, ale chciałbym z nią porozmawiać”. Starsza pani najpierw miała lekkie opory, ale szybko mi zaufała. Natychmiast pojawiła się dziewczynka (wnuczka Nadii), która pobiegła po jej córkę TATIANĘ (wnuczkę Iwana). Razem wszyscy pojechaliśmy na cmentarz. Kwiaty przekazałem adresatom. Zostałem zaproszony na posiłek. Skorzystałem z zaproszenia. Byłem przecież „u siebie”, ponieważ ponownie powtórzono mi, że „jestem tutaj, jak członek rodziny”.
Wtedy, przy stole „zaproponowałem”, żebyśmy porozmawiali szczerze, „jak rodzina”. Córce Iwana, zięciowi, wnuczce i prawnuczętom, w tym TANI, nauczycielce historyk w miejscowej szkole, opisałem szczerze ocenę wydarzeń na Wołyniu z pozycji Polaka. Opisałem polski punkt widzenia, zobrazowałem cierpienia, jakie przeżyły dzieci, które widziały te zabójstwa, a jeszcze żyją, pamiętają i opowiadają o tym innym. Wywiązała się wielogodzinna dyskusja, a właściwie mój monolog. Co chwilę uświadamiałem sobie, że przecież jestem tam sam – Polak – w miejscu, w którym konflikt mógł jeszcze nie wygasnąć, bo zapewne wciąż żyją sprawcy tamtych wydarzeń. Znowu pytanie – „czy mam już wyjść i pospiesznie wyjechać?”. Kontynuowałem. Wyraźne było ich niedowierzanie. Pani historyk Tania nagle stwierdziła, że w ogóle nie miała pojęcia o takim postrzeganiu historii przez Polaków. Panii Nadia i jej mąż nagle dodali, że z powodów rożnych poglądów politycznych nie rozmawiali, przez wiele lat z Iwanem. Zaczęli dodawać swoje relacje, znane im fakty. Okazało się, że, po śmierci SOFIJI, Iwan brał udział uroczystościach pod pomnikiem HUTWINIE (ГУТВИНЕ) i przyjął odznaczenie za działalność w UPA. Wkrótce dostałem kopię jego legitymacji UPA nr 260.
To właśnie ten pomnik otworzył prezydent Ukrainy JUSZCZENKO, w 2011r, gdy kończył swoją kadencję, czcząc pamięć o banderowcach. To z tego powodu wystąpiły liczne protesty w Polsce.
Wiedziałem jednak, że Iwan z wielkim sentymentem wspominał czasy, gdy razem z moim ojcem, dziadkiem bratem dziadka, grali w zespole muzycznym. Wiedziałem, jak był dobrym człowiekiem. Kochała go Sofija, a on ją. Nikt z mieszkańców nie wyrażał się źle o Polakach. Mogłem uznać, że nie było powodu do takiego konfliktu. Przed wojną panowała zgoda i przyjaźń. A jednak coś bardzo istotnego doprowadziło do bardzo poważnego konfliktu. Musiał być jakiś powód konfliktu, a jeżeli nie było w tym logiki, to inspiracja mogła przyjść z zewnątrz. Zrozumiałem, że jestem w absolutnie wyjątkowym miejscu i czasie – w PUNKCIE ZERO stosunków Polsko-Ukraińskich.
Być może mam do wykonania ważną misję i nie mam innego wyjścia, tylko muszę z tym się pogodzić? W tej miejscowości to ja reprezentuję polskich mieszkańców HUTWIN (ГУТВИН) … . Być może nie mogę się uchylać, ponieważ zostałem wskazany przez los.
Wtedy znowu przypomniałem sobie stare, mądre przysłowie:
„SPIESZMY SIĘ KOCHAĆ LUDZI … TAK SZYBKO ODCHODZĄ” i postanowiłem, że jednak nie będę odkładał na później tego, co mogę zrobić teraz.
Zaproponowałem wtedy:
„PRZEŁAMCIE SIĘ WRESZCIE. CHCECIE WEJŚĆ DO EUROPY, TO MUSICIE ZBUDOWAĆ SOLIDNY FUNDAMENT POD PRZYSZŁOŚĆ SWOICH DZIECI. JEŻELI TUTAJ SIĘ ZACZĘŁO, TO I TUTAJ POWINNIŚMY ZAINICJOWAĆ POCZĄTEK KOŃCA – ZDECYDOWANY I SKUTECZNY PROCES OSTATECZNEGO, BEZDYSKUSYJNEGO POJEDNANIA SIĘ, POPARTEGO MORALNĄ ODBUDOWĄ. TUTAJ POWINIEN ZOSTAĆ ZAINICJOWANY POCZĄTEK KOŃCA, ZACZNIJMY OD MŁODZIEŻY”.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że inny członek mojej / naszej rodziny jest uznanym patriotą i bohaterem ukraińskim.
Tania była zaskoczona, ale dostrzegałem jest ogromne zainteresowanie i silną motywację do działania. Ważne, że jest nauczycielem historii w miejscowej szkole i ma doskonały kontakt z młodzieżą. Przekazałem jej telefon komórkowy z numerem telefonu do mnie, który kupiłem dla Sofii i Iwana.
Tania jest też tam znaną poetką. Wydaje zbiory wierszy nt tematy społeczne, też historyczne, patriotyczne. Stwierdziła, że nareszcie ma nowe natchnienie, że dostarczyłem jej zupełnie nowych myśli. Natychmiast podjęła aktywne działania. Od półtora roku zodziennie pozostajemy w kontakcie on-line. Codziennie przekazuje mi nowe fakty, odkrywa prawdę.
