Kresy Wschodnie, stanowiące istną mozaikę narodowościową, wydały kilku obywateli RP rosyjskiego pochodzenia, wywodzących się z rodzin porewolucyjnej emigracji rosyjskiej. Kilkoro z nich okazało się polskimi patriotami, ujawniając głębokie zaangażowanie żołnierskie. Zapisali złote zgłoski w historii AK, walczącej na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie.
Osobą związaną z Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką” była polska partyzantka rosyjskiego pochodzenia, Lidia Lwow. Urodziła się 14 listopada 1920 Pliosie w rodzinie inżyniera rolnictwa. Ze strony matki (Barbara z Tiuchanowów) należała do rosyjskiej rodziny szlacheckiej. „Moi rodzice byli Rosjanami, a ja jestem Rosjanką. Mój ojciec urodził się w majątku pod Bobrujskem, w dawnych ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Tata ukończył studia rolnicze w Moskwie i był wówczas zafascynowany socjalizmem, a mama botanikę. Rodzice zostawili wszystko i opuścili Rosję w czasie pierwszej wojny światowej. Babcia oczywiście chciała, aby ojciec wyjechał do Polski. W Rosji szalał bolszewizm, działy się straszne rzeczy.
W naszych żyłach płynie też krew polska ze strony ojca. Rodzice spotkali się na froncie, gdzie ojciec służył, chociaż nie był wojskowym. Jako jedyny syn w rodzinie, nie został powołany do armii. Był dostawcą. Bardzo szybko oświadczył mojej matce. Przywiózł ją do nieruchomości Celewicze, gdzie mieszkała jego rodzina – przywołuje przeszłość Lidia Lwow – Co do babci, mając osiemnaście lat, ukończyła Wileński Instytut dla Szlachetnie Urodzonych Panien, gdzie przypadkowo spotkała mojego dziadka Iwana Lwowa, młodego oficera, trzy lata starszego od niej.
Wkrótce ożenili się i zamieszkali w Petersburgu. Mój dziadek był hazardzistą. Nie pamiętam, ile mieli dzieci, ale przeżyło dwoje: tata młodszy i ciotka starsza o trzy lata. Pradziadek był bardzo zaniepokojony o moją babcię, jedyną córki, bo jego żona i druga córka umarła, przekonał ją do rozwodu. Tata miał dziesięć lat, gdy moja babcia rozwiodła się z mężem. Pradziadek natychmiast zabrał ją do Włoch, aby zapomniała o mężu. Potem moja babcia spotkała «drugiego wujka», który był nieco młodszy od niej. Przeżyli razem długo i szczęśliwie, a moja babcia była otoczona opieką i dostatkiem. Razem wychowali ojca”.
Kiedy w 1921 roku rodzina Lwowych przyjechała do Polski, ojciec Lidii został nauczycielem w gimnazjum rosyjskim w Nowogródku, a następnie wykładowcą szkoły rolniczej na przedmieściach Nowogródka. W końcu, ze względu na jego wysokie kwalifikacje został wyznaczony na agronoma powiatowego. Lidia uczęszczała do gimnazjum państwowego w Nowogródku (i Święcianach?), a następnie szkoły prowadzonej przez siostry nazaretanki, w 1938 roku zdała maturę. Wakacje spędzała na Wileńszczyźnie, nad Naroczą, największego ówczesnego polskiego jeziora.
Następnie Lidia Lwow dostała się na Wydział Prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. „Pojechałem na studia z przyjaciółką żydowską. Stąd zapewne przezwisko jakie otrzymałam: «judejka/żydówka?». Na uniwersytecie zetknęłam się ze strasznym stosunkiem do Żydów, że nie mogli siedzieć w ławkach i musieli słuchać wykładów stojąco. Ale na uniwersytecie, jak w gimnazjum, rozmawiałem z Żydówkami i Żydami, a kolega z roku powiedział mi kiedyś: «Jeśli, koleżanka, będzie rozmawiać z Żydami, to przyjdzie nam stosować do ciebie takie same zasady jak do Żydów». Ale jako Rosjanka nie odczuwałam żadnego szykanowania”.
