22 czerwca 1941 roku Trzecia Rzesza zaatakowała Związek Sowiecki. Nazajutrz, w przemówieniu wygłoszonym do rodaków w kraju premier Rzeczypospolitej na uchodźstwie i Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych, gen. broni Władysław Sikorski powiedział: „stało się to, czego oczekiwaliśmy […]. Prysnął związek hitlerowsko-bolszewicki, będący u początku tej straszliwej katastrofy, której ofiarą padła Polska. Od świtu 22 czerwca są ze sobą w wojnie niedawni sprzymierzeńcy. Taki rozwój wydarzeń jest dla Polski wysoce korzystny […]. Oto wróg główny narodu polskiego – Niemcy − zrywają sojusz, który od długiego czasu był źródłem naszych największych nieszczęść. […] W tej chwili możemy chyba przypuszczać, że Rosja uzna za niebyły pakt z Niemcami z 1939 roku. Logicznie wprowadza nas to z powrotem na grunt traktatu zawartego w Rydze przez Rosję z Polską 18 marca 1921 roku”.
Pierwsza reakcja Moskwy na przemówienie polskiego premiera była negatywna z uwagi poruszony problem granicy polsko-sowieckiej, zaakceptowanej przez Sowietów w traktacie ryskim. Polski ambasador w Londynie Edward Raczyński wspominał: „rozpętał się wielki kryzys w sprawach polskich na tle mimowolnego przyłączenia się Rosji do Wielkiej Brytanii w charakterze alianta i decyzji brytyjskiej rozciągnięcia tego nowego sojuszu także na Polskę”.
1 lipca gen. Sikorski w rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthonym Edenem zasugerował możliwości złożenia przez rząd Jej Królewskiej Mości deklaracji w sprawie stosunków polsko-sowieckich. Trzy dni później sowiecki ambasador w Wielkiej Brytanii Iwan Majski przekazał Edenowi informację, iż rząd ZSRR jest gotowy podjąć rozmowy z rządem polskim.
30 lipca gen. Sikorski i ambasador Majski podpisali w Londynie układ polsko-sowiecki. Byli przy tym obecni brytyjski premier Winston Churchill i minister Eden. W przygotowanym w pośpiechu tekście znalazły się liczne nieprecyzyjne sformułowania i braki − nie było w nim na przykład ani słowa na temat granicy polsko-sowieckiej z 1939 roku. Z tego powodu na znak protestu podali się do dymisji niektórzy czołowi polscy politycy, ministrowie: August Zaleski, Kazimierz Sosnkowski i Antoni Seyda. Parafowania układu odmówił także prezydent Władysław Raczkiewicz. Mimo to premier Sikorski po dokonaniu rekonstrukcji rządu wprowadził układ w życie.
W lipcu i sierpniu 1941 roku Armia Czerwona cofała się pod naporem Wehrmachtu. W okresie niepowodzeń Józef Stalin chciał, aby, podobnie jak podczas pierwszej wojny światowej, na froncie rosyjskim walczyły jednostki państw sprzymierzonych. Czynił nawet próby sprowadzenia do ZSRR oddziałów brytyjskich. Okazją ku temu były zawarte układy polityczne z rządem Republiki Czechosłowackiej i Rzeczypospolitej oraz wynikające z nich umowy wojskowe.
W celu podpisania umowy wojskowej została utworzona Polska Misja Wojskowa. Jej szefem został gen. bryg. Zygmunt Bohusz-Szyszko, który zabrał ze sobą projekt polsko-sowieckiego układu oraz osobisty list gen. Sikorskiego do przyszłego dowódcy Armii Polskiej w ZSRR. Spośród kilkunastu generałów, którzy mieli przebywać na terenie Związku Sowieckiego, naczelny wódz wybrał na to stanowisko dwóch kandydatów: gen. dyw. Stanisława Hallera (w 1940 roku został zamordowany przez NKWD, o czym Sikorski nie wiedział) i gen. bryg. Władysława Andersa, który został zwolniony z więzienia na Łubiance 4 sierpnia 1941 roku.
12 sierpnia Prezydium Rady Najwyższej ZSRR ogłosiło dekret o tzw. amnestii dla obywateli polskich pozbawionych wolności na terytorium ZSRR. Tyle tylko, że zwalniano przede wszystkim ludzi schorowanych i słabych fizycznie (silni i zdrowi byli potrzebni do niewolniczej pracy). Wielu Polaków udało się wyciągnąć z niewoli tylko dzięki wielokrotnym, stanowczym interwencjom, często wskazując na konkretne osoby.
14 sierpnia w Moskwie gen. Bohusz-Szyszko i gen. Andriej Wasilewski podpisali polsko-sowiecką umowę wojskową. Na jej podstawie organizowana na terenie ZSRR Armia Polska miała być częścią Polskich Sił Zbrojnych. Dokument ten zawierał pewne nieścisłości oraz nieprecyzyjne sformułowania, co w przyszłości wywoływało liczne konflikty i nieporozumienia.
Rozmowy na temat formowania armii były prowadzone przez mieszaną komisję polsko-sowiecką w Moskwie w drugiej połowie sierpnia. W ich trakcie uzgodniono m.in., że Armia Polska będzie się składała z dwóch dywizji piechoty oraz ośrodka zapasowego. Sowieci przekazali gen. Bohuszowi-Szyszko informacje na temat żołnierzy polskich przebywających na terenie ZSRR Wynikało z nich, że w obozach w Griazowcu znajdowało się tysiąc oficerów, a w Juży, Suzdalu i Starobielsku ok. 20 tys. szeregowych. Na tej podstawie wstępnie ustalono, że Armia Polskiej w ZSRR będzie liczyć ok. 25 tys. żołnierzy.
Generałowie Anders i gen. Bohusz-Szyszko uważali jednak, że na terytorium ZSRR powinno się znajdować ok. 1,5 mln obywateli polskich wywiezionych w latach 1939–1941 z Kresów Wschodnich, wśród nich kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy wziętych do niewoli we wrześniu 1939 roku. W związku z tym podaną przez Sowietów liczbę przyjęto jako stan wyjściowy dla przyszłej organizacji armii. 22 sierpnia ukazał się rozkaz Nr 1, w którym gen. Anders obwieszczał utworzenie suwerennej Armii Polskiej w ZSRR oraz wzywał „wszystkich obywateli RP zdolnych do noszenia broni, by spełnili swój obo[1]wiązek względem Ojczyzny i wstąpili pod sztandary Orła Białego”.
Pierwszym etapem realizacji polsko-sowieckiej umowy wojskowej było wysłanie polskich oficerów do wskazanych przez władze sowieckie obozów. Przedstawicielami gen. Andersa zostali: ppłk dypl. Kazimierz Wiśniowski (Starobielsk), ppłk dypl. Stanisław Pstrokoński (Griazowiec) i ppłk Nikodem Sulik (Juża). Między 24 a 29 sierpnia sporządzili oni ewidencję znajdujących się w obozach oficerów i szeregowych oraz przyjęli od nich deklaracje o złożeniu przysięgi.
27 sierpnia w budynku ambasady polskiej w Moskwie odbyła się pierwsza odprawa, na której ustalono obsadę dowództwa armii oraz dowództw wielkich jednostek. Dowódcą armii mianowano gen. dyw. Władysława Andersa, a szefem sztabu płk. dypl. Leopolda Okulickiego. Na dowódcę 5. Dywizji Piechoty wyznaczono gen. bryg Mieczysława Borutę-Spiechowicza, 6. Dywizji Piechoty gen. bryg. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, a komendantem Ośrodka Zapasowego Armii został gen. bryg Władysław Przeździecki (na skutek sowieckich protestów musiał go zastąpić płk dypl. Janusz Gaładyk). Nowo tworzone jednostki miały się organizować: w Tatiszczewie (5 DP), Tockoje (6 DP) i Buzułuku (Ośrodek Zapasowy Armii i dowództwo).
Do 10 września 1941 roku wszystkich żołnierzy polskich z Griazowca, Juży, Suzdalu i Starobielska przetransportowano do rejonów formowania Armii Polskiej. W zwartych transportach przybyło tam 983 oficerów i 21 662 szeregowych. 22 września na ważniejsze stacje węzłowe: Kujbyszew, Kinel, Kirow, Gorki (dziś Niżny Nowogród), Penza, Czelabińsk, Swierdłowsk (dziś Jekaterynburg), Czkałow (dzis Orenburg), Aktiubińsk i Nowosybirsk wysłano oficerów łącznikowych z dowództwa Armii Polskiej. W pierwszym okresie ich rola polegała na kierowaniu transportów z Polakami do miejsc formowania armii.
