Bez prezydent kraju rozpoczął pracę nowy litewski Sejm. W odczytanym na inauguracyjnym posiedzeniu liście Dalia Grybauskaite napisała, że nową władzę na Litwie czeka „historyczny sprawdzian” i zaapelowała o kontynuację zapoczątkowanych przez centroprawicę działań na rzecz stabilności finansowej, projektów energetycznych i walki z korupcją.
Po październikowych wyborach parlamentarnych umowę koalicyjną zawarły cztery ugrupowania: Litewska Partia Socjaldemokratyczna, Partia Pracy, Porządek i Sprawiedliwość i Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. W 141-osobowym parlamencie mają razem 86 mandatów.
Nie jest to koalicja marzeń Dalii Grybauskaite, która chciała, by w nowej koalicji rządowej znaleźli się współrządzący dotychczas konserwatyści z partii Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (w wyborach zajęli drugie miejsce, po socjaldemokratach, zdobywając 33 mandaty). Jednak ci (38 mandatów) uznali, że wyborcy opowiedzieli się za zmianą polityki i że koalicja rządowa wina być zawarta z Partią Pracy (29 mandatów), której nie akceptuje prezydent.
Parlament został zaprzysiężony. Teraz prezydent powinna przedstawić kandydaturę na stanowisko premiera. Zgodnie z podpisaną umową koalicyjną, szefem rządu ma zostać lider socjaldemokratów Algirdas Butkeviczius, który ma 15 dni na przedstawienie Sejmowi składu i programu nowego rządu. Zanim zaakceptuje taki rząd Sejm, musi to zrobić prezydent. Co będzie, jeśli tego – jak zapowiadała tuż po wyborach – Dalia Grybauskaite nie zrobi, jeśli będzie to rząd z udziałem oskarżanej o malwersacje finansowe Partii Pracy?
Tego nie wie chyba nikt, ponieważ litewskie ustawodawstwo nie przewiduje działań w sytuacji, gdy prezydent nie zaaprobuje składu nowego rządu.
Kresy24.pl, źródła: własne Kresy24.pl, PAP, DELFI
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!