Z powodzeniem skończyła pierwszy rok studiów prawniczych, i niemal natychmiast zaczęła się wojna. Po ataku wojsk sowieckich na Polskę była w Kobylniku, tam gdzie pracował jej ojciec (został zesłany za Ural, pracował w lasach i kołchozie, ale przeżył) i mieszkali matka z młodszym bratem. Lidia Lwow pracował jako nauczycielka w szkole wiejskiej we wsi Plietiasza.
Oni już nie mieszkali w tym samym mieszkaniu, gdzie dla nich nie było miejsca. Zajęli się w leśnictwem. Leśniczy, Polak, wszystkich młodych zabrał do siebie, dając im jakieś prace. Po wkroczeniu Niemców nie zabrali ich do pracy przymusowej. Mój brat utrzymał pracę leśnictwa, stając się palaczem, a my z mamą też jakoś zostały dołączyłyśmy do leśnictwa. Mama została kierownikiem małej mleczarni w Kobylniku. W każdym razie mieliśmy mleko, śmietanę – zamiast pieniędzy. Potem pracowałam jako nauczycielka, tym razem w Kupie, małej wiosce niedaleko jez. Narocz”.
W interesujący sposób trafiła do oddziału AK „Burza”, jak sama wspomina: „Było to latem 1943 roku. Od wczesnej wiosny w rejonie Postawszczyny (?). Działał pierwszy oddział bojowy Okręgu Wilno AK pod dowództwem dowodzonego przez „Kmicica” [ppor. Antoniego Burzyńskiego – przyp. aut.]. On znał mnie osobiście, i któregoś razu powiedział, że mogłabym przydać się w oddziale. Zgodziłam się dołączyć do AK. Pewnego letniego dnia do mojego domu podjechali na bryczce ludzie w mundurach policji białoruskiej [pomocnicza policja Schutzmannschaft – przyp. aut.] i zabrali mnie ze sobą. Nie zdawałem sobie sprawy, co się stało. Ale jak tylko odjechaliśmy od domu, to od razu przeszli z białoruskiego na polski. Powiedzieli, że mieli przyjechać, żeby do mnie do oddziału”
Latem 1943 roku (od połowy sierpnia) Lidia Lwow wstąpiła do szeregów oddziału partyzanckiego AK, działającego na terenie powiatu wilejskiego, dowodził ppor. Burzyński. Rosjanka nosiła w konspiracji pseudonimy „Ewa” i „Lala”. W oddziale walczącym z Niemcami, Lwowa pracowała przy kuchni. Według jej ocen z partyzantami sowieckimi początkowo rozwijały się dobre stosunki, ale polityka sowiecka doprowadziła do krwawej konfrontacji zbrojnej.
Oddział „Kmicica” został rozgromiony 26 sierpnia 1943 przez sowiecką brygadę partyzancką [im. Woroszyłow – przyp. aut.] pułkownika [Fiodora] Markowa. Podporucznik ps. „Kmicic” został zamordowany po torturach. Następnego dnia każdy z polskich partyzantów był wzywany na przesłuchanie u naczelnika oddziału specjalnego Brygady Partyzanckiej im. Woroszyłowa. Jego wynikiem było albo ponowne trzymanie pod strażą albo możliwość swobodnego poruszania się po obozie. Ci, których pilnowali partyzanci (około 80 osób) zostali wyprowadzeni i rozstrzelani w lesie. Tylko trzem partyzantom („Długiemu”, „Szpagatowi” i „Ursusowi”) udało się zbiec. Tymczasem donosiciel z celi więziennej informował o wojennych losach „Ewy”: „[…] Markow wcielił partyzantów polskich w swoje «atriady» razem dostała się i Lwowna, którą Markow /jako stały mieszkaniec Święcian/ znał osobiście, a nawet jak podejrzewano, że Lwowna była przedtym jego sympatja [pisownia oryginalna]”.