W ostatnich dniach września wszystkie polskie obozy były już przepełnione, więc część nowo wcielonych do wojska musiała kwaterować pod gołym niebem. Stan zdrowotny ochotników przybywających z obozów pracy przymusowej był bardzo zły. Zdarzało się, że w transportach przybywających do rejonów formowania w wagonach znajdowano ciała zmarłych. Przyjeżdżający ubrani byli w łachmany, większość nie miała butów. W początkowym okresie szkolenia z powodu braku obuwia ok. 60 procent żołnierzy, zamiast ćwiczyć na powietrzu, odbywało zajęcia w namiotach. W obozach brakowało naczyń do mycia i jedzenia, żołnierze czekali w długich kolejkach na zmianę miednic, misek i łyżek. Także dostawy żywności, choć na jej jakość na ogół nie narzekano, nie były wystarczające. Ze względu na powszechną awitaminozę, szczególnie dotkliwie odczuwano brak świeżych warzyw.
Z powodu masowego napływu ochotników wszystkie garnizony szybko się przepełniły. Już w połowie września gen. Anders wystąpił do władz sowieckich o przydzielenie dodatkowych pomieszczeń dla przyszłych żołnierzy. Uzgodniono, że polskie dowództwo otrzyma pomieszczenia zimowe dla 12 tys. ludzi w Saratowie, w Swierdłowsku i Bielebieju. Pozwoliłoby to na przyjęcie do armii dalszych kilku tysięcy osób. Obiecane pomieszczenia jednak nigdy nie zostały przekazane stronie polskiej. Sowieci zgodzili się jedynie na budowę nowego obozu zimowego dla 30 tys. żołnierzy w Kołtubance.
Władze ZSRR zamierzały możliwie szybko wysłać 5. Dywizję na front. W związku z tym dowództwo wojsk sowieckich rozpoczęło intensywne uzbrajanie i wyposażanie polskiej jednostki w sprzęt bojowy. Nigdy jednak nie otrzymała ona kompletnego, przewidzianego regulaminem wyposażenia. Mimo obietnic Sowieci nie dostarczyli uzbrojenia także do 6. Dywizji, ograniczając się jedynie do przekazania jej niewielkiej liczby karabinów na potrzeby służby wartowniczej.
1 października 1941 roku w odpowiedzi na sowieckie zabiegi wysłania polskiej dywizji na front Naczelny Wódz wysłał do gen. Andersa depeszę, w której pisał: „Zobowiązuję Pana Generała, by żadną miarą nie dopuścił do zmarnowania jednostek polskich, formujących się w Rosji przez zbyt szybkie wysłanie ich na front. Jednostki te muszą być należycie uzbrojone, żołnierze zaś powrócić do sił i uzyskać należne przeszkolenie bojowe, by podjąć skuteczną walkę ze świetnie uzbrojonym i dobrze zorganizowanym przeciwnikiem. Armia polska ma olbrzymie znaczenie dla Ameryki. Musi być ona jednak użyta jako całość, jeżeli ma wypełnić to ostatnie zadanie. Przestrzegam władze sowieckie przed wręcz przeciwnymi skutkami w razie używania wojsk polskich w rozproszeniu”. Wobec oporów z wysłaniem nieuzbrojonej i niewyszkolonej 5. Dywizji na front 5 października władze sowieckie ograniczyły limit dostarczanego polskim jednostkom wyżywienia do 30 tys. racji dziennie. W owym czasie stan osobowy Armii Polskiej w ZSRR (wraz z pozostającymi na utrzymaniu wojska cywilami) liczył blisko 41 tys. osób.
20 października 1941 roku gen. Anders przekazał Stalinowi „Projekt rozbudowy Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR”. Propozycja dotyczyła rozbudowy armii o dalsze dwie dywizje piechoty.
27 października z powodu trudności z zaopatrzeniem Armii Polskiej w żywność gen. Anders wziął udział w konferencji zorganizowanej w Ludowym Komisariacie Obrony w Kujbyszewie. Zapewniono go, że od 1 listopada polskie wojsko będzie otrzymywało od władz sowieckich zaopatrzenie dla 44 tys. ludzi. Kilka dni później do polskiego dowództwa nadeszło pismo od gen. Panfiłowa, że zgodnie z uchwałą sowieckiego Komitetu Obrony z 3 listopada liczebność Armii Polskiej zostanie zmniejszona do 30 tys. żołnierzy. W późniejszych rozmowach z przedstawicielami Armii Czerwonej gen. Anders zażądał bezwzględnego utrzymania stanu wojska w uzgodnionej wcześniej wysokości, tzn. 44 tys. żołnierzy.
14 listopada po interwencji ambasadora polskiego w ZSRR Stanisława Kota u Józefa Stalina powrócono do poprzednich ustaleń. Mimo to stosunki polsko-sowieckie stawały się coraz bardziej napięte. Mimo obietnic przeniesienia 6. Dywizji do obozu zimowego w Kołtubance, nie uczyniono tego. W związku z tym 80 proc. żołnierzy mieszkało w namiotach, a pozostali w letnich barakach oraz ziemiankach. Panował przenikliwy mróz, w listopadzie i grudniu temperatury spadały do -35 stopni Celsjusza. Żołnierze nie mogli spać z zimna. W miarę możliwości namioty i baraki dostosowywano do warunków zimowych, ale z powodu braku opału w pomieszczeniach nie można było utrzymać dostatecznej temperatury. Dlatego już od początku grudnia w dywizji zaczęły krążyć plotki o wyjeździe na południe.
30 listopada do Kujbyszewa przybył gen. Sikorski. W rozmowach z Sowietami chciał położyć szczególny nacisk na ewakuację polskich żołnierzy do Wielkiej Brytanii i na Środkowy Wschód. W przygotowanej przed spotkaniem ze Stalinem notatce gen. Sikorski zapisał: „nie mogę ryzykować skupienia gros Polskich Sił Zbrojnych na jednym teatrze wojennym. W razie klęski Rosji skupienie zbyt dużej armii polskiej na Wschodzie grozi jej zagłada. Z tych względów zamierzam rozdzielić Polskie Siły Zbrojne na kilka teatrów wojennych, aby mieć jak największe prawdopodobieństwo zachowania sił głównych na przyszłość dla Polski”.
Na lotnisku w Moskwie Sikorski został powitany przez zastępcę ludowego komisarza spraw zagranicznych komisarza Andrieja Wyszynskiego, dowódcę Okręgu Wojennego oraz korpus dyplomatyczny. Następnego dnia wraz z ambasadorem Kotem złożył wizytę Przewodniczącemu Rady Najwyższej ZSRR Michaiłowi Kalininowi. Wieczorem polskiego premiera odwiedził Wyszynski.
W tym samym czasie sowiecki rząd wysłał do ambasady polskiej w Kujbyszewie odpowiedź na notę ambasadora Kota z 10 listopada. Czytamy w niej: „w myśl dekretu Prezydium Najwyższej Rady ZSSR z dnia 29 listopada 1939 roku wszyscy obywatele z zachodnich części Ukraińskiej i Białoruskiej Sowieckich Republik, którzy znajdowali się na tych obszarach między 1 a 2 listopada 14 Rozdział 1 1939, w zgodzie z dekretem o obywatelstwie ZSSR z 19 sierpnia 1939 r., nabyli obywatelstwo sowieckie. Gotowość rządu sowieckiego uznania za polskich obywateli osoby narodowości polskiej, zamieszkałe na tych obszarach w dniach 1, 2 listopada 1939 r., okazuje dobrą wolę i gotowość kompromisu rządu sowieckiego, nie może zaś być podstawą do analogicznego uznania za polskich obywateli osób innych narodowości, a w szczególności Ukraińców, Białorusinów i Żydów. Zagadnienie polsko-sowieckiej granicy nie jest jeszcze rozwiązane i podlega rozpatrzeniu w przyszłości”.
