3 listopada białoruska opozycja zgromadziła swoich zwolenników na jubileuszowym – 25 marszu pamięci – „Dziadach”. Jak co roku, kolumna pod biało – czerwono – białymi flagami, przeszła z spod fabryki zegarków «Луч» na uroczysko „Kuropaty”, do miejsca masowych egzekucji i pochówku ofiar represji stalinowskich , gdzie według różnych szacunków spoczywa nawet 200 tysięcy niewinnych ofiar, w tym wielu Polaków.
Organizatorem tegorocznego marszu była Chrześcijańsko Konserwatywna Partia Białoruski Front Narodowy. Oprócz transparentów z symboliką ruchów i partii opozycyjnych a także z hasłami o treściach wzywających do upamiętnienia „Dziadów”, uczestnicy nieśli ze sobą drewniane krzyże, które ustawili na po przyjściu na Kuropaty.
Jak podkreślają idący w marszu, przeważnie młodzi ludzie, przyszli po to, by oddać hołd ofiarom represji stalinowskich oraz zademonstrować sprzeciw wobec polityki zakłamywania historii przez sprawujący władzę reżim Łukaszenki.
„Chodzimy na Dziady na Kuropaty od 2005 roku. U nas to już tradycja, żeby uczcić pamięć przodków, pamięć ludzi, którzy naprawdę cierpieli za Białoruś, oddawali swoje życie za ojczyznę. A my przynajmniej swoim uczestnictwem możemy świadczyć, że o nich pamiętamy”.
„Idę na Kuropaty drugi raz, chociaż mogłem trzeci raz już tu być, ale zostałem prewencyjnie zatrzymany. Idę żeby uczcić niewinne ofiary”,
„Ja tak w ogóle to z Grodna przyjechałem. Specjalnie, żeby pójść na marsz, na Kuropaty, aby uczcić pamięć niewinnie zamordowanych. Leżą tam bardzo zdolni ludzie, elita narodu, najlepsi synowie Białorusi”.
„Idziemy świadomie. Nie boimy się zatrzymań. Uważam, że ludzie powinni bronić swoich racji. A pamiętać o Kuropatach powinni pielęgnować, i o wszystkich tych ludziach, żeby nigdy nic podobnego się nie powtórzyło”,
„Po pierwsze to dzień pamięci naszych przodków, a po drugie, ja jak prawie każdy Białorusin, mam do tego stosunek bardzo osobisty, ponieważ mój dziadek o nazwisku Batura, także był represjonowany w 1937 roku, choć nikt nie wie gdzie …”.Pochód dotarł na uroczysko po trzech godzinach marszu , ok. g. 14.30 czasu mińskiego. Wtedy rozpoczął się mityng, odczytano list pierwszego szefa Białoruskiego Frontu Narodowego Zianona Paźniaka, tego który pod koniec lat 80. odkrył masowe groby na Kuropatach.
„ …Dziady to jedno z najważniejszych świąt narodowych, które bierze początek w czasach starożytnych i przenika w tradycję chrześcijańskiej cywilizacji. Przede wszystkim, to swięto naszej solidarności z wieczności. Po drugie, to święto jedności narodowej, podczas którego na bok odkłada się wszystkie spory, konflikty, a ludzie idą na cmentarze, by uczcić pamięć zmarłych. Pamięć przodków łączy żyjących” – napisał białoruski opozycjonista od kilkunastu lat mieszkający na emigracji.
Pod zakończeniu kolejnych przemówień, zainstalowano dziesiątki nowych krzyży. Ludzie zapalili znicze i złożyli kwiaty, a na koniec wspólnie odśpiewali „Wszechmogący Boże” 9 (biał. – „Mahutny Boża” – red.)
Mężczyzna w koszulce z napisem „Łukaszenka odejdź! Prezydent po raz czwarty? Nie. To nie prezydent, ale car zamozwaniec!”, to opozycjonista z Homla – Jurij Rabcow. Reporterowi radia Svaboda powiedział, że nie boi się iść w koszulce z takim hasłem, ponieważ w Homlu nosi ją od pięciu miesięcy i pomimo tego, ze milicjanci próbowali zmusić go do zdjęcia, odmawiał. Rabcow nie miał tyle samo szcęścia w Mińsku. Po zakończeniu marszu okazało się, że został aresztowany i wywieziony w nieznanym kierunku przez milicję.
Kresy24.pl/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!