Odnalazł się Ukrainiec (ok. 90 lat), który przyniósł koszyk ze święconką do ziemianki w lesie, w której ukrywali się moi dziadkowie z ojcem, od kwietnia 1943. Wtedy doszło do masakry w Półbiedzie i w Janowej Dolinie. Wtedy, to był czas Świąt Wielkanocnych. Nie doniósł na nich. Może dzięki temu nie zginęli. Uratowali się. Mieszkańcy miejscowości MS., o której piszę, długo milczeli. Przed Tanią ostrożnie, powoli otwierają się. Tania rozmawia z ludźmi, wypytuje, radzi się. Chyba otwiera sumienia starych Ukraińców, ale wielu wciąż się waha, być może boi, a są też tacy, którzy kierują do niej uszczypliwe sformułowania, na granicy pogróżek.
Dzisiaj myślę, że HUTWIN (ГУТВИН) …, to najwłaściwsze miejsce dla zainicjowania tak ważnego procesu. Mamy też wyjątkowo odpowiedni czas. Ja i Tania poznaliśmy się dopiero 29.04.2014r.. Natychmiast poczuliśmy logiczną możliwość wypełnienia ważnej misji, … ale nie swój obowiązek.
Przed kilkoma dniami odkryłem, że w roku 1917 HUTWIN (ГУТВИН) był miejscowością luterańską i jego nazwa znajduje się w opracowaniu naukowym. Mam już potwierdzenie, że w HUTWIN (ГУТВИН) mieszkali MAZURZY, zwani Niemcami. HUTWIN (ГУТВИН) był więc oazą MAURSKĄ na Ukrainie. Dowiedziałem się, że ci „Niemcy” nie zostali zamordowania i nie wyjechali po wojnie – przenieśli się jedynie do ukraińskiej części miejscowości, w której mieszkali Iwan, Sofija i obecnie mieszka Tania. W latach 1920-1923, w okresie II RP, do HUTWIN (ГУТВИН) przybyło bardzo dużo polskich osadników. W 1927 r. w HUTWIN (ГУТВИН) mieszkało już tylko 20% „Niemców”.
Rodzą się logiczne pytania o stosunki polsko-niemieckie w HUTWIN (ГУТВИН). Trzeba wyjaśnić rolę ludności niemieckiej w okresie powstawania sztabu UPA w HUTWIN (ГУТВИН), bo mogło dojść do współpracy ukraińsko-niemieckiej. Już wyjaśniłem, że mąż Tani jest ewangelikiem, a we wsi działa kościół luterański. Rola ludności „niemieckiej” ludności na Wołyniu w czasie konfliktu polsko-ukraińskiego w 1943, czyli w czasie okupacji niemieckiej, powinna zostać wnikliwie zbadana. Mam coraz więcej cennych materiałów. Jeszcze żyją ludzie, którzy wiele pamiętają.
Mam też informacje o możliwej prowokacji komunistycznej partyzantki, do której mogło dojść na samym początku konfliktu, po pierwszym napadzie na posterunek niemiecki – chodzi o mord w PAROŚLI.
Wkrótce okazało się, że jeden z moich dalszych przodków (o tym samym nazwisku) był nazywany „POLAKIEM, PATRIOTĄ UKRAINSKIM”. Na Ukrainie istnieje jego muzemu w rodzinnym dworku, jego nazwiskiem nazwane są wyższe szkoły oraz ulice , np. jedna z głównych ulic Lwowa. Ten POLAK zabiegał o niezależność Ukrainy, ale przestrzegał przez ukraińskim szowinizmem i skłonnością do anarchii. Czytałem niektóre jego opracowania. Uważam, że większość Polaków zgodzi się z jego poglądami. Przed miesiącem odnalazłem żyjącego potomka tego Polaka – ma 95 lat i doskonałą pamięć.
Piszę w celu weryfikacji opinii. Liczymy na obopólną wolę wypracowania kompromisu, chęci budowy wspólnej przyszłości i jedności. Szczególnie liczymy na młode pokolenia, które miałoby zbudować nowy „FUNDAMENT” nowych relacji polsko-ukraińskich. Jestem przekonany, że młodzież ukraińska w niczym nie ustępuje polskiej i chce żyć tak samo, jak my. Zaszłości historyczne nie są łatwe, ale nie mamy prawa budować wspólnej historii na gruzach. Trzeba natychmiast zbudować silne, zdrowe, bez moralnej skazy, fundamenty pod nowe relacje polsko-ukraińskie, a nawet słowiańskie, europejskie, międzynarodowe. Grzechy przeszłości dotyczą tych, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach i już odeszli, albo wkrótce odejdą. Miałem okazję żyć w domu takich Ukraińców, w PUKNCIE ZERO. Poznałem ich, jak ojca i matkę. Wiem, że trzeba pozostawić ich sumieniu ocenę tamtych czasów i nie mamy prawa obarczać winą młodego pokolenia. Oni na pewno też tego sobie życzą.
Potrzebne jest jednoznaczne przełamanie opinii publicznej z obydwu stron. Trzeba pamiętać, że nic nie jest czarne i białe. Tragiczna historia słowiańskich narodów musi mieć swój szczęśliwy finał. Każdy chciałby mieć swój dom. Każdy naród chciałby mieć swoje państwo, ale nie każdemu dano taką możliwość. Gdy tak trudno jest zbudować dom na tych samych gruntach, to zbudujmy wspólny dom. Taka jest idea zjednoczonej Europy – UE.
Jeżeli spotkam się z mocnym poparciem, to:
– powstanie Fundacja Polsko-Ukraiński „FUNDAMENT”
– wystąpimy z inicjatywą utworzenia w HUTWINIE (ГУТВИНЕ), czyli w tym PUNKCIE ZERO:
– CENTRUM SOLIDARNOŚCI SŁOWIAŃSKIEJ i BIZNESU
(ЦЕНТРА СЛАВИАНСКОЙ СОЛИДАРНОСТИ и БИЗНЕСА)
Rozwijam kontakty z dawnymi mieszkańcami HUTWINA (ГУТВИНА), to jest ze swoją rodziną.