Kiedy 3 grudnia gen. Sikorski rozmawiał ze Stalinem, nie znał treści tej noty. Wraz z Kotem wyleciał z Kujbyszewa dzień wcześniej rano, a przed jego wyjazdem nie zdążono jej odszyfrować. Należy przypuszczać, że wobec nieobecności ambasadora w Kujbyszewie w polskiej placówce dyplomatycznej nie było nikogo, kto mógłby zadecydować o wysłaniu tej wiadomości do Moskwy. Dlatego sprawa noty nie została poruszona w czasie spotkania na Kremlu. Trudno uwierzyć w wersje niektórych badaczy, że gen. Sikorski wiedział o niej i nie podjął tego tematu w rozmowach. Uchwała sowieckiego rządu zawarta w nocie świadczyła o podwójnej grze, jaką prowadził Stalin. W rozmowach z gen. Sikorskim mówił jedno, a w praktyce realizował uchwały sprzeczne z podpisanymi układami polsko-sowieckimi. 3 grudnia na Kremlu Stalin i generał Sikorski podpisali „Deklarację Rządu Rzeczpospolitej Polskiej i Rady Najwyższej Związku Radzieckiego o przyjaźni i wzajemnej pomocy”. Następnego dnia odbyły się polsko-sowieckie rozmowy wojskowe; ustalono, że Armia Polska będzie liczyć 96 tys. żołnierzy, z czego 25 tys. zostanie ewakuowane do Wielkiej Brytanii i na Środkowy Wschód. Uzgodniono także, iż cztery nowo organizowane polskie dywizje będą formowane i wyposażane tak, jak odpowiednie jednostki brytyjskie. 6 grudnia 1941 roku w Londynie został ogłoszony komunikat Polskiej Agencji Telegraficznej o podpisanej w Moskwie deklaracji. Stwierdzono w nim m.in.: „Deklaracja stanowi zewnętrzny wyraz rozmów, prowadzonych przez Szefa Rządu i Wodza Naczelnego z Głową Rządu ZSSR. Przedmiotem tych rozmów były nie wątpliwie i te bezpośrednie sprawy praktyczne, może najbardziej chwilowo obchodzące Polaków, tj. sprawy armii i obywateli polskich ZSSR. Zasady ich ułatwiania ustalono w umowie z 30 lipca 1941 i w umowie wojskowej z 14 sierpnia 1941, a o sprawie wojska mówi i deklaracja obecna, co świadczy, iż i na tym odcinku podróż gen. Sikorskiego do ZSSR dała pozytywne wyniki i stała się impulsem dla dalszej pracy, odbywającej się w atmosferze wzajemnego zrozumienia partnerów sowieckiego i polskiego”.
Następnego dnia premier w depeszy skierowanej do Raczyńskiego (od 22 sierpnia pełnił on także obowiązki ministra spraw zagranicznych) przedstawił wyniki rozmów na Kremlu, pisząc m.in.: „Zauważyłem u Stalina nieufność do Anglosasów i chęć dogadania się z nami. Zaakceptowałem jedynie drogę faktów, które ratują rzesze deportowanych i umożliwią stworzenie silnego wojska. Wywiezienie nawet 2−3 dywizji byłoby z powodu trudności transportowych niemożliwe. Pogłębiałoby to bardzo silnie niechęć do Anglików, a co najważniejsze przekreśliłoby wszelką współpracę i zagrażało następstwami tragicznymi dla wojska i cywilnych. Stąd zmiana postanowienia w czasie konferencji, co wywarło wrażenie na Stalina przekonanego, że jesteśmy jedynie narzędziem w ręku Anglii. Stwierdziłem wobec tego, że był to mój postulat, a nie angielski, wywołany dotychczasową nieszczerością Sowietów”.
8 grudnia w Kujbyszewie odbyła się konferencja prasowa, na której gen. Sikorski oświadczył, że Stalin wyraził zgodę na rozbudowę Armii Polskiej w ZSRR oraz jej przeniesienie wraz z ludnością cywilną na południe. Tego samego dnia „Prawda” zamieściła wywiad z gen. Andersem, w którym przedstawił trudności, jakie musiały zostać pokonane w pierwszym okresie organizacji armii. Podkreślił, że polskie jednostki w Związku Sowieckim stanowią część Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii i na Środkowym Wschodzie, które w odpowiednim momencie będą „połączone na kontynencie europejskim, by mogły wziąć udział w decydującej bitwie z najeźdźcą”.
Wieczorem Naczelny Wódz w depeszy do ministra spraw wojskowych gen. Mariana Kukiela przedstawił wyniki rozmów ze Stalinem, zwracając uwagę, że uzgodniona ewakuacja żołnierzy ze względu na trudności komunikacyjne może potrwać nawet pół roku. Prosił także ministra o przygotowanie listy oficerów dyplomowanych, których można byłoby wysłać do Związku Sowieckiego jako uzupełnienie kadry dowódczej Armii Polskiej.
9 grudnia rano gen. Sikorski wraz z towarzyszącymi osobami przybył pociągiem do Kujbyszewa. Na dworcu witał go gen. Anders i gen. Bohusz-Szyszko oraz liczna grupa oficerów sztabu armii. Honory reprezentacyjne pełnił szwadron przyboczny z orkiestrą. Po krótkim odpoczynku w mieszkaniu gen. Andersa, Naczelny Wódz udał się do siedziby sztabu, gdzie dowódca armii przedstawił mu dowódców broni, szefów oddziałów sztabu i służb oraz kierowników samodzielnych referatów. Po powitaniu gen. Sikorski wygłosił przemówienie, podkreślając rolę sztabu jako mózgu armii. W związku z tym oficerowie sztabu powinni być świadomi, że tworząca się obecnie nowoczesna armia jest zupełnie inna od tej z 1939 roku, nie tylko pod względem organizacyjnym, ale również także politycznym. „Wtedy było wielu oficerów – mówił gen. Sikorski – których zainteresowania i ambicje były poza armią; szczególnie chętnie zajmowano się polityką, zaniedbując swe zasadnicze obowiązki. Dziś wojsko jest całkowicie odsunięte od polityki, którą kieruje wyłącznie wola Naczelnego Wodza. Armia jest organem wykonawczym w dziedzinie polityki, nikt więc z żołnierzy nie może uprawiać polityki na własną rękę czy też brać udział w pracach politycznych. Wyrugowanie polityki z szeregów wojska już dało doskonałe wyniki, bo stworzyło atmosferę sprzyjającą spokojnej i sumiennej pracy wojskowej”.
Naczelny Wódz podkreślił, że gen. Anders poinformował go o wydanych zarządzeniach usuwających politykę z Armii Polskiej w ZSRR, co zostało z entuzjazmem przyjęte przez ogół żołnierzy. Dlatego dowódcę armii „obdarza całkowitym zaufaniem”. Następnie gen. Sikorski przeszedł do spraw związanych z przygotowaniem do walki. Przegrupowanie jednostek na południe ZSRR, dostawy broni i wyposażenia dla istniejących już dywizji miały według niego zająć ok. dwóch miesięcy, natomiast formowanie nowych dywizji i przygotowanie ich do boju − ok. pół roku. Naczelny Wódz przekazał obecnym, że gdy armia będzie gotowa do wyjścia na front, odwiedzi ją ponownie. Po zakończeniu spotkania w sali recepcyjnej sztabu odbyła się akademia. Przy wejściu do sali orkiestra szwadronu przybocznego powitała gen. Sikorskiego polskim hymnem. W imieniu wszystkich zebranych powitał go dowódca Armii Polskiej. W swoim przemówieniu podkreślił, że wszyscy Polacy w ZSRR powinni być wdzięczni gen. Sikorskiemu za to, co uczynił dla kraju, podpisując układ lipcowy, oraz „za to co uczynił dla nas. W Kraju przed wojną nie wszystko szło należytym torem, niektóre zagadnienia rozwiązywano rozmaicie i nie zawsze najszczęśliwiej. Nikt wtedy nie przewidywał tak trafnie dzisiejszej wojny, jak generał Sikorski, którego artykuły i książki na ten temat pamiętają wszyscy. We wrześniu 1939 roku Naród i Żołnierz obowiązek swój wykonali należycie, pieczętując krwią miłość dla Ojczyzny od generałów do szeregowców. Jakkolwiek krytyka nie należy do żołnierza, stwierdzić trzeba, iż wówczas nie spełnił swego obowiązku Rząd, nie spełniło Naczelne Dowództwo”. Dalej gen. Anders podkreślił zasługi Sikorskiego w odbudowie Wojska Polskiego we Francji, a następnie Wielkiej Brytanii i w zawarciu umowy polsko-sowieckiej mówiąc, że „tylko politykierzy myślący o swoich interesach mogli ją zwalczać”. Kończąc przemówienie, dowódca armii wzniósł okrzyk” „generał Sikorski niech żyje”, który sala trzykrotnie powtórzyła. Następnie orkiestra odegrała hymn państwowy oraz Rotę. W części artystycznej przygotowanej przez ochotniczki, chór kandydatów do szkoły podchorążych, artystów scen polskich służących w armii oraz orkiestrę szwadronu przybocznego deklamowano specjalnie na tę okazję napisane wiersze oraz odśpiewano polskie piosenki. Specjalnym punktem programu było wręczenie naczelnemu wodzowi przez delegację ochotniczek z instruktorką Władysławą Piechowską specjalnie wykonanych upominków.