„Dwa tygodnie potem oddział został rozbrojony przez partyzantów sowieckich, dowódca został zabrany, jak również około 60 chłopców, którzy tylko część potem wróciła do oddziału z powrotem. Myśmy przeszli pod dowództwo partyzantki sowieckiej i otrzymaliśmy nowego komendanta «Zaporę» [„kapitan”/plutonowy Wincenty Mroczkowski – przyp. aut.]. […] Miesiąc później oddział [partyzancki imienia Bartosza Głowackiego] w sile około 60 ludzi pod dowództwem «Zapory» wyszedł w teren dla nawiązania łączności z innymi oddziałami, które znajdowały się w terenie. Po nawiązaniu łączności. Polacy uciekli do «Łupaszki». Po negocjacjach weszłam w skład jego oddziału. Było to w końcu września 1943 roku. Od tej chwili przyjęłam obowiązki sanitariuszki i w tym oddziale byłam do kwietnia 1947 roku” – zeznawała po wojnie Lidia Lwow przed komunistycznym sądem.
W październiku 1943 rozgorzały zacięte walki, jak zeznawała po wojnie Lidia Lwow: „że w pobliżu Sięcienięty pod Świrem [dopływem Stracza – przyp. aut.] w październiku 1943 r. gdzie przeprowadzała koncentrację V-ta brygada [AK por.] «Łupaszki» i pluton «Maresa» odbyła się potyczka z dziewięcioosobową grupą partyzantów sowieckich, z których trzech zostało zabitych, a reszta uciekając natknęła się na oddział litewski, który wszystkich zlikwidował.
W połowie października 1943 r. we wsi Bibki koło Swiru oddziały «Łupaszki» rozbiły pluton żywnościowy partyzantów sowieckich, zabierając przy tym całą żywność. Następnego dnia między wsią Bibki i Pracuły [Pradsuty] oddziały «Łupaszki» zaatakowały z zasadzki grupę żywnościową partyzantów sowieckich, zabierając im ponownie wszystką żywność, Tego samego dnia z zasadzki we wsi Pracuły [Pradsuty] oddziały «Łupaszki» zaatakowały oddział dywersyjny partyzantki sowieckiej. W wyniku walki zabili jednego partyzanta, a kobieta z tej samej grupy po niemożności wycofania się – popełniała samobójstwo”. W listopadzie doszło do rozmów polsko-sowieckich w Syrowatkach, ale nie przyniosły one żadnych rozwiązań. Jednocześnie doszło do walk z siłami reżimu okupacyjnego – łącznie kilkadziesiąt potyczek z oddziałami litewskimi i niemieckimi oraz rozbiły pięćdziesiąt policyjnych posterunków i kolejowych stützpunkten – i to pomimo osławionych rozmów AK z Niemcami (Abwehrą, a potem Sipo/SD).
Okres zimowy był przeznaczany na leże zimowe, co oznaczało doskonalenie wojskowe, ćwiczenia z bronią. Kolejne walki z partyzantką sowiecką miały miejsce w końcu zimy: „2 lutego [1944 r.] po ciężkiej walce z Niemcami odskoczyliśmy, mając 6 ciężko rannych w rejon Sieradziszcze, gdzieśmy zakwaterowali. Następnego dnia zostaliśmy zaatakowani przez przeważające siły partyzantki sowieckiej. Po naszej stronie były również straty”. W połowie lutego doszło do potyczki pod Jasinem koło Michaliszek do starcia z partyzantką sowiecką: „Wyglądało to w ten sposób, że myśmy się zakwaterowali z całą brygadą we wsi Jasin. W nocy wjechał do wsi patrol sowiecki. Rozpoczęła się walka, która trwała do godz. 10 rano, po czym musieliśmy odstąpić z braku amunicji. […] Byłam przy oddziale jako sanitariuszka” – zapamiętała Lidia Lwow, dalej opisując nieoczekiwanego finału tego starcia w końcu lutego – „To ta sama walka, która zaczęła się w Jasinie, a skończyła się pod wsią Żukojny”.
