W tym białoruskim powiecie, aż 83 procent ludności stanowią Polacy. Jak to możliwe? Do niedawna, Werenowo na Grodzieńszczyźnie pozostawało jednym z najbardziej odizolowanych miasteczek powiatowych na Białorusi. Status miejscowości przygranicznej wymagał specjalnego pozwolenie na wjazd, to dlatego – przekonuje portal „Svaboda”, przetrwała tam Polskość.
Według autora artykułu na portalu Svaboda.org, swego rodzaju izolacja pozwoliła miasteczku i okolicznym miejscowościom zachować etniczną unikalność. Na przykład, jest to jedyne miejsce w kraju, w którym za Białorusinów uważa się zaledwie… 10 proc. mieszkańców. Taka proporcja wynika ze spisu powszechnego z 2009 roku.
Zatem 83 procent mieszkańców rejonu werenowskiego to Polacy. W niektórych wsiach koncentracja naszych rodaków wynosi nawet 90 procent. Białorusini są tam mniejszością, w niektórych miejscowościach ich odsetek ledwie przekracza 5 proc. Nawet w wielu ośrodkach regionalnych Grodzieńszczyzny, nominalnie Białorusinów jest mniej niż innych narodowości – 44 proc. w Szczuczynie i 49 w Lidzie.
Jak zauważa Igor Karniej, na pierwszy rzut oka, w samym Werenowie, i pobliskich miejscowościach niewiele jakby świadczy o obecności tam polskiego ducha. Po za majestatycznym kościołem pw. świętych apostołów Szymona i Judy Tadeusza, z rzeszą gorliwych parafian. Reszta, to zwykły zestaw atrybutów epoki bolszewickiej; Lenin przed budynkiem miejskiego komitetu wykonawczego na ulicy Sowieckiej, „doska paciota”, czyli galeria zdjęć miejscowych tytanów pracy, lub innych zasłużonych mieszkańców miasteczka, typowy dom kultury i pawilon handlowy.
Naturalnie najwięcej śladów polskości znajdziemy na cmentarzu katolickim, tuż przy kościele. Wystarczy dość pobieżny rzut oka na gęste rzędy nagrobków by przekonać się, że statystyki nie kłamią. Tylko sporadycznie spotkamy tam tablice z napisami w języku białoruskim lub rosyjskim.
Ale POLSKOŚĆ, to nie tylko werenowszczyzna. W Sopoćkiniach Polacy stanowią 84 proc. mieszkańców. Wysoki odsetek jest też w powiecie szczuczyńskim, w Wasiliszkach (miejsce urodzenia Czesława Niemena) – jest nas 78 proc. Na uwagę zasługują sołectwa szyłowickie (powiat wołkowyski) – 77 proc., wawerskie (powiat lidzki) – 75 proc. To wciąż Grodzieńszczyzna.
Nieco inaczej wygląda to w miastach powiatowych. Najwięcej Polaków mieszka w Szczuczynie – 39 proc., w Wołkowysku – 23 proc., a w stolicy obwodu (województwa) Grodnie – 20 proc.
Lenin przy ulicy Sowieckiej, to jeszcze nie wszystko. Największą tragedię sprowadziła na Polaków władza sowiecka, która próbowała polskiego ducha zniszczyć.
Jak pisze autor, jeszcze na początku XXI wieku żyli ludzie, którzy tym duchem dzielić się chcieli. Tylko z kim? Średnie pokolenie systematycznie infekowane tradycją pioniersko – komsomolską, a młodzież, pod wpływem gadżetów i rosyjskiej wszechobecnej propagandy.
Miejscowy historyk Iwan Fesenko mówił, że większość polskiej szlachty wyjechała do Polski wkrótce po „wyzwoleńczym marszu Armii Czerwonej”, pozostali głównie chłopi:
„Musimy oddać sprawiedliwość, że jednak środowisko przetrwało. Ale powiem tak; kiedy będą odchodzić ludzie urodzeni po wojnie, wszystko zmieni się nieodwracalnie. Kolejne dwadzieścia lat, i nowa generacja zniszczy tę resztę tożsamości, bo młodzi ludzie postrzegają rzeczy inaczej. Przenoszą się do innych miejsc, gdzie wpływ mają na nich inni ludzie. Brakuje im poczucia „tutejszości”. Toczy się proces asymilacji, cóż można zrobić … Być może nie jest on tutaj tak gwałtowny, choć proces repatriacji nie przeszedł niezauważony – to znaczy, gdy Białorusini wracali z Polski, Polacy tam wyjeżdżali. Prawie cała szlachta wyjechała do Polski. Gdziekolwiek pojedziesz – na wysokich stanowiskach są ludzie, którzy stąd wyjechali: czy to z Lidy, ze Szczuczyna, czy z Werenowa. Cała szlachta, która nie wytrzymała zniewagi, rzucili wszystko. Pozostali chłopi”.
Jak zauważa Jadwiga Kozlowskaja-Doda, świadomość narodowa Polaków Werenowa wyrosła z religii. Język zaś, miał dla nich wartość głównie symboliczną:
„Jednak dzisiaj, moim zdaniem, ważniejsze jest co innego: z kim konkretnie chcą się identyfikować? Nie tak, jak w czasach sowieckich, gdy w ich paszportach wpisywano „Polak”, ale czy naprawdę uważają się za Polaków. Samoidentyfikacja – to wynik doświadczeń życiowych – to sprawa indywidualna. Z mojej wiedzy wynika jednak, że przypadki zmiany tożsamości z polskiej na inną, na woronowszczyźnie są wyjątkiem”.
Radio Svaboda rozmawiało z 42 – letni kapłan, który administruje 6- tys. parafią w Werenowie. Rozmawia po polsku. Od dziecka słyszał ten język w domu, w szkole uczył się w języku rosyjskim. Posiada pozwolenie na pobyt w Polsce.
Kresy24.pl za svaboda.org/AB
fot. Paweł Sinkiewicz,CC BY-SA 4.0
1 komentarz
józef III
11 sierpnia 2019 o 23:33Trzeba zaktywizować tam działania ZPB oraz opiekę Konsulatu z Grodna