
Collage za fot: travel.ru
Orwell w Rosji. Nowy Związek Sowiecki położył łapę na języku. Putin zabronił “zagranicznych słów” w przestrzeni publicznej i rozkazał pisać wszystko cyrylicą. Ale łacińskie słowo “prezydent” i pochodzące z greki lub Skandynawii słowo “Rosja” może zostać?
Władimir Putin podpisał ustawę zabraniającą używania “zagranicznych słów” w przestrzeni publicznej. Ma to na celu “obronę języka rosyjskiego przed obcymi wpływami”. W szczególności żadne takie słowa nie będą mogły pojawiać się w reklamie, na szyldach, etykietkach towarów, tablicach informacyjnych i w ogóle gdziekolwiek, gdzie ludzie mogą je zobaczyć.
Wszystko też trzeba będzie pisać cyrylicą. Oczywiście na pierwszy ogień pójdą tabliczki typu SALE, SHOP, KEBAB, BURGER, OPEN, MARKET, BEER, TRAVEL, ale to jeszcze nic bo także nazwy osiedli, obiektów publicznych, parków, szkół i uczelni czy znanych budynków “nie będą mogły brzmieć jak zagraniczne”. Żadnych tam “school, college, villa”.
A że słowo teatr pochodzi z greckiego, a kino z francuskiego? A co z bankami? Jakoś to rozwiążą. Nowe prawo wejdzie w życie od 1 marca 2026 roku, a w jego uzasadnieniu napisano, że ma “zapewnić obywatelom przestrzeganie norm rosyjskiego języka literackiego” (ojej, słowo “literatura” jest łacińskie).
Nietrudno zgadnąć, po co Putin to robi i co będzie dalej. Ponieważ kryzys narasta, a życie Rosjan staje się coraz bardziej dziadowskie, trzeba dać ludowi nowe igrzyska, bo igrzyska w postaci wojny z Ukrainą bawią już najwyżej 1/3 narodu, a reszta ma ich po dziurki w nosie, choć ze strachu głośno tego nie powie.
W końcu ile można słuchać, nawet jak się jest mega-patriotą, że nasza niezwyciężona armia – po raz dziesiąty – “ostatecznie zdobyła Toreck” i dwie stodoły na przedmieściach. Ludowi trzeba dać jakieś zajęcie, żeby nie zaczął pomstować na władzę.
A w igrzyskach pod hasłem: “zwalczamy zagraniczne wpływy” i w polowaniu na ukrytych wrogów narodu Rosjanie zawsze byli dobrzy. To mściwa rozrywka, w której może uczestniczyć nawet największy ćwok, bo nawet on widzi, że “na tym sklepie to coś napisane nie po naszemu”.
Teraz rozhisteryzowane babcie będą z wypiekami na twarzy pisać donosy na policję (ojej, zagraniczne słowo), że wytropiły obcy wpływ bo sąsiad ma na imię German. A rosyjskie media – zamiast donosić o bankructwie kolejnych zakładów i o biedzie – będą teraz nieustannie rozkminiać, czym zastąpić “Irish Coffee” i “Hot-Dog” i jak inaczej nazwać komputer, laptop, czy smartfon.
W PRL-u też to przerabialiśmy, choć w formie karykaturalnej, o czym świadczą zachowane jeszcze dla potomności donosy w dawnych milicyjnych kartotekach: “Obywatel ten prezentuje wrogi stosunek do Państwa Ludowego bo gra w tut. kościele na skrzypcach po niemiecku z nut niemieckich”.
Na tym właśnie polega różnica między zachodnią cywilizacją, a wschodnim rosyjskim despotyzmem – totalitaryzmem.
Czy ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że na przykład Donald Trump nagle zabroni, żeby właściciel wywieszał na swoim sklepie w Chinatown szyld po chińsku, a w dzielnicy polskiej po polsku? A niech sobie wiesza, byle nie wulgarny, w końcu jego sklep – jego prawo, co komu do tego i czy językowi angielskiemu coś od tego ubędzie? Zresztą w Chinach też są szyldy po angielsku.
Czegoś takiego może zabraniać tylko człowiek żyjący z głębokim kulturowym kompleksem niższości, taki jak Putin i duża część rosyjskiego społeczeństwa. Wszystkiego zabronimy, wszystko odetniemy, odgrodzimy się murem od całego świata i ostatecznie pogrążymy się w naszym przytulnym, ruskim bagienku, nawet jeśli śmierdzi z niego na kilometr.
A przy okazji będziemy udawać, że obecnie grubo ponad połowa słów w naszym języku nie pochodzi z angielskiego, niemieckiego, francuskiego, łaciny, greckiego, tatarskiego, mongolskiego, chińskiego, ugro-fińskiego, ukraińskiego, białoruskiego, języków ludów Kaukazu i Azji Środkowej, czy wreszcie także z polskiego.
Wbrew pozorom – a piszemy to jako lingwiści – “rdzennie rosyjskich” – prasłowiańskich słów nie ma już we współczesnym języku rosyjskim zbyt wiele. Ale trudno dyskutować z człowiekiem chorym jednocześnie na głowę i na ideologię.
Zobacz także: Kilka minut i pół tony trotylu spada na Moskwę! Są już w zasięgu.
