Nowogródek — dla każdego z naszej grupy (Litwinów, Polaków i rosyjskojęzycznych obywateli Litwy) gród ten ma szczególne, bo podwójne znaczenie. Była tu bowiem nieulokowana stolica, gdzie — jak już wiemy według białoruskiej historiografii — został ochrzczony i koronowany wielki książę Mendog (aczkolwiek zaraz potem chrztu się wyrzekł i do pogaństwa wrócił, chociaż koronę zatrzymał).
Kilka zaś wieków później w okolicach Nowogródka przyszedł na świat Adam Mickiewicz. Wieszcz, do którego dziś pretensje roszczą naonczas bratnie narody Polaków, Litwinów i Białorusinów. Jego pomnik, w którym — w odróżnieniu od pomnika wileńskiego — da się rozpoznać prawdziwe oblicze poety, został postawiony w Nowogródku naprzeciw bramy Zamku Mendoga. Obok zaś, tuż za fosą zamkową, został usypany kopiec w hołdzie poecie. Kopiec powstał w latach 1924-31. Znajduje się on na wzgórzu, zwanym Drugi Zamek, albo Mały Zamek obok Wzgórza Zamkowego. Patronat nad budową kopca objął ówczesny prezydent Polski Stanisław Wojciechowski. W betonowy kamień węgielny kopca został wmurowany akt erekcyjny, ułożony przez profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Stanisława Pigonia (wciąż te polsko-litewsko-białoruskie korelacje). Zapisane w nim planowane wymiary kopca: wysokość 15 m, średnica podstawy 30 m.
Czas nagli. Kilka zdjęć pamiątkowych przy Wieszczu. Krótkie spojrzenie na kopiec i zaraz prowadzeni przez kolejnego naszego przewodnika wkraczamy przez bramę na teren Zamku Nowogródzkiego. Przez „bramę” — słowo to, zresztą jak też Zamek Nowogródzki mają raczej pojęcie abstrakcyjne. Wielkiego wysiłku wyobraźni bowiem trzeba, żeby w wyrwie rozwalającego się muru dopatrzeć się bramy wiodącej do potężnego zamczyska. A w dwóch kamienno-ceglanych kikutach (jeden zresztą gęsto oblepiony drewnianym rusztowaniem) sterczących na kilkanaście metrów do nieba stojących na królującym nad Nowogródkiem wzgórzu dopatrzeć się właśnie zamku. Tym niemniej, potęga pozostałości po murach majestatycznie spoglądających z potężnego wzniesienia na całkiem dziś prowincjonalne miasteczko pobudza wyobraźnię. W przyszłości historyczne refleksje turystycznych przybyszy mają potęgować odbudowana jedna z na wpół zachowanych wież oraz rekonstrukcja pozostałych pozostałości po zamku (może druga wieża zamku w końcu kiedyś pozbędzie się szpecących ją rusztowań), o czym nam opowiada miejscowy przewodnik ponaglany przez miejscowego urzędnika od ideologii. Czas faktycznie nagli, bo oprócz tego, że w ciągu jednego dnia musimy zaliczyć Lidę, Nowogródek i Mir z ich wielowiekową historią, żeby po przejechaniu nieco ponad 200 kilometrów, zatrzymać się na noc w Nieświeżu — kolejnym mieście-klejnocie w koronie wspólnej historii Rzeczypospolitej Obojga (aczkolwiek politycznie poprawnie dziś jest mówić Trojga (Białorusinów), a nawet Czworga (Ukraińców) Narodów (czy też wobec ewentualnej perspektywy pretensji historycznych Rusinów, Tatarów Krymskich i Karaimów (oby kogoś nie pominąć), chyba warto zacząć mówić o Rzeczypospolitej Wielu Narodów). Ostatnie spojrzenie na majestatyczne pozostałości Zamku Mendoga; na odsłonięty w grudniu 1992 r. pomnik Wieszcza autorstwa Walerego Januszkiewicza; na opatulony potężnymi konarami drzew Kopiec Mickiewicza oraz na pamiętający Wielkiego Księcia Witolda kościół na tle ospałego, bo dziś prowincjonalnego Nowogródka i ruszamy na Mir…
Kolejna perła w koronie białoruskiego Wielkiego Księstwa Litewskiego leży między Nowogródkiem i Nieświeżem. Dziś zaledwie kilkutysięczne gminne miasteczko jest jedną z wizytówek Białorusi, pokazujących nie tylko historyczne związki Białorusi z europejską cywilizacją, ale też dzisiejsze pojmowanie władz zarówno lokalnych, jak i centralnych, że ta przeszłość jest również przyszłością Białorusi. Jeśli nie w wyimaginowanym znaczeniu europejskości dzisiejszej Białorusi, to w pragmatycznym zrozumieniu historii jako biznesu na pewno. Dlatego też energiczny, ale nie dlatego, że młody, Rusłan Adamczik, wiceszef miejscowego komitetu wykonawczego w Kareliczach, opowiada nam z pasją o perle historyczno-architektonicznej — zespole zamkowych w Mirze, który góruje nad miasteczkiem, ale jednak nie może przyćmić średniowiecznego urbanistycznego układu miasteczka z placem głównym i zabudowaniami (dziś niekoniecznie jednak z tamtej epoki) naprzeciwko głównej świątyni.