Wiosna to czas rozkwitu emocji. „Byłam bardzo zakochana w dowódcy. Pewnego dnia wówczas jeszcze porucznik «Łupaszko» zaprosił mnie do swej kwatery i w obecności adiutanta jako świadka powiedział, że od dziś jesteśmy narzeczonymi. Wyjaśnił, że z żoną jest w oficjalnej separacji, że nie ma już żadnych zobowiązań. Ale nie stałam się wtedy panią komendantową. Nie wywyższałam się. Wszystko było jak dawniej. Pozostałam sanitariuszką i nadal mówiłam do «Łupaszki» per komendancie – jak wspominała Lidia Lwow, choć przyznawała – My nie mieliśmy ślubu cywilnego ani kościelnego”. Bezpośrednio przed operacją „Bagration” doszło do zintensyfikowania starć, o czym wspominał jeden z sądowych dialogów: „Potem w maju 1944 roku w tej samej wsi [Siecinięty w rejonie Swiru] był napad na sztab kontrrazwiedki radzieckiej, Co sobie oskarżona przypomina? Ja sobie przypominam tylko akcję w maju 1944 roku”.
Większość starć polsko-litewskich pozostawała bezkrwawa, ale nie potyczka 5. Brygady AK pod Glinciszkami (Glitiškės/ Глитишки), gdzie poległo 19/20 czerwca czterech policjantów litewskich. To wywołało odwet policjantów z 3. kompanii 258-asis lietuvių policijos batalionas (Litauische Polizei-Ers. Bataillon Nr. 258) dowodzonych przez por. Polekauskasa – Litwini wymordowali w tej miejscowości 39 Polaków, w tym czworo dzieci. Jego straszniejsza była polska odpowiedź – rajd 5. Brygady AK w głąb Litwy Kowieńskiej. Polacy wymordowali do 100 Litwinów, głównie policjantów, w tym 23 czerwca zabiły 20-27 mieszkańców Dubinek (Dubingių) oraz sąsiednich wiosek: Janiszki (Joniškis), Inturkie (Inturkė), Bijuciszki (Bijutiškis) i Giedrojcie (Giedraičiai). Później 550 żołnierzy 5. Brygady AK „Łupaszki” przygotowywało się w ramach Zgrupowania 1 do udziału w operacji „Ostra Brama”, której celem było zajęcie Wilna w ramach operacji „Burza”. Ostatecznie rtm „Łupaszka” wycofał się przed atakiem na zachód (na co miał zgodę Komendanta Okręgu AK): „W puszczy Świsłockiej znaleźliśmy się po przejściu z terenu Wilna. […] Zdaje się lipiec, albo wrzesień 1944 roku”.
Lidia Lwow przekroczyła niepostrzeżenie linię Curzona u boku mjr Zygmunta Szendzielarza. Razem przezimowali w Puszczy Białowieskiej. Mobilizacja Brygady nastąpiła w początkach kwietnia 1945 roku w rejonie wsi Oleksin, i wówczas oddział mjr „Łupaszki” rozpoczął walki z regularnymi oddziałami RKKA i WW NKWD, WP, KBW oraz grupami UB i MO. Szczególną uwagę partyzanci poświęcili zabijaniu agentów UB i członków PPR, uznawanych za zdrajców. Brygada rozbijała posterunki MO i urzędy gminne, urządzała zasadzki. Tylko w kwietniu 1945 r. brygada „Łupaszki” walczyła kilkakrotnie – najpierw w pierwszych dniach kwietnia w pobliżu wsi Kapitańszczyzna uderzyła na obławę oddziału WP i Armii Czerwonej. Dwa tygodnie później w okolicy Siemiatycz rozbroiła pododdział WP strzegący mostu na Bugu (chociaż w czasie wojny mostów na polskim zapleczu frontów białoruskich i w Prusach Wschodnich chroniły oddziały 14. Dywizji Strzeleckiej Wojsk Wewnętrznych NKWD do ochrony linii kolejowych), zaś pod koniec miesiąca zaatakowali posterunek MO w Narewce, gdzie też rozstrzelali trzech „współpracowników U.B.P.” oraz wychłostali, jak zeznawała Lwow: „młodą kobietę o nieznanym nazwisku, która według danych «Łupaszki» pracowała w N.K.W.D. i była mieszkanką Narewki. Z kobietą