Gdy gen. Anders zameldował gen. Sikorskiemu o zakończeniu uroczystości, ten wygłosił krótkie przemówienie. Podkreślił w nim, że wszystko to, co zostało osiągnięte dla sprawy polskiej, „nie jest jego zasługą, gdyż on wykonał tylko swój obowiązek. Nigdy bowiem nie ubiegał się o władzę dla władzy […]. Gdy jednak okręt polski znalazł się na wzburzonych falach rozszalałej burzy dziejowej, a opatrzność dała mu ster do ręki – on go przyjął, nie wypuści i powinność swoją spełni do końca. Umowę ZSRR był od razu zdecydowany podpisać”. Mówił dalej, że obecnie głównym zadaniem Wojska Polskiego na obczyźnie będzie walka o nową Polskę, silniejszą i większą niż przed wojną. Jednym z głównych ogniw w tej walce będzie Armia Polska w ZSRR. Kończąc tym swoje przemówienie, gen. Sikorski udał się do mieszkania gen. Andersa na obiad. Po krótkim odpoczynku o godz. 20 odbył się bankiet na jego cześć, wydany przez dowódcę armii. W uroczystości wzięli udział komisarz Wyszynski, ambasador Kot, przedstawiciele armii sprzymierzonych: brytyjskiej komandor Allen, amerykańskiej ppłk Lambert i mjr Mitchell, czeskiej płk Ludvik Svoboda, sowieckiej płk W.N. Jewstigniejew, płk Wołkowyski, płk Romanow, ppłk Mielnikow, ppłk Olejnikow oraz przewodniczący Komitetu Wykonawczego Czkałowskiego Obwodu Kwasow, przewodniczący Buzułuckiego Miejskiego Komitetu Wykonawczego Iwanow, pracownicy Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych Nowikow i Charłamow. W bankiecie uczestniczyli również członkowie delegacji, którzy przybyli wraz z generałem Sikorskim do ZSRR, oraz liczni Polscy wojskowi z szefem Polskiej Misji Wojskowej gen. Romualdem Wolikowskim, Bohuszem-Szyszko, Przeździeckim i Czesławem Jarnuszkiewiczem na czele. W czasie spotkania wystąpiła orkiestra oraz czołówka rewiowa armii.
12 grudnia Naczelny Wódz rozpoczął inspekcję w Tockoje, gdzie stacjonowały 6. Dywizja Piechoty i Ośrodek Organizacyjny Armii. Na placu apelowym ustawiły się wszystkie oddziały garnizonu. Następnie gen. Sikorski zwiedził rejon zakwaterowania 17 Pułku Piechoty, w kuchni spróbował żołnierskiej strawy, po czym udał się na nabożeństwo do kaplicy 17. Pułku Piechoty, gdzie zebrały się delegacje wszystkich oddziałów z 6. i 7. Dywizji oraz Ośrodka Organizacyjnego Armii. Po zakończeniu mszy złożył na ręce księdza uroczyste ślubowanie: „Bóg patrzy w moje serce. Widzi i zna moje intencje oraz zamiary, które są czyste i rzetelne. Jedynym mym celem jest Wolna, Sprawiedliwa i Wielka Polska. Ku tej Polsce Was prowadzę i z Bożą pomocą doprowadzę”. Później udał się do żołnierzy, aby z nimi porozmawiać. Wśród zgromadzonych zapanował entuzjazm.
W tym czasie 6. Dywizja przygotowywała się do defilady. Punktualnie o godz. 13 rozpoczęła się słynna pierwsza polska defilada w ZSRR przed Naczelnym Wodzem – już nie „łachmaniarzy”, ale jednolicie umundurowanego wojska w brytyjskich mundurach z polskimi orłami na czapkach. „Na dany znak ruszają oddziały. Na czele idzie generał Wołkowicki [gen. bryg. Jerzy Wołkowicki, zastępca dowódcy 6. DP gen. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego] z adiutantem, za nim pułki piechoty, artyleria, oddziały specjalne, potem 7 DP. kompania za kompanią, pluton za plutonem, maszerowali polscy żołnierze, ubrani w sowieckie «papachy», albo w «budionówki» z zaszytymi szpicami i naszytymi wielkimi orłami koloru khaki, w sowieckich, długich butach, w angielskich płaszczach i rękawicach.
Zmarznięta ziemia dzwoniła pod rytmicznymi uderzeniami nóg, suchy śnieg skrzypiał gnieciony setkami butów. Na komendę oficerów głowy żołnierskie – jak za pociągnięciem sznurka zwracały się w prawo i wpatrywały się w oczy Wodza.
A On patrzył na nich i pozdrawiał każdy oddział podniesieniem ręki do czapki − takiejże rosyjskiej papachy z długim włosem.
Cieszył się Wódz Naczelny, że już tyle ludzi z więzień i obozów znalazło się w szeregach wojska. Radował Go widok dziarsko maszerujących żołnierzy, dumą wzbierało Jego serce, gdy widział u swych chłopców pewność siebie, dobre samopoczucie, wytrwałość i wiarę w zwycięstwo”.
Po defiladzie zgromadzeni goście udali się na obiad do kasyna 6. Dywizji, a następnie do sali teatru na akademię. Uroczystość rozpoczął gen. Tokarzewski, dziękując gen. Sikorskiemu za „wyrwanie z dwuletniej męki niewoli sowieckiej żołnierza polskiego. […] Zapewnił Naczelnego Wodza, że żołnierz polski chce iść najprędzej w bój z wrogiem i chce być godnym pokładanego w nim zaufania i wiary”. Odpowiadając, gen. Sikorski m.in. scharakteryzował sens umowy polsko-sowieckiej i jej perspektywy oraz podkreślił „całkowitą zgodę i aprobatę Stalina w zakresie zasadniczych warunków wojskowej pracy Polaków w ZSRR”. Na zakończenie podziękował żołnierzom za ich trzymiesięczny trud oraz dotychczasowe wyniki organizacyjne. Wieczorem gen. Sikorski opuścił Tockoje i udał się do Tatiszczewa.
14 grudnia o godz. 12 na stację kolejową w Tatiszczewie przybył specjalny pociąg wiozący gen. Sikorskiego i towarzyszące osobistości. Po powitaniu na dworcu naczelny wódz samochodem w asyście szwadronu kawalerii z 5. Dywizji Piechoty udał się na plac, gdzie miał dokonać przeglądu oddziałów dywizji. Dzień był bardzo mroźny, temperatura spadła do -30 stopni, a śnieg sięgał do kolan. Po przemówieniu gen. Sikorskiego i dowódcy dywizji gen. Boruty-Spiechowicza odbyła się defilada. Kronikarz 5. Dywizji tak zanotował przebieg tej uroczystości: „wojsko defiluje, choć głodne i zziębnięte […]. A jednak maszeruje, maszeruje tak, jak tylko stary i doświadczony żołnierz maszerować potrafi, jak gdyby każdym przybiciem nogi chciał zatrzeć pod stopą wszystkie przebyte cierpienia, bóle i troski”. Później w kasynie oficerskim odbył się bankiet, a następnie koncert. Wieczorem gen. Sikorski wyjechał z Tatiszczewa.
Po kilku dniach Naczelny Wódz odleciał do Teheranu. W liście wysłanym stąd do premiera Churchilla gen prosił brytyjskiego przywódcę o dostawy broni dla mającej przenieść się do Kazachstanu i Uzbekistanu Armii Polskiej.
W związku z rozbudową armii gen. Anders wyznaczył dowódców nowo tworzonych dywizji: Zostali nimi: gen. Bohusz-Szyszko (7. Dywizja Piechoty), gen. Bronisław Rakowski (8. Dywizja Piechoty), płk dypl. Marian Bolesławicz (9 Dywizja Piechoty) i płk Alfred Schmidt (10. Dywizja Piechoty).
Zgodnie z ustaleniami ze stroną sowiecką pobór do Armii Polskiej na terenach Kazachstanu, Uzbekistanu i Kirgizji miał się rozpocząć 20 grudnia. Pierwszych ochotników zaczęto jednak przyjmować dopiero 6 lutego 1942 roku.
Pod koniec grudnia 1941 roku sowieckie władze wyznaczyły w Kazachstanie, Uzbekistanie i Kirgstanie nowe miejsca postoju dla poszczególnych jednostek polskich: Jangi-Jul (dowództwo i sztab armii), Dżalalabad (5. DP), Szachrisabz (6. DP), Kermine (dziś Nawoi, 7. DP), Pachta-Arał, a następnie Czokpak (8. DP), Margełan (9. DP), Ługowaja (10. DP), Guzar (Ośrodek Organizacyjny Armii), Wrewskaja (dziś Olmazor, Centrum Wyszkolenia Armii), Otar, Karabałta, Kara-Su (jednostki pozadywizyjne).
