Prawdopodobieństwo, że w tym tygodniu w Turcji odbędą się bezpośrednie negocjacje między prezydentami Ukrainy i Rosji, jest niezwykle małe. A nawet jeśli tak się stanie, to pierwsze spotkanie nie przyniesie żadnych praktycznych efektów. Stwierdził tak analityk polityczny Mark Galeotti na łamach „The Spectatora”.
Zauważa, że wszystkie głośne oświadczenia Kijowa i Moskwy w ostatnich dniach były raczej grą polityczną wymierzoną w Waszyngton niż rzeczywistą próbą nawiązania bezpośredniego dialogu.
Według Galeottiego zanim Putin zaproponował przeprowadzenie bezpośrednich negocjacji pokojowych w Turcji, nie przeprowadził niezbędnych konsultacji nie tylko z władzami tureckimi, ale nawet ze swoim otoczeniem. Wyglądało to więc na próbę odparcia ukraińskiej propozycji z ultimatum w postaci 30-dniowego zawieszenia broni i po raz kolejny pokazania Trumpowi, że Rosja rzekomo pragnie pokoju.
Propozycja Putina nie była konkretna i prawdopodobnie miał na myśli negocjacje na szczeblu delegacji – pisze Galeotti. Jednak żądanie Trumpa, aby Ukraina natychmiast zgodziła się na negocjacje z Rosją, pozbawiło Zełenskiego możliwości uzyskania 30-dniowego zawieszenia broni. Następnie ukraiński przywódca zaostrzył sytuację, stawiając ultimatum, że w czwartek będzie czekał osobiście na Putina w Turcji – osobiście.
Według Galeottiego szanse na to, że Putin przyjmie ofertę i faktycznie przyjedzie do Turcji w tym tygodniu, są nikłe.
„Zazwyczaj potrzeba tygodni, aby dopracować kwestie bezpieczeństwa i protokołu przed wyjazdem Putina za granicę. Poza tym trudno sobie wyobrazić, że bez szczegółowej pracy wstępnej dwaj mężczyźni, którzy tak wyraźnie się nienawidzą, mogliby poczynić jakiekolwiek postępy” – pisze analityk.
Rosjanie już oświadczyli, że chcą kontynuować negocjacje od miejsca, w którym je przerwali, w 2022 r., czyli od „Protokołu stambulskiego”. Galeotti zauważa, że w dokumencie uwzględniono szereg stosunkowo „drobnych” kwestii, ale w kilku najważniejszych sprawach nigdy nie osiągnięto porozumienia. I do dziś pozostają one poważnymi przeszkodami.
Analityk nie wyklucza, że wszystkie wydarzenia i wypowiedzi z ostatnich dni mogą być „tylko teatrem”, w którym „bezsilna Europa, zdesperowana Ukraina i arogancka Rosja” odgrywają swoje role przed „narcystyczną i niestabilną Ameryką”, starając się nie sprawiać wrażenia największego problemu w oczach Trumpa.
Według Galeottiego Zełenski prawdopodobnie spodziewa się, że Putin po prostu nie przyjedzie do Turcji i na jego miejsce wyśle ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Daje to Zełenskiemu okazję, żeby oskarżyć Putina o tchórzostwo.
„W każdym razie, jakiekolwiek negocjacje są lepsze niż żadne. Zawsze istnieje możliwość osiągnięcia jakiegoś małego postępu. Jednak tragedia polega na tym, że teraz nikt po żadnej ze stron nie jest naprawdę zainteresowany rozmową, a jedynie udaje, że chce tego bardziej niż druga strona” – podsumowuje analityk.
Przypomnijmy, minister spraw zagranicznych Turcji potwierdził, że jego kraj jest gotowy zapewnić platformę do bezpośrednich negocjacji między Ukrainą a Rosją, a w razie potrzeby może wystąpić w roli mediatora. Wyraził nadzieję, że negocjacje rozpoczną się w najbliższych dniach.
Rosja jednak wciąż nie odpowiedziała jednoznacznie na propozycję Zełenskiego dotyczącą osobistego spotkania z Putinem w Turcji 15 maja. Rzecznik Kremla złożył dziś jedynie niejasne oświadczenie, które nie daje jasnej odpowiedzi na pytanie, czy Rosja zgadza się na to spotkanie, czy nie.
Opr. TB, spectator.co.uk
2 komentarzy
Międzymorze
12 maja 2025 o 20:18Taki z niego analityk, jak z koziej d..y trąbki.
Garfield
13 maja 2025 o 10:57Dla Rosji przejęcie Ukrainy, a w zasadzie surowców, to być albo nie być. Dla Rosji to wojna o przetrwanie. W dobie odchodzenia świata od ropy, kończących się rosyjskich zasobów, Rosji w oczy zajrzała bieda. A nawet zagrożenie upadku i dalej biedy na niespotykaną dotąd skalę. Bo co Rosja ma do zaoferowania światu? Elektronikę, motoryzację? Z czym do ludzi? Mordy, gwałty i rabunek. Tak było od wieków i patrząc na to co się dzieje nic a nic się nie zmieniło. I nie zmieni. Niech Putin wytłumaczy swoim rodakom jak to możliwe, że tak wielki kraj, który miał tak wielkie zasoby surowców i ziemi, przep…ł to wszystko. I teraz żeby przetrwać musi napadać na sąsiadów. Przecież można było tak to zrobić, że ludzie sami chcieliby do nich emigrować jak do USA. Niestety trzeba było o tym myśleć lata temu. Teraz nie ma odwrotu.
A dlaczego Trump ich wspiera? Bo sam ma problem z surowcami. I chciałby zaanektować Grenlandię i liczy w tym względzie na poparcie Rosji. Na szczęści Chiny trzymają go w szachu (z naszego punktu widzenia).
Na świecie karty będą rozdawać Chiny. Mają zasoby, mają głowę na karku. Kontrolę nad Światem przejęli w sposób inteligentny. Ludzie sami ukręcili sobie ten bat kupując chińskie produktu, bo jest taniej.
Podsumowując, Rosji pozostała wojna i nic innego. Nie ma sposobu jej zakończenia przy stole negocjacyjnym dopóki Rosja ma czym ją prowadzić. I to powinni zrozumieć wszyscy.