przeprowadził «Łupaszko» kilkuminutową rozmowę, po czym wydał polecenie, aby Lejkowski Jerzy ps. «Szpagat» i [NN] ps. «Florek» wykonali na kobiecie tej karę chłosty. [przekreślony tekst] Obaj wymienieni wykonali karę, która polegała na zbiciu kobiety batem skórzanym używanym do jazdy wierzchem na koniu. Po tym na rozkaz «Łupaszki» szwadron «Zygmunta» i «Mścisława» [przekreślony tekst]”. Jednocześnie w „końcu kwietnia 1945 r. «Łupaszka» udał się na kontakt z «Burym» do Hajnówki, natomiast ja ze szwadronem «Mścisława» i przybyłym szwadronem «Zygmunta» przeszliśmy do wsi Łozy w puszczy Białowieskiej. Następnego dnia rano wymaszerowaliśmy z tej wsi i w jednym z kwartałów puszczy, przy torze kolejki wąskotorowej spotkaliśmy się z «Łupaszką». Tam polecił on Beynarowi Lechowi ps. «Nowina», aby z przydzieloną mu drużyną od «Mścisława» udał się do jakiejś wsi i wykonał wyrok śmierci na gospodarzu [donoszącym UB, co ów oficer wykonał do końca miesiąca, meldując się w Rudach]”. Żołnierze „Łupaszki” zrobili zasadzkę na ciężarówkę z 20-osobową grupą aktywistów z ZMW, jadących z Hajnówki do Białowieży. Grupa „zeszła z samochodu i «Łupaszka” rozmawiał z poszczególnymi przykazując, aby nie należeli do Z.W.M. Następnie rozkazał «Łupaszka» rozebrać wszystkich do bielizny, po czym wszyscy zostali bici przez «Juranda». Spośród bitych wyjątek stanowił brat «Pędzelka» – (imienia nie pamiętam) w związku z którym upozorowano jego ucieczkę i nawet strzelano za nim bezskutecznie. Z tego co wiem nie był on wcale bity, ponieważ poinformował «Łupaszkę» przez «Pędzelka» o tym, że samochód z Z.W.M.-owcami będzie jechał z Hajnówki. Po skończonym biciu polecił «Łupaszka» rozebranym dziewczętom i chłopcom ze Z.W.M. maszerować po ręce do Hajnówki odległej o 10 km od miejsca zasadzki. Samochód ich z którego zabrano żywność odesłał «Łupaszka» z orkiestrą po pewnym czasie w ślad za grupą Z.W.M.”. Tak zakończył się drugowojenną okres służby sanitarnej „Ewy” w oddziale mjr „Łupaszki”, choć po wojnie w dalszym ciągu wspierała medycznie jego kolejne oddziały.
Po próbach ułożenia sobie legalnego życia UB aresztowało 30 czerwca 1948 roku Szendzielarza i Lwow. Rosjanka stanęła 23 października 1950 przed sądem wojskowym, wraz z ppłk AK Antonim Olechnowiczem, kapitanem AK Henrykiem Borowskim, chorążym AK Lucjanem Minkiewiczem i jego żoną Wandą. Sędzia skazał mężczyzn na śmierć, Wanda Minkiewicz na 12 lat w więzieniu, a Lidia Lwow – na karę dożywotniego więzienia. Na mocy amnestii Lwow została uwolniona w 1956 roku. Skończyła Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, wyszła za mąż, przyjmując drugi człon nazwiska – Lidia Lwow-Eberle.
Po studiach pracowała w Muzeum Warszawy (obecnie Muzeum Historyczne m.st. Warszawy). Kierowała działem archeologicznym Komisji Archeologicznej Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego i uczestniczyła w odbudowie Zamku Królewskiego. Od 1984 roku przeszła na emeryturę. Po upadku komunizmu w Polsce Lidia Lwow rozpoczęła aktywną działalność w organizacjach kombatanckich w Armii Krajowej. Brała udział w ustalaniu okoliczności śmieci Zygmunta Szendzielarza. Promuje historię AK i V. Brygady AK, zajmując aktywną postawę antykomunistyczną. Będąc patriotką polską podtrzymuje swoje relacje z Rosją,ostatnio odwiedzała Sankt Petersburg w czerwcu 2015 roku.
