Niezależni eksperci wielokrotnie podkreślali całkowitą zależność Aleksandra Łukaszenki od funkcjonariuszy aparatu siłowego, pisze ng.ru. Mówi się już o kulcie junty wojskowej.
Rzeczywiście, od ponad roku Łukaszenka stawia niemal wyłącznie na funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa nie tylko w sektorze wojskowym i bezpieczeństwa, ale także na stanowiskach całkowicie cywilnych.
Taki trend rozpoczął się jeszcze przed wyborami, kiedy na szefa rządu, w miejsce ekonomisty Siergieja Rumasa, powołano Romana Gołowczenkę, członka organów bezpieczeństwa i organów ścigania, szefa białoruskiej zbrojeniówki.
To wysokiej rangi wojskowi, byli ministrowie resortów siłowych zostali mianowani na pełnomocników Łukaszenki w regionach, są wyznaczani na ambasadorów. W tym tygodniu rzeczniczka MSW Olga Czemodanowa odeszła ze stanowiska, aby pokierować departamentem ideologii w administracji Mińska.
Na ostatniej naradzie kadrowej Łukaszenka nakazał zwiększyć udział emerytowanych generałów w administracji.
Eksperci biją na alarm, bo widzą w tym kilka zagrożeń. Po pierwsze, degradacja społeczna i ekonomiczna, bo być dobrym menedżerem to nie znaczy „stukać obcasami”. Po drugie, Białoruś stopniowo zmierza w kierunku junty wojskowej.
Taką definicję białoruskiego reżimu podaje jeden z przeciwników Łukaszenki, były dyplomata i były minister Paweł Łatuszka.
Wreszcie, niektórzy analitycy wyrażają opinię, że w pewnym momencie bagnety, na których trzyma się władza Łukaszenki, mogą zostać obrócone przeciwko niemu.
Białoruski politolog Walery Karbalewicz uważa, że władze próbują stworzyć kult siłowików. Trudno się nie zgodzić. Po brutalnie tłumionych powyborczych protestach, w których z rąk milicji i funkcjonariuszy sił specjalnych zginęło 7 Białorusinów, do tej pory nie wszczęto ani jednego śledztwa. Żaden funkcjonariusz nie został pociągnięty do odpowiedzialności za tortury, bicie, i okrutne traktowanie zatrzymanych. Wszystko jest im wybaczone, stosuje się wobec nich domniemanie niewinności, zakłąda się ich nieomylność, są oni specjalną kastą nietykalnych, choć w rzeczywistości działają oni poza prawem.
Pokazuje to również sytuacja po śmierci KGB-isty, który wtargnął z grupą nieumundurowanych kolegów do mieszkania opozycyjnego informatyka by go aresztować. Zginęli obaj. Choć nie wiadomo, który jako pierwszy oddał strzał, to właśnie oficer KGB, który zginął w walce ze swoim przeciwnikiem politycznym, a priori został uznany za bohatera. Bowiem status ofiary walki politycznej jest na Białorusi znacznie wyższy niż status ofiary przestępstwa. Przypomnijmy, że za negatywne komentarze w sieci po śmierci kagebisty aresztowano już 200 osób.
oprac. ba za ng.ru
1 komentarz
Vis
9 października 2021 o 12:05jak zobaczą że grunt się wali to zaczyna odchodzić od niego ! Już widza że z lachami jaj nie będzie to nie Ukraina