Oni w pełni akceptują naszą ideę.
W tym wypadku mądrość nakazuje przerwanie nakręcania spirali wzajemnych oskarżeń o zabarwieniu nacjonalistycznym.
Proponuję zauważyć, że wszelkie oskarżenia o zbrodnie z lat 1943-1945 są kierowane pod adresem całego narodu ukraińskiego, jak też i polskiego. Przypinamy automatycznie metkę każdemu, kto należy do tych narodów. To prosta drogą do nowych konfliktów narodowych, ale nie do idei wspólnej Europy. Na Majdanie w Kijowie, a szczególnie podczas kampanii prezydenckiej na Ukrainie dominowało hasło: „ŻYJMY PO NOWEMU” … i Ukraina wybiera Europę. W takim razie nie mam więcej pytań. Wystarczy popatrzeć dobrze wykształcone młode pokolenie tych Ukraińców, którzy pracują wśród nas i chcą żyć tak samo, jak my. Chcą być z nami. Nie – oni już są z nami. My też ich akceptujemy i szanujemy za pracowitość. Pracują dla nas, a my chętnie ich zatrudniamy – wygląda na to, że dużo chętniej, niż imigrantów z krajów arabskich. Dlaczego milczymy? Dlaczego nie oceniamy właśnie tych Ukraińców? Dlaczego nie chwalimy ich za te pozytywne cechy? Zapytajmy też ich, jak oceniają obecną Polskę, a szczególnie nasze młode pokolenie. Nie wolno pozwolić, żeby w tak ważnych sprawach decydował los, albo zwykły przypadek. BĄRDŹMY MĄDRZEJSI. Poznajmy się jeszcze lepiej. O nic więcej prosić nie trzeba. Jestem spokojny o wyniki.
Chcę jednak poznać Wasze wypowiedzi, opinię.
Od Tani, która ma na utrzymaniu dzieci i mieszka tam … , oczekuje się dużej odwagi i wytrwałości. Ja też mam swoje życie, rodzinę i liczne obowiązki. Nakreślając sobie tak ważne zadania, musielibyśmy poświęcić większą część swojego czasu i energii. Do działania przekona nas jednoznaczne POPARCIE OPINII PUBLICZNEJ dla idei natychmiastowego pojednania polsko-ukraińskiego, począwszy od FUNDAMENTÓW, czyli z miejscowości HUTWIN (ГУТВИН)…, po czym, jak się spodziewamy, proces rozleje się na całą Ukrainę i Polskę oraz Rosję i inne kraje słowiańskie/europejskie.
Dyskusji zachęcam zarówno Polaków, jak też Ukraińców.
Podaję też kontakt e-mailowy:
ri************@wp.pl
Pozdrawiam i dziękuję.
RICHARD
nieskończone tak dla Międzymorza
7 sierpnia 2015 o 11:20Myślę, że to duży przełom w relacjach polsko-ukraińskich. Mam nadzieję, że Ukraińcy uznają zbrodnie UPA i dojdzie do jakieś szerszej współpracy polsko-ukraińskiej.
Paweł
7 sierpnia 2015 o 11:41Uznać trzeba WSZELKIE ZBRODNIE. Jest dziś w Polsce wielu historyków, którzy badają i dokumentują WSZYSTKO, a nie tylko to, co pasuje do z góry ustalonych wniosków. Na przykład, duże wrażenie zrobił na mnie wykład Tomasza Berezy o Piskorowicach. Jest dostępny w Internecie.
Marcin
7 sierpnia 2015 o 11:55dr Tomasz Bereza poświęcił Piskorowicom całą książkę wykazując się dużymi umiejętnościami warsztatowymi i badawczym obiektywizmem. Jaka szkoda, że na Ukrainie nie ma podobnych historyków, którzy tak samo obiektywnie potrafiliby napisać o ludobójstwie dokonanym przez UPA.
Vandal
7 sierpnia 2015 o 21:41@ Pawlo,a prace sp. dr. Wiktora Poliszczuka znasz?
Jarema
8 sierpnia 2015 o 08:04W Piskorowicach legalne zbrojne siły Polskie uznawane przez Aliantów zlikwidowały grupę ukraińskich bandytów którzy współpracowali z nazistowskim okupantem ziem Polskich i którzy dokonywali aktów terroru na miejscowej ludności Polskiej przyczyniając się tym samym do czynnego udziału w Holocauście narodu Polskiego. Zaprzeczysz?
Marcin
7 sierpnia 2015 o 11:43Zdjęć DOKUMENTUJĄCYCH (podkreślam specjalnie dla Ciebie Pavlo) zachowało się niezwykle dużo. Zwykle robili je Niemcy, którzy przybywali na miejsce zbrodni jako załączniki do raportów dla starostów powiatowych i innych urzędów III Rzeszy. Część zdjęć była robiona przez ocalałych z zagłady, ale tych jest o wiele mniej (aparat był sprzętem drogim i luksusowym). Zdjęć pochodzących od osób prywatnych stosunkowo najwięcej posiadają Czesi m.in. dlatego historycy czescy mogą poszczycić się dość dokładnym oszacowaniem liczby czeskich ofiar dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich ludobójstwa. Czesi wołyńscy dbali o dokumentowanie zbrodni na swoim narodzie, bo liczyli, że po wojnie ta zbrodnia będzie sądzona przez społeczność międzynarodową. W obiegu internetowym krążą jedynie te fotografie (jeśli mogę to tak określić) najbardziej „popularne”, do których zalicza się powyższe zdjęcie. Inne zdjęcia nie przebijają się w Internecie ze względu na ich brutalny charakter. Z tego co pamiętam to nawet kilka lat temu funkcjonowała jakaś strona internetowa z tymi zdecydowanie mniej znanymi zdjęciami, ale została usunięta ale nie wiem z jakich oficjalnie powodów. Zdjęcie powyższe pochodzi ze zbiorów rodziny Słowińskich. Henryk Słowiński był dowódcą lipnickiej samoobrony, a zdjęcie zostało wykonane po odejściu UPA, kiedy ocaleli z masakry Polacy powrócili, by pochować zamordowanych. Myślę Pavlo, że badanie zbrodni ludobójstwa byłyby o wiele prostsze, gdyby władze ukraińskie zgodziły się na ekshumację ofiar z dołów śmierci, lub jak to jest w przypadku Lipnik z cmentarza prawosławnego w Białce i cmentarze w Bereznem.
