Członkowie opozycyjnej partii Białoruski Front Ludowy nie będą dłużej uczestniczyć w mitingach przy wjeździe do restauracji „Pojedziemy, pojemy”, otwartej w maju obok uroczyska Kuropaty. Taką decyzję ogłosił szef BNF Ryhor Kastusieu.
„Kuropacka wachta, którą nieustannie trzymają działacze od początku lata, na ten moment w pełni osiągnęła wyznaczone cele. Uwagę szerokich kręgów białoruskiej i międzynarodowej społeczności przykuwają niemoralne i budzące wątpliwości z punktu widzenia norm prawa, działania restauracji „Pojedziemy, pojemy”. Teraz wkraczamy w nowy etap obrony Kuropat, i wzywamy siły narodowo-demokratyczne do poparcia tej inicjatywy”, czytamy w oświadczeniu przewodniczącego partii BNF.
Kastusieu napisał, że partia zażąda teraz „otwarcia archiwalnej prawdy” o Kuropatach, domagając się, by państwo z szacunkiem odniosło się do ofiar NKWD spoczywających na podmińskim uroczysku.
„To, co teraz najważniejsze- mówi Kostusieu, to otwarcie archiwów KGB”.
Jego zdaniem, pikietowanie u bram centrum rozrywkowego osiągnęło swój cel: społeczeństwo mogło się przekonać, jacy ludzie przychodzą do restauracji „Pojedziemy, pojemy”.
” Pikiety były skuteczne, ponieważ w ciągu doby do restauracji przychodzi zaledwie kilka osób, dlatego właściciele będą zmuszeni do zamknięcia restauracji lub zmiany profilu jej działania”, dodaje Kostusieu.
Obrońcy Kuropat protestujący pod centrum rozrywkowym otwartym na początku maja obok masowych dołów śmierci są regularnie poddawani szykanom, karani wysokimi grzywnami, aresztami, jeden z nich został umyślnie potrącony przez samochód wjeżdżający do restauracji, ma złamaną rękę.
Podmińskie Kuropaty to miejsce męczeństwa nawet ćwierci miliona Białorusinów, Polaków i Żydów. Dodajmy, że spoczywają tam ofiary „operacji polskiej” NKWD i Polacyz zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów, zabici po roku 1940. Być może na Kuropatach należy szukać szczątków 3 872 polskich oficerów z tzw. Białoruskiej Listy Katyńskiej. Ale nie dowiemy się tego tak długo, jak długo u sterów władzy w Mińsku stoi podporządkowany Kremlowi Aleksander Łukaszenka, który nie godzi się na przeprowadzenie tam prac poszukiwawczych. Ani na Kuropatach, ani w innych miejscach pod Mińskiem, wskazywanych przez białoruskich historyków jako miejsca, gdzie również należy przeprowadzić ekshumacje w celu ustalenia, czy nie spoczywają tam ofiary stalinowskich represji.
Arcybiskup Kondrusiewicz: „Kuropaty to papierek lakmusowy kondycji białoruskiego społeczeństwa”
Kresy24.pl/ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!