Pierwsza wzmianka o Mirze pochodzi z 1395 roku. Opisuje ona tradycyjne naonczas „rozróby” między braćmi książętami litewskimi, kiedy to Świrgiełła walczący z Witoldem poprosił o pomoc Krzyżaków, którzy przy okazji splądrowali istniejącą w Mirze osadę. Potem Mir przeszedł w ręce litewskich bojarów i kniaziów litewskich, aż w XVL w. kniaź Ilinicz zbudował tu późnogotycki zamek obronny — jeden z największych, a dziś najbardziej okazały na Białorusi. W końcu jednak Mir trafił w ręce Radziwiłłów, za których to dopiero zamek w Mirze stał się perłą w ich ordynacji nieświeskiej.Dziś kompleks pałacowy jest perłą, a mówiąc nowocześnie — kitem turystycznym przyciągającym zarówno krajowego, jak też zagranicznego globtrotera.
— Zdecydowaną większość turystów, obok naszych rodaków, stanowią Rosjanie — mówi nam Rusłan Adamczik. Jego zdaniem, decyduje o tym nie tyle bliskość z Rosją, co brak utrudnień przy przekraczaniu granicy. Poza tym, obiekt ten leży blisko trasy prowadzącej z Moskwy na Zachód, więc każdy, kto przejeżdża tędy lub z powrotem, może zahaczyć o Mir.
— I rosyjscy turyści często też tak robią — mówi Adamczik. Co więcej, turyści, ale nie tylko rosyjscy, mogą nie tylko okazjonalnie pozwiedzać kompleks zamkowy, ale też w nim zamieszkać, bo w zamku są również pokoje gościnne (czyżby w Lidzie szykuje się powtórka z Miru?). Poza tym, do Miru również chętnie przyjeżdżają turyści z Polski, Litwy oraz innych krajów ościennych, którym imponuje nie tylko sam zamek, ale też gotycko-renesansowy kościół pw. św. Mikołaja. Świątynia została wybudowana w latach 1599-1605 i mimo solidnego wieku nadal służy mirskim wiernym, aczkolwiek jest ich dziś niewielu.
— Na msze przychodzi około 40 osób — mówi nam miejscowy włodarz. Więc niewielu, jak na tak ogromną bryłę kościoła. Świątynia jednak jest wpisana na listę zabytków architektonicznych Białorusi, toteż koszta jej utrzymania ponosi państwo. Ale państwo też zarabia na Mirze, bo większość dochodów z turystyki w Mirze trafia do centralnego budżetu. Lokalny budżet jedynie zasilają pośrednie podatki od osób fizycznych pracujących w sferze turystycznej. Adamczik mówi jednak, że i tak to jest duże wsparcie dla miejscowości, gdzie poza kompleksem zamkowym niewiele jest miejsc pracy. Dlatego też władze lokalne ze szczególną troską dbają o poszerzenie oferty turystycznej, której centrum przyciągania niewątpliwie jest kompleks pałacowy w Mirze.
