-Trzeba zastrzec, że nie znamy na razie pełni dowodów znajdujących się w rosyjskich archiwach. Jednak na podstawie dostępnej wiedzy wiemy, że koronny argument o działaniu w stanie wyższej konieczności, z obawy przed wejściem Sowietów jest całkowicie nieprawdziwy. ZSRR nie planował interwencji w Polsce. Można postawić tezę, że ta interwencja nie groziła, była natomiast wojna psychologiczna. Chodziło o wytworzenie przeświadczenia w społeczeństwie, że inwazja Armii Czerwonej jest realna. I to się na podstawie niektórych działań udało. Z tego zresztą wynika wciąż spory odsetek ludzi, którzy generała Jaruzelskiego bronią. Gdyby faktycznie alternatywą dla stanu wojennego była interwencja zbrojna układu warszawskiego, to można byłoby mówić, że to było mniejsze zło – powiedział w rozmowie z magazynem „Do Rzeczy” w 39. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce historyk i politolog prof. Antoni Dudek, badacz m.in. dziejów politycznych PRL,
-Jak wynika z ujawnionych akt, Jaruzelski powiedział Sowietom, że wprowadza stan wojenny, podał dokładną datę, jak to będzie wyglądało. Powiedział też, że zrobi wszystko, aby opanować sytuację. Podał też jednak przykład Górnego Śląska, gdzie mieszkają cztery miliony ludzi. Mówił marszałkowi Wiktorowi Kulikowowi, że polskie wojsko dysponuje tam jedną dywizją, która może nie dać sobie rady, gdy ludzie masowo wyjdą na ulicę. W związku z tym pytał, czy jak sytuacja wymknie się spod kontroli, będzie mógł liczyć na sowiecką pomoc. 10 grudnia zebrało się sowieckie biuro polityczne, które wydało oświadczenie, że po linii wojskowej pomocy nie udzieli – dodał prof. Dudek. – Gdyby Solidarność przejęła władzę, zażądała usunięcia wojsk ZSRR w Polsce, zablokowała kanały transportowe Armii Czerwonej do 300-tysięcznego korpusu w NRD, to wtedy z całą pewnością do interwencji sowieckiej by doszło. Rosjanie użyliby siły, bo broniliby swojego potencjału militarnego, to jest oczywiste. Ale Solidarność tak naprawdę żądała co najwyżej demokratycznych wyborów. Od postulatu, do ich przeprowadzenia, a potem wygranej, przejęcia władzy i realizacji radykalnych postulatów, droga jest bardzo daleka. Oczywiście w jakimś skrajnym przypadku taka interwencja by nastąpiła. W grudniu 1981 roku nic takiego nie miało miejsca.
-Gdyby po odpowiedzi Moskwy Jaruzelski zaczął poważne rozmowy z umiarkowaną częścią Solidarności, to mogłoby być różnie. Nie wiadomo, co by się dokładnie stało, bo i sam związek był mocno podzielony. Zakładając jednak, że w Solidarności decydujący głos miała ta wałęsowska większość, zapewne już wtedy doszłoby do pewnego porozumienia. (…) Moskwa musiałaby zaakceptować istnienie Solidarności w ramach systemu. Oczywiście musiałaby się ograniczyć w swoich żądaniach. Taki stan trwałby do śmierci Breżniewa. Po Breżniewie nastał Andropow, który podczas wystąpienia w Biurze Politycznym wprost mówił, że należy się liczyć z utratą Polski, uważał, że należy skupić się na utrzymaniu ZSRR, a ze stratą PRL pogodzić. Mielibyśmy zapewne proces finlandyzacji Polski – powiedział badacz. Cała rozmowa tutaj.
Oprac. MaH, DoRzeczy.pl
fot. Wojciech Pędzich, Wikimedia Commons, CC
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!