Po co straż graniczna. Skuteczniejsze mogą być ochotnicze drużyny składające się z mieszkańców terenów przygranicznych. Tymczasem na graniczącej z Rosją Witebszczyźnie lokalna władza nie potrafi wykorzystać tego potencjału – uważa przewodniczący Państwowego Komitetu Kontroli Granicznej RB Leonid Malcew.
„Bezpieczeństwo granicy nie jest sprawą ludzi w mundurach. Trzeba sobie uświadomić, że biorąc udział w ochronie granic, każdy obywatel broni w pierwszej kolejności swoich interesów, swojego prawa do życia i zdrowia. Jeśli przepuścić przez granicę każdego, kto ją przekracza nielegalnie i przemilczeć to, można sprowadzić niebezpieczeństwo na siebie i swoją rodzinę. Dlatego teza „Na straży granicy państwowej stoi cały naród” powinna być wypełniona konkretami” – powiedział przewodniczący białoruskiego Państwowego Komitetu Kontroli Granicznej Leonid Malcew.
Podkreślił, że podejście społeczeństwa do funkcjonowania ochotniczych drużyn straży granicznej, jest bardzo powierzchowne. W przygranicznych rejonach Witebszczyzny działa zaledwie 21 grup ochotniczych, o łącznej liczebności 199 osób.
Szczególny niepokój Malcewa budzi podejście części społeczeństwa do kwestii przemytu. Dla wielu mieszkańców kontrabanda jest sposobem na życie, albo sami się nią parają, albo pomagają przemytnikom, tłumacząc swoje działania koniecznością zarabiania na życie.
„Kontrabanda powoduje poważne szkody dla gospodarki kraju i regionów. Podstawą bezpieczeństwa państwa jest stabilność ekonomiczna. Człowiek nie chce zrozumieć, że dolary, które dziś zarobił, jutro obrócą się w proch”. Zdaniem Malcewa, te proste prawdy trzeba w formie przystępnej nagłaśniać w regionalnych mediach, na stronach internetowych komitetów wykonawczych leżących na terenach przygranicznych.
Kresy24.pl
2 komentarzy
Alf
1 kwietnia 2015 o 23:20Nie dziwię się Białorusinom, a szczególnie tym którzy przekraczali granice strefy Schengen, że nie chcą brać udziału w tym czymś.
observer48
2 kwietnia 2015 o 07:31Coś mi się wydaje, że to primaaprilisowy kawał redakcyjny.