Podobną koncepcję rozwoju miejscowości mają też władze Nieświeża, gdzie mieściła się główna siedziba ordynacji Radziwiłłów. I choć wiele ze wspaniałych zabytków architektonicznych radziwiłłowskiego Nieświeża do dziś nie przetrwało, to jednak oglądając to co pozostało sugeruje o wielkości i znaczeniu zarówno gospodarczym, jak głównie kulturalnym tego miasta. Toteż nie dziwi, że jeszcze kilka wieków temu Nieśwież był porównywany do Paryża, aczkolwiek złośliwi wobec takich porównań wymyślili nie mniej złośliwe powiedzenie: „U Niświżu, jak u Paryżu, tolka doma paniże i bałoto pażiże” (W Nieświeżu jest prawie jak w Paryżu, tylko domy są niższe i błoto bardziej rzadkie — pol.). Niemniej, oglądając pozostałości nieświeskiego Paryża (Brama Słucka, ratusz, kościół farny pw. Bożego Ciała — pierwszy barokowy kościół w Polsce). Świątynia została wzniesiona w latach 1584-1593 według projektu Jana Marii Bernardoniego na wzór kościoła Il Gesu w Rzymie. Świątynię ufundował Mikołaj Radziwiłł Sierotka. Niemniej najważniejszym, najpiękniejszym, największym i kilka innych naj- jest niewątpliwie kompleks zamkowo-pałacowo-parkowy w Nieświeżu — dawniej zamek należący do litewskiej rodziny Kiszków, a od 1533 roku „stolica” „królestwa” Radziwiłłów. Opisywać ten obiekt nie ma sensu, ale nie dlatego, że wciąż trwają tam prace restauratorskie. Po prostu jego wielkość i wielkość jego historii, jak też wielkość rodu Radziwiłłów nie sposób umieścić w obszernej monografii, a co dopiero zamknąć w ramach krótkiego reportażu. Warto tylko nadmienić, że zamek, pałac z parkiem, czy jakkolwiek to nazwać, po historycznych perypetiach (w okresie sowieckim mieścił się tu ośrodek leczniczy) jawi się dziś w całej okazałości, jaką mu nadali Radziwiłłowie. Ogólnie wizerunek psuje jedynie pomnik sowieckiego żołnierza i płonący przed nim wieczny ogień usytuowane na podejściach do twierdzy, za murami której kryje się radziwiłłowska perła. Takie sąsiedztwo zwyczajnie ubliża zarówno pomnikowi architektury, jak też pomnikowi pamięci poległych żołnierzy walczących na frontach II wojny światowej.
Kompleks pałacowy jeszcze niewiele ma do zaoferowania turystom, aczkolwiek sam jego wygląd pozostawia niezapomniane wrażenie. Ekspozycje są umieszczone jedynie na piętrze frontowego budynku. Są tu zarówno eksponaty oryginalne, pochodzące z okresu prosperity zamku, jak też nawiązujące do tamtego okresu. Przewodnik oprowadzający nas po muzeum zwraca uwagę na rycinę przedstawiającą Nieśwież sprzed kilku wieków, jak też na mapę Wielkiego Księstwa Litewskiego autorstwa miejscowego mistrza.
— Dzięki tej rycinie nie tylko wiemy, jak wyglądał Nieśwież przed wiekami, ale też możemy zadbać o rekonstrukcję oryginalnych form architektonicznych z tamtego okresu — opowiada nam przewodnik.
Kolejny eksponat — właśnie mapa Wielkiego Księstwa Litewskiego z wyróżniającym się na jej tle Nieświeżem.
— Na mapie widzimy granice Wielkiego Księstwa Litewskiego po Unii Lubelskiej. Na tę kopię nałożyliśmy obecne granice Białorusi i, jak widzimy, ówczesne granice Wielkiego Księstwa prawie dokładnie nakładają się na granice dzisiejszej Białorusi — opowiada nam przewodnik. Zdumiewające, ale musimy mu przyznać rację …
Stanisław Tarasiewicz/Kurier Wileński
2 komentarzy
Litwin
18 lutego 2014 o 09:49Proszę nie powtarzać kłamstw o związkach Mickiewicza z Lietuvą. Dla niego „Litwa” znaczyła nieodłączną część Polski, a „Litwin” to Polak z tej części, tak jak Koroniarz – z Korony. Dowodów jest mnóstwo w jego dziełach. Proszę przypomnieć sobie III część „Dziadów”, „Pana Tadeusza” czy chociażby „Księgi narodu POLSKIEGO”, „Do matki POLKI” itd. Stosunki między narodami mogą być dobre tylko wtedy, gdy są budowane na prawdzie. Powtarzanie lietuvskich kłamstw i uzurpacji temu nie służy. Mickiewicz, gdyby zasugerować mu jego bałtyckość, najpierw nie zrozumiałby, o co chodzi, a gdyby wytłumaczono mu, że wymaga ona odcięcia się od polskości („Auszra”, Basanowicz) – zrzuciłby „odrodzeniowca” ze schodów.
józef III
6 września 2015 o 15:21białoruskie zadęcie takie jak Litwinów przed II WW