KAS
5 komentarzy
Jagoda
26 czerwca 2025 o 13:16To nie Orwell tylko dbałość o czystość rodzimego języka. Tak postępuje zdecydowana większość państw. Wystarczy popatrzeć po polskich ulicach ja dokładnie zeszmaciliśmy język polski !!!
Heniek
26 czerwca 2025 o 14:30Tak, tak. Pokochacie nasz piękny język. Batem was do tego zmusimy. O czystość języka i kulturę, Jagodo, to się powinno dbać w szkole. A jak w szkole się tego nie nauczy to potem żadne represje z chama patrioty nie zrobią. Batem to można tylko zrobić niewolnika, który cię zdradzi jak tylko nadarzy się okazja. A patriotą zostaje tylko taki człowiek, który czuje się wolny we własnym kraju – wolny nie tylko w sensie niepodległości, ale może nawet przede wszystkim – wolny w sensie osobistym – taki, któremu państwo nie dyktuje na każdym kroku co ma robić, jak ma myśleć, jak się wysławiać. Tylko kiedy człowiek czuje się we własnym kraju dobrze, jest gotów z poświęceniem tej wolności bronić, także przed najeźdźcą. Niewolnik nie. Człowiek, który wie, że to państwo ma mu służyć, a nie on być własnością państwa, jest gotów tego państwa bronić. Taki, który czuje się przez to państwo na każdym kroku zaszczuty – będzie z satysfakcją patrzył na jego upadek. W Rosji i we wszystkich innych systemach despotycznych człowiek jest tylko własnością państwa, surowcem, nie ma na nic wpływu, więc czemu miałby się w ogóle starać? Kreatywni zawodowo są tylko ludzie, którzy czują się wolni – to na tym zbudowano kiedyś potęgę gospodarczą USA i Europy, choć ta ostatnia już się sypie. A sypie się tym szybciej, im bardziej centralne socjalistyczne władze w Brukseli usiłują za wszelką cenę regulować ludziom życie i ingerują w ludzką wolność i samodzielność coraz głębiej. Natomiast co do języka – jego regulowanie to kompletny idiotyzm. W Rosji jeszcze carskiej, a potem sowieckiej były już takie próby “unaradawiania” języka i kończyły się komicznie, nawet rosyjscy pisarze mieli z tego niezłą polewkę. Język to żywy organizm, którego nie da się regulować administracyjnie, nawet jeśli czasem władzy w jej arogancji wydaje się, że jest tak wszechwładna, że może wszystko. Otóż nie może i nic z tego nie będzie. Ponadto każdy język, który zaczyna żyć w getcie izolacji od innych – z czasem umiera. Języki przenikają się, zapożyczają z siebie i od stworzenia świata tak było. To zupełnie naturalny proces, a w dzisiejszym świecie próba administracyjnego zatrzymania tego zjawiska doprowadzi tylko do tego, że będzie z tego dużo śmiechu i nic więcej. Prawdą jest co tu piszą, że dziś już prawie nie da się rozróżnić, które słowa są “nasze”, a które “zagraniczne”. Większości z nich używamy nawet nie podejrzewając, że przyszły do nas z innych krajów. Oczywiście zawsze można jeszcze zacząć ludzi rozstrzeliwać za używanie zagranicznych słów i nazw. Czemuś akurat w Rosji by mnie to nie zdziwiło, ale myślę, że raczej z czasem ta “troska o tzw. czystość języka” zdechnie w sposób naturalny, jak wszelkie podobne przedsięwzięcia w dziejach. To tylko chwilowe show dla mas.
Jagoda
26 czerwca 2025 o 18:09Idąc Twoim tokiem myślenia “żywego języka” to za 5 – 10 pokoleń nie będziemy rozumieli nowomowy naszych rodaków. Tylko tyle i aż tyle w tym temacie.
Heniek
26 czerwca 2025 o 19:54No, ja na pewno nie będę nic rozumiał bo już dawno nie będę żył. Chyba, że ty Jagoda planujesz żyć 300 lat bo tyle trwa 10 pokoleń, ale mi się raczej nie uda. 🙂 A jeśli chodzi ci o to, że mało byśmy rozumieli, gdyśmy teraz trafili w czasy za 300 lat to zgoda. Tak jak nasi rodacy sprzed 300 lat kompletnie by nie kumali o czym my tu rozmawiamy. Ale myślę, że oni tam za trzysta lat będą się rozumieć świetnie, więc nie ma zmartwienia. A tylko nasza mowa mogłaby im się wydać jakimś archaicznym gaworzeniem. To normalne, że jak świat się zmienia to i opisujący go język. Również zapożyczenia i przenikanie się różnych języków to coś absolutnie normalnego i naturalnego od początku świata i współczesny język polski – literacki też jest z tego złożony, jak każdy inny, choć nam się czasem może wydawać, że to słowa “rdzennie polskie”. Ludzie jeżdżą, handlują, uczą się, razem pracują, żenią, kontaktują, więc i języki się nakładają. I zrozum mnie dobrze: nie dzieje się tak bo mi się tak podoba, czy nie i nie dlatego, że ja tak piszę – tylko taki jest po prostu świat.
rosja z Małej Litery
26 czerwca 2025 o 16:39Pisarze ruscy źle wypowiadali się o Polakach i Ukraińcach, więc po to co świństwo trzymać w polskich bibliotekach.