Mniej znaną postacią jest Walerian Tryfonow ps. „Kostek” , który był dowódcą placówki AK Horodyszcze w Nowogródzkim Okręgu AK. Bardzo skąpe informacje dotyczące Waleriana Tryfonowa przed 1939 r., sygnalizują jego wcześniejszą służbę w WP jako plutonowy rezerwy w 16. pułku piechoty Ziemi Tarnowskiej.Walczył on z okupantem niemieckim i partyzantką sowiecką. Słabość polskich sił ujawniła się z chwilą wybuchu konfliktu z „ludowymi mścicielami”. Punktem przełomowym było spacyfikowanie 8 maja 1943 r. miasteczka Naliboki przez sowiecką Brygadę Partyzancką im. Stalina. Później została jeszcze wymordowana i zniszczona 29 stycznia 1944 r. „reakcyjna” wieś Koniuchy przez oddziały Wileńskiej (Wilniuskiej) Brygady Partyzanckiej. Te zbrodnie eskalowały sowiecko-polską wojnę partyzancką. Szef Centralnego Sztabu Ruchu Partyzanckiego (Центральный штаб партизанского движения при Ставке Верховного Главнокомандования) Pantielejmon Ponomarienko wydał 14 listopada 1943 r. rozkaz rozbrojenia Polskiego Oddziału Partyzanckiego, co doprowadziło do walk sowiecko-polskich, a w efekcie polsko-niemieckiego „zawieszenia broni”.
Przeciwko temu porozumieniu wystąpiła zresztą KG AK w Warszawie, opierając się na zasadzie „sojuszników naszych sojuszników”, która z perspektywy lokalnej była odbierana z niezrozumieniem. W sytuacji narastającego konfliktu z partyzantami sowieckimi sierżant Tryfonow podjął pertraktacje z Niemcami, mające na celu wzmocnienie sił polskiej partyzantki poprzez wprowadzenie zawieszenia broni z Niemcami oraz uwolnienie aresztowanych konspiratorów AK i ich rodzin, osadzonych w obozie koncentracyjnym w Kołdyczewie (pow. baranowicki) . Negocjacje z Niemcami zakończyły się tragicznie, na co mogły wpłynąć negatywne oceny wcześniejszych pertraktacji rotmistrza Józefa Świdy ps. „Lecha” oraz dowództwa Zgrupowania Nadniemeńskiego AK z lokalnymi władzami niemieckimi.
Ponadto Niemcy mogli się zorientować, że Tryfonow zdezerterował w maju 1943 r. z Białoruskiej Obrony Krajowej (Беларуская Краёвая Абарона – БКА-BKA). „Kostkowi” nie udało się doprowadzić do zwolnienia Polaków z KL Koldyczew (Kołdyczew), a także Baranowicz. Tymczasem niemiecka policja, wspierana przez batalion BKА przeprowadziła operacji w ramach „Bandenbekämpfung”, która rozbiła 22 maja 1944 do 40-osobowy słabo uzbrojony „zawiązek oddziału partyzanckiego ośrodka Baranowicze” we wsi Przewłuka (Przewłoka) w okolicy Horodyszcza. W walce poległo 16-20 żołnierzy AK, a niemieccy i białoruscy policjanci spalili też wspomnianą wieś, mordując jej 100 mieszkańców. Pozostali przy życiu konspiratorzy wycofali się do Puszczy Nalibockiej.
Tam Tryfonow z 20 żołnierzami skontaktował się 20 maja z sowieckim oddziałem im. Budionnego Brygady Partyzanckiej im „25 lat BSSR”. Kilka dni sierż. „Kostek” pozostawał dowódcą, będąc kontrolowanym przez zastępcą ds. politycznych Makowskiego. Sowieccy partyzanci nie ufali przybyszom z AK – a po kilku dniach sierż. Tryfonow z zastępcą Stanisławem Rowińskim i szefem sztabu Kazimierzem Olifierką „zostali zastrzeleni za szpiegostwo”, a jego podwładni walczyli w partyzantce sowieckiej do czasu wcielenia Armii Czerwonej .
Feliks Koperski
1 komentarz
Stanisław
16 marca 2019 o 07:57Dziękuję Panu za znakomite opracowanie.