Od 15 stycznia do 25 lutego 1942 roku trwało przesunięcie transportów Armii Polskiej z Buzułuku, Tatiszczewa, Tockoje i Kołtubanki do republik azjatyckich. Po drodze wielu żołnierzy zmarło. Pod względem epidemiologicznym, a także warunków zakwaterowania i wyżywienia nowe miejsca postoju były jeszcze gorsze niż poprzednie. Pracę sztabu armii utrudniały duże odległości pomiędzy poszczególnymi garnizonami (nawet do 900 km), łączność telefoniczna dostępna była tylko przez jedną godzinę w ciągu doby.
Jeszcze przed przybyciem polskich jednostek do wyznaczonych miejsc mjr Gieorgij Żukow z NKWD powiadomił gen. Andersa, iż rząd sowiecki uważał za konieczne wysłanie na front gotowych jednostek polskich. Wobec niedostatecznego uzbrojenia 5. Dywizji (zupełny brak artylerii plot. i broni przeciwpancernej) dowódca Armii Polskiej nie wyraził na to zgody. O zaistniałej sytuacji gen. Anders natychmiast poinformował Naczelnego Wodza. W odpowiedzi 6 lutego gen. Sikorski napisał: „W żadnym wypadku nie mogę się zgodzić na użycie pojedynczych dywizji w miarę osiągania gotowości bojowej, co zostało wyraźnie zastrzeżone w czasie konferencji na Kremlu”.
Oceniając przygotowania bojowe 5. i 6. Dywizji Piechoty, których wyposażenie realizowano na poziomie zmniejszonych etatów sowieckich dywizji piechoty, trzeba stwierdzić, że organizacja i zaopatrzenie pod żadnym względem nie odpowiadały wymogom nowoczesnej wojny. „Ich siła ogniowa, ruchliwość, zdolność do walki przeciw broni pancernej i lotnictwu są bardzo słabe – pisał gen. Anders – brak jednostek pancernych, lotnictwa, nowocześnie zorganizowanej kawalerii, własnych jednostek broni i służb pozadywizyjnych (korpuśnych i armijnych) wyklucza możliwość samodzielnego użycia wielkich jednostek”. Uzbrojenie sowieckiej dywizji, na której oparte były etaty dywizji polskich tworzonych w ZSRR, było słabsze niż dywizji polskiej w 1939 roku.
Poza brakami w uzbrojeniu organizację armii utrudniała niedostateczna liczba oficerów. Poszukiwania oficerów, którzy po kampanii wrześniowej trafili do obozów w Kozielsku, Griazowcu, Starobielsku i Ostaszkowie, nie przyniosły rezultatu (groby kilku tysięcy z nich odkryto w 1943 roku w Katyniu). Poważnych braków kadrowych nie byli w stanie uzupełnić oficerowie, którzy przybyli z Wielkiej Brytanii. Na domiar złego po przeniesieniu armii na południe szkolenie i pracę organizacyjną znacznie utrudniały liczne epidemie chorób zakaźnych, które atakowały wszystkie jednostki Armii Polskiej w ZSRR. Tylko w lutym 1942 roku chorowało ponad 6 tys. żołnierzy.
Od marca 1942 roku władze sowieckie coraz częściej łamały postanowienia umowy podpisanej na Kremlu przez gen. Sikorskiego i Stalina. 6 marca gen. Anders został powiadomiony przez szefa tyłów Armii Czerwonej gen. Andrieja Chrułowa, że od 20 marca ilość przydzielanej Armii Polskiej żywności zostanie zmniejszona do 26 tys. racji dziennie. W związku z tym dowódca Armii Polskiej wysłał depeszę do Stalina, prosząc o spotkanie. 18 marca 1942 roku gen. Anders, któremu towarzyszył płk Leopold Okulicki, został przyjęty przez dyktatora. W rozmowie poruszono m.in. sprawę uzbrojenia do pełnych stanów pięciu polskich dywizji. W trakcie spotkania dowódca Armii Polskiej uzyskał zgodę na zwiększenie racji żywnościowych do 44 tys. porcji. Nadwyżka żołnierzy ponad tę liczbę miała być ewakuowana do Iranu (w brytyjskim nazewnictwie używano nazwy Persja).
Jeszcze w trakcie pobytu gen. Andersa w Moskwie zostały wydane pierwsze rozkazy w sprawie ewakuacji. Kilka dni później podjęto decyzje dotyczące obsady personalnej korpusu, który miał powstać po przybyciu dywizji do Iranu. Od 24 marca do 4 kwietnia przez Krasnowodsk (dziś Turkmenbaszy) ewakuowano ponad 33 tys. żołnierzy oraz ok. 11 tys. osób cywilnych, w tym 3 tys. dzieci.
Po tej ewakuacji w Związku Sowieckim pozostało jeszcze nieco ponad 40 tys. żołnierzy. Zgodnie z ustaleniami gen. Andersa ze Stalinem liczba polskich żołnierzy w ZSRR nie mogła przekroczyć 44 tys. ludzi. Od tego momentu dalsza rekrutacja do armii miała się odbywać wyłącznie przez sowieckie komisariaty wojskowe. Sowieci zażądali odwołania polskich oficerów łącznikowych z węzłów kolejowych oraz wszystkich przedstawicieli armii przebywających poza miejscem rozmieszczenia jednostek polskich.
5 kwietnia 1942 roku, po likwidacji polskich placówek wojskowych na terenie republik azjatyckich, zaciąg do wojska został praktycznie wstrzymany. Równocześnie obywatele polscy otrzymali zakaz podróżowania bez odpowiedniego zezwolenia. Tak wyglądała pomoc ZSRR w organizowaniu Armii Polskiej. Na domiar złego na skutek nieregularnych i niedostatecznych do[1]staw żywności pogorszyły się warunki wyżywienia polskich żołnierzy. Dzienna racja chleba została obniżona z 750 do 600 g. Brakowało również mięsa, tłuszczów i świeżych warzyw. Żołnierzy kupowali więc warzywa i owoce od miejscowej ludności, czego efektem były choroby układu pokarmowego – szczególnie czerwonka. Niedożywienie było też powodem występującej powszechnie kurzej ślepoty.
Z dnia na dzień pogarszał się stosunek władz sowieckich do Armii Polskiej. Ingerowały one w organizację i tok służby jednostek polskich. 15 kwietnia zażądały przedstawienia imiennego składu armii i stałego meldowania o wszystkich zmianach. Coraz częściej dochodziło do sowieckich prowokacji wobec polskich żołnierzy.
Przełomem w dziejach Armii Polskiej w ZSRR stała się zwołana na 3 czerwca 1942 roku do Jangi-Jul odprawa dowódców wielkich jednostek. Przekazali oni gen. Andersowi informacje na temat stanu zdrowia, morale oraz nastrojów żołnierzy w podległych im oddziałach. W efekcie tych meldunków dowódca zdecydował się podjąć starania o ewakuację armii z ZSRR. W drugiej części odprawy dotyczącej wyszkolenia brali również udział oficerowie Armii Czerwonej ppłk Tiszkow i Gudziejerow. Po wystąpieniu wszystkich dowódców wielkich jednostek i podsumowaniu tej części przez gen. Andersa wystąpił ppłk Tiszkow, prosząc polskiego dowódcę o omówienie spraw Armii Polskiej, które mogłyby być poruszone w czasie spotkania ze Stalinem. Wśród wielu spraw gen. Anders poruszył temat ewakuacji pozostałej części armii oraz ludności cywilnej. Na pytanie Tiszkowa: ,,Czy żołnierze będą bili się chętnie na innych frontach ?”, dowódca Armii Polskiej odpowiedział: ,,zapewniam, że tak. I tu, i tam z Niemcami”. 5 czerwca gen. Anders otrzymał depeszę od szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. Tadeusza Klimeckiego: „Pakt między W. Brytanią, a Rosją został podpisany, lecz o sto procent odmienny od projektowanego. Nie narusza on w niczym bezpośrednich i pośrednich interesów Polskich. Wszystkie nasze postulaty zostały uwzględnione. Treścią paktu jest sojusz i ogólne ustalenie celów wojny. Przyjęto zasadę wyrzeczenia się zaborów i stosowania idei karty atlantyckiej. Pakt nie jest ogłoszony i w związku z tym informację proszę traktować jako bezwzględnie tajną. Zakomunikowano mi ją jedynie osobiście, tak że jej nie znają nawet członkowie Rządu.
