Dla wielu osób, szczególnie na Ukrainie, tajemnicą pozostaje przychylna postawa pewnej części społeczeństwa polskiego wobec Rosji, jej kultury i tradycji. Owe sprzyjanie północnemu sąsiadowi rodzi pytanie: jak katolicka i narodowa Polska, której elity niszczono przez Petersburg i Moskwę, może kochać «imperium zła» (określenie stosowane przez Ronalda Reagana).
Odpowiedzi na to próbuje się znaleźć nie tylko poza granicami Polski, ale także w kraju. W 1920 roku w Krakowie ukazała się praca Mariana Zdziechowskiego pt. «Wpływy rosyjskie na duszę polską», w której zdaniem autora, Rosji udało się tak zdemoralizować i zatruć duszę Polaków w zaborze rosyjskim, że doprowadziło to do zniszczenia kultury ziem okupowanych i powszechnego zdziczenia. Ta trudna w odbiorze praca stanowi klasykę polskiej myśli politycznej z okresu przed i po pierwszej wojnie światowej i może się stać dla Polaków użyteczną lekturą i dziś.
Studia na podobne tematy pojawiały się niejednokrotnie i później. Wpływ na polską duszę Rosji był tak ogromny, że pod koniec XIX wieku powstał polityczny ruch prorosyjski, znany jako endecja. Jej ideologiem był Roman Dmowski, który twierdził, że Rosja jest partnerem strategicznym Polaków w walce z Niemcami. Od XV stulecia prowadzenie wojen, zniszczenie państwowości w wieku XVIII, do zgładzenia elit w XIX, wymordowanie tysięcy oficerów w XX wieku oraz totalne zniszczenie polskich śladów na Ukrainie i Białorusi – oto efekt «współpracy» z Rosją, w której endecy widzieli «współpracę strategiczną».
W dzisiejszej Polsce wielu badaczy i ekspertów uważa się za znawców «duszy rosyjskiej». Jednak z punktu widzenia nas, czyli ludzi ze Wschodu, najbardziej kompetentną osobą w tej materii wydaje się być Jerzy Targalski. To znawca historii, obyczajów, tradycji politycznych, zajmujący się on również wpływami rosyjskimi w Środkowo-Wschodniej Europie. Charakter prawdziwego działania północnego sąsiada w zakresie wywierania wpływów udało się dość dobrze zaobserwować w trakcie likwidacji WSI – wojskowej służby informacyjnej.
W 2006 roku w Polsce została podjęta decyzja o jej rozwiązaniu. Wskutek likwidacji powstał «Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI…». Dokument ów zawierał główne «grzechy» służby, świadczące, że byli to klasyczni agenci rosyjskiego wpływu w Polsce. Oto niektóre z nich: – penetracja rosyjska (kadry zdominowane przez osoby szkolone w radzieckich akademiach KGB i GRU); – inwigilacja środowisk politycznych (rozbijanie partii politycznych pozostających w latach 90. w opozycji do ugrupowań postkomunistycznych); – wpływ na kształtowanie opinii publicznej (umieszczenie 58 agentów i tajnych współpracowników w kierownictwie TVP, wpływ na dziennikarzy).
WSI miało pod opieką ponad tysiąc spółek, za pomocą których powinni byli całkowicie kontrolować polską gospodarkę. To tak krótko o jednym z czynników, który wiązał kraj z Moskwą. Oczywiście miało to również istotny wpływ na kształtowanie poglądów m.in. na idealizowanie społeczeństwa Rosji, opiewanie jej kultury, literatury czy innych cech. O metodach infiltracji przeciwnika pisał Sun Zi, starożytny chiński myśliciel i strateg wojskowy. Jego praca «Sztuka wojenna» do dziś cieszy się wielką popularnością wśród wielu ekspertów i generałów, szczególnie w Rosji.
Pisał, że: «wyróżnia się pięć rodzajów tajnych agentów: agenci narodowi, wewnętrzni, podwójni, straceni oraz powracający. Jeśli tych pięć typów zatrudnianych agentów pracuje w koordynacji i nikt nie zna ich metod działania, to nazywani są oni «Doskonałą Siecią» i znajdują się pod szczególną opieką władcy». A oto inny fragment tej pracy: «Pośród klasy urzędników zawsze znajdują się ludzie skorumpowani, którym pełniony urząd spaczył charakter, a także inni, którzy doświadczyli niesprawiedliwości i zostali skrzywdzeni. Istnieją rzesze pochlebców i sługusów, którzy pożądają bogactw. Ci, którzy nie zajęli w swoim mniemaniu odpowiadającego im urzędu oraz ci, których jedynym pragnieniem jest dobrze wykorzystać czas i okoliczności dla spełnienia swych egoistycznych celów, jak również tacy, którzy są dwulicowi, zmienni, efemeryczni oraz ci, którzy wciąż czekają na swoją okazję. Możesz być pewny, że wszystkich tych ludzi można w tajemnicy pozyskać na służbę przeciwko ich państwu, zapewniając im godziwe wynagrodzenie w złocie i jedwabiu.
Wtedy możesz polegać na realnych informatorach z ich kraju lub na próbach zniweczenia planów zwróconych przeciw tobie. Mogą także swobodnie kreować konflikt pomiędzy władcą a jego doradcami tak, że nie będą oni działać w zgodzie». W historiografii rosyjskiej istnieje termin, którego pojawienie przypisuje się Leninowi – «pożyteczni idioci». NKWD tak nazywało dziennikarzy i działaczy zachodnich, którzy bezinteresownie, z pobudek ideowych, w imię «dobrej woli» wspierało działania Moskwy.