Paweł
7 sierpnia 2015 o 12:37ROZMAWIAMY TERAZ O SERII LIPNICKIEJ
Ja też, wyobraź sobie, czytałem podpis pod zdjęciem w książce państwa Siemaszków. Interesuje mnie, gdzie istnieje „wspólny przodek” kolorowanej wersji z napisem „Wołyń naszych przodków” i reprodukcji w książce Siemaszków. I czy ten „przodek” w ogóle istnieje, bo może być i tak, że reprodukcja w książce pochodzi od tej (najbardziej czytelnej z tych które widziałem) wersji z napisem.
Pani Ewa Siemaszko musiała przecież mieć jakąś wersję do publikacji. COŚ MUSIAŁA OTRZYMAĆ od Henryka Słowińskiego. CO TO KONKRETNIE BYŁO? Wersja cyfrowa? Negatyw? Wydruk? Stara odbitka na starym papierze?
MOJE POWAŻNE WĄTPLIWOŚCI BUDZI ZDJĘCIE Z DZIECKIEM W CENTRUM
Publikowane w wielu miejscach, również w WGC 10 lipca bieżącego roku.
Nie chodzi o „moralną ocenę banderyzmu”. Chodzi O ZDJĘCIE.
Jan
7 sierpnia 2015 o 13:21@Pawel: Panu nie chodzi o zdjecie lecz o „moralne usprawiedliwienie banderyzmu”.Podobne miejsce miała sprawa miesiąc temu zdjęcia zamordoanej dziewczynki z lalka. Nie chodzilo Panu o to ze zostało zabite dziecko………….a stawianie pytan 0 to czy to nie fotomontaż.
Podobnie jest teraz – Jest to tzw.”rozmydlenie sprawy” majace na celu sprowadzenie dyskusji na inny tor.
Wie Pan dobrze ze szefem ukraińskiego IPN został Wolodymyr Wiatrowycz – ukraiński nacjonalista rocznik 1977 urodzony we Lwowie – Polskim miescie zrusyfikowanym po 1939r. a potem po 1945r.zukrainizowanym.Byl aktywnym członkiem tzw.”mlodziezowki UPA-Bandery czyli MNK.Aktywny działacz w niszczeniu wszystkiego co polskie we Lwowie i Galicji.W wywiadzie w Polskim Radiu(nie wiem co za idiota go zaprosil) ze Ukraina musiala rozprawić się z Polakami skoro chciała być wolna i dużym państwem.
Ten sam IPN na swych stronach zas chętnie odwoluje się do sowietyzacji pokazując ilu to zolnierzy ukraińskich walczylo w armii ZSRR w czasie II WS – 6mln.
Szkoda ze nie podali ilu było w niej 17.IX.1939r.
Szkoda czasu i funduszy na takie „zespoly” i z takimi ludzmi.Lepiej przeznaczyć na konkretny wymiar – czyli powroty Polakow ze wschodu do domu do Polski.
Paweł
7 sierpnia 2015 o 13:53Panie Janie!
Jeżeli wie Pan coś o POCHODZENIU TEJ SERII ZDJĘĆ LIPNICKICH, to bardzo proszę podzielić się tą wiedzą. Mamy w Polsce MILIONY SPECJALISTÓW OD OCEN MORALNYCH i NAŚWIETLANIA SYTUACJI GEOPOLITYCZNEJ, a jak zadać konkretne pytanie, to d….a!
Marcin
7 sierpnia 2015 o 19:22Pavlo jeśli Twoje wątpliwości są aż tak poważne to powinieneś napisać w tej sprawie pismo do Instytutu Pamięci Narodowej a konkretnie do Komisji zajmującej się Zbrodniami na Narodzie Polskim. IPN badał przez wiele lat szczegółowo wszystkie dowody dotyczące ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, w tym także co zrozumiałe zdjęcia. W aktach sprawy każdy dowód, czy to zdjęcie czy relacja, czy dokumenty archiwalne są dokładnie opisane pod względem technicznym, ludzi, bądź grup, które je sporządziły. Jeśli zwrócisz się z konkretnym zapytaniem i załączysz kopię zdjęcia (jest powszechne choćby na tej stronie, więc nie jest to żaden kłopot) dostaniesz na jego temat pełną informację. Czas oczekiwania na odpowiedź to urzędowe 14 dni – to chyba nie dużo czasu, by rozwiać wątpliwości.
Paweł
7 sierpnia 2015 o 19:39Dobry pomysł.
Paweł
7 sierpnia 2015 o 20:40Marcin!
Ważne pytanie:
SKĄD CZERPIESZ WIEDZĘ, ŻE HENRYK SŁOWIŃSKI BYŁ DOWÓDCĄ LIPNICKIEJ SAMOOBRONY?
Marcin
7 sierpnia 2015 o 22:48Dowództwo Sowińskiego potwierdza kilka niezależnych od siebie źródeł m.in. raporty Armii Krajowej, jak i wspomnienia.
Paweł
8 sierpnia 2015 o 12:28OJCA Słowińskiego. Henryka Słowińskiego nie było w Lipnikach. Miał on wtedy niecałe 15 lat, był w zupełnie innym miejscu. Wszystko, co Henryk Słowiński wie o wydarzeniach z Lipnikach, pochodzi z relacji ojca i wuja.