Rząd RP na posiedzeniu dnia 26.V.42 r. powziął jednomyślną uchwałę, że pozostanie części sił zbrojnych na terenie ZSRR jest w obecnej dobie i sytuacji koniecznością o decydującym znaczeniu politycznym. W związku z tym starania o uruchomienie poboru i ewakuacji należy prowadzić tylko w odniesieniu od nadwyżki ponad 44 tys. żołnierzy”.
Gen. Bohusz-Szyszko wspominał: „Od gen. Andersa do ostatniego strzelca w szeregach wojska, każdy dokładnie zdawał sobie sprawę z tego, że w granicach Związku Sowieckiego dla Wojska Polskiego, które by chciało służyć wspólnej, a nie wyłącznie sowieckiej sprawie, miejsca już nie było i być nie mogło. Od kraju, który rewolucję społeczną przetworzył na najbardziej absolutny imperializm, który za cel sobie postawił panowanie nad całym światem i celowi temu podporządkował wszystkie bez wyjątku dziedziny życia państwowego, który zamienił człowieka w niewolnicze, pozbawione praw narzędzie, nie mogliśmy się spodziewać wyjątku od zasady – właśnie dla nas. Gdybyśmy pozostali nadal w zasięgu bezpośrednich wpływów i oddziaływania organizmu sowieckiego, bylibyśmy przetrawieni tak, jak wszystkie narody wchodzące w skład tego olbrzymiego państwa”.
W tym czasie na podstawie tajnego rozkazu gen. Andersa wyznaczone przez dowódcę 6. Dywizji Piechoty patrole rozpoczęły rozpoznanie terenu i szukanie możliwości, w przypadku próby internowania, wycofania się poza granice Związku Radzieckiego. Największą pracę wykonali żołnierze 16. Pułku Piechoty. Ich szczegółowa dokumentacja posłużyła do opracowania dróg ewakuacji na wypadek zmiany stosunku rządu sowieckiego do Polaków.
7 czerwca 1942 roku gen. Anders wysłał depeszę do Naczelnego Wodza, w której pisał m.in.: ,,Nasza sytuacja wojskowa tutaj zbliża się ku katastrofie. Nie otrzymujemy już niektórych produktów prawie zupełnie, jak tłuszczów i jarzyn, inne w znikomych ilościach. Żołnierze głodują, mam już kilkanaście procent kurzej ślepoty. Nie ma żadnej nadziei na polepszenie, odwrotnie położenie pogarsza się stale. […] Wskutek powyższego morale wojska utrzymuje się wyłącznie nadzieją wyjścia z ZSRR i wielką narodową dyscypliną. Komunikacja z punktu widzenia przywozu towarów z Persji niezmiernie ciężka i coraz trudniejsza. Warunki szkolenia żadne. Brak benzyny, opon, środków transportu i części zamiennych. Wkraczanie w nasze życie wewnętrzne coraz większe. Jestem przekonany, że jedynie równocześnie z decyzją o wyjściu wojska będzie możliwa dalsza rekrutacja”.
Odpowiadając na depeszę, naczelny wódz stwierdził, że jest przeciwny ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR, uważa bowiem, że dla dobra sprawy powinna ona po uzyskaniu pełnego uzbrojenia i przeszkoleniu walczyć na froncie wschodnim. W odróżnieniu od gen. Andersa Naczelny Wódz nie widział podwójnej gry Stalina, dla którego polskie wojsko mogło być przydatne tylko wtedy, gdyby było całkowicie podporządkowane władzom sowieckim.
Po otrzymaniu depeszy od. gen. Sikorskiego dowódca Armii Polskiej w ZSRR w oficjalnych rozmowach z przedstawicielami Armii Czerwonej nie podejmował już sprawy wyprowadzenia oddziałów polskich do Iranu. Tym samym sprawa ewakuacji uległa zawieszeniu, jednak w tym samym czasie toczyły się brytyjsko-sowieckie rozmowy na temat ewakuacji Armii Polskiej. W czerwcu 1942 roku wojska niemieckie z powodzeniem prowadziły ofensywę w kierunku Stalingradu i Kaukazu. Brytyjczycy widząc, że Niemcy są coraz bliżej pól naftowych Persji i Iraku oraz obserwując z niepokojem ich sukcesy w Afryce Północnej, zwrócili się do władz sowieckich z prośbą o zgodę na ewakuację Armii Polskiej do Iranu, a następnie do Iraku. Uważali, że w obecnej sytuacji znajdujące się w Rosji polskie dywizje nie zostaną odpowiednio uzbrojone, natomiast ich ewakuacja stworzy takie możliwości. Brytyjczycy podkreślali, że dzięki temu będą mogli wzmocnić własną 8. Armię oddziałami znajdującymi się w Iraku.
Wynik negocjacji był pomyślny dla sprawy polskiej. Pod koniec czerwca 1942 roku ludowy komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow przekazał brytyjskiemu ambasadorowi w Moskwie informację, że władze sowieckie zgodziły się uwzględnić postulat premiera Churchilla i przekazać do dyspozycji Anglików znajdujące się w ZSRR jednostki Armii Polskiej. W jednej z depesz wysłanych w lipcu do Stalina premier Churchill pisał m.in.: ,,Jestem pewien, że leży w naszym wspólnym interesie, aby trzy dywizje polskie, które Pan łaskawie zaofiarował, połączyły się ze swoimi rodakami w Palestynie, gdzie mamy możność w pełni je uzbroić”.
2 lipca brytyjskie MSZ powiadomiło ministra Raczyńskiego, że otrzymało od Mołotowa oświadczenie Stalina (w którym powoływano się na rozmowę Churchilla z Mołotowem na temat przeniesienia Armii Polskiej na Środkowy Wschód) wyrażające wstępną zgodę na ewakuację trzech polskich dywizji z ZSRR do Iranu. Tego samego dnia gen. Sikorski wysłał depeszę do ambasadora Kota i gen. Andersa. Pisał w niej, że pod presją Brytyjczyków Stalin zgodził się na ewakuację Armii Polskiej. Naczelny wódz uważał, że sprawy organizacyjne powinny zostać omówione na miejscu z przedstawicielami Ar[1]mii Czerwonej. Równocześnie zaznaczył, że na terytorium Związku Radzieckiego powinien pozostać Ośrodek Zapasowy Armii pod dowództwem gen. Bohusza-Szyszko. Jego zadaniem ośrodka miał być dalszy pobór i ewakuacja. Gen. Sikorski pisał: „tego należy się stanowczo domagać”.
6 lipca o decyzji ewakuacji został powiadomiony gen. Anders. Dalsze rozmowy na ten temat odbywały się za pośrednictwem rządu brytyjskiego.
W tym czasie sowieccy oficerowie łącznikowi coraz częściej interweniowali w sprawach związanych z Kresami. Przykładem tego był protest płk. Gordiejewa, złożony dowódcy 6. Dywizji Piechoty po obejrzeniu widowiska w wykonaniu trupy teatralnej. Gordiejew „kategorycznie zaprotestował przeciwko rzekomemu lansowaniu przez nas niedopuszczalnej polityki w widowisku teatralnym. Mianowicie za niedopuszczalnie politycznie uznał słowo Lwów i Wilno usłyszane przezeń w rewii. Kategorycznie oświadczył, że zarówno Lwów, jak i Wilno są miastami sowieckimi i inne interpretowanie przez nas tego zagadnienia ocenia jako krok nielojalny w stosunku do Sowietów i psujący harmonię współpracy”. Gen. Karaszewicz-Tokarzewski na ten zarzut odpowiedział „nie znam takiej uchwały Rady Narodowej ani nie doszły do mnie żadne rozkazy z moich przełożonych nakazujące żołnierzom 6. Dywizji uważać Lwów i Wilno jako miasta sowieckie. Do czasu więc dopóki takich rozkazów nie otrzymamy, nie mogę zabronić żołnierzom moim [uznawać] miasta te za polskie. Jeśli zaś chodzi o sam fragment przedstawienia, to była tam mowa jedynie o przywiązaniu do Lwowa jako do rodzinnego miasta, bez żadnych aluzji politycznych. Z naszej strony nie dopatrywalibyśmy się ni[1]czego złego ani też nie znajdowalibyśmy żadnych akcentów politycznych w wypadku gdyby na przykład żołnierz sowiecki urodzony w Warszawie wyrażał swoje przywiązanie do tego miasta”. Powyższa sytuacja świadczy o tym, co tak naprawdę myśleli Sowieci o polskich Kresach.
