Strategiczne manewry „Zapad-2017” zakończyły się, rosyjscy żołnierze (miejmy nadzieję) wyjeżdżają z Białorusi. Wydawałoby się, że można wreszcie odetchnąć z ulgą i skonstatować: najgorsze prognozy nie sprawdziły się , do anszlusu Białorusi nie doszło. Tymczasem manewry „Zapad-2017” pokazały dobitnie, że Rosja nie jest wiarygodnym sojusznikiem wojskowym Białorusi, przeciwnie – stwarza zagrożenia hybrydowe dla kraju.
O wnioskach, jakie przywództwo kraju powinno wyciągnąć po zakończeniu wspólnych manewrów sił zbrojnych Państwa Związkowego Rosji i Białorusi mówi w rozmowie z „Białoruskim Partyzantem” szef Belarus Security Blog Andriej Porotnikow.
– Jakie wnioski powinna wyciągnąć Białoruś z ćwiczeń wojskowych „Zapad 2017”?
– Białoruskie dowództwo wojskowe musi zrozumieć, że sytuacja się zmieniła: czołgi, samoloty, oczywiście nadal są ważne, ale przede wszystkim trzeba nauczyć się reagować na informacje i prowokacje polityczne. I tu znowu zderzamy się z polityka kadrową prowadzoną przez władze, w tym w Ministerstwie Obrony Białorusi: ludzie odpowiedzialni za politykę informacyjną wykazali się całkowicie bezwartościowi, niezdolni do pracy w nowych warunkach. Pojawia się pilna potrzeba przyciągnięcia nowych, bardziej profesjonalnych pracowników. Ale tu pojawia się kolejny problem: skąd ich wziąć? To naprawdę na Białorusi bardzo poważny, złożony problem.
– Czy Białoruś jest w stanie odpowiedzieć na nowe wyzwania hybrydowe?
– W sferze instytucjonalnej i wojskowej na Białorusi sytuacja nie jest taka zła, ale przegrywamy psychologicznie, również na polu szybkiej reakcji na wyzwania polityki zewnętrznej. Musimy zrozumieć, że obrona to nie tylko wojsko i sprzęt, ale to również sprawnie działające pole informacyjne, media, profesjonalna dyplomacja, której nie mamy, właściwe zachowanie polityków, którego również nie widać, psychiczna stabilizacja społeczeństwa i przywódców wojskowych. Reakcja na komunikat rosyjskiego Ministerstwa Obrony, że brygada czołgów wyruszyła z Moskwy na Białoruś, to była prawdziwa panika; Nie brakowało takich, którzy gotowi byli kupować bilety kolejowe do Warszawy czy Kijowa. Kraj zademonstrował wrażliwość polityczną, informacyjną i psychologiczną.
– Czy Rosjanie mogą być uważani za wiarygodnego sojusznika wojskowego dla Mińska po tych wszystkich prowokacjach, jakie obserwowaliśmy podczas przygotowywań i w trakcie manewrów?
-Nie. Rosja buduje relacje z Mińskiem tylko i wyłącznie biorąc pod uwagę własne interesy. Jeśli trzeba poświęcić Białoruś, w części lub w części, dla zaspokojenia interesów Rosji, Rosja poświęci nas bez zastanowienia. Musimy jasno zrozumieć: na obecnym etapie Białoruś pozostała sama, nie mamy zewnętrznych sojuszników i nie mamy na kogo liczyć.
– Jak Łukaszenka może dalej budować relacje z Rosją?
– Teraz Łukaszenka będzie poszukiwał mediatora, który mógłby ułatwić dialog z Kremlem, przede wszystkim – z Władimirem Putinem. Musimy pamiętać, że Łukaszenka zawsze miał niezłe stosunki z Putinem, a na spotkaniu jeden-na-jeden, to właśnie Łukaszenka wygrywał, uzyskując od rosyjskiego lidera to czego chciał. Teraz będzie szukał pośredników. Wydaje mi się, że wizyta Ramzana Kadyrowa to próba znalezienia mediatora. Być może Kadyrow dostanie propozycję pośrednictwa między Łukaszenką a Putinem.
– Czy geopolityczna samotność Białorusi stanie się bodźcem do zbliżenia z Zachodem?
– Zbliżenie z Zachodem będzie wymagało rozszerzenia przestrzeni wolności – politycznych, ekonomicznych, wolności słowa, a nawet wolności wyznania w kraju. Tymczasem naturalną konsekwencją rozszerzenia przestrzeni swobody jest pojawienie się konkurencyjnego środowiska politycznego, to wymóg uczciwych wyborów, transparentność przy podliczaniu głosów. Niestety, Aleksander Łukaszenka, boi się konkurencji politycznej, ponieważ przestał wierzyć we własne siły, w możliwość zachowania władzy w uczciwej konkurencyjnej walce.
Kresy24.pl/belaruspartisan.org/AB
5 komentarzy
apud
22 września 2017 o 16:37Tyle szczekania dziennikarzy, a oni przyjechali, postrzelali i jada …
Gdyby cos naprawde chcieli zrobic to nie kombinowaliby nic na widoku, miejsca maja sporo do trenowania.
Ciekawe, ze autor artykulu nie pisze nic o amerykanskich wojskach czajacych sie przy granicy UE.
Mazowszanin
23 września 2017 o 01:28Amerykańskie wojska czają się przy granicy UE, tj. na linii Odry. Kilkaset kilometrów od Królewca, Grodna i Brześcia. Wiem, że to mało w kraju, gdzie odległości kolejowe podaje się w dniach jazdy…
jpt
26 września 2017 o 15:13nie czaja tylko cwicza z naszymi wojskami, czaisz to sie moze Ty
gość.
23 września 2017 o 08:30Macie sojuszników.Olej Putina i rwij w te pędy do Unii i N.A.T.O.
Licht
23 września 2017 o 11:22W ujęciu wojskowym, nie ma czegoś takiego jak Białoruś. Białoruska armia bazuje na rosyjskich czołgach T-72B3 i bojowych wozach piechoty BMP-2.