KAŻDY SIĘ MOŻE POMYLIĆ – TRZEBA BYĆ OSTROŻNYM
Marcin
8 sierpnia 2015 o 12:46Pavlo, znów dokonujesz świadomej manipulacji. Henryk Słowiński był żołnierzem Armii Krajowej, do której wstąpił na przełomie 1942 i 1943 roku (przysięgę złożył w 1943 roku). Dowództwo nad samoobroną Lipnik otrzymał od kapitana Kochańskiego „Bomby”, który podkreślał zdolności organizacyjne Słowińskiego. Zanim palniesz kolejną głupotę (o ile nie jest to celowe działanie) zajrzyj przynajmniej do podstawowej literatury przedmiotu np. pana profesora Filara.
Paweł
9 sierpnia 2015 o 11:58Marcin!
Opanuj się! I nie bądź głupim chamem, kochany „zawodowcze”. Więcej profesjonalizmu, mniej arogancji. Henryk Słowiński był wtedy za Słuczem, przynajmniej sam tak twierdzi. Miał niecałe 15 lat. Rzeczywiście walczył już w 1943 roku. Jego OJCIEC (jeżeli się nie mylę Marek), może być nazwany twórcą samoobrony lipnickiej, ewentualnie dowódcą (chociaż wymienia się też innych).
HENRYKA SŁOWIŃSKIEGO NIE BYŁO W LIPNIKACH W MARCU 1943 ROKU. I nikim w wieku 15 lat nie dowodził.
Paweł
9 sierpnia 2015 o 14:08Ojciec Henryka Słowińskiego nazywał się Marceli Marek Słowiński i on był twórcą czy dowódcą lipnickiej samoobrony.
Marcin
10 sierpnia 2015 o 09:45Pavlo, mylisz 2 osoby – Henryka Słowińskiego – syna Marka, który samorzutnie (oddolnie) organizował samoobronę w Lipnikach, z Henrykiem Słowińskim – żołnierzem AK, bratem Marka, a stryjem Henryka od zdjęcia. Henryk Słowiński (żołnierz AK) został oddelegowany przez Kochańskiego „Bombę” do Lipnik, by profesjonalnie przeorganizował działającą tam samoobronę.
Paweł
10 sierpnia 2015 o 11:27Ale przecież CAŁY CZAS MÓWIMY O HENRYKU SŁOWIŃSKIM, KTÓRY PRZEKAZAŁ ZDJĘCIA. Ty sam o nim zacząłeś pisać i cały czas o nim była mowa. O żadnym innym. JA nikogo nie mylę. Na Henryka Słowińskiego – stryja Henryka Słowińskiego – dotąd nie natrafiłem. Henryk Słowiński, w materiałach, z którymi się zapoznałem, o ile niczego nie przeoczyłem, nie wspomina o takiej osobie. Henryk Słowiński (ten, o którym mówimy – chłopak 15 lat) później rzeczywiście był w oddziale „Bomby”. W marcu 1943 roku oddział „Bomby” nie istniał, choć sam „Bomba” już działał i mógł kogoś wysłać do Lipnik. Czy możesz dosłownie zacytować dokument lub opracowanie, które mówi o tym STARSZYM Henryku Słowińskim?
Drugie ważne pytanie: gdzie jest powiedziane, że zdjęcie pochodzi ze zbiorów rodziny Słowińskich? Oczywiście, Henryk Słowiński wszedł w posiadanie tych zdjęć (w tej chwili przypuszczam, że mogły to być nowe odbitki, na nowym papierze, podarowane przez kogoś, do kogo Henryk Słowiński miał zaufanie), ale nigdzie nie wspomina, że znajdowały się w rodzinie od 1943 roku. Henryk Słowiński mówi:
— POCZĄTEK CYTATU —
…główne zdjęcia potwierdzające tragizm tych mordów wołyńskich, to są zdjęcia z mojej rodzinnej wsi Lipniki, bo akurat znalazł się ktoś w trzy dni później [kto zrobił zdjęcia], gdy tych pomordowanych chowano…
— KONIEC CYTATU —
Marcin
10 sierpnia 2015 o 13:51Pavlo, napisałem, że zdjęcie zrobił Henryk Słowiński – dowódca lipnickiej samoobrony. To Ty z niego, nie dopuszczając do siebie myśli, że może być ktoś jeszcze o takim samym imieniu i nazwisku zrobiłeś młodego Henryka Słowińskiego, od którego zdjęcie pochodzi. Co do zdjęcia mówiłem Ci do kogo masz zwrócić. Napisz pismo do IPN (Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu) i dostaniesz pełny opis zdjęć wraz z jego autorem i właścicielem. Do IPN kieruje Cię kolejny raz, ponieważ nie chcę wprowadzić Cię w błąd. Prz okazji nie zapomnij zgłosić swoich wątpliwości co do autentyczności zdjęcia – skoro dostrzegasz jakieś zafałszowanie to znaczy, że musisz mieć o wiele większe kompetencje niż fachowe pracownie w Europie zajmujące się analizą tego typu materiału dowodowego. Być może Twoje fachowe uwagi na temat fotografii zmuszą IPN do ponownego wszczęcia śledztwa, a jeśli nie to Instytut wyjaśni Twoje wątpliwości. Pisałem Ci Pavlo już w czasie dyskusji pod jednym z tekstów, w którym na wzór ukraińskich „historyków” zmanipulowałeś istniejący dokument, że większość dokumentów znajduje się w archiwach. Odsyłam Cię do Archiwum Akt Nowych i zbiorów Armia Krajowa (jednostka Okręg Wołyń) oraz Delegatura Rządu na Kraj (w inwentarzu znajdziesz odpowiednie sygnatury) i tam możesz się zapoznać z interesującymi Cię źródłami. Być może jakieś dokumenty są w zespole Spuścizna Wiktora Poliszczuka. Mówię być może, ponieważ zespół ten jest dość świeżym zespołem i nie miałem okazji go badać, ale jeśli jesteś bardzo zainteresowany czy w nim może się coś znajdować to polecam kontakt z dr Lucyną Kulińską z Krakowa – uczennicą Poliszczuka, która zapewne orientuje się doskonale w tym co zostało przekazane do AAN. Oprócz wspomnianych zespołów są oczywiście inne, m.in. w IPN i polecam szeroką kwerendę – mogę Ci obiecać, ze jeśli napiszesz coś o sensacyjnego o ludobójstwie wołyńskim np. historię osnutą wokół zdjęcia, które Twoim zdaniem jest sfałszowane znajdę Ci bez trudu wydawcę. Skoro masz tak szeroką wiedzę i kompetencje to szkoda być się marnował tylko pisząc komentarze.
