Gazociąg Nord Stream 2 nie został uruchomiony, ale jest nagazowany od zeszłego roku. Należący do Gazpromu operator drugiej nitki gazociągu pod dnie Morza Bałtyckiego z Rosji do Niemiec podał właśnie, że doszło w nim do „gwałtownego spadku ciśnienia” (konkretnie w nitce A), co oznacza wyciek. Wyciek potwierdził potem Duński Urząd Morski.
Nord Stream 2 AG twierdzi, że gwałtowny spadek ciśnienia wykrył w nocy i poinfomował służby granicze Niemiec, Danii, Szwecji, Finlandii oraz Rosji. Jak więc widać, nie zostały poinformowane inne kraje leżące nad Morzem Bałtyckimi – Estonia, Litwa, Łotwa i Polska. Rosjanie twierdzą też, że trwa śledztwo, które ma wyjaśnić przyczyny wycieku.
Duńczycy potwierdzili zaistnienie faktu wycieku gazu na obszarze wód wyłącznej strefy ekonomicznej Danii w okolicy wyspy Bornholm. Jak relacjonuje specjalistyczny portal zajmujący się energetyką, BiznesAlert.pl, duński urząd wydał ostrzeżenie nawigacyjne i ustalił strefę wykluczenia w okół miejsca awarii o promieniu 5 mil morskich. Według rzecznika spółki Nord Stream 2 AG, ciśnienie w nitce A spadło z 300 do 7 bar.
Parę dni temu premier Dolnej Saksonii powiedział, że rosyjski gaz nigdy nie popłynie do Niemiec gazociągiem Nord Stream 2, nawet po zakończeniu ery Putina. – Utrata zaufania jest tak fundamentalna, że nigdy więcej nie będzie sytuacji, w której niemiecki rząd federalny będzie mógł polegać na energii z Rosji – powiedział Stephan Weil dodając, że jest przekonany, że gazocią nigdy nie zadziała i dodaje, że nie będzie już energetycznego partnerstwa z Rosją.
Oprac. MaH, BiznesAlert.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!