7 lipca w Kujbyszewie dowódca Armii Polskiej spotkał się z ambasadorem brytyjskim w ZSRR Clarkiem Kerrem. W dzienniku szefa sztabu armii tak zapisano przebieg spotkania: „Ambas[ador] ang. powtórzył mi rozmowę swoją z Mołotowem, powiedział, że był zaskoczony tą propozycją [ewakuacji Armii Polskiej od Iranu], gdyż nie miał przedtem polecenia od rządu i żadnych kroków pod tym względem nie czynił, że telegrafował o tym natychmiast do swojego rządu i otrzymał odpowiedź, że rząd J.K.M. jest tą propozycją zaskoczony, że żadnych kroków przedtem nie czynił, ale jest tą decyzją uradowany. Sprawę tę omawia z Rz. Polskim i wyniki poda do wiad[omości] Ambas[adora] angiels[kiego] w Kujbyszewie. Pod sam koniec naszej rozmowy przyszła depesza od Rz[ądu] Ang. z żądaniem aby Clack Kar [Clark Kerr] zwrócił się do Rz. Moskiewskiego o ewakuację rodzin wojsk, i dzieci i natychmiastowe wszczęcie rekrutacji do WP”.
W nocy z 7 na 8 lipca na lotnisku w Jangi-Jul gen. Anders spotkał się z kapitanem NKWD Arsenijem Tiszkowem, który „oświadczył […] poufnie, że ma wiadomości z Moskwy o wyjściu Armii Polskiej na Średni Wschód. Dodał, że Stalin zdecydował się na to i że inicjatywa wyszła od niego, ze względu na to, że uważa Średni Wschód i Kaukaz za najbardziej newralgiczny punkt w tym roku”.
10 lipca Wyszynski przekazał brytyjskiemu ambasadorowi Kerrowi, że sprawa ewakuacji Armii Polskiej powinna być rozpatrywana tylko w kategoriach wojskowych i nie może być mowy o żadnych warunkach w sprawach podnoszonych przez dowództwo armii. Oświadczenie to spotkało się ze sprzeciwem brytyjskiego dyplomaty, który uważał, że nie można wykluczyć z ewakuacji wojskowej ludności cywilnej, a w szczególności rodzin żołnierzy oraz osie[1]roconych dzieci. Wysłuchawszy tego Wyszynski powiedział, że przedstawi te postulaty rządowi sowieckiemu. Sprawa poboru, którą czynniki rządowe uważały za sprawę polityczną, a strona polska za wojskową, została w trakcie spotkania całkowicie odrzucona przez Wyszynskiego.
Poinformowany o wynikach spotkania prof. Kot przekazał je natychmiast gen. Andersowi, prosząc go o interwencję w Londynie. Były polski ambasador w ZSRR uważał, że tylko bezpośredni nacisk rządu brytyjskiego na Sowietów mógł wymusić na Stalinie zmianę decyzji w sprawie dalszego zaciągu do polskiego wojska.
13 lipca 1942 roku gen. Anders wysłał do Londynu depeszę, w której pisał: „Generał [mjr NKWD] Żukow przyjechał w rejon armii, interesuje się stanami liczebnymi wojska, liczbą ludności cywilnej znajdującej się w pobliżu nas, twierdzi, że czeka na instrukcję z Moskwy, ale podkreśla że w obecnej fazie ciężkiej sytuacji na froncie liczyć się trzeba z trudnościami transportowymi. Uważam, że trudności te z każdym dniem wzrastają”.
Dwa dni później gen. Sikorski w depeszy do gen. Andersa pisał: „Sprawa ewakuacji wojska z Rosji jest w dalszym ciągu przedmiotem pertraktacji drogą pośrednią przez Anglików. W tej chwili wydaję się, że Sowiety zgodzą się na ewakuację gotowych już Jednostek i ewentualnie ludności cywilnej znajdującej się w rejonie obozów wojska. Majski mówił o zamiarze wyewakuowania 60 tysięcy, co by wskazywało na włączenie do ewent. Wojska ludności cywilnej znajdującej się przy obozach. Sowiety niezmiernie czułe na wrażenie, jakie mogłoby zrobić ewakuowanie ludności cywilnej z Rosji, spowodowane trudnościami wyżywienia. Ze względów prestiżowych nie chcą do tego dopuścić na szerszą skalę. Możliwe więc, że należy do wojska. Należy im ułatwić w razie potrzeby tego rodzaju upozorowanie ewakuacji. Największe trudności z dalszym poborem i ośrodkiem zapasowym. To zagadnienie jest niezmiernie ważne, gdyż w razie całkowitej likwidacji w ZSRR instytucji wojskowych, przeprowadzenie poborów w razie zmiany warunków byłoby nie możliwe. Niezależnie od moich rokowań żądać na miejscu pozostawienia większej grupy oficerów i podoficerów, która by była zdolna do kontynuowania poboru. Czy będzie się to nazywało Ośrodkiem Zapasowym, czy nie – jest rzeczą drugorzędną”.
Następnego dnia premier Sikorski spotkał się z ministrem Edenem. W rozmowach uczestniczyli W. Strang i dr Józef Retinger. Wśród tematów dotyczą[1]cych ewakuacji armii polski premier poruszył również sprawę ewakuacji do Iranu polskich dzieci. Minister Eden obiecał w tym względzie wszelką pomoc.
18 lipca premier Churchill w liście do Stalina poruszył kilka ważnych zagadnień, wśród nich sprawy dotyczące zaopatrzenia oraz otwarcia drugiego frontu. Końcowa część pisma odnosiła się do sprawy ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR na Środkowy Wschód. Brytyjski premier tak przedstawił tę kwestię: „Jestem pewny, Panie Premierze, że odpowiadałoby naszym wspólnym interesom, gdyby trzy polskie dywizie, które Pan tak uprzejmie zaofiarował, połączyły się ze swoimi rodakami w Palestynie, gdzie możemy je kompletnie uzbroić. Będą one odgrywały bardzo ważna rolę w przyszłej walce, jak również w zachowaniu hartu ducha przez Turków dzięki świadomości, że ilość sił na południu wzrasta. Mam nadzieję, że zaproponowany przez Pana projekt, który wysoce cenimy, nie będzie zaniechany ze względu na to, że Polacy zechcą wysłać wraz z wojskiem znaczną ilość kobiet i dzieci utrzymujących się zasadniczo z fasunku żołnierzy polskich. Wyżywienie tych członków rodzin będzie dla nas znacznym ciężarem. Sądzimy, że warto wziąć na siebie to brzemię, gdy w grę wchodzi utworzenie armii polskiej, która zostanie rzetelnie użyta, ku naszemu wspólnemu pożytkowi. Sami odczuwamy w rejonie Lewantu ostry brak żywności, lecz jest jej dosyć w Indiach, bylebyśmy mogli dostarczyć ją do Lewantu. Jeżeli nie otrzymamy Polaków, będziemy musieli zastąpić ich kosztem sił, które przygotowujemy obecnie na wielką skalę do masowej anglo-amerykańskiej inwazji na kontynent”.
21 lipca gen. Anders pisał do Naczelnego Wodza: ,,o ewakuacji żadnych wiadomości. Wszystkie moje propozycje władze sowieckie odkładają aż do zakończenia pertraktacji toczących się między rządem sowieckim i rządem angielskim. Sytuacja nasza coraz trudniejsza. Władze sowieckie aresztują szereg żołnierzy jakoby za przestępstwa przeciwko władzy sowieckiej i porządkowi publicznemu. […] W ostatnich dniach wysuwają ciągłe pretensje o nastroje antysowieckie w armii. Skonstatowana agitacja antybrytyjska prowadzona w wojsku przez gospodarzy. Odczuwam, że cała ta akcja jest planowana i ma na celu wyraźną prowokację”.
26 lipca 1942 roku do dowództwa armii polskiej w Jangi-Jul nadeszło pismo podpisane przez mjr. Żukowa, w którym czytamy: ,,Rząd ZSRR zgadza się uczynić zadość staraniom dowódcy Armii Polskiej w ZSRR gen. dyw. Andersa o ewakuację oddziałów polskich z ZSRR na teren Bliskiego Wschodu i nie ma zamiaru stawiać jakichkolwiek przeszkód w natychmiastowym urzeczywistnieniu ewakuacji”. 31 lipca w trakcie polsko-sowieckiej konferencji w Teheranie ustalono zasady ewakuacji jednostek Armii Polskiej oraz ludności cywilnej z ZSRR do Iranu.
