Uderzenie jedną lub dwoma rakietami nuklearnymi – a Zachód odrętwieje ze strachu przed Putinem i Łukaszenką. O takiej zwycięskiej strategii jako możliwym scenariuszu mówi się coraz częściej w Moskwie i Mińsku – alarmuje białoruski publicysta Wiktor Bogdziewicz na portalu Radia Svaboda/Wolna Europa.
Autor zwraca uwagę, że w ostatnim czasie oficjalna propaganda intensyfikuje narrację, która ma oswoić ludzi z myślą o wojnie i wyprzedzającym ataku nuklearnym na wroga. Białorusini mają postrzgać atak jak coś zupełnie normalnego, prawdopodobngo i możliwego.
W społeczeństwie, w którym od dziesięcioleci podstawą światopoglądu była zasada „żeby tylko wojny nie było”, władze zaczęły się na nowo dostosowywać, zmniejszać poziom strachu przed udziałem w wojnie, przygotowywać na jakąś nową rzeczywistość, w której rakiety nuklearne na terytorium Białorusi nie są źródłem zagrożenia, ale przedmiotem dumy i oznaką władzy. I te rakiety, jak mówią, można wystrzelić w sąsiada – nawet jeśli sąsiad nie użył podobnej broni przeciwko Białorusi. Do czego reżim Łukaszenki przygotowuje Białorusinów?
Bogdziewicz cytuje nagłówek z pierwszej strony gazety „SB. Białoruś Siewodnia”. To najważniejsza tuba oficjalnej propagandy.
„Czołgi nie pojadą na Polskę (z Białorusi) – polecą rakiety nuklearne”. To cytat z wywiadu z Olegiem Hajdukiewiczem, członkiem Izby Reprezentantów i przywódcą prołukaszenkowskiej Partii Liberalno-Demokratycznej, aktywnym propagandystą reżimu. Komentując rosyjsko-białoruskie manewry nuklearne, Hajdukiewicz grozi Polsce:
Ostrzegamy, że nie ma co żartować z ogniem. Nikt nie będzie szturmował fortyfikacji. Rakietya tam polecą. A wzmacnianie nie pomoże…
Inny znany propagandysta, deputowany Izby Reprezentantów Wadim Gigin, komentując w tym samym „SB. Białoruś Siewodnia” możliwość wysłania na Ukrainę przez niektóe kraje zachodnie swoich kontyngentów wojskowych, skłania władze do reakcji:
Co powinna zrobić Rosja? Uderzyć nuklearnie. A nasz prezydent wyraźnie mówi, że nie będziemy z nimi grać w rakietowego ping-ponga. Wiemy, że planują prowokację ze strony polskiej i litewskiej. Po co tam są skupione wojska, broń ofensywna, armia litewska prowadzi niekończące się ćwiczenia?… Powtarzam raz jeszcze: nie będziemy grać w ping-ponga. Z naszej strony będzie jeden cios, może dwa. A prezydent wyraźnie powiedział, że wyrządzi to nieodwracalne szkody tym, którzy chcą zorganizować prowokację… Czy oni wierzą na Zachodzie, że podejmiemy takie działania w imię obronności? Wierzą. Bo widzieli naszego prezydenta w 2020 roku… Wiedzą, kim jest Aleksander Łukaszenka i mają świadomość, że ma wystarczającą siłę woli, aby podjąć taką decyzję.
Jak wskazuje Wiktor Bogdziewicz , cytowani wyżej, a także dziesiątki innych propagandystów i agitatorów, którzy na różne sposoby powtarzają tę samą ideę, wypełniają rozkaz reżimu: wprowadzają do świadomości społecznej ideę wojny, prewencyjnego ataku nuklearnego jako normę, jako nowa rzeczywistość.
Politolog zauważa, że wszystko to jest powtórzoną i uzupełniającą interpretacją stanowiska Łukaszenki, wyrażoną po raz pierwszy 31 marca 2023 r. Usprawiedliwiając przerzut rosyjskich taktycznych rakiet nuklearnych na Białoruś i strasząc Zachód strategiczną bronią nuklearną, Łukaszenka zagroził:
Powinni to zrozumieć, ci dranie tam, za granicą, którzy dzisiaj próbują nas wysadzić w powietrze od wewnątrz i z zewnątrz. Nie cofniemy się przed niczym, broniąc naszych krajów, naszych państw i naszych narodów.
3 komentarzy
Krzysztof
17 czerwca 2024 o 12:13kundelek łukaszenka zapomniał dodać że kij ma dwa końce
MałaMi
17 czerwca 2024 o 19:21Krowa która dużo ryczy mało mleka daje.Swoją drogą imponuje mi u Łukaszenki i kacapów w ogólności, ich poziom odklejenia się od rzeczywistości.
Enricco
17 czerwca 2024 o 12:36Dwom wschodnim satrapo-watażko-autokrato-despoto-tyrano-kacykom pozostaje już tylko grozić najcudowniejszą wunderwaffe.