Swój sentyment do najbardziej mrocznych czasów stalinowskich zdradził Igor Szuniewicz – zaufany Łukaszenki, minister spraw wewnętrznych RB. Podczas parady z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja stał na trybunach w Mińsku obok swego pryncypała w mundurze komisarza NKWD.
Gdy wszyscy wysocy urzędnicy zgromadzeni wokół Aleksandra Łukaszenki ubrani byli w garnitury lub w mundury wojskowe, minister Szuniewicz zaprezentował się w „chabrowej” rubaszce z ciężką stójką i pagonami, czapce z daszkiem i bryczesach z turkusowymi lampasami.
Patrząc na to przedstawienie, trudno się nie zgodzić ze słowami białoruskiego opozycjonisty Andrieja Sannikowa, lidera Europejskiej Białorusi, który przekonuje na portalu charter97.org, że ta histeryczna wręcz potrzeba zorganizowania orgii, rzekomo z okazji 70-lecia zwycięstwan nad faszyzmem, wyniknęła z pilnej konieczności świętowania stalinizmu.
Putin i Łukaszenka, „niedobotlki” – jak nazwałby ich Stalin świętowali swoje niewiarygodne szczęście i zwycięstwo nad własnymi narodami.
Dlaczego ci dwaj panowie histeryzują wręcz z powodu Dnia Zwycięstwa?
Nie tylko dlatego, że chcą to święto sprywatyzować, ale dlatego, że chcą czcić swojego idola, który ogłosił się zwycięzcą w tej wojnie, ojca i mentora – Józefa Stalina, krwiopijcę, który miał na rękach krew milionów ludzi, który rządził stosując represje, siejąc strach.
Dlatego właśnie, że Putin i Łukaszenka chcą takiej samej pokory swoich narodów , chcą widzieć taki sam jak strach w ich oczach…
Dziennikarzom nie udało się dostrzec, co minister miał na epoletach, ale zgodnie z prawdą historyczną na czas parady powinien zostać komisarzem milicji 3 stopnia. Ta właśnie ranga odpowiadała wówczas randze majora, której dochrapał się Szuniewicz.
Kresy24.pl/charter97.org
1 komentarz
Rosomak
13 maja 2015 o 00:58Widać czczenie bandytów zaczyna być modne. Szczególne u wschodniej swołoczy.