1 sierpnia 1942 roku gen. Anders wydał rozkaz dotyczący przemieszczenia polskich oddziałów na Środkowy Wschód. Podano w nim zarządzenia organizacyjne, na których podstawie miała nastąpić ewakuacja wojska i ludności cywilnej. Określono również zasady likwidacji garnizonów oraz pozostawienia ciężko chorych żołnierzy do czasu wyzdrowienia na terytorium ZSRR.
Ostatnie chwile pobytu w ZSRR gen. Anders wspominał tak: „Dziewiętnastego sierpnia, samolotem sowieckim, wyleciałem z Taszkientu do Teheranu. Generałowie i władze sowieckie żegnały mnie w sposób godny. W ogóle po zwolnieniu mnie z więzienia starano się na każdym kroku podkreślić, że zajmuję szczególne stanowisko. Być może władzom sowieckim chodziło o zjednanie sobie mnie, wiedziały bowiem dobrze, że znam dokładnie zagadnienie rosyjskie i że cieszę się zaufaniem Polaków. Wyraz temu dał gen. Żukow, który przed samym odlotem zapytał mnie na osobności, jakie jest moje zdanie o Rosji sowieckiej i czy rzeczywiście nie widzę w Związku Sowieckim także dobrych stron. Odpowiedziałem, że widzę wspaniałą organizację NKWD i siłę, z jaką zostały wzięte w obcęgi różne narodowości w Rosji sowieckiej. Dodałem, że nie jest to zgodne z tym, co my na Zachodzie nazywamy wolnością człowieka. Gen. Żukow wskazał wielkie osiągnięcia w rozwoju przemysłu i w zagospodarowaniu olbrzymich obszarów Syberii, które dotychczas leżały odłogiem. Przyznałem, że są to wielkie osiągnięcia, ale kosztem zbyt wielkich ofiar w ludziach. Pożegnałem się z nim serdecznie, gdyż mimo że był to człowiek całkowicie oddany régime’owi sowieckiemu, wyróżniał się poprawnością postępowania i jego energii zawdzięczam sprawność obu ewakuacji, dzięki niemu przede wszystkim zdołałem wydostać z więzień i łagrów wiele tysięcy ludzi, którzy prawdopodobnie nigdy by już nie zaznali wolności.
Polecieliśmy do Aszchabadu, gdzie samolot uzupełnił paliwo, a ja zdążyłem wydać ostatnie polecenia dowódcy bazy. Długo wznosiliśmy się w górę, by nabrać wysokości dla przelotu nad wysoko piętrzącymi się pasmami górskimi na granicy irańskiej”.
Przejmujący jest opis ostatnich dni przed ewakuacją sporządzony przez płk. Klemensa Rudnickiego, który pisał: „6. Dywizja miała odchodzić ostatnimi transportami armii i zamykać cały exodus. Wewnątrz dywizji ułożyliśmy, iż gen. Tokarzewski odjedzie pierwszym naszym transportem, ażeby zorganizować życie powyładowcze, ja zaś ostatnim, ażeby dopilnować wyjścia ostatniego żołnierza dywizji i armii z Rosji.
W ten sposób stałem się ostatnim żołnierzem polskim wchodzącym na statek i ostatnim, który żegnał nieludzką ziemię w Krasnowodzku.
W gorączce, wytężając ostatni wysiłek woli, zwlekaliśmy się z barłogów, by biec do każdego transportu, sprawdzać i podpisywać – co musiałem robić osobiście – imienne listy załadowanych, których jeden egzemplarz pozostawał w rękach NKWD.
W takim stanie musieliśmy jeszcze znajdować siły, ażeby walczyć z przedstawicielami NKWD w każdej spornej sprawie rodzin, chorych czy materiału.
Rodziny bowiem szły z nami. Pozostawienie ich byłoby ponad ludzkie siły. Wywalczył prawo ku temu gen. Anders u władz sowieckich i postawił nasz Londyn po prostu przed faktem dokonanym. Szły więc rodziny zgromadzone przy nas, zjeżdżały i nie rodziny z bliższych i dalszych okolic, gdy tylko wieść, iż zabieramy cywilnych, gruchnęła wokoło.
Wielu żołnierzy błagało o wpisywanie ich do końcowych transportów byle tylko doczekać się jeszcze przyjazdu do rejonów dywizji swych najbliższych − może zdążą!
A tu listy imienne musiały być zawczasu gotowe, skrupulatnie przez NKWD sprawdzone… po sprawdzeniu odmawiają dopisania… tragedia.
Trzeba więc było walczyć i ratować, inaczej śmierć porzuconych pewna.
Z rodzinami to jeszcze jakoś szło. Szło nawet z rodzinami żołnierzy, którzy opuścili Rosję z marcową ewakuacją lub nawet z rodzinami, których głowy znajdowały się w Anglii, ale wieleż to przy nas skupiło się nie rodzin, kobiet, dzieci, sierot, nie mających nikogo z najbliższych w wojsku. Ci prawa przejazdu formalnie nie mieli… znowu tragedia.
Radziliśmy sobie, omijając zarządzenia. Brali ich żołnierze samotni jako swoje rodziny, brali chętnie, ale wymagało to zorganizowania i pracy niełatwej dla walących się z nóg organizmów.
Następna tragedia była z chorymi. Ludzie w gorączce, w tyfusie czy dyzenterii lub z objawami tropikalnych chorób, na których mało kto się wyznawał, byli oczywiście wykluczeni z transportów.
Na wiadomość jednak o wyjeździe wojska z Rosji zrywali się z posłań, symulowali zdrowych, byle tylko nie zostać, byle wyjechać i uratować się. Wielu z nich leżało w sowieckich szpitalach w Kitabie i Czirakczi i ci najwięcej szarpali się w niepewności, gdyż tam o symulację było najtrudniej. Dla ludzi leżących w oddziałach nie przedstawiało to większych trudności. Chory uśmiechał się, koledzy brali go pod ramiona, dyskretnie podtrzymywali przy przeglądzie przed-załadowczym i w końcu wpychali do wagonów, gdzie walił się taki na podłogę, ale radował się, że jedzie, że nie zostaje.
Wiedzieliśmy, co się dzieje, ale nie mieliśmy wprost serca reagować… i jechali. Do szpitali sowieckich szliśmy sami z komisją lekarską, by wybierać zdolnych do transportu.
Szliśmy po salach, od chorego do chorego, spotykaliśmy nieme prośby w rozgorączkowanych oczach lub wysłuchiwali błagań, niejednokrotnie z trudem szeptanych: «zabierzcie nas ze sobą, tu zostać, to tak, jakby umrzeć… zabierzcie nas».
Niewielu stamtąd mogliśmy wydostać, zaledwie nielicznych rekonwalescentów, tam bowiem były same ciężkie wypadki.
Pocieszaliśmy skazanych na pozostanie, iż pojadą do Persji, gdy wyzdrowieją. W tym celu: mówiliśmy im – pozostanie na granicy Sowiecko-Perskiej w Aszchabadzie nasza placówka łącznikowa, do niej władze sowieckie odstawiać będą rekonwalescentów, stamtąd przesyłać ich będą do oddziałów. Takie były zarządzenia.
Nie wierzyli temu: «do łagrów nas poślą jeśli, wyjdziemy z życiem» – mówili”. 27 sierpnia naczelny wódz wydał rozkaz Nr 16, w którym pisał: „dywizje polskie formowane w Związku Sowieckim zostały z końcem sierpnia przesunięte na Środkowy Wschód. Po zjednoczeniu tych dywizji z wojskami, z których część wsławiła się w obronie Tobruku oraz w bojach na pustyni, powstanie na Środkowym Wschodzie poważna siła polska”.
Trzy dni później gen. Bohusz-Szyszko meldował gen. Sikorskiemu, że Sowieci zażądali opuszczenia przez niego ZSRR z 1 września 1942 roku. W depeszy pisał: „położenie żywnościowe w terenie katastrofalne, szczególnie wobec napływających mas ewakuowanych z Kaukazu. Wobec całkowicie negatywne[1]go stanowiska władz sowieckich do naszych postulatów religijnych, biskup polowy wyjeżdża razem ze mną”.
Drugą ewakuację rozpoczęto 5, a zakończono 25 sierpnia. W wyniku drugiej ewakuacji Związek Radziecki opuściło 44 832 żołnierzy i 25 457 osób cywilnych. W sumie w marcu i sierpniu zostało ewakuowanych do Iranu 116 543 ludzi, wśród nich 78 631 żołnierzy.
Zbigniew Wawer, „Szlak bojowy armii generała Andersa” Oficyna Wydawnicza „Mówią Wieki”, Warszawa 2022
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!