Paweł
10 sierpnia 2015 o 14:27Po raz kolejny…
NIE DOSTAŁEM OD CIEPIE ŻADNEJ ODPOWIEDZI, ZA TO DŁUGI TEST PORUSZAJĄCY INNE PROBLEMY.
PODAJ CYTAT Z DOKUMENTU LUB OPRACOWANIA
mówiący o istnieniu „Henryka Słowińskiego Starszego”, o tym, że był dowódcą samoobrony lipnickiej i o tym, że zrobił zdjęcie.
Nie odsyłaj mnie do archiwów, nie odsyłaj mnie do IPN (sam zrobię to, co trzeba, sam w życiu obrobiłem cyfrowo dobre 20000 zdjęć, więc nie musisz mi mówić, co mam napisać), nie mów o rozwoju dorożkarstwa w Chinach, lecz PODAJ CYTAT i napisz, skąd pochodzi.
ZRO-ZU-MI-AŁ-EŚ?
Marcin
10 sierpnia 2015 o 15:23Jeszcze raz Ci powtarzam Pavlo – idź do archiwum i tam znajdziesz interesujące Cię dokumenty. Zrozumiałeś, czy mam pisać po ukraińsku?
Marek
10 sierpnia 2015 o 15:33Paweł, ja chętnie zacytuję:
„2.II.43
Wobec wzmożonej akcji ukraińskiej na Wołyniu i mordach w całym powiecie [powiat Kostopol – dopisek ode mnie] mianuje z dniem dzisiejszym por. „Błysta” dowódcą samoobrony na obszar Lipniki-Berezne z zadaniem szkolenia i koordynacji samorzutnego oddziału samoobrony
Bomba”
Źródło: AAN, AK 1942-1943, SOW, sygn. XIX/1.1943, bez paginacji.
Paweł
10 sierpnia 2015 o 15:57Napisz po ukraińsku!
Paweł
10 sierpnia 2015 o 16:11Marek!
Wielkie dzięki. Tutaj uzyskanie odpowiedzi na zadane pytanie graniczy z cudem. Powiedz mi jeszcze tylko, skąd wiadomo, że „Błyst” to był stryj Henryka Słowińskiego o tym samym imieniu? Jeżeli niczego nie przeoczyłem, to w dostępnych dla mnie w tej chwili materiałach, Henryk Słowiński nie wspomina o istnieniu stryja. No i w dalszym ciągu nie wiadomo, skąd wiadomo, że to on (jeżeli istniał) zrobił zdjęcia?
Postaraj się zrozumieć. Nikt nie ma w domu pełnego księgozbioru, nie można też przecież z każdą rzeczą jechać do innego miasta, do biblioteki albo archiwum. Jeżeli dyskusje internetowe mają mieć jakikolwiek sens, to powinniśmy wymieniać się informacjami, a nie uprawiać tanie pyskówki.
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź. Bardzo proszę o uzupełnienie.
Marek
10 sierpnia 2015 o 18:17Więc jeśli nie masz możliwości jechać do archiwum, czy biblioteki to nie wymagaj tego też od innych. To tak na marginesie. W Światowym Związku żołnierzy AK Okręg Wołyń są ankiety mówiące „who is who”, a i w IPN w materiałach bezpieki są karty ewidencyjne „wrogów ludu” ze stopniami, funkcjami i pseudonimami itd. Dlaczego młody Słowiński o stryju nie wspomina pojęcia nie mam, czy jego stryj zrobił zdjęcie bezpośrednio tego nie wiem, ale z całą pewnością zrobił to ktoś z jego ludzi, czy na polecenie szefa samoobrony też nie wiem. Rzeczywiście Marcin ma rację byś napisał do IPN, tylko błagam Cię o jedno – nie mów, że zdjęcie jest sfałszowane skoro nie zajmujesz się tym zawodowo. Chyba opinia ludzi, którzy w tym siedzą i którzy badali materiał w śledztwie powinna być dla Ciebie wiążąca. Mówię to nie żeby Ci dopiec, ale dlatego, że brzmisz strasznie zabawnie, żeby nie użyć innego słowa próbując sugerować, że zdjęcie jest sfałszowane. o chyba, że sam jesteś wieloletnim pracownikiem takiego laboratorium czy innego „archiwum X”.
Paras
11 sierpnia 2015 o 09:15Marek, Marcin, nie ma co rozmawiać z Pavlem. Po pierwsze dlatego, że Pawlo doskonale wie, że UPA dokonała ludobójstwa na ludności polskiej, czeskiej, ormiańskiej, rosyjskiej, własnym narodzie oraz była współodpowiedzialna za holocaust Żydów. W gronie znajomych Pawło się wręcz tym szczyci i jest dumny ze swoich bohaterów. Doskonale to widać w jego wpisach pod tekstami o obrażaniu pamięci pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych. Pod pozorem niewiedzy, choć o dziwo podpartej sprawianiem wrażenia eksperta biorącego w rzeczywistości wszystko z ukraińskich stron internetowych, książki Wiatrowycza, jednej książki Huka i części książki Motyki mówi, że chce dojść do prawdy. Oczywiście ociera się o śmieszność tekstami typu „zdjęcie sfałszowane”, bo jakie w tym kompetencje może mieć studencik z małej galicyjskiej wioski. Mała szansa na to, by Pawło udowodnił swój ukraiński patriotyzm i pojechał na front w Donbasie – musiałby się tam sam zgłosić, ale lepiej siedzieć w polskim mieszkanku, brać stypendia i pisać bzdury podczas gdy do kolegów separatyści strzelają jak do kaczek. Dlatego właśnie Pawlo nie napisze do IPN w sprawie fotografii, bo doskonale wie, że nie jest fałszywa. Jego zresztą nie interesuje prawda, jego interesuje tej prawdy zakłamywanie, co chce tym osiągnąć? Szczerze mówiąc nie wiem. Pomimo, że ludobójstwo jest zakłamywane przez niewielką grupę osób, a jego świadomość w społeczeństwie jest mniejsza niż np. zbrodni katyńskiej, to zdecydowana większość Polaków wie, że UPA była organizacją przestępczą i dokonało obrzydliwej zbrodni, nie mówiąc już o istniejącym stanie badań. Już lepiej Pawlo jak piszesz jakiś komentarz to pisz cyrylica – przynajmniej podszkolę się z ukraińskiego.
tagore
11 sierpnia 2015 o 08:01@Marcin zamiast prowadzić sterowaną za każdym razem tak samo dyskusję z Panem Pawłem lepiej zająć się czymś innym. Niech pan prześledzi dyskusje prowadzone wcześniej przy tekstach na temat zbrodni UPA i OUN-B przez tego człowieka. Stara się zawsze sprowadzić rozmowę na boczny tor i zalać masą wpisów.
Naprawdę szkoda czasu.
Michał Mieczysław Białkowski
7 sierpnia 2015 o 13:04To jakiś non-sens. Po raz kolejny Rzeczpospolita daje się łamać głupią propagandą Kremla i podchodzi do Ukrainy z roszczeniowej pozycji. Sama myśl, żeby obwiniać Ukraińców o zbrodnie na terenach okupowanych przez NKVD/Abwehr’e jest kuriozalna. To tak, jakby Polaków oskarżać o zbrodnie okupanta podczas Holocaust albo Ukraińców za dokonania zielonych ludzików Kremla w Donbass’ie. Ezekiel 25:15-17
tagore
8 sierpnia 2015 o 12:51Nie sądziłem ,że polska oświata w kwestii Historii współczesnej jest tak kiepska. Można by na podstawie tej wypowiedzi uznać ,że raporty słane Szuchewyczowi przez dowódców UPA z realizacji „operacji polskiej” są fikcją ,a i relacje szczęściarzy ,którzy rozpoznali sąsiadów
lub mieszkańców sąsiednich wsi są kłamstwem.
Proponuję przybrać login „Wiatrowycz”,będzie zręczniej.
cherrish
8 sierpnia 2015 o 22:56No tak, Polacy sami się wymordowali, powinniśmy jeszcze przeprosić Ukraińców, że się zmęczyli próbując przeszkadzać? Przestań bredzić.
tagore
7 sierpnia 2015 o 13:28Zapewne nic z tego nie wyniknie poza stosownymi komunikatami,
strona Ukraińska powiela taktykę litewskich polityków wobec Polski.
Dużo słów szumne zapowiedzi i labirynt biurokracji z wieloletnim horyzontem. Jednoznaczne stanowisko zajmą dopiero po uzyskaniu
członkostwa w NATO i UE ,czyli kiedyś gdy będą mogli nam pokazać język.
Maxxx
7 sierpnia 2015 o 13:40UE i NATO? Europa nigdy nie wpusci tego (usun. – obraźliwe) do siebie zeby nie rozwalila ta cholota jej od srodka a za 200 tys zamordowanych Polakow zaplaca wymazaniem tego faszystowskiego (usun. – obraźliwe) z mapy europy raz na zawsze bo nikomu to cos co okupuje ziemie sasiadow do niczego nie jest potrzebne.
Edmund Kłys
7 sierpnia 2015 o 17:26Jesteś faktycznie taki prymitywny, czy tylko takiego udajesz ? Jeśli udajesz, to po co ? W czyim interesie ? Bo na pewno nie w polskim.
Coś ci się pofajdało w łebku. Banderowcy wymordowali około 120 tysięcy naszych obywateli, a wiesz ilu od 1939 do 1953 wymordowali nas, Polaków, „bracia” Rosjanie ?
Około 1,5 miliona(!)
W obecnej sytuacji nie czas na warcholskie kłutnie ,ale pojednanie z narodem z którym kiedyś stanowiliśmy potęgę w Europie.
Powrotu do tego nie ma, ale w zgodzie (przebaczając sobie wzajemnie,
łatwiej będzie nam żyć obok siebie i bronić się przed Mordorem w razie potrzeby, a tylko on nam zagraża, a nie my sobie nawzajem.
Panowie, nie dajcie się podpuszczać putlerowskim trollom !
Sami pomyślcie, lepiej jest się szarpać nawzajem ze sobą w obliczu odwiecznego wroga (jakim była i jest Rosja) licząc na niepewną pomoc zachodu, czy lepiej wspólnie budować z państwami zachodniobałtyckimi Międzymorze.
Pomyślcie. To nie boli.
A tym, co przyjdzie do głowy kumanie się z Rosją,
proponuję przestudiować historię współczesną i zobaczyć jak wychodziły inne państwa na takiej przyjaźni, współpracy z Mordorem.
Moi dziadkowie mawiali, że gdzie Kacap, tam syf, kiła i mogiła.
Taka jest prawda do dziś.