Za takiego można uznać postać Stanisława Szczęsnego Potockiego, przywódcę konfederacji targowickiej. Sądził on bowiem, że swoją promoskiewską postawą uratuje Rzeczpospolitą przed zagładą. Po drugim rozbiorze wyjechał do Rosji i wstąpił do armii rosyjskiej. W liście do Katarzyny II prosił o uznanie go Rosjaninem. Takich pożytecznych idiotów niestety było i jest wielu, od czasów Batorego, aż po dzień dzisiejszy. W parze z prawdziwymi agentami wpływu kreują wizerunek Kremla w sposób, który z prawdziwego wroga czyni partnera strategicznego.
Dziś mamy również kontynuacje tych myśli w działaniach tzw. neo-endeków. W obecnych czasach manipuluje się opinią publiczną tak, aby stworzyć wrażenie, że wzrasta «wpływ rosyjski na polską duszę» i wzrasta prorosyjskość w polskim społeczeństwie. Mechanizm ten jest prosty. Oto jeden ze sposobów: przy pomocy tzw. trollingu, osoba w Moskwie, znająca język polski, może występować anonimowo, kreując i przedstawiając ogólne stanowiska w imieniu jakby prawdziwych Polaków.
Bez wątpienia, od czasów Piotra I do Putina można dostrzec stałe wpływy rosyjskie na Polaków są ogromne. Owocuje to oczywiście w myśli politycznej, publicystycznej, gospodarczej. Szczególnie przejawia się ta walka między obozami, kiedy to zaostrza się bitwa o tradycje europejskie na Kresach Wschodnich, z czym rywalizuje tu dziedzictwo Złotej Hordy.
Kolejny raz krzycząc, że nie «nie wspieramy banderowszczyzny na Majdanie», czy opozycji białoruskiej, realizujemy ukrytą politykę prorosyjską. Politykę, założoną przez Piotra I, przez Katarzynę II, dwór Romanowych, Stalina i obecnych przywódców na Kremlu. I w ten sposób szerzymy sprawę Batuchana, Czyngizydów i ducha stepu.
Jan MATKOWSKI/ Monitor Wołyński/№ 24 (128) 18.12.2014
6 komentarzy
józef III
30 grudnia 2014 o 22:55nie ma czegoś takiego jak „polska dusza”, jest polski Duch ! a „dusza rosyjska” to obce nam Polakom pojęcie ….
wulgarny
8 stycznia 2015 o 09:30Przychylność dla Rosji jest tylko wśród byłych aparatczyków. Większość społeczeństwa wykazuje co najmniej niechęć. I słusznie.
BABIBICZ
13 stycznia 2015 o 22:06generalnie – ciekawe opracowanie i ciekawe wątki, ale może autor (albo ktoś z czytelników) byłby w stanie wyjaśnić, co kryje się za stwierdzeniem, że „nie wspierając banderowszczyzny, jest się agentem Kremla”. Coś chyba się (waści) pomieszało?
Musimy powiedzieć sobie prawdę „naszą i waszą” między Ukraińcami i Polakami – jednak prawda o Stiepanie Banderze może być tylko jedna. To podobnie jak dyskusja miedzy nami i Niemcami o Hitlerze.
cal
28 stycznia 2015 o 14:20Rosja była, jest i będzie naszym sąsiadem i jednym z najważniejszych rozgrywających na świecie, a na pewno w naszym regionie. Możemy wobec niej wymachiwać szabelką, choć jesteśmy państwem średnim i nie mamy ku temu potencjału. Możemy też robić z nią interesy i zarabiać na jej niezaradności i niegospodarności, jak robią to Niemcy, Francuzi, Włosi czy Finowie. Dla mnie wybór jest prosty. A bezwarunkowe poparcie dla Ukrainy to z punktu widzenia interesów polskich totalna głupota i strzał w stopę. Rosja nie wysunie wobec Polski roszczeń terytorialnych, natomiast Ukraíncy (nota bene dozbrojeni przez nas) mogą kiedyś upomnieć się o Chełm i Przemyśl. I jeszcze jedno: Rosjanie pokajali się za zbrodnię katyńską, natomiast Ukraińcy wciąż kluczą wokół ludobójstwa na Wołyniu. A „prometejska” polityka wobec Ukrainy, np. realizowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego skutkowała potężną zniewagą Polski, jaką było uznanie Bandery za bohatera Ukrainy przez prezydenta Juszczenkę na krótko przed końcem kadencji.
kontestatorka
18 lutego 2015 o 10:51Wrzucanie osób „opisanych” w Raporcie o WSI do jednego worka ze Szczęsnym Potockim jest innym przykładem pomieszania pojęć u Autora powyższego artykułu (o Banderze nie będę się powtarzała). To raczej autora Raportu, Antoniego M., należałoby zrównać ze Szczęsnym Potockim. Raport jest stekiem plotek, pomówień, niesprawdzonych informacji i czystych wymysłow. Spośród tych 58 rzekomych „wtyczek”, żadnej prokuratura jak dotąd nie przedstawiła żadnych zarzutów, a wiele z nich wygrało procesy sądowe o zniesławienie. I nie mówmy, że prokuratura jest stronnicza, bo jesli nawet, to chyba w drugą stronę, skoro już trzy razy próbowała umorzyć śledztwo przeciwko Antoniemu M. To Antoni M. jest takim „szlachetnym (usun. – red. – zniesławienie)”, który publikując dane o działaniach polskiego wywiadu najlepiej prtzyczynił sie sprawie likwidacji tego wywiadu, czyli sprawie Rosji. Nie chciałabym pisać, że zrobił to za namową Rosji, bo brak dowodów, ale na pewno Rosja zacierała ręce z radości…
apud
30 września 2016 o 14:28Czesc Polakow moze nie kocha, ale nie ma nic przeciwko „imperium zla” bo miala przyjemnosc poznac „imperium dobra”.