W którym jeszcze kraju z z taką precyzją można powtórzyć frekwencję podczas wyborów. No może w Rosji. Szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Republiki Białoruś Lidia Jermoszyna ogłosiła w niedzielę wieczorem, że frekwencja w wyborach do władz lokalnych przekroczyła 77 proc.
Na Białorusi wciąż bez zmian. „Społeczeństwo poparło wybory” – chwaliłaa się przed kamerami Jermoszyna, cytowana przez państwową agencję BiełTA.
5 milionów 333 tysiące 613 – tylu Białorusinów posiadających prawo wyborcze miało rzekomo zagłosować w wyborach do rad lokalnych na Białorusi. To 77,05 proc. wyborców.
Cztery lata temu, w marcu 2014 roku, podczas wyborów samorządowych „zagłosowało” 77,4 proc. Niespodziewany zbieg okoliczności?
Nieco większe rozbieżności obserwujemy podczas głosowania przedterminowego.
W tym roku wyniosło ono ogółem – 34,95 proc., w 2014 r. – 32,04.
Rekordzistą w tym roku w głosowaniu przedterminowym jest obwód witebski – 84,49 proc., w Mińsku głos oddało – 61,41 proc.
Działacze społeczni zaangażowani w obserwację wyborów alarmowali o licznych nadużyciach. Szczególnie głosowanie przedterminowe dawało władzy szerokie pole do fałszerstw. Niezależne portale internetowe od wtorku pisały o licznych przypadkach zawyżania frekwencji w poszczególnych komisjach wyborczych, a także o tak zwanych karuzelach, polegających na wielokrotnym głosowaniu przez te same osoby w różnych lokalach wyborczych.
Kresy24.pl/AB
2 komentarzy
Józef
19 lutego 2018 o 10:10A jakby inaczej?
Stanisław
19 lutego 2018 o 14:19Głosowanie niemal jak w filmie „Gangi Nowego Jorku”