Ziemia Lubliniecka
8 sierpnia 2015 o 20:35Brawo Maxxx-podzielam Twoje zdanie.
cherrish
9 sierpnia 2015 o 08:01Z Litwą stanowiliśmy potęgę, dzisiejszą Białorusią, Ukraina przywiodła nasz kraj do zguby, takie są fakty. Dziadkowie mówili kacap? W Polsce?
kicia
7 sierpnia 2015 o 13:46Witaj Tagore ! Znam Cię z forum Kresy.pl ! Co do pomysłu IPN to strata czasu i pieniędzy. Wszystko zostało zbadane i opisane. Dziwi mnie tylko że wśród specjalistów nie ma tak głośnych nazwisk jak np. dr Leon Popek z lub. oddziału IPN czy dr Lucyna Kulińska i wielu innych. Przecież ” historycy „polscy i ukraińscy przez wiele lat badali problem , wydali nawet 10 tomów ” Polska i Ukraina , trudne pytania. ” Czy ktoś ma amnezję ?????
Wołyń1943
7 sierpnia 2015 o 21:29Otóż to! Kolejny przykład na trwonienie publicznego grosza! Efektem wspólnych konferencji historyków polsko-ukraińskich jest to, że Ukraińcy coraz śmielej mówią i piszą o polskiej okupacji w okresie międzywojennym, polscy historycy, by nie drażnić braci Ukraińców Małopolskę Wschodnią nazywają Zachodnią Ukrainą. Skoro dobre imię upowskich ludobójców jest chronione ustawą, to nadzieje na rzeczową i wiarygodną ocenę „działań” UPA na Wołyniu są NAIWNOŚCIĄ!!! Tylko dlaczego za tę lekcję naiwności to znów ja (polski podatnik) ma łożyć z własnej kieszeni?
wulgarny
7 sierpnia 2015 o 13:56Temat jest na tyle zbadany i udokumentowany że żadne banderowskie krętactwa nie zdolają zafalszować historii.
mich
7 sierpnia 2015 o 14:53jak moze cos wyniknąc jak oni przyjeli ustawe że ci nazisci i zwyrodnialcy to bohaterowie i grożą kary za ich znieważenie
E.Krakowski
7 sierpnia 2015 o 17:13Tak, czy siak, Panowie Ukraińcy i Polacy,
TRZEBA ROZMAWIAĆ, a nie kłócić się kto bardziej, a kto więcej.
Nie ulega wątpliwości, że mordy były i to straszne zarówno z jednej jak i drugiej strony, i powinniśmy się z nich na stałe rozliczyć i sobie nawzajem przebaczyć dla naszych przyszłych pokoleń, naszych dzieci i uczyć je o tym, ale uczciwie (pokazując zło jednej i drugiej strony) żeby nigdy w przyszłości się to już nie powtórzyło.
Zarówno my jak i wy, Ukraińcy, powinniśmy stać na straży dobrosąsiedzkiego współistnienia, bo jest to w naszym obopólnym interesie. Szczególnie w dzisiejszych czasach gdy zagraża nam ten sam,
odwieczny ,śmiertelny wróg, Rosja.
To jedyne państwo, które robi wszystko (poprzez trolle i pożytecznych, polskich i ukraińskich idiotów), żeby śmiertelnie skłócić nasze narody. Nie dajmy się ! Dla dobra naszych Ojczyzn i narodów.
tagore
7 sierpnia 2015 o 17:48Wystarczy posłuchać dyskusji w parlamencie ukraińskim i wypowiedzi polityków aby stwierdzić ,że Pański apel jest
raczej bezprzedmiotowy gdyż zakłada dobrą wolę obu stron.
Na Ukrainie ,żaden polityk z pierwszej i drugiej półki nie angażuje się
w promowanie współpracy z Polską. Wypada przyjąć to do wiadomości.
wulgarny
7 sierpnia 2015 o 19:13Historia nas nauczyła że tylko naiwny uwierzy Ruskiemu lub Ukraińcowi.
Ziemia Lubliniecka
8 sierpnia 2015 o 20:43Najlepszym sasiadem Polski od 25 lat sa Niemcy ,mozna dorzucic
jeszcze Wegry no i w tym kierunku trzeba robic interesy.
alfa
9 sierpnia 2015 o 13:48Panie. Pawle jesteś pan upowską propagandą proponuję wyjazd na swoją Ukrainę bo dla takich oszołoma nie ma miejsca w polskim społeczeństwie
MAC
9 sierpnia 2015 o 18:54E.Krakowski, Pawło wnuk rezuna i inni – podkreślacie liczby, więc podajcie. Ilu zginęło rezunów w akcji i ile było ich ofiar, ilu udało się zabić samoobronie lub AK. Niestety, proporcje są takie, jak w Janowej Dolinie. Najlepiej powołać międzynarodową komisję pod auspicjami Trybunału w Hadze – oni stwierdzą, czy zdjęcia są fotomontażami, a chcecie misji ONZ u siebie, to proszę bardzo, zaproście taką misję, żeby przeprowadziła ekshumacje na Wołyniu i innych miejscach kaźni. W swoim prymitywiźmie uważacie, że wymordowanie całych wsi, zakopanie ofiar w dołach, spalenie budynków, zaoranie sadów coś dało? Myślicie, że przed wojną nie było map, spisów ludności, innych dokumentów? Nie wszystkich udało się wam wymordować. A jedno z cudem ocalałych dzieci potem zostało kosmonautą – Mirosław Hermaszewski chętnie opowiada, co myśli o waszych bohaterach, ale jaki naród, tacy bohaterowie.
Paweł
10 sierpnia 2015 o 10:19Uznanie zdjęcia za fotomontaż nie podważa ustaleń co do liczby ofiar. Są to dwie osobne sprawy. Liczby ofiar nie ustalano na podstawie tych zdjęć, lecz na podstawie innych